W czwartek od Calineczki poszłam piechotą do przyjaciółki M. Niedaleko, 20 minut drogi. Wiem, bo mierzyłam kiedyś czas idąc do siostry, dzieci mieszkają w mieszkaniu odziedziczonym po niej. Dawno tak sobie spokojnie nie szłam Aleją KEN, patrzyłam co się zmieniło, bowiem zupełnie inaczej świat wygląda z okien samochodu, niż kiedy się go – że tak powiem – dotyka bezpośrednio. Cóż poradzę, że kocham Ursynów i najchętniej mój domek postawiłabym na trawniku przed blokiem… Nie mogę o tym głośno mówić, bo M. od razu na mnie fuknie: „a po cholerę się wyprowadzałaś?” Ano, po cholerę, po cholerę, ale już tak jest i musi być. Jak inaczej można by się babcią D. zająć? Poza tym i Mały i Duży mogą wieść samodzielne, dorosłe życie nie gnieżdżąc się na kupie np. z teściową…
Doszłam do celu, M. czekała ze swoją psicą na dole i wjechałyśmy na górę windą. Tu spotkała mnie niespodzianka, ponieważ M. przemeblowała mieszkanie, zrobiło się baaardzo miło i przytulnie. Zmobilizowała ją – tak myślę – pierwsza wnuczka. Ja też tak miałam. Kiedy pierwszy raz zostałam babcią, dom przewróciłam do góry nogami. To jakiś niesamowity zastrzyk energii był. Spędziłyśmy sobie fajny babski wieczór wypełniony położeniem farby na włosach, degustacją pysznych faszerowanych ziemniaków zrobionych przez M. tudzież innych smakowitości, plotkowaniem na tematy wielorakie usiłując omijać aktualne wnerwiające nas w celu zachowania pogody ducha. Zadzwoniłam wcześniej do Małego, żeby wyszedł na balkon i pomachał starej matce, czyli mnie:)
Siedziałyśmy przy stole, kiedy poczułam, że zrobiło mi się chłodno, założyłam więc kamizelkę. Zadzwoniłam do Męża, żeby przyjechał po mnie koło 20-ej. Za chwilę zadzwonił Mały pytając, czy jeszcze jestem u ciotki. No, byłam przecież. A dziecko mówi, że śnieżyca, zadymka, wicher, orkan, niebezpiecznie i świata nie widać, samochody zmiata z drogi do rowu. Podeszłyśmy z M. do okna i faktycznie! Na zewnątrz bielusieńko, świata nie ma, ukradli! Tak to się wszystko zmieniło podczas naszego spożywania posiłku. Kiedy Mąż zadzwonił, że jest i czeka, miałam wrażenie, że jest zmęczony, jakby piechotą przyszedł. Jechaliśmy do domu w śnieżycy, z dużą ilością śniegu na jezdni, pomału. Oj, ciężko było. A przecież wcześniej szłam sobie piechotą zadowolona z siebie i życia, i do głowy mi nie przyszło, jak bardzo świat może się zmienić w przeciągu tak krótkiego czasu.
19.01.2018
- kotimyszkot Pogodowe żywioły mają potężną moc.. i okazuje się, że bez względu na postęp i najnowsze technologie, przed taką mocą obronić się nie da. A coś coraz częściej huragany, potopy i śnieżyce. Kiedyś były ciepłe, suche lata i mroźne zimy pełne puszystego śniegu. Tęsknię za takimi tradycyjnymi porami roku 🙂
- annazadroza Kotimyszkot:-) Natura pokazuje gdzie nasze miejsce, żebyśmy przestali się uważać za panów stworzenia. Trochę pokory by się przydało. Dawniej ludzie żyli zgodnie z cyklami przyrody, dnia i nocy, a nam się wszystko poplątało 🙁 Chciałabym przewidywalnej pory roku, lata w lecie, zimy w zimie, tylko czy to jeszcze możliwe?
- kolewoczy Na razie jeszcze jest w miarę normalnie: zima w zimie, lato w lecie też. A przy okazji wychodzi, że i tak najpewniejszym środkiem lokomocji są własne nogi;-)
- annazadroza Kolewoczy:-) Prawie normalnie – bzy mają pąki, w styczniu zakwitł mi bratek. Teraz chlapa i zobaczymy co za chwilę. Własne nogi najlepsze, zgoda na 100%, tylko buty muszą być dobre. Dziś właśnie odlazła mi podeszwa w nowych butach i przemoczyłam nogę. Trzeba szewca poszukać, musi porządnie skleić. Zeźliłam się w związku z tym jak nie wiem co, bo to „psie” buty, do chodzenia z psami po wertepach i mokradłach miały być.
- kobietawbarwachjesieni U nas wichury i śnieżyce, a w Turcji tumany żółtego piasku w powietrzu. Podobno różnych anomalii pogodowych będzie coraz więcej, bo klimat się ociepla.
- annazadroza Jesienna:-) Żeby tak się między ludźmi u nas w kraju ociepliło:)))