Z całego stosu książek czekających na przeczytanie wyciągnęłam przypadkowo powieść historyczną. Odłożyłam dopiero wtedy gdy skończyłam zostawiając wszystkie bieżące sprawy. Teraz już nie lubię się zmuszać do przeczytania książki tylko dlatego, że ją zaczęłam, czasem się męczę do końca, czasem zostawiam, bo oczy trzeba oszczędzać. Tym razem – wciągnęło mnie. Tak lubię – przenieść się całkiem do świata bohaterów. Znalazłam się w trzynastym wieku, w okresie, gdy ustanowiona została papieska inkwizycja w Południowej Francji, ponieważ występowało na tym terenie wiele ruchów religijnych negatywnie nastawionych wobec kościoła katolickiego, co wynikało z nieakceptowania zachowania jego przedstawicieli. Szczególnie silnie rozprzestrzenił się ruch katarów, którego celem był „powrót do źródła” jako przeciwstawienie rozpustnemu życiu księży i zakonników. Prości ludzie zwracali się do katarów jako do źródła czystej wiary, bardziej im odpowiadało ich przykładne, skromne życie, weganizm i brak dóbr materialnych, niż wystawne życie i nieprzebrane bogactwa kleru, nijak się mające do nauk Chrystusa.
Południowa część Francji słynęła jako kraina bogata, arystokracja tamtejsza była liberalna, tolerowała katarów, Żydów i muzułmanów, którzy mogli rozwijać się w lokalnych społecznościach. Nic więc dziwnego, że kościół pragnął zapanować nad ziemiami bogatego Południa i papież Innocenty III zażądał od władców tamtejszych usunięcia katarów z miast i wsi. Ponieważ żądania nie spełniono, rozpoczął krucjatę. Krzyżowcy w potworny sposób wymordowali kilkanaście tysięcy kobiet, mężczyzn, dzieci, także katolików w myśl zasady, że „Bóg rozpozna swoich”. Katarów setkami palono na stosach. I to wszystko dla splądrowania Langwedocji i podobno w imię Boga…
W te wydarzenia wpleciona jest historia strzeżenia tajemnicy i przekazywania nadzwyczajnych zdolności z pokolenia na pokolenie niezwykłym kobietom, których przodkinią jest Maria Magdalena…
14.03.2018
Chociaż Maria Magdalena to ciekawa historia i to jednak o tym nie wiem czy tam cicho w tej książce ze …?
Właśnie kiedy no nie było Facebook a internetu telefonów komórkowych i prądu
..
Działy się takie rzeczy że hoho
Życie bez telefonów komórkowych, internetu było najnormalniejsze na świecie, przynajmniej dla mnie. Nawet bez normalnego telefonu, święto było kiedy wreszcie budki telefoniczne w osiedlu postawiono. A bez prądu… moja mama lekcje odrabiała przy lampie naftowej, bo linie elektryczne dopiero po wojnie pociągnięto. W sumie nie tak dawno, cóż to znaczy wobec wieczności…
Pozdrawiam ciebie serdecznie ze można ze postęp nie zawsze jest dobry czytając ostatnio prasę
I czytam Krzyż i Młot Fergusona jak lubisz historię
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję:)))