Już grudzień 2o22

Ostatni miesiąc roku, nie wiem kiedy to zleciało, dopiero się przecież 2022 rozpoczął, miałam nadzieję, że będzie dobry, spokojny… cóż, nadzieja podobno matką głupich… ale wolę być głupia niż pozbawiona nadziei. Howgh! Dzień krótki, słonko późno wstaje i wcześnie chodzi spać, najchętniej robiłabym to samo. Nie da się jednak, więc kawusię z goździkami wypiłam, prasówkę w necie już zrobiłam nie zagłębiając się w nocne rządzicieli poczynania, szkoda na to zdrowia. Ten sejm powinien w przyszłości nazywać się „nocnym”. Po chaosie musi nastąpić porządek, takie są prawa Wszechświata, tylko szkoda, że mierzenie czasu jest inne dla nas, ludzkich istot i dla Wszechświata właśnie.  Cóż, czekamy z nadzieją na szybkie sprzątanie… Za sprzątanie papierów ciąg dalszy się zabrałam. Ciężko, oj ciężko idzie, co papierek to czytanie i trudna decyzja: przyda się czy nie przyda, wykorzystać czy wyrzucić, tyle lat np. gazeta leżała i wyrzucić szkoda… oj, chomiki to mają ciężkie życie 😬

Drugi raz wyszły mi genialne kotlety vege. Naprawdę pyszne, nie tylko dobre i zjadliwe ale po prostu pyszne, w co samej mi trudno uwierzyć. Jednak najprostsze jest najlepsze, to  absolutna prawda. Otóż uczyniłam co następuje 😀 Ugotowałam szklankę kaszy jęczmiennej w dwóch szklankach wody z dodatkiem vegety Natur (kupiłam w Szczawnicy w Delikatesach) i łyżki oliwy. I tak sobie stygła, do jeszcze  ciepłej wrzuciłam garść siemienia lnianego w ziarenkach. W tym czasie usmażyłam cebulkę (wzięłam trzy), dosypałam do kaszy pieprz, lubczyk, trochę czarnuszki, wgniotłam czosnku 2 ząbki, łyżkę mąki kukurydzianej, łyżkę owsianej, wymieszałam wszystko z podsmażoną cebulką. Pokroiłam w kostkę dużą czerwoną cebulę, wmieszałam ją w resztę masy i schowałam do lodówki (zimną już) na następny dzień, bo nie miałam pieczarek.  Rano MS poszedł do sklepu, pieczarki przyniósł, pokroiłam je w miarę drobno i przesmażyłam na maśle klarowanym. Wymieszałam z masą z lodówki plus jajko i tarta bułka (tyle, żeby konsystencja była odpowiednia i dało się ulepić kotlety), i usmażyłam jak normalne mielone. Uwierzcie, że wyszły nieziemsko smaczne! W życiu bym nie przypuszczała, że kaszę da się zjeść z taką przyjemnością 😄 Możliwe, że przez noc w lodówce smaki się przegryzły stąd rezultat, na pewno duża ilość usmażonej cebulki smak podbiła no i oczywiście świeżo przygotowane pieczarki. Mogę polecić z czystym sumieniem, ja – czyli ta co nie znosiła żadnych kasz przez swoje całe życie 😄 Podczas smażenia takie apetyczne zapachy się rozchodziły, że babcia D. przyszła spytać co tak ładnie pachnie i zjadła trzy z patelni, mówiąc, że przepyszne 🙂 Nie zdradziłam, że są bezmięsne tylko z kaszy, bo nie zjadłaby, nawet by nie spróbowała 🙂

Inne odkrycie to podstawa kotletów z uduszonej utartej marchewki z selerem i cebulką oczywiście 🙂 z dodatkiem różności: mąki pełnoziarnistej, bułki tartej, siemienia, jajka i mnóstwa przypraw – jakich to już dokładnie nie pamiętam, każdy wg własnego upodobania musi sobie doprawiać. Oba rodzaje kotletów są też  dobre na zimno do zjedzenia z chlebem na śniadanie czy kolację.  MS „wsuwa” na kolację, ja mogę rano i wieczorem.  No, to się pochwaliłam 🙂

… marchewkowo selerowe, chyba, już mi się pomieszało, kotlety wszystkie wyglądają tak samo po usmażeniu, a szczególnie na zdjęciach …

Skuszona ziemniaczanym gulaszem od Lucy zrobiłam go (znaczy gulasz) – http://welniscie.blogspot.com/2022/11/gulasz-bezmiesny-dla-anki-i-nie-tylko.html

   

Gulasz ziemniaczany na patelni podczas przygotowań i na talerzu w kształcie ostatecznym. Mnie smakował, bo kocham ziemniaki w każdej postaci. MS i babcia D. zjedli  (nie mieli wyjścia) bez zachwytu 😏

… to było ciasto francuskie z uduszonymi jabłkami …

… bardzo smaczne placki z jabłkami na maślance biedronkowej …

Wstałam gdy jeszcze było całkiem ciemno. Psiepsioły nie paliły się do wyjścia (Skitek ok. drugiej w nocy zażądał wypuszczenia), Franek poprzytulał się – dzisiejszą nockę spędził u nas – i wyszedł na zewnątrz, ale szybko wrócił bo zimno, ujemna temperatura. Poczekałam aż się zrobi jasno włączywszy Lapka, zrobiłam przerwę na wyjście z nimi po siódmej, dałam im śniadanie i wróciłam tu, póki jeszcze mam chwilę. Potem do Biedronki polecę, dziś ostatnia sobota na wykorzystanie „zakupowych oszczędności” na karcie więc nie popuszczę, w końcu w emeryckim portfelu każdy grosz się liczy. Śnieg zaczął sypać, mam pretekst, żeby nie myć okien choć naprawdę miałam szczery zamiar, nawet firanki wyjęłam na zmianę, naprawdę „jak bonie dydy” 😄

… Franuś pozdrawia 🙂 nad okiem najświeższa blizna ze starcia zapewne z Puchatym …

Rozpoczęłyście już jakieś konszachty z Mikołajem i Gwiazdką? Bo my tak, nawet MS siedział wczoraj  w necie szukając tego, co wymyślił dla Wery 🙂 A ja już byłam w Kik-u, lubię tam sobie pójść w ramach rozrywki pooglądać różne cudeńka na wszystkie okazje, teraz jest masa świątecznych. Bo święta będą bez względu na wszystko inne i dzieci powinny mieć radość w związku z tym, pamięta się o tym przez całe  życie i niech to będą dobre wspomnienia ❄🎅🤶❄

Samych dobrych dni, spokoju, zdrowia i bezpieczeństwa życzę dziękując za odwiedziny 🌺💗🌺

💙💛

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Kuchennie i smacznie, Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

24 odpowiedzi na Już grudzień 2o22

  1. Lucy pisze:

    O, mięsożerni preferują z pewnością gulasz a la puszta ale ten ziemniaczany jest naprawdę fajny, o jeszcze nie raz ugotuję.
    Konszachty z Mikołajami mam, a jakze, jesteśmy na etapie wymyślania małych symbolicznych prezentów dla rozmaitych miłych ludzi. Jednego właściwe imię musimy się jeszcze dowiedzieć, bp on zagraniczny, o nim jeszcze będzie na blogu.
    Pozdrawiam serdecznie!

    • anka pisze:

      Lucy:-) Przypomniało mi się, że dawno temu zrobiłam sobie taki niby gulasz z ziemniaków, cebuli i pieczarek, wszystko na patelni „cuzamen do kupy” (mawiała babcia) się usmażyło/udusiło i dobre było. Za przepis Twój dziękuję 🙂 Serdeczności posyłam!

  2. Urszula97 pisze:

    Kucharka z Ciebie przednia, prezenty mam w miarę przygotowane bo zaczynam wcześniej, Mikołaja też, szafy przewietrzone , teraz zrobilam sobie przerwę a potem zabieram się za ozdabianie tortu dla najstarszego wnuka a teściowa córki kupuje tort dla naszego najmłodszego, jutro będzie imprezka braci.Pozdrawiam .Buziaki.

  3. Stokrotka pisze:

    I ja dzisiaj cały dzień „w garach siedziałam”, bo okropnie mi się nie chciało kurzy ścierać… W końcu jak tak długo leżały to mogą jeszcze trochę poleżeć….Prawda??? A z tymi papierzyskami które wyrzucić się juz dawno powinno to też jakiś koszmar…

    • anka pisze:

      Stokrotko:-) Prawda!!!
      Części już się pozbyłam, papierzysk, ale do tego trzeba dojrzeć mentalnie… Pewnych na pewno nie wykorzystam, wiem na pewno, więc się żegnam z nimi. Może w następnym wcieleniu do tematu wrócę, w tym sobie odpuszczam, hi hi 😉 😉 😉

  4. jotka pisze:

    Och, jak zwykle zachwycam się twoimi kulinariami, powinnam wreszcie wziąć się do roboty! Konszachty z Mikołajem uprawiamy już od października, mój mąż poluje na to i owo, nawet jest w tym dobry.
    Udanego grudnia, Aniu i lekkiego wejścia w kolejny rok!

    • anka pisze:

      Jotuś:-) Nic nie powinnaś 🙂 Wykreśl to słowo, już możesz! Teraz, na wolności jeśli chcesz to robisz, jeśli nie masz chęci to nie robisz i nic nie musisz 😉 Jak pokusa nadejdzie to należy się „wypokusić” (jak mawiał Wańkowicz) i do przodu, czyli ulec następnej pokusie 😉 Jeśli zachce Ci się coś upitrasić – tak zrób, jak wziąć książkę do ręki albo schrupać czekoladę – też ulegnij. Choć nie zawsze na zdrowie wychodzi, np. wczoraj wrąbałam całą wielką czekoladę i to była wielka przesada, ale jaka przyjemność!
      Dzięki, Tobie również dobrych dni (bez migreny), uściski!

  5. Krystyna 7.8 pisze:

    Kotlety wyglądają przepysznie . Ja czasem robię kotlety np płatki owsiane , trochę różnych warzyw , oczywiście cebulka i przyprawy do smaku. Wszystkim bardzo smakują .

  6. Aga pisze:

    Tez wolę być głupia, niż pozbawiona nadziei, pięknie napisałaś. 🙂 Toż tak to przeleciało, że to aż przeraża. 
    Hhaahah Potwierdzam, chomiki mają ciężkie życie. 😀
    To kotlety dla mnie, nie jem mięsa, moje smaki, wierze, że były mega pyszne. :))) Ja lubię jeść. haha Zjadłabym to wszystko, no bo jak to…takie pychoty…zaraz bym się rzuciła… Obiady też jem…jak tylko jest okazja to dokładka moja. 😀 Świnia jestem. ;D 
    Pozdrów też Franusia piękniusia. 🙂 Też chce śnieg, chce śnieg i go wołam i nic…muszę zacząć się drzeć. hehe
    Widzę, że Twój post daje mi dużo radochy. 
    My już w szaleństwie kupowania prezentów, poro już mamy. Może nie mam posprzątane, ale ozdoby to już daję…i to coraz więcej. Posprząta się potem. 😀 Pozdrawiam, przytulam, życzę, co najcenniejsze, cieszę się Tobą. :********

    • anka pisze:

      Aga:-) Dzięki za komentarz taki radosny, aż mi się gębusia uśmiechnęła 🙂 Kotlety dziś trzeci raz zrobiłam – tym razem bez jajek, bo dla Małego, który się weganizuje od jakiegoś czasu (wegetarianinem jest od wieków 🙂 ) – więc trochę się rozlatują, ale w smaku super!
      Franuś spędził u nas nockę, przespał cały dzień i poleciał w podskokach, może własny dom odwiedzić 🙂
      Uścisków moc dla Ciebie 🙂

  7. Pola pisze:

    Też już na Mikołaj ki jesteśmy gotowi i jutro nasz wnuś zostanie obdarowany. Juz od dzisiaj się goście zaczęli pojawiać 🙂
    Przepisy skopiowane, bo oryginalne i ślinka poleciała 🙂
    Samego dobrego Anuśko!

    • anka pisze:

      Polinko:-) Radość dla takiego Szkraba małego prezenciki szykować, rób fotki, to fajna pamiątka, czas tak prędko ucieka, a maluchy zmieniają się z dnia na dzień. Na zdjęciach mamy je zatrzymane na chwilę. Potem można porównać do kogo z rodziny w danym momencie był podobny. W mojej Calineczce widziałam przez pewien czas babcię Franię, teraz już wyrosła i się zmieniła.
      Żarełko wypróbuj, polecam z czystym sumieniem 🙂 Buziaki!

  8. BBM pisze:

    A ja jeszcze daleko od swiąt. Tyle, że dogadaliśmy się rodzinnie co do upominków i przydziału potraw do zrobienia na wigilię. Już minął czas, kiedy wszystko było na mojej głowie, teraz dzielimy się obowiązkami. I wcale mnie to nie boli! ;)))

    • anka pisze:

      Matyldo:-) Mam wrażenie, że covid mi uświadomił, iż nie ma sensu szaleć ze świętami. Były bez dzieci, tzn. z nimi na odległość. Po raz pierwszy w życiu wyjechałam na Wielkanoc i świat się nie zawalił. Teraz też spokojniej niż dawniej podchodzę do tematu bożonarodzeniowych świąt. Mają być miłe, do tego zdrowe i spokojne, i wystarczy 🙂

  9. Zapisałam sobie ten przepis na ziemniaczany gulasz i zrobię niedługo. Kotlety z kaszy też może kiedyś, wykorzystując resztę kaszy z obiadu 🙂 Pyszności to wszystko!
    Ja jeszcze nie wiem, jak będą wyglądały święta, ale zakładam, że bez żadnych przygotowań, co to to nie 🙂 Trochę aż śmieszne, nowa kuchnia, powinnam się palić do kulinarnych eksperymentów, ale nic mi się nie chce, wracam z pracy, zjemy jakiś obiad szybki i prosty i szlus. W tramwaju zasypiam normalnie… chyba odzywa się całe to zmęczenie, a i pora roku też się dokłada.

    • anka pisze:

      Małgosiu:-) Na pewno zmęczenie, na pewno pogoda i pora roku, i na pewno dochodzi stres związany z Tatą. Nowa kuchnia (jak się wszystkie perypetie skończą wreszcie) zmobilizuje Cię do działania w słoneczny dzień, jakoś pewnie w weekend. Kiedy ciemno, mokro, zimno nic się nie chce – u mnie to była normalka, że po pracy o tej porze roku nie nadawałam się kompletnie do niczego. Najchętniej przespałabym do wiosny zawinięta w ciepłą kołdrę.
      Trzymaj się kochana, przytulam 🙂 <3 <3 <3

  10. Lucia pisze:

    Macham na znak, że nadrobiłam. Kaszę uwielbiam w każdej postaci.
    Buziaki

  11. Mysza w sieci pisze:

    Do KIKa uwielbiam zaglądać, zawsze tam coś fajnego upoluję, a i ceny bardzo sympatyczne mają. Grudzień zaczął się znienacka i aż szok, że zaraz święta i kończyć się sylwestrem będzie. A fajny to miesiąc i taki choinkowo kolorowy, że co rok uśmiecham się, gdy się zaczyna i co więcej, absolutnie nie zawracam sobie głowy myciem okien przed świętami – od tego są wiosenne porządki i odpowiednia pogoda :)) Ciekawi mnie ile tej masy na kotlety robisz, że aż tyle sztuk Ci wychodzi? Ale nic dziwnego, że ilości większe, bo przecie smaczne i znikają szybciej niż dni w grudniu ;)) Uściski dla całej ferajny, nawet dla Frania, niech już nie rozrabia i trzyma się zdrowo. Jako i Wy! Buźka :))

    • anka pisze:

      Myszko:-) Jeszcze raz się do KIKa wybieram, może jutro albo pojutrze najpóźniej, coś jeszcze chcę znaleźć. Kotlety robię „bądź jak” jak mawiała moja babcia, czyli gotuję kaszę i dodaję co mi do głowy przyjdzie dopóki całość nie ma odpowiedniej konsystencji. Ile wyjdzie tyle jest 🙂 Na święta mam zamiar do sernika się przymierzyć wege czyli bez sera, specjalnie dla Małego. Przepisów jest mnóstwo, ale nie wiem jeszcze na który się zdecyduję.
      Uściski dla Was 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *