Olga przyjechała do cioci Patrycji. Mama została w domu, ale obiecała dojechać po tygodniu. Patrycja zapakowała do Marysinej Fruzi siostrzenicę z plecakiem, oba koty i siebie. Skorzystała z propozycji Marysi, która jechała swoją kochaną Fruzią do Krakowa i zabrała się w charakterze towarzyszki podróży. Marysia często pokonywała teraz trasę Warszawa-Kraków- Szczawnica i z powrotem. Z przyjemnością zabrała miłą pasażerkę. Zostawiła ją pod blokiem siostry, a po dwóch dniach odebrała z tego samego miejsca „wraz z przyległościami”. Zdziwiła się niepomiernie, gdy – zapewne przez przypadek – w tym samym miejscu znalazł się Karolek z chłopcami.
– No co? – odpowiedział na zdziwione i pytające spojrzenie Marysi. – Przecież ja tu obok mieszkam, a dzieci chodzą razem do szkoły..
– Aha, – skinęła głową Marysia, – rozumiem. W każdym razie miło było cię spotkać
– Też się cieszę – odpowiedział wcale nie patrząc na nią…
W tym samym czasie Oluśka i Szymek nad czymś się naradzali, mówili o czymś przyciszonymi głosami, oboje co chwilę zerkając na Karola.
– Widzę, że są w świetnej komitywie – zauważyła Marysia.
– Ha! Żebyś wiedziała w jakiej – odpowiedziała Patrycja. – Nie opowiadałam ci jak się poznaliśmy z Karolem? Dobra, opowiem po drodze. Oluśka, wskakuj do wozu.
– Szymon, pamiętaj – Olga machnęła ręką do chłopca. – Na razie!
Po drodze Patrycja opowiadała Marysi o momencie poznania Karola. Wtórowała jej siostrzenica zaśmiewająca się na wspomnienie „sceny wózkowej”. Marysia zrewanżowała się opowiadaniem o swojej wieloletniej znajomości z Karolkiem, o współpracy zawodowej między nim a swoim tatą, o różnych historiach z przeszłości. Olga wtrąciła się informując, że Szymek ma prababcię, czyli babcię ich mamy, koło Warszawy i może chłopcy na trochę do niej przyjadą.
– A Karol o tym wie? – odwróciła się Patrycja do tyłu, sprawdzając czy klatki z kotami są dobrze zabezpieczone.
– Jeszcze nie, ale Szymek nad tym popracuje – odpowiedziała dziewczynka z miną prawdziwego łobuziaka.
– A wiesz, gdzie ta prababcia mieszka? – Marysia była rozbawiona słuchając Oluśki .
– Wiem, w Julianowie. To niedaleko od ciebie, ciociu, prawda?
– Coś podobnego – zdziwiła się Patrycja. – Naprawdę? Nie pokręciłaś czegoś?
– Nie, nie pokręciłam. Wiedziałam, że się zdziwisz – chichotała Olga. – Wymyśliliśmy, że fajnie by było, gdyby chłopcy do tej prababci przyjechali wtedy, kiedy ja będę u ciebie.
– Dziwne to – zastanowiła się Patrycja. – Prababcia musi być wiekową osobą. Jak sobie poradzi z opieką nad dziećmi? A ich mama co na to?
– Jej to w ogóle nie interesuje – odpowiedziała Olga. – Tak jak ja nie interesuję mojego taty…
– Dziecko kochane, to nie tak…- zaczęła Patrycja.
– A jak? Ciocia, daj spokój, nie jestem małym dzieckiem. Rozumiem więcej niż wam się zdaje. Szymon też to rozumie…. Oboje się rozumiemy…
– Olka, tam w drzwiach jest coś. Widzisz? Wyciągnij – powiedziała szybko Marysia. – Zobacz, schowałam tam ostatni album ze Szczawnicy. Zobacz jak tam jest pięknie…akurat zobaczysz kwiatowe figury…
Dziewczynka zainteresowała się fotografiami i zamilkła. Marysia przyciszonym głosem opowiadała Patrycji historię nieudanego Karolkowego małżeństwa.
cdn.