Wichura zniszczyła nasz mały przyosiedlowy lasek. Coś okropnego, żeby takie duże, stare drzewa łamać, wyrywać z korzeniami, ukręcać! Już wiem dlaczego nie lubię wyjącego wiatru
Z drugiej strony – Matka Natura pokazała człowiekowi co o nim myśli nic sobie z niego nie robiąc. Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie… Człowiek niszczy i dewastuje planetę. Część dwunożnych istot się przebudziła, zrozumiała i chce ratować nas, naszą przyszłość, Ziemię Gaję dla następnych pokoleń. Duża część, niestety, nie jest w stanie tego pojąć i niszczy dalej. Samych siebie też niszczy chociażby rozsiewając zarazę po pierwsze, a po drugie – nie chcąc się szczepić i zabierając miejsca w szpitalach innym chorym, skazując ich tym samym na śmierć.
Ponury obraz powalonych drzew – mimo pięknej słonecznej pogody – przywołuje gorzkie myśli. Ale nie dajmy się czarnowidztwu, wystarczy już czarne-go koloru w różnych miejscach. Pamiętacie piosenkę Gawędy „Czarne wrony czarno kraczą…”? A więc na przekór „…w kolory grajmy dziś”
Dobrego tygodnia i trzymajcie się zdrowo!
Jejku jakie to smutne, spore szkody w ukochanym lasku.Ciekawe kiedy uprzątną bo to strasznie wygląda.Dzisiaj natura jest nieprzewidywalna, często mamy wichury i skoki temperatur.Oby do wiosny Anusiu, głowa do góry bo dalej nie chce myśleć.Pozdrawiam vieplutko.Buziaczki.
Uleńko:-) Nie wiem do kogo ten lasek należy i kto miałby uprzątnąć. W Parku Pienińskim po takim huraganie drzewa uprzątnięto tylko z przejścia, reszta została, bo tam w sposób naturalny wszystko ma się dziać, a tu nie mam pojęcia. Przejść się da na szczęście dla psiaków i dla ludzi, którzy skrótem chodzą do następnego osiedla. Świat zwariował jak mówi moja koleżanka Morelka
Oby do wiosny. Buziaki.
Przerażający obraz. Musiało wiać niesamowicie
Może lepiej omijaj ten teren. Może być niebezpiecznie.
Ale ma przekór wszystkiemu idziemy do przodu. Buziaki
Luciu:-) Wiało tak, że miałąm wrażenie, jakby okna miały wpaść do środka mieszkania. Okropność. Zrobiło się ciemno, choć rano było, śnieżyca, grzmoty, huragan – wszystko jednocześnie. Okropność. Minęło na szczęście i słonko wyszło. Buziaki.
Anusia :(( to tam, gdzie na spacery z piesami chodzisz ? I gdzie dzięcioł mieszka ?
Przytulam !!
Magduś:-) Właśnie tam! Zdziwiliśmy się, że takie duże drzewa mają płytkie i krótkie korzenie. Chyba, że tak poukręcało, że reszta została w ziemi gdzieś głęboko, nie znam się, ale wygląda strasznie
Dzięki za przytulanie. Buziaki.
Przykre bardzo….
Z drugiej strony – jak sama piszesz możę Natura wzięła odwet?
Tylko dlaczego miałaby niszczyć samą siebie???
Stokrotko:-) Czasem trzeba wyciąć wrzód, żeby żyć dalej. Może my, ludzie, jesteśmy tym wrzodem? Natura się odrodzi, da radę. Pamiętasz jak w czasie pierwszego lockdownu zwierzęta zaczęły wychodzić na ulice, był spokój, ludzie nie jeździli, nie hałasowali, nie niszczyli? Ale nie nauczyli się niczego i niszczą dalej, zieją nienawiścią i żądzą mordu. Takie mam wrażenie, że Natura dała nam poprzez pandemię okazję do poprawy, nie potrafiliśmy jej wykorzystać, nauki nie wyciągnęliśmy żadnej (jako ogół, a politycy w szczególności), więc musimy ponosić konsekwencje. Dotąd w dżunglach znajdowane są ślady po ludzkich siedzibach nikomu nie znanych ludów…
Tak, Aniu, u nas podobnie, w parku, na cmentarzach stare drzewa nie dały rady, zrobiłam kilka fotek. A podobno czekają nas kolejne wiatry. Bardzo kapryśną mamy aurę , a jeśli jest się meteopatą, to masakra!
Byle do wiosny!
Jotuś:-) Głowa pęka od tych zmian ciśnienia i pogody, co wiem dobrze jako meteopatka
Jeszcze nie wszędzie fotki zrobiłam, muszę dokończyć. Żyjemy w trudnych i ciekawych czasach, co mi zupełnie nie pasuje, wolałabym w nudnych i spokojnych.
Do wiosny coraz bliżej i to jest pocieszające
Przygnębiające obrazy, straszne zniszczenia. U nas było spokojniej…
Matyldo:-) Dobrze, że spokojniej, przynajmniej drzewom nic się nie stało.
Drapanki dla Bąbelka
Coraz trudniej o te kolorowe myśli. Trzeba by się wyłączyć na odbiór tego, co się dookoła dzieje. A nie da się, gdy ludziom przychodzi żyć coraz biedniej, gdy kobietom i ich dzieciom dzieje się krzywda i gdy nawet drzewa obrywają. Mimo wszystko żyć trzeba i radzić sobie najlepiej jak się umie. Dobrego dla Was, wierzę, że ten las się odrodzi.
Myszko:-) Trudniej, nawet bardzo. Ale czy ktoś obiecał, że będzie łatwo? Jakoś te swoje „lekcje” każdy z nas odrobić musi, nie ma rady. Oby spokój/pokój i zdrowie były, z resztą damy radę jak zawsze. Z perspektywy doświadczenia i przeżytych lat wiem, że „nigdy nie było, żeby jakoś nie było”. Przetrzymamy i ten paskudny czas. A drzewa odrosną, jest dużo młodych samosiejek, a więc życie górą!
Najlepszego dla Waszej cudnej trójki, nawet na zdalnym – bo już teraz nie wiem kto ma, kto nie ma… Buziaki!
Witaj Aniu,
widzę, że dzisiaj więcej osób nie może rano spać, ja z powodu rozkminiania terminala płatniczego, do czego zostałam zobowiązana. Coraz więcej obowiązków dla prowadzących jakąkolwiek działalność, ręce opadają. No cóż nowy ład!
Nawet aura mu nie sprzyja. Coś okropnego z tą wichurą! U nas roztopy, ale i poślizgnąć się można. Brodzimy jak bociany po rozmiękłym śniegu razem z psiakami. Starszy ma teraz większy kłopot z chodzeniem, a my w śniegowcach i gumofilcach..ha, ha, ha.
Pozdrawiam, całuski
Tereniu:-) Ja też w kaloszach i to wysokich. Nawet nie zakładam ślicznych niebieskich kupionych w Szczawnicy, boję się, że zostałyby w błocie, a ja poszłabym dalej boso. A przecież Karpielem-Bułecką nie jestem cobym boso chodziła
MS też był zmuszony gumowce nabyć i się przyzwyczaja do chodzenia w czymś takim, dotąd nigdy nie były mu potrzebne, hi hi
Pogoda całkiem nie do chodzenia z psiepsiołami, ile wycierania po powrocie i zmiatania piasku! Ale wolę to niż miałabym ich (piesków) w domu nie mieć. Poprzytulaj swoje od ciotki. Buziaki
To smutny widok. Sama, podczas porannych treningów przechodzę obok wielkiego drzewa wyrwanego z korzeniami i ogromem gleby…
I każdorazowo zadziwia mnie siła każdego żywiołu.
Człowiek na planecie, przez to, że sapiens, niestety czyni destrukcję… Mądrym zamyka się usta. Rządzi mamona. To straszne!
Nie myśl o złym, tylko o dobrym Anuśko!
Cmok…
Polinko:-) Staram się jak mogę. Przecież wiem, że to samo przyciąga to samo.
Ale sama wiesz – czasem trudno zapanować, szczególnie gdy ofiary są śmiertelne i niewinne. Tu myślę o młodej Agnieszce, która zmarła jak Iza z Pszczyny, przez podłość rządzicieli i części – niestety – rodaków naszych. Ciemnota, barbarzyństwo i piekło kobiet!!!
Przytulam…
Aniu, smutny widok. A kiedy to się stalob, czy to się stało 15 stycznia, bo wtedy były alerty pogodowe. Przecież te drzewa to nie patyki. Pozdrawiam
Krysiu:-) Coś koło tego, dokładnie nie pamiętam, ale na pewno alerty były. Rano zrobiło się ciemno na zewnątrz, zerwał się okropny wiatr, śnieżyca, zamieć – koszmar po prostu. Rezultat widać na zdjęciach. Jeszcze dziś zrobiłam dwa, bo tam gdzie przechodzimy leży na ogrodzeniu zwalona brzoza i pod nią trzeba się schylić, żeby przejść i móc pójść dalej.
Spokoju Krysiu i zdrowia
O rany. To faktycznie bylawicura
A dziś znowu tak wieje, że głowę urywa. Nie lubię wyjącego wiatru.