Kiedy byliśmy we Wdzydzach – nie pamiętam, zapisków żadnych nie mam to i daty dokładnej nie znam. Z pewnością jeszcze w wieku poprzednim to się zdarzyło, pod koniec lat dziewięćdziesiątych, przed pierwszą Szczawnicą. Mieliśmy domek w ośrodku położonym w lesie, domek był z werandą, na której z przyjemnością piliśmy poranną kawę. Można było wypożyczyć rowery i z tego korzystaliśmy. Pamiętam piękne jezioro, ryby jakieś jedliśmy (ale ja nie lubię takich co mają ości, więc żadna atrakcja dla mnie), odwiedziliśmy skansen i takie mini zoo. Szczerze mówiąc – tylko dzięki zdjęciom cokolwiek sobie przypomniałam. Nie wiem jak żyli ludzie dopóki nie wynaleziono fotografii. Na malowane portrety raczej mało kogo było stać i chyba bardzo szybko zapominano jak wyglądały osoby, które odeszły. Jak wyglądały miejsca zmienione przez różne budowle, zalania czy inne zdarzenia. Na przykład gdyby nie utrwalono na zdjęciach wsi przed powstaniem zapory na Dunajcem (Jezioro Czorsztyńskie) nikt by nie wiedział jak wyglądały i jakie życie toczyło się tam wcześniej. Trafiłam na YT na filmik – https://www.youtube.com/watch?v=Uan8c8QFt68 i stąd takie skojarzenia. Tu akurat wieś Stare Maniowy została zatopiona. Wróćmy do Wdzydzów (Wdzydz?) zawsze mam problem z regionalnymi nazwami, do tej pory nie wiem jak się odmienia Maniowy – w Maniowym, w Maniowych, w Maniowach? Ktoś może wie? W każdym razie kawiarnia, albo restauracja (też nie pamiętam) nazywała się „Wdzydzana” 🙂
Pamiętam za to dobrze skansen, najstarszy skansen w Polsce, szczególnie domki-chatki, które zawsze budzą we mnie nostalgiczne uczucia, przypominają mi domek prababci Marianny i przywołują różne wspomnienia… Skansen znajduje się w miejscowości Wdzydze Kiszewskie, teraz doczytałam, że całość nosi nazwę – Kaszubski Park Etnograficzny im. Teodory i Izydora Gulgowskich – i został założony w 1906 roku. Małżonkowie zostali pochowani na wzgórzu niedaleko swego domu na terenie Parku i to zapamiętałam, ich mogiły również mam w oczach. Ponieważ chciałam Wam przybliżyć a sobie przypomnieć przy okazji, zajrzałam na strony i proponuję zerknąć tu – – https://polskazachwyca.pl/ciekawostki/wdzydze-kiszewskie-najstarszy-skansen-w-polsce/
Podczas pobytu na Kaszubach odwiedziliśmy także kamienne kręgi w Odrach, nie mogłam przepuścić takiej okazji będąc w pobliżu. Specjalnych wrażeń nie pamiętam, widocznie jeszcze nie byłam gotowa, zbyt mało rozwinięta 😉 O kamiennych kręgach możecie przeczytać tu – https://www.busemprzezswiat.pl/2016/05/rezerwat-kamienne-kregi-w-odrach/
W ten sposób wyczerpałam temat urlopowych wspomnień przedszczawnicowych. Takich ważniejszych, bo z zamierzchłej przeszłości może mi jeszcze coś w ręce wpadnie.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawione słowa, pozdrawiam i życzę miłego weekendu, ma być ciepły, piękny i słoneczny – czyli prawdziwa polska złota jesień🍁🍂🍃
💙💛
To też było piękne miejsce, takie domki to często były.Duze ilości ryb, każda lubię.A ta sukienka, uwielbiałam je.Kolejne piękne wspomnienia.Pozdrawiam serdecznie.
Uleńko:-) Pięknie było nad jeziorem, naprawdę wszystko było fajne jak tak sobie przypomniałam (dzięki zdjęciom oczywiście). I jeszcze w spódnicach i sukienkach chodziłam… ach, to se ne vrati… 😉 Buziaczki Uleńko 🙂
Jaka tam baba? babeczka jak się patrzy:-)
Nazwa Wdzydze zawsze mnie śmieszyła, ale podziwiam kulturę i historię kaszubską!
Jotuś:-) Wtedy może jeszcze babeczka, teraz już baba 😉 Mnie najbardziej rozśmieszyła nazwa Swornegacie kiedy pierwszy raz usłyszałam 🙂
Uśmiechy jesienne dla Ciebie 🙂
Jest tych dziwnych nazw pod dostatkiem. W pobliżu Augustowa – Kurejwa i Kurejewka, tak że Wdzydze to mały pikuś! ;)) Buziaki!
Matyldo:-) Faktycznie, nazwy nie z tej ziemi, można się uśmiać 🙂 Ale Swornegacie bezkonkurencyjne! Buziaki 🙂
Wtedy to były klimaty! Ale wraz z nimi nieodłącznie związana radość ludzka.
Dziś full exclusive, a na ludzkich twarzach radości nie widać.
P.S. Śliczna z Ciebie Lalunia 🙂
Ściskam…
Polinko:-) Radości dziś mniej widać na twarzach, zgadzam się. Albo moze same mamy dusze wypełnione troską i nie widzimy? Z pewnością radość jest w dzieciaczkach. Patrzyłam na ulicy na dzieci i wszystkie wesołe, ruchliwe, podskakujące, pełne radości, widocznie miałam szczęście 🙂
P.S. Milion lat przed naszą erą…hi hi … 🙂
Całuski!
Następnym razem idźcie na Krzyż 7 jezior! Coś pięknego! Skansen cały czas żyje. Jeżdżę tam co 5 lat i zawsze coś nowego można zobaczyć!
Pozdrawianki!
Fusilko:-) Dzięki za wskazówki. Żyjący skansen to jak powrót do prawdziwej przeszłości. Całuski!
Witam Aniu. Piękne miejsce pakazujesz i oczywiście opisujesz. Tak to były piękne czasy.
Krysiu:-) Dziękuję pięknie i pozdrawianki ślę 🙂
Uuuuu… atrakcyjna ta Baba:) Bardzo ładnie się prezentujesz, w każdych okolicznościach:) Szkoda, że te Wdzydze tak daleko ode mnie, bo te kamienne kręgi bardzo mnie … kręcą:)
Tatiano:-) Baba dziękuje i pęka ze śmiechu, sama nie wierzy, że tak było 😉 Pojechałabym chętnie ponownie do kamiennych kręgów sprawdzić czy po latach byłabym w stanie coś poczuć…, ale nie wiem jak z kręceniem w kręgach by było 😉
Serdeczności!
Najbardziej mi się podoba ta „baba nad jeziorem”….
Śliczna byłaś i pewnie nadal jesteś…
🙂
Stokrotko:-) Ja Ci bardzo dziękuję za tak miłe słowa, ale to dawno było i ząb czasu babę nadwyrężył jak każdego… nie ma to tamto 😉 Całuski!
Odrę znam tylko jako naszą rzekę, nie widziałam kręgów w Odrach :)) Za to Ciebie widziałam już w różnych wydaniach, ale to przy drzewie po prostu bajeczne.. Piękna Anna! I nadal taka jest :)) Uściski i miłego dla Ciebie i wszystkich Twoich bliskich @–>–
Myszko:-) Bóg Ci zapłać dobra kobieto za ciepłe słówko 🙂 Do kamiennych kręgów możecie się kiedyś wybrać w ramach poznawania naszego pięknego kraju, nie macie aż tak daleko jak w góry. Dla Waszej cudnej trójki samej radości 🙂 🙂 🙂
Bardzo romantycznie Aniu, pamiętasz „babanówki”, to były spódnice! Ja miałam babanowopodobną.
wszystkiego dobrego.
Nie babanówki, ale bananówki. Z tą babą mi się tak pisze, dlaczego baba, to przecież fajna babka.
Tereniu:-) Ale się uśmiałam 🙂 Przecież wiesz, że dziewczyna z chwilą zamążpójścia zmienia się w babę i tak już zostaje 🙂 🙂 🙂 Jest „mój chłop” i „moja baba”, hi hi 🙂 Spódnice pamiętam, oczywiście. I pamiętam jak w długich spódnicach snułyśmy się po Wilanowie szukając podobieństwa przodków… 😉 To były czasy! Przytulam 🙂
Oj były to dobre czasy bo byłyśmy młode. Z drugiej strony to wspominanie świadczy niestety o szybkim przemijaniu czasu…ale szczęśliwy czasu nie liczą i tego się trzymajmy.
naplątałam z tym czasem, oj naplątałam!
Całuski.
Dobre czasy Tereniu, dobre z punktu widzenia dzisiejszego, wtedy się też pojawiały różne problemy – a to egzaminy, a to miłości aktualne, hi hi 🙂
Fajne te Wdzydze, a Ty taka piękna, choć miniaturkowa, ech.
Podobają mi się Twe przemyślenia na temat ludzkiej pamięci i fotografii.
Również pozdrawiam!
W czasach gdy nie istniała fotografia ludzie mieli o wiele lepszą pamięć. Ukazują to różne eksperymenty – jeśli człowiek nie weźmie na wycieczkę aparatu to pamięta o wiele więcej szczegółów. Ci zamożni dostawali czasem maski pośmiertne, nie mówiąc o portretach.
Pozdrawiam!
Piotrze:-) Miło czytać, ale to było bardzo dawno temu 🙂 Gdyby nie fotografie, to nie pamietałabym, że się mieściłam w tę piękną spódnicę, hi hi 😉
Pozdrawianki (jak mówi Fusilka) 😉