Milczący przyjaciel

Dziś byłam na rehabilitacji po raz pierwszy. Nie w ogóle, tylko w tym „turnusie”, na szyjny odcinek kręgosłupa. Czekałam od sierpnia i się doczekałam:) Udało mi się nawet zmienić godzinę i od jutra będę skoro świt o siódmej piętnaście w gabinecie, tym sposobem potem do Calineczki zdążę „na służbę”:)))
Wieczorem wyjęłam z zamrażalnika pierogi, więc miałam gotowy obiad, zupa została z wczoraj. Babcia D. wylała swoją porcję do sedesu, bo na pewno gotowałam w garnku aluminiowym i przeszła smakiem. Przysięgam, że takowych garnków nie posiadam, nie posiadałam ani nie zamierzam ich mieć. Jeszcze w
poprzednim stuleciu moja mama wyrzuciła ostatni taki rondelek, gdy przeczytała, że nie należy ich używać ze względów zdrowotnych. Po obiedzie i wyjściu z psami (co za psia pogoda, brr, mokro, wietrzno, choć ciepło, +10 stopni było) usiadłam do Lapcia, miałam zaległości w komentarzach i tak się pogrążyłam w rozmowach z Wami, że dopiero teraz oderwałam się od życia towarzyskiego na blogu. Chciałabym jeszcze przełożyć część książek w inne miejsce, bo kupiliśmy mały regalik specjalnie dla nich. To nie błąd, nie „na nie” tylko „dla nich”, dla przyjaciół. Bo przecież książka to najlepszy milczący przyjaciel człowieka:)))

29.01.2018

  • kolewoczy Kupiłam dzisiaj dwie książki a czytam cztery inne pozaczynane 🙂
  • nie-okrzesana Ja tez kupiłam dwie. I nawet jedną zaczęłam czytać.
  • Gość: [kasiapur] *.toya.net.pl Witaj Aniu 🙂 miło i ciepło tu u Ciebie pomimo strasznego wiatru.
    A ja wracam do książek sprzed…( oj dawno to było;) i czytam
    z rzewnym wspomnieniem chwil kiedy miałam je pierwszy
    raz w ręku. Teraz wyczytuję inne myśli inne problemy a książka ta sama…
  • annazadroza Kolewoczy:-) Też mam pod ręką kilka niezbędnie potrzebnych, zawsze:) Jeśli zaczynam powieść – to muszę ją skończyć, nie ma wyjścia, dlatego teraz mało ich czytam. Zwyczajnie nie mam kiedy, bo padam na nos i odpływam. Teraz mam obok Lapcia „Długowieczność zależy od ciebie” Mariana Pomorskiego i „Sekrety wiecznej młodości” pod red.Edwarda Claflina. Po śmierci Taty milion:))) książek przywiozłam z jego podkreśleniami i notatkami. I czuję się, jakby do mnie mówił zwracając uwagę na istotne fragmenty:)
  • annazadroza Nie-okrzesana:-) Książki dostarczają mi teraz dzieci, mam dwie pełne siatki do przejrzenia. Większość najczęściej idzie dalej, sporadycznie tylko zostawiam coś, z czym trudno się rozstać i do czego mam nadzieję wrócić. Swoich ukochanych, jeszcze z dzieciństwa nawet, mam mnóstwo i nie oddam ich nikomu za skarby świata. Są schowane w pudełkach z Ikea, bo ich stan nieraz nie pozwala na stanie na półce, ale cóż, niech sobie poleżą, aby tylko były:)))
  • annazadroza Kasiu:-) Dzięki:) To prawda, że inaczej odbiera się książki czytane po raz kolejny. W zależności od nastroju, przeżywanych problemów, zmieniających się zainteresowań itd. Ale mam takie, które kocham zawsze i wszędzie, np. L. Maud Montgomery. Kocham ją za wszystko, co napisała. Nowelki, opowiadania są po prostu genialne, pokazują jej niezwykły dar obserwacji ludzi i otoczenia, i zdolność pokazania charakteru różnych osób w kilku słowach. Poza tym ujmuje mnie ciepło, wiara w dobro i piękno emanujące z jej twórczości mimo, iż życie jej nie rozpieszczało.
  • irsila Ostatnio wygrzebałam zakurzone myśli Pascala,
    ale to dość trudne do czytania.
  • annazadroza Irsilo:-) Czasem fajnie jest otworzyć taką książkę na chybił-trafił i zastanowić się nad sensem pierwszego zdania, które wpadnie w oko. Różne ciekawe rzeczy mogą wtedy przyjść do głowy. Pozdrawiam:)))
Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *