„Pasma życia”26

W najgorszych chwilach zwątpienia Elżbieta nie przypuszczała, że stanie się jej udziałem życie w świecie rodem z powieści Franza Kafki. Można mieć różne poglądy. Można mieć inne podejście do rozwiązywania problemów. Zgoda. Wszystko jest w porządku jeśli ma się na myśli wyższe dobro, cel nadrzędny. W przypadku szkoły chodzi przecież o dzieci, o młodzież, a konkretnie o zrealizowanie programu dydaktycznego, ponadto przygotowanie młodych do życia i pracy wśród ludzi, ukształtowanie postawy otwartej na dobro, tolerancję i szacunek dla innych. Przy czym inność to i choroba, i poglądy polityczne, i kolor skóry czyli wszystko, co różni nas od reszty świata. Ale ten świat jest nami a my tym światem. Jedynie w taki sposób można rozumieć sens istnienia. Dla Eli było niedopuszczalne podejście typu: tylko ja mam rację, a reszta jest hołotą do wyeliminowania. Nie przypuszczała jednak, że ona sama stanie się ofiarą nieracjonalnych poglądów rodem z ciemnogrodu.  Przez ponad dwadzieścia lat oddawała się pracy z wielkim sercem, wyprostowała drogę życiową wielu dzieciom nawet z patologicznych rodzin, odnajdując w nich zdolności na przykład plastyczne czy organizacyjne, stwarzając tym dzieciakom możliwość nowego spojrzenia na siebie, na środowisko, dając siłę do wyjścia z niego i pójścia do przodu bez obciążeń. Wielką radością były dla niej odwiedziny dorosłych już uczniów. Przychodzili pogawędzić, pochwalić się zdobytym dyplomem, zmianą stanu cywilnego, nowo narodzonym dzieckiem. Często na ulicy zaczepiali ją rodzice dzieci, których była wychowawczynią albo uczyła przez wiele lat pracy, aby porozmawiać czy podziękować. Lubili ją, co dawali odczuć także na zebraniach. Szkoła była tuż obok bloku, w którym mieszkała kiedyś  z rodzicami. Teraz, gdy mieszkanie zajmował Rafał, często po lekcjach szła do syna. Była emocjonalnie związana z tamtą okolicą, z ludźmi, ze szkołą.

Niestety, przyszedł czas gdy Elżbieta stała u drzwi swojej szkoły, do której woźna jej nie wpuściła na polecenie nowej dyrektorki.

Cała afera rozpoczęła się w czasie wakacji. Koleżanka piastująca przez wiele lat stanowisko dyrektora przeszła na emeryturę. Odeszła żegnana z żalem przez grono pedagogiczne, rodziców i dzieci. Dotąd szkoła była przyjaznym miejscem dla uczniów, miejscem, w którym nauczyciele uczyli, pomagali, wspomagali, współpracowali, współtworzyli. Zwalniane stanowisko objąć miała dotychczasowa wicedyrektorka, oddana szkole tak samo jak świeżo upieczona emerytka.  Niestety, w związku z nowymi wiatrami wiejącymi w kraju, niespodziewanie przywieziono w teczce nową dyrektorkę nie licząc się z nikim i z niczym, a już najmniej z dobrem najmłodszego pokolenia.

Do pierwszego starcia między nauczycielką plastyki a nową szefową, ochrzczoną zaraz na wstępie mianem Larwy, doszło już przy robieniu dekoracji na rozpoczęcie roku szkolnego. Larwa próbowała narzucić swój punkt widzenia Elżbiecie. Ona zaś pozwalała sobą rządzić tylko Mirkowi przez długie lata małżeństwa. Poza tym nigdy i nikomu.

– Mnie tłumaczyła jak mam zrobić dekorację! Mnie!– wzburzona opowiadała Kasi. – Sama nie ma żadnego przygotowania nie mówiąc o wykształceniu, a co dopiero o guście! Wystarczy na nią spojrzeć! Ani pojęcia o kolorach, ani podstawowej wiedzy uprawniającej ją do profesjonalnego zabierania głosu w sprawach sztuki. Na dodatek  poleciła umieścić na dekoracji denny cytat, zupełnie nie nadający się na rozpoczęcie nauki w szkole przez siedmioletnie maluchy. „Nie ukrywam, że to cytat z mojej własnej twórczości” oświadczyła ta cholerna  Larwa próbując patrzeć z wyższością na pozostałe osoby, co jej nie wyszło z tego prostego powodu, że jest niższa nawet ode mnie!

Dla Elżbiety rozpoczął się bardzo ciężki, trudny i nerwowy okres. Podpisała nową umowę o pracę na zmienionych warunkach. Larwa niemal wyrwała jej papier z rąk.

– Odbierze ją pani sobie jak pani przyjdzie za tydzień do szkoły – wysyczała.

W międzyczasie Ela złożyła w ZUS-ie druki potrzebne do przyznania emerytury. Teraz cieszyła się, że jako nauczycielka ma prawo do wcześniejszej. Larwa stwierdziła, że Elżbieta musi wycofać złożony dokument, bo wkradł się weń błąd. Ela umówiła się z koleżanką na chwilowe zastępstwo w razie gdyby nie zdążyła z urzędu na lekcję, żeby dzieci nie były w klasie bez opieki. Rano przyszła do szkoły i przeprowadziła zajęcia, zrobiła też odpowiedni wpis do dziennika, pojechała, pozałatwiała sprawy i wróciła na lekcję niedługo po dzwonku.  I co się okazało? Że weszła do klasy bezprawnie, bo żadnej umowy nie było! Larwa wmawiała wszystkim, że umowa nie została podpisana!

– Jakbym miała mało problemów w życiu – powiedziała Elżbieta z goryczą.

– A może to znak sił wyższych, żebyś wreszcie inne życie  zaczęła? – zastanowiła się Kasia. – Zostawiła całą przeszłość za sobą i poszła do przodu? Nie przeskoczysz układów. Widzisz co się wokół dzieje. Olej to.

– O nie, ja tego tak nie zostawię – zaperzyła się Elka. – Nie chcę już tam pracować, ale Larwie nie odpuszczę. Sąd pracy jest już w to zaangażowany i sąd cywilny też. Ponieważ kilka osób skrzywdziła tak samo jak mnie więc postanowiliśmy ją zbiorowo pozwać. I właśnie moja sprawa jest pierwsza, jutro.

– A więc trzymam kciuki. Jutro mam dentystkę po pracy, potem przyjdź, opowiesz jak było.

– Nie zapomnę tego Larwie, nigdy! – ciągnęła wciąż oburzona Elżbieta. – Mnie woźna nie wpuściła do szkoły bo jej Larwa zabroniła, potem zaś nie wpuściła do szkoły rodziców, którzy przyszli na zebranie! Jakaś babcia spytała: dlaczego? Wtedy kazała wezwać policję wrzeszcząc: karierę człowiekowi chcą zniszczyć! Rozumiesz Kaśka? Karierę! Nigdy by mi nie przyszło do głowy w tych kategoriach myśleć o pracy. Zresztą jaką karierę? W podstawówce? To bardziej służba, często niewdzięczna, ale i często też dająca radość i satysfakcję z uratowania jakiegoś dziecka od pójścia złą drogą. Przy tym pieniądze marne więc jaka kariera? W sumie dobrze, że już nie muszę tam chodzić, bo bym nie wytrzymała. Szlag by mnie trafił jak amen w pacierzu!

Nazajutrz po wizycie u dentystki, przemiłej swojej imienniczki pani Kasi, jedynej na świecie, do której się nie bała chodzić, Katarzyna ściągnęła Elkę do siebie.

– No i mów – prawie siłą upchnęła ją na krześle miedzy pudłami ze spakowanymi książkami. – Mam pyszny grzaniec, to nam naleję.

– No cóż – zaczęła wyraźnie zadowolona Ela, – Larwa ma mi oddać niezapłacone pieniądze i wszystkie moje rzeczy, po które mnie nie wpuściła do szkoły. A wiem, że większość zniszczyła, więc będzie miała kłopoty. W sądzie mówiła same kłamstwa, ale sędzia nie dał się nabrać. Aha, jak w przepisowym terminie nie odda mi pieniędzy, to wystąpię z pismem do komornika.

– Widzę, że się rozochociłaś – zaśmiała się Kasia. – Po wygranej sprawie rozwodowej wyraźnie polubiłaś atmosferę sądu i dobrze się czujesz na sali rozpraw…

– Nie bądź wredna, dobrze? – żachnęła się Elżbieta. – Sama mnie całe życie zachęcasz, żebym walczyła o swoje a teraz mnie krytykujesz?

– Zdurniałaś? Ja cię krytykuję? Ależ ja jestem z ciebie dumna! A jeśli chodzi o ścisłość radziłam ci to wszystko olać. Teraz widzę, że to ty miałaś  rację. Gratuluję.

– No dobra, jestem spięta, więc na ciebie huknęłam – uśmiechnęła się Ela. – Nie gniewaj się.

– Na ciebie? A od czego są przyjaciółki? Ileż to razy w nerwach ja na ciebie „hukałam”? Wiesz, to jest coś fantastycznego, ta świadomość, że bez względu na sytuację, nerwy, humory naszego wieku i inne rzeczy, nic nam nie zaszkodzi…

– Chyba, że coś nieświeżego zeżremy – wtrąciła Ela.

– No wiesz, mnie chodzi o przyjaźń a ty…

– A chodzi ci o przeszłość, teraźniejszość czy przyszłość? – spytała Ela z poważną miną.

Kasia uniosła brwi z wyrazem zdziwienia i pytaniem w oczach.

– Teraźniejszość? Co to jest? – ciągnęła Ela. – Chwila, w której myślę już staje się przeszłością. Właściwie nie ma teraźniejszości, jest przeszłość i przyszłość, jedna staje się drugą, nie ma możliwości uchwycenia chwili przejścia…

– Ty chyba zwariowałaś – stwierdziła Kasia patrząc z lekkim niepokojem na przyjaciółkę i nagle uderzyła się ręką w czoło. – Nie, ty nie zwariowałaś, ty po prostu za mało wypiłaś! Musimy temu zaradzić, jeszcze mamy sporo grzańca. No, nalane. Dobrze ci teraz?

– Teraz, znaczy kiedy?

– Kiedy siedzisz przy mnie z winem, albo z książką przy kawie, albo idziesz z psicami na spacer w piękną pogodę – zniecierpliwiła się Kasia.

– Dobrze, nawet bardzo dobrze. Rzekłabym: wręcz wyśmienicie.

– I o to chodzi moja droga, o to chodzi.

9.03.2018

 

  • Gość: [kasiapur] *.toya.net.pl Takiej przyjażni takich rozmów, jak między dziewczynami nigdy
    nie zaznałam i będę do nich tęsknić, ale już chyba za późno dla mnie …
    Natomiast zaznałam takiej ,,larwowej,, wredności
    i jednak odpuściłam.
    Dobrego dnia Aniu ,,przytulańce,, :))
  • annazadroza Kasiu:-) Nic nie trwa wiecznie. Teraz taka rozmowa odbywa się w świecie wirtualnym, tak się porobiło. Z Larwami kilkoma w życiu miałam do czynienia, do tej pory bardzo się staram, by ich nie przeklinać, bo co człowiek wysyła, to wraca. Wypracowałam formułkę „niech dostanie to, na co zasłużyła” – bez precyzowania, bo nie do mnie to należy i nie zostałam powołana do sądzenia.
    Dobrego weekendu, Kasiu i słoneczka:)))
  • marijana2 Ha, jakbym czytała o mojej przyjaciółce. Na jej drodze stanęła podobna larwa, z tym że przyjaciółce do emerytury brakuje jeszcze parę lat. Teraz ratuje się urlopem zdrowotnym. Co będzie dalej – nie wiadomo. Dużo czasu spędziłyśmy rozpracowując zaistniałą sytuację, wypiłyśmy hektolitry herbaty i na razie przyjaciółka zaczęła chodzić na fitness i zapisała się na język francuski, na który zawsze brakowało jej czasu. Serdecznie pozdrawiam 🙂
  • annazadroza Marijano:-) Takich larwowatych typów jest – niestety – sporo, każda z nas się pewnie z nimi zetknęła. Z obserwacji i doświadczenia wiem, że prędzej czy później za swoje postępowanie otrzymują zapłatę, choć dla pozostałych/pokrzywdzonych to trudne chwile do przeżycia. Dobrze, jeśli uda się wykorzystać ten czas, jak zrobiła Twoja przyjaciółka. Mówią, że jeśli zamykają się przed nami jedne drzwi, to otwierają się inne, trzeba je tylko zauważyć. Pozdrawiam:)))

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Pasma życia, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *