Kasia umówiła się z młodymi, że raz w miesiącu będzie brała Kruszynkę na weekend. Nacieszy się wnuczką a młodzi będą mieli trochę czasu dla siebie. Dobrze pamiętała jak potrzebna jest młodym rodzicom chwila odpoczynku bez pieluszek w tle. Pierwszy raz dziewczynka spała w maleńkim mieszkaniu Mikołaja mając siedem miesięcy. Usypiali ją oboje, usnęła ściskając małą rączką palec Kasi. Zawsze potem tak u nich zasypiała, właściwie dopóty, dopóki nie poszła do szkoły. A naukę zaczęła nie mając jeszcze sześciu lat. Od tego momentu zaczęła się szybko „robić” duża.
Najpierw jednak była maleńką, słodką, pachnącą mlekiem przytulanką, skarbem, Kruszynką najdroższą na całym świecie. Za każdym jej pobytem w ruch szły książeczki, zawsze ten sam żelazny zestaw, z kolorowymi ilustracjami na grubych kwadratowych stronach. Obowiązkowo. Z początku było oglądanie obrazków, nazywanie kolorów, zwierzątek, przedstawionych postaci oraz czytanie przez babcię albo dziadka, potem powtarzanie przez Klarcię tekstów w cudownie dziecinnym języku. Obecnie panna Klara sama czytała wszystkie na głos z szybkością karabinu maszynowego w czasie każdej swojej bytności u dziadków i nawet z „Ptasim radiem” sobie świetnie radziła.
W ogóle było zawsze mnóstwo atrakcji dla maleńkiej dziewczynki. Na przykład ławeczka do ćwiczeń pełniła funkcję domowej zjeżdżalni. Kocyk, z którego spoglądały podobizny dwóch słodkich kociaków, stawał się kurtyną w teatrzyku, w którym rolę aktorów przejmowały wszystkie zabawkowe zwierzątka „mieszkające” na stałe u dziadków, bo miała Kruszynka tutaj swoje zabawki, do picia swój kubeczek z dzióbkiem, komplet składający się z talerzyków, miseczki, kubeczka i sztućców z melaniny. Poza tym zabawki do kąpieli, gąbeczki, także szczoteczkę do ząbków odkąd tylko mogła zacząć uczyć się utrzymywania prawidłowej higieny jamy ustnej. Kasia chciała, żeby jej królewna od początku wiedziała, że jest kochana, upragniona, akceptowana, bo to bagaż na całe życie. Bywa dobry ale i bywa zły, obciążający nieraz na zawsze, pociągający za sobą brak poczucia własnej wartości, kompleksy, nieumiejętność radzenia sobie w dorosłym życiu ze stresem oraz problemy w kontaktach z ludźmi.
Podczas ładnej pogody Kasia i Mikołaj chodzili z Klarunią na spacery nad Jeziorko Czerniakowskie, gdzie mała skakała z radości na widok oswojonych kaczek podchodzących bardzo blisko, przyzwyczajonych, że ludzie przynoszą im dobre jedzenie. W domu, wkrótce po przywiezieniu jej przez rodziców, ciągnęła Kasię w stronę drzwi wołając „oc kalmic kacuski”. Na placu zabaw nad jeziorkiem lubiła korzystać z huśtawek i wspinać się po drabinkach – oczywiście przez cały czas przytrzymywana przez uwielbianego dziadka. Po nakarmieniu ptactwa wodnego i wybawieniu się wnuczki nad brzegiem jeziorka, szli na plac, na którym stała mała lokomotywa na pamiątkę kolejki wąskotorowej jeżdżącej dawnymi czasy w okolicy. Można było wejść do wewnątrz, kręcić wajchą, wyglądać przez okienka i buczeć przez nie udając ciuchcię. Jednym słowem – świetna zabawa. Obecnie ciuchcia została przestawiona blisko ulicy Wiertniczej. Zupełnie bez sensu, bo wcale jej nie widać i bawić się w niej nie można. Klarcia jednak miała to szczęście, że „załapała się” na zabawę na ukrytym w zieleni placu i ma o jedno miłe wspomnienie więcej. Pamięta też jak ratowała łabędzia, który – oszołomiony po upadku na trawę spowodowanym zderzeniem się z przewodami wysokiego napięcia – najwyraźniej stracił orientację. Pomalutku został zapędzony nad wodę wspólnymi siłami przez Kruszynkę z dziadkami oraz miłą panią, która była z psem na spacerze. Piękny ptak doszedł do siebie dotarłszy do jeziorka i odpłynął odzyskując formę.
W domu poza typowymi dla wieku zabawami lubiła ogromnie taniec, szczególnie przy dźwiękach irlandzkiej muzyki. Kazała włączać kasetę z „Lord of the dance” i patrząc na ekran telewizora wykonywała ewolucje taneczne usiłując naśladować tancerzy.
Czasem Klarcia nocowała z Kasią na Ursynowie, gdy rodzicom coś wypadło, a Kamil w tym samym czasie musiał wyjechać. Kasia uwielbiała te chwile, miała małą tylko dla siebie, Dżemika, Kicię i przyjaciółki pod ręką. Kruszynka zaś bardzo dobrze czuła się u babci. Każde normalne dziecko jest szczęśliwe gdy ma obok siebie kota, psa i kochające osoby potrafiące wejść w świat wyobraźni, w którym dziecko funkcjonuje. Chodziły na plac zabaw, pomagały Elżbiecie czyścić samochód co w wykonaniu Klarci polegało na skakaniu wokół pojazdu i bieganiu po trawie. Potem czytały bajkę. To znaczy babcia czytała a Klarunia powtarzała przetwarzając treść po swojemu. Usiadła do obiadu ale prawie niczego nie zjadła poza bułką tartą przysmażoną na maśle, zgarniając całą z fasolki szparagowej ze słowami: „pysna ta potlawa”. Potem młoda dama usiadła w kuchni przy stole w towarzystwie Kasi, Elki i Adelki mówiąc: „my dziewcyny”. Słuchała, kiwała główką ze zrozumieniem, włączała się do rozmowy i zwracała na siebie uwagę słowami: „ cicho, telas ja mówię”. A dopóki Elżbieta nie dotarła do Kasi, dopytywała się: „kiedy ta Elka wlescie psyjdzie”?
Uwielbiała towarzyszyć babci podczas gotowania, pomagała angażując się z całej duszy.
– Babca, gotujemy lazem? Tak? Dodać sole? I psepsu?
– Dodaj czosnek.
– Jesce cosnek? Splóbuj, doble?
– Bardzo dobre.
– To zjedz sysko. Na zdlowie.
6.04.2018
Z takim ciepłem napisany… czytałam go z uśmiechem :)))
A dla mnie taki stan jest wyjątkowo cenny. Czekam NA DALEJ !
Dobrej nocki Anula :)))
Miłego dnia!
Serdeczności na weekend:)))