Dzieje się coś bezustannie tak na zewnątrz jak i wewnątrz – człowieka, państwa, kontynentu, nawet już w kosmosie… Jedynym sposobem na przetrzymanie jest chyba dokładne filtrowanie dochodzących wieści. Inaczej wszyscy zwariujemy i nie będziemy wiedzieć jakiej jesteśmy ”puci” 🤣🤣🤣 i dojdziemy do wniosku, że nijakiej 😁…
🍀
Najgorsza wiadomość to zdrowie Bimbusia, pieska Małego. Psiulek miał operację, wycięli mu śledzionę, guza z żołądka i wątroby, ataki padaczki się przyplątały i wiele innych dolegliwości. Dzieciaki robią co mogą, karmią strzykawką, poją, Mały codziennie znosi go na rękach z czwartego piętra i wnosi, codziennie są kroplówki… ja łapię się za serce na każdy dzwonek telefonu… Tak bardzo bym chciała, żeby się udało, za tyle wysiłku, poświęcenia, miłości i cierpienia Bimbusia. Dzieciaki siedziały w klinice po kilkanaście godzin, przez czas trwania kroplówki nie chcąc go zostawiać ani na chwilę samego, on jest ze schroniska i nie może znieść braku obecności opiekunów. Teraz prawie każda emocja powoduje atak padaczki. Po dziesięciu dniach niejedzenia sam zjadł trochę żarełka z miseczki… Mały śpi przy nim na podłodze… Dziś nie wiem jak jest. Jeszcze się nie kontaktowałam… Cuda się zdarzają i proszę o cud 💗💗💗
🍀
Mnie dopadła paskudna infekcja i odpuścić nie chce, MS szybciej się wykaraskał, a mnie sponiewierała i poniewiera dalej. Do tego zdechł akumulator, na szczęście MS kupił, wymienił i już auto działa.
Babcia D. zdrowa, poza głową oczywiście, trzeba ją pilnować bezustannie, z oka spuścić nie można. Ubiera na siebie wszystko co jej w rękę wpadnie, kilka bluzek jedna na drugą, przepasała się dziś dwoma paskami, o skarpetkach zapomina i chce wychodzić na zewnątrz co kilka minut, o sprzątaniu łazienki i okolic już nawet wspominać nie chcę… Można powiedzieć, że jej Alzheimer ma się wyśmienicie…
Mam nadzieję, że wreszcie pokonam tę cholerną infekcję i wezmę się za coś, bo aż mi wstyd, że nic nie robię. To znaczy gotuję (po najmniejszej linii oporu), w pralkę wrzucę co trzeba, ale ciągłe utarczki z babcią D. (poza infekcją) zabierają mi całą energię. Jednak wiosna idzie, więc na pewno się poprawi. Na moim bzie zauważyłam zielone pąki! Na początku marca!
🍀
Minęła rocznica blogowania 🙂 Zaczęłam dokładnie dnia 27 lutego 2017 . Choć teraz nie mam głowy do pisania to jestem wdzięczna za Was, za to, że jesteście, wspieracie, kciuki trzymacie, podpowiadacie rozwiązania, przysyłacie dobre myśli i słowa… Dziękuję ♥️
🍀
Minęła też rocznica zaprzestania przeze mnie konsumowania mięsa, decyzję podjęłam 26 lutego 2020 i była to jedna z najlepszych w moim życiu 👍 Ssaków nie jadałam od dziesięcioleci tylko kurczaka i indyka, a 5 lat temu zaprzestałam. Ryby jeszcze czasem zjadam, ale kiedyś przestanę.
🍀
Czekam cała w nerwach na wieści od Małego 💗 Szilunia też czeka 💗
Dobrego tygodnia, mniej stresu, dużo zdrowia i energii przez cały tydzień 🍀 Dziękuję za odwiedziny 🌹
Aniu, dzieje się wszędzie, nie zawsze dobrze, ale musimy zadbać o swój dobrostan, bo inaczej…sama wiesz.
Choróbska teraz fatalne, zmutowane zarazki, mnie też kaszel uporczywy trzyma, w przedszkolach epidemia.
Pieseczka żal, nawet one nacierpią się strasznie!
Zdrówka więc dla wszystkich, a dla ciebie szczególnie!
Oczywiście przyłączam się do trzymania kciuków za Bimbusia, wysyłam w jego stronę tryliard dobrych myśli, przekaż mu je. Wzruszyłam się czytając o opiece, którą otaczają go najbliżsi, z taką ekipą wspierającą musi być dobrze. W mojej rodzinie krąży anegdota o tym, jak kiedyś samochód potrącił Kubę, naszego psa. Kubuś musiał być operowany, rekonwalescencja trwała długo i była kosztowna ale do końca życia Kuba kuśtykał już co kilka kroków na tylną łapkę. Jak rodzice przywieźli go do domu z lecznicy nie odstępowałam go na krok, spałam z nim a co było najgorsze, budziłam go za każdym razem kiedy zamykał oczy bo bałam się, że już ich nie otworzy. Chodziłam wtedy do zerówki i przez kilka dni siedziałam z Kubą w domu bo jak tylko wychodziłam do szkoły to podobno wyłam tak, że słyszał mnie cały blok. Moją misją było siedzenie i otwieranie oczu ukochanemu psu .
Zdrówka życzę Kochana i Tobie, i najbliższym. Uściski.
Moni:-) Kochana z Ciebie dziewczyna ❤️ Wyobrażam sobie jak dbałaś o swego pieska. Takiej miłości nie da się z niczym porównać, to miłość bezwarunkowa, absolutnie doskonała ❤️
Dziękuję za trzymanie kciuków, byłoby cudownie gdyby pomogły. Serdeczności.
Jotuś:-) Oj wiem, wiem 🙁 Staram się trzymać emocje na wodzy, nerwy w cuglach, buzię na kłódkę i tak dalej, ale tak się nie da. Od czasu do czasu człowiek wybucha, musi dać ujście, ale potem ma wyrzuty sumienia i tak w kółko…
U Bimbusia nic się nie zmienia, dziś jeszcze nic nie wiem, okropne to jest
Dla Was też duuużo zdrowia, faktycznie w szkołach i przedszkolach dzieciaki okropnie chorują.
Politycznie to mi słów i sił brakuje, ale nie w naszej mocy jest nawracanie.
Bimbuś, jakie czułe imię dla pieseczka… trzymam kciuki za cud. Szilunia niech w zdrowiu pozostanie
Babcia… nic nie da się zrobić, oprócz wyrzymania, a jakie to ciężkie, wiemy my, którzy opiekowali się taka osobą. Masz jakąś pomoc spoza domu do Babci?
Gratuluję sposobu odżywiania. Ja jakoś życia bez mięsa czasami nie wyobrażam sobie, próbowałam 2 tygodnie w klinice będąc, z początku ok, potem mi czegoś definitywnie brakowało. Białka? Ale też idąc krok do przodu, jemy tylko mięso wołowe od Bauera, i to nie co dzień, bo byśmy lekko zbankrutowali nie, po prostu częściej jarsko, szukam fajnych i nieskomplikowanych przepisów, choć najchętniej gotuję na żywioł, i też jest ok, bądź jak Tobi mówi, 365 potraw Lucy bez nazw.
Pozdrawiam serdecznie i gratuluję rocznicy, u mnie z bloxem to też jakieś 15 lat będzie.
Lucy:-) Z Babcią D. we dwoje wojujemy, dobrze że jesteśmy razem, sam jeden człowiek nie da rady. Największe obciążenie jest chyba psychiczne, masz świadomość, że lepiej nie będzie, ile się trzeba będzie męczyć nikt nie wie, a własne życie zawieszone na kołku i też nie wiesz, czy zdążysz jeszcze je odwiesić czy już całkiem nie… Zazdroszczę nawet sąsiadom jak razem idą do sklepu…
Całkiem rezygnując z jedzenia mięsa zawarłam układ z Wszechświatem i w żaden sposób się wycofać nie mogę, no i już nie chcę za skarby świata. Przez to uczę się wciąż nowych potraw, poznaję nowe smaki, wciąż przyzwyczajam się do innego jedzenia i dobrze mi z tą świadomością. A Twoje potrawy jak obiady pani Lucyny Ćwierczakiewiczowej 🙂 Uściski.
No i gdzie mój komentarz
Jest Lucy, jest 🙂
Aniu ,fatalnie się dzieje ale o tym nie chce pisać bo sama wiesz.Życze rychłego powrotu do zdrowia ,piesiowi też.No cóż, babci lepiej nie będzie, przytulam.
Uleńko:-) Wiem kochana, że nie będzie lepiej. Oby świat wokół nas nie zwariował do końca, bo strach się budzić i patrzeć co się dzieje.
Tak bardzo bym chciała, żeby choć Bimbusiowi było lepiej. Przytulam.
Nie jestem specjalnie mięsożerny, nieraz przez kilka dni mogę jeść obfite sałatki, owoce i potrawy nie-mięsne, ale po jakimś czasie czuję, że mój organizm domaga się mięsa. Znałem parę osób, które kompletnie nie spożywały mięsa, a jedna z nich (vegan) nie używała czegokolwiek zrobionego ze zwierząt-m. in. skórzanych butów i pasków oraz wyrobów z jedwabiu. Ba, on nawet był przeciwko trzymaniu jakichkolwiek zwierząt domowych, włącznie z psami i kotami!
Jednakże dwoje moich znajomych, którzy przez jakiś czas nie jedli mięsa, porzucili wegetarianizm, bo po prostu nie czuli się dobrze i chociaż starali się pozyskiwać proteiny z innych źródeł, rezultaty były marne.
Sądzę, że powinniśmy po prostu słuchać naszego organizmu.
Kiedyś miałem cudownego pieska i wszystko bym oddał na jego leczenie, gdyby zaszła taka potrzeba. Niestety, nie mam obecnie psa-byłaby to dla mnie za duża odpowiedzialność i ani ja, ani pies nie bylibyśmy szczęśliwi. Życzę, aby Twój piesio jak najszybciej wyzdrowiał.
Infekcje są straszne! Dwa lata temu przeszedłem najgorszą w życiu, ponad 2 miesiące, to było piekło i do dzisiaj są jej pozostałości. Chociaż robiłem, co się dało, dużo to nie pomogło, wymagała czasu, aby przeszła.
Gratuluję rocznicy blogu!
Pozdrawiam,
Jacek
Jacku:-) Masz rację, że należy słuchać swego organizmu, nie można sztywno trzymać się jakichś wydumanych norm. Ja jem sery, jajka, czasem jeszcze krowie mleko choć już nauczyłam się roślinne używać i polubiłam niektóre, czasem też jem ryby. Zwłaszcza wtedy gdy mój organizm się domaga i wtedy jest OK. Przegięcie pały w żadnej kwestii nie przynosi niczego dobrego.
Choróbska się przyczepiają czasem tak mocno, że trudno się ich pozbyć. Czy to covid tak Cię wymęczył? Zdrowia Ci życzę, żebyś dalej piękne zdjęcia pokazywać mógł bez trudności 🙂
Nasi czworonożni przyjaciele są tak pełni miłości, że nigdy o nich nie zapomnimy, moje psy i koty mają swoje stałe miejsca w moim sercu i mam nadzieję kiedyś się z nimi spotkać, tam po drugiej stronie ❤️
Dzięki i pozdrawiam również!
Choróbska i problemy. Nie wiem czy dla Ciebie to będzie pocieszenie…ale u mnie jest podobnie.
Dobrze że silne kobiety z nas!!!
Stokrotka
Stokrotko:-) Silne, silne, przecież gdzie diabeł nie może to babę pośle 😉 Ale tak naprawdę to tej siły coraz mniej i trudno dojść do siebie po każdej kolejnej „awarii”.
Przytulam kochana ❤️
W ostatnich dniach zauważyłam, że rano przyjeżdża samochód z jakiegoś Centrum Wsparcia Opiekunów i zabiera męża sąsiadki z piętra, który ponoć ma Alzheimera. Pewnie jeszcze w lekkim stopniu. Nie wiem, o której go odwożą z powrotem, ale zakładam, że to jakiś dzienny pobyt dla chorych zapewniają.
Spróbuj się zorientować, czy u Was czegoś takiego nie ma (pewnie nie…).
Małgosiu:-) Babcia D. to jest wyjątkowy przypadek. Ona nie da się nigdzie zawieźć ani zaprowadzić. Z tym zresztą jeszcze gorzej, bo ledwo chodzi i się zatacza. Trzeba by było chyba uśpić i wsadzić w bagażnik 😉 Odpada. Jedynie na chwilę się uspokoi, gdy włączymy jej siatkówkę i posadzimy w fotelu. Ona wieki temu trenowała i do tej pory ogląda. Nie ma znaczenia, że ten sam mecz dziesiąty raz i sprzed kilku lat. Jak bajka dla dziecka. Od lat już ani do koleżanek (póki jeszcze żyły), ani do lekarza, ani nigdzie, jedynie do Szczawnicy fortelem się udało. W tym roku kiepsko to widzę, nie wejdzie po schodach, chyba, że ze złości, to może tak. Taki podręcznikowy Skorpion, Skorpionica raczej, wszystkie cechy wylazły w chorobie… 🙁