„Babie lato i kropla deszczu” – 4

Jagna Turska przyzwyczajona była do częstego pokonywania dużych odległości drogą powietrzną. Wykorzystywała czas przelotu na odpoczynek, nadrabianie zaległości w lekturze spowodowanych codziennym brakiem czasu, oraz na doskonalsze przygotowywanie się do spotkań biznesowych, na które się udawała. Tym razem będąc już w drodze powrotnej do kraju nie mogła skupić uwagi na niczym konkretnym. Rozkojarzona nie wiedząc dlaczego, nie potrafiła skoncentrować się na czytanym tekście. Dręczyły ją jakieś dziwne myśli, nieokreślone obawy. Nie wiedziała czemu i skąd się one brały. Wszak wszystko potoczyło się zgodnie z planem, wracała z tarczą, nie na tarczy, choć w ostatniej chwili okazało się, że samodzielnie musi podołać zadaniu. Współpracownik, który miał jej służyć pomocą w Montrealu, od samego początku pilotujący sprawę, uległ wypadkowi i w stanie ciężkim lecz stabilnym przebywał w szpitalu. Współczuła człowiekowi, oczywiście, lecz widziała go zaledwie raz w życiu, kontakt z nim miała jedynie mailowy, nie czuła się z nim związana w jakikolwiek pozasłużbowy sposób. Jej dziwny  stan nie mógł więc być spowodowany jego wypadkiem, tym bardziej, że rokowania były pomyślne o czym ją poinformowała żona poszkodowanego. Wypadki chodzą po ludziach, zdarzają się codziennie, są wpisane w ludzką egzystencję.

Odłożyła na kolana książkę, którą bezskutecznie próbowała czytać. Oparła głowę o zagłówek wygodnego, lotniczego fotela i przymknęła oczy. Może dlatego opanował ją niepokój, że z Kanadą wiązały się wspomnienia z okresu przedmałżeńskiego? Pojechała tam z Radkiem przed planowanym ślubem, mieli zarobić na mieszkanie. Tak zrobili, ślub wzięli, mieszkanie kupili, lecz… Jagna nawet nie została w nim zameldowana. Potem okazało się, że całe to małżeństwo było pomyłką. Ona, naiwnie wierząca w „równość, wolność i braterstwo” w małżeństwie, przekonała się na własnej skórze, że w jej przypadku owa wiara była błędem. Pierwsza myśl, jaka przemknęła jej wtedy przez głowę brzmiała: jak dobrze, że nie zmieniłam nazwiska. Wtedy, czyli w chwili kiedy dowiedziała się, że Radek ma kochankę, zaś kochanka spodziewa się dziecka. Dziecka jej męża!

Świat Jagny zawalił się w jednej chwili. Zabrała trochę swoich rzeczy i przeniosła się do rodziców, którzy niedawno przeprowadzili się do niedużego segmentu pod Warszawą. Przygarnęli zdruzgotaną córkę z otwartymi ramionami oddając jej do dyspozycji pokój z łazienką na czas lizania ran i leczenia zranionej duszy. Od tamtej chwili minęło sporo czasu, dusza znajdowała się w coraz lepszej kondycji, właściwie – w zupełnie niezłej. Czasem tylko znienacka dochodziły do głosu wspomnienia gnębiąc je obydwie, czyli Jagnę wraz z jej duszą. Natomiast ciało Jagny zaczynało odczuwać coraz większe zmęczenie, znużenie, brak energii co miało wpływ i na samą Jagnę, i na jej duszę.

Opuszczając samolot pomyślała, że ona jako całość, czyli Jagna, jej dusza i ciało mają dość. Mają serdecznie dość pracy w korporacji. Mają dość bycia w bezustannej dyspozycji. Mają powyżej uszu spędzania czasu – który powinien być absolutnie prywatny – pod telefonem, przy komputerze albo na wyjazdach firmowych, tak zwanych integracyjnych. Ona nie chce się integrować z nikim i z niczym. Ona, Jagna, chce się izolować. Absolutnie, całkowicie. Najchętniej uciekłaby do jakiejś pustelni. Mogłaby się nawet żywić korzonkami, żeby nikogo nie widzieć i nie słyszeć. Nikogo!

No cóż, można sobie tak myśleć, ale żyć z czegoś trzeba. Szczególnie gdy się jest przyzwyczajonym do pewnego poziomu finansowego, albo ma się rodzinę i kredyty do spłacania jak większość koleżanek i kolegów z pracy. Ona jednak tego nie miała, była więc w pewnym sensie w lepszej sytuacji. Była wolna. Mogłaby rzucić w diabły całą  tę pracę i nie oglądać byłego męża nawet od czasu do czasu. Spotykali się, ponieważ pracowali w tej samej firmie choć w innych oddziałach rozlokowanych w różnych częściach miasta. Przykre były dla niej takie spotkania. Wciąż jeszcze bolało. Bolało, że Radek tak szybko zapomniał o wspólnie snutych planach, o przeżytych razem chwilach. Że chodził  pusząc się jak paw pokazując na prawo i lewo zdjęcia swojej latorośli jakby chciał  specjalnie Jagnie dopiec i powiedzieć: ty nie chciałaś mieć dziecka to nie masz, a ja mam, patrz, zazdrość i podziwiaj…

Może zresztą tak nie było, może nie robił tego specjalnie aby ją skrzywdzić, tylko po prostu był szczęśliwy i tym szczęściem chciał się dzielić z innymi… Jego nowa partnerka  zadawalała się byciem w domu matką i żoną, nie przejawiała zawodowych aspiracji, twierdziła, że zawsze marzyła o takim życiu. Jagna zaś przed ślubem tłumaczyła Radkowi, że ona ma inne plany na przyszłość. Nie po to studiowała, aby życie spędzić w domu na czekaniu z obiadkami na pana i władcę. Zdawało mu się nie przeszkadzać wówczas nic z tego o czym mówiła. Może nie słuchał, może lekceważył. W każdym razie gdy zażądał, aby rzuciła pracę, bo on zarabia wystarczająco dużo i zajęła się nim, domem i urodziła dziecko odpowiedziała, że plany ma inaczej rozłożone i różnią się od jego planów o czym go uprzedzała przed ślubem.  I to wielokrotnie.

Z perspektywy czasu wiedziała, że w owej chwili zakończyło się jej małżeństwo. Radosław bardzo dobrze wiedział, że żona nie przystanie na jego żądania. Znalazł sposób, żeby na nią zrzucić winę za rozpad związku. Już wtedy miał kochankę. I nigdy nie zameldował Jagny w mieszkaniu, na które wspólnie pracowali…

Jagna z ulgą opuściła samolot. Nie mając innego bagażu poza podręcznym idąc szybkim krokiem znalazła się poza terenem lotniska. Wsiadła do taksówki i podała taksówkarzowi adres rodziców.

cdn.

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Babie lato i kropla deszczu, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na „Babie lato i kropla deszczu” – 4

  1. jotka pisze:

    Aniu, świetnie się czyta, wiec czytam każdy odcinek, chciałabym mieć w całości!

  2. Urszula97 pisze:

    Szkoda kobiety, jednak trochę naiwna z tym meldunkiem, pozdrawiam cieplutko i czekam na c.d.

  3. Obserwator pisze:

    Dobrze się czyta. Pozdrawiam

  4. Krystyna 78 pisze:

    Hej hej, bardzo fajne części pewnej całości ( może kiedyś wydasz całość).

    • anka pisze:

      Krysiu:-) Może… A morze jest szerokie i głębokie – jak się mawiało w czasach szkolnych 🙂 Cieszę, się, że Ci się podoba, dziękuję 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *