Mieliśmy pojechać z psiepsiołami do pani doktor, ale wichura się zerwała, ulewa zmoczyła świat, zaś burza postraszyła Skitusia tak, że odpuściliśmy. Bałam się, że dostanie ataku (cierpi na padaczkę) jeśli dostarczymy mu dodatkowy stres w postaci jazdy samochodem w nieznane miejsce. Musimy go bowiem zaszczepić tam, gdzie zawsze Szilkę, czyli na Ursynowie w naszej „rodzinnej” lecznicy. Skitusiowy osobisty pan doktor choruje i gabinet ma zamknięty. Ponieważ czas szczepienia nadszedł, a psiepsioły muszą być zaszczepione, żeby ich obcy ludzie nie pogryźli, pojadą we dwójkę do dr Kamili. W piątek ma być trochę chłodniej, pani dr powinna być rano, to się może zdecydujemy. W obecnej temperaturze psiakom nie chce się nawet ruszyć, leżą rozpłaszczone i Skitka trzeba ubierać na leżąco, podnosi się dopiero po przypięciu smyczy.
Skitulek jest bardzo cierpliwy w stosunku do Calineczki zupełnie tak samo jak był mój Rolf w stosunku do chłopców kiedy byli mali. Szilka już nie, mruknie jak ma dość i odchodzi. Natomiast on ze stoickim spokojem znosi jej głaskania, karmienie wodą na łyżeczce, zakładanie chusteczki na głowę i co tam jeszcze mała wymyśli. Normalnie trzeba go wyciągać z jej szponów 😉 Najlepiej odwracając uwagę. Ostatnio były baloniki i zabawa nimi.
Było też gotowanie zupki z piasku, przelewanie wody, oblewanie siebie przy okazji i suszenie ubranka. I koniecznie chciała mnie nakarmić zupką. Babciu, źjedź, to ziupka z lobaków 😉 Przecież nie będę jadła robaków! 😉 Babciu, no cio ty, psiecieś to na niby, chyba siobie zialtujeś 😉
Potem chciała zabrać Wery kubeczek z Kubusiem Puchatkiem. Powiedziałam, żeby się zapytała siostry czy może. Pomyślała chwilę i wyrzekła: siośtlo, ci moge śkoziśtać z twojego małego kubećka kiedy byłaś malutkim dzidziusiem? 😉 Chciałam ją zmierzyć centymetrem
(czyli miarką krawiecką), a mała dopytywała się: ile mam loźmialów? 😉 Tyle zdążyłam zanotować, poza tym byłam w bezustannym ruchu, szkrabusi nie można z oka spuścić. A kiedy bawi się z babcią D. nie można oka spuścić z żadnej z nich. Dogadują się świetnie, tylko… to jak pilnowanie dwójki niesfornych dzieci, które nie mają ochoty słuchać dorosłych…
Było jeszcze oglądanie motylków, których bardzo dużo fruwało wokół kwitnącego groszku, próba złapania, żeby motylka: tylko pogłaśkać 😉 Na szczęście dla motylków nie udało się polowanie 🙂
Po wizycie Calineczki psy padają i odpoczywają, ja też jestem bez siły, ale szczęśliwa z dwóch powodów. Po pierwsze, że się mogłam szkrabusią nacieszyć, bo ją uwielbiam, a po drugie – że nie na moich barkach spoczywa jej wychowanie, bo charakterek ma niezwykle silny i mam wrażenie, że moich dwóch chłopców (choć do aniołków im było daleko) to małe piwo w porównaniu z jedną Calineczką 😉 😉 😉
Dobrego tygodnia i trzymajcie się zdrowo!
I tak babcia Ania podszlifowala formę. Ukoiła tęsknotę za Calineczka. A psiapsioly pokazały swoje wielkie psie serce.
Lato dookoła tylko te deszcze i burzę mnie dziwią. U mnie ani grama deszczu.
A tak z raz mogłoby popadać. W tym roku jeszcze burzy nie było. Deszczu też teraz w okresie upału ani ani. Cóż taki klimat. Buziaki
Luciu:-) Burze wczoraj, w nocy, dzisiaj też grzmi. Lało jak z cebra. Na szczęście u nas na tym się skończyło, gdzie indziej podtopienia, trąby powietrzne, zniszczenia okropne.
Babcia Ania to już siły straciła całkiem w porównaniu z dawnymi czasy, co ją wkurza okrutnie, ale cóż, przywyknąć przyjdzie… jak się zmienić nie da.
Buziaki!!!
Nawet żadnej gimnastyki nie trzeba przy takiej szkrabusi. No popatrz, babcia miała jeść zupę z robaków, niesamowita jest.Aniu, dzisiaj dzieci są inne, inaczej wychowywane jak za naszych czasów, takie mam wrażenie.Koty i psy jak widzą moich szkodników to idą w swoje strony .Pozdrawiam dzisiaj dzemowo, z wisni.
Uleńko:-) Sama najlepiej wiesz, jak takie szkraby dają do wiwatu i ile energii przy nich trzeba mieć, żeby upilnować. Masz rację, inaczej się teraz chowa dzieci, zupełnie inaczej, mnie cierpliwości by zabrakło, a Duży potrafi spokojnie znosić humorki panienki i tłumaczyć. Hi hi, już widzę jak psy i koty pryskają na boki przed Twoimi chłopakami 😉
Pyszny dżem wiśniowy, aż tu czuję zapach 🙂 Uściski!
Pięknie uklada zdania, taka Calineczka to skarbuś kochany!
Pieski swoje lata i rozum mają, powodzenia z podróżą do lecznicy.
Dorcia:-) Skarbuś bardzo kochany, ale wymagający energii i cierpliwości od babci Ani 😉 Zwierzaczki są mądre i kochające, i niech mają domy i rodziny, nie spotykają zwyrodnialców na swojej drodze.
Uściski!
Ile ciepła w Twoim wpisie, ile przyjaznej domowej atmosfery! Oddycha się miłością! Jesteś wielka, stwarzając taki dom!❣️
Matyldo:-) Jakie miłe słowa! Kochana, robimy co możemy, żeby jakoś „pchać te swoje taczki”, wiesz, że lekko nie jest. Trzeba mieć oczy w koło głowy, wyobraźnię uruchomioną przewidującą co się może stać i kontrolować sytuację w dzień i w nocy już też. Np – okna zamykać podczas deszczu, zakręcać wodę, żeby nie płynęła przez kilka godzin itd., dobrze, że gazu nie mamy…
Calineczka jest istotnie promyczkiem rozjaśniającym życie 🙂
Uściski!
Lato ma dużo uroku, spokojne letnie dni mogą być fantastyczne, spokojne, słoneczne lub deszczowe. Pozdrawiam
Krysiu:-) Dla mnie lato w każdej odsłonie jest cudne (aby tylko trąba powietrzna nie komplikowała ludziom życia). Pięknego lata, Krysiu 🙂
Pozdrowienia ślę!
Dziewczyny górą!
Czytam co tam porabiacie i uśmiecham na myśl, co mnie czeka 😉
Uściski dla Calineczki i piesków!
Ja wróciłam i leczę kolano.
Jotuś:-) Czeka Cię mnóstwo niespodzianek, ale raczej „ziupka z lobaków” Ci nie grozi 😉 Przynajmniej na razie, może później 😉
Calineczka pojechała z rodzinką na wakacje i jestem ciekawa jak się jej będzie podobało, już teraz potrafi opowiedzieć więc wysłucham po powrocie i podejrzewam, że nieźle się ubawię 🙂
A co Ci z kolanem? Niech Ci się szybko wyleczy, wakacje dopiero się zaczęły przecież!
Uściski!
Chciała Ci zaserwować coś z kuchni azjatyckiej
Małgosiu:-) Poprzednio zupkę gotowała z zerwanych aksamitek, które właśnie kupiłam i posadziłam… 😉
Ha ha ha, a to Ci zrobiła radość
Łatwiej znieść Calineczki zupki i zrywanie kwiatków niż babci D., która rwie co się tylko da i wtyka w książki, krzyżówki, czasopisma. Potrafi się do doniczki z pelargoniami podkraść i zrywać co tylko zakwitnie… 🙁
No tak, Calineczkę można pouczyć, przekonać, babci już nie, niestety
Babci D. nie da się przekonać, że to ona coś zrobiła. Nieraz już usłyszałam: ty to zrobiłaś! No i tak to…
Cudownego masz Szkrabka 🙂 Ja też już wiem, co znaczy miłość Babi- absolutnie oszalałam na punkcie naszego 6- miesięcznego dwuzębnego Szkraba 🙂
P.S. Psiaki też są cudowne! Ściskam…
Polinko:-) Rozumiem Cię jak babcia babcię 😉 Zgodzisz się, że miłość mamy od miłości babcinej różni się i jest przeogromna, bo można tylko kochać, nie trzeba wychowywać 🙂
Pewnie, że psiaki cudne są 🙂
Buziaki!
Przecudna i wzruszająca ta Twoja Calineczka..:-)
A lato też piękne, ale mogłoby być mniej burzowe….
🙂
Stokrotko:-) Cudna, szkoda, że nie mogę pokazać jak wywija na parkiecie na wakacjach. Wera mi filmik przysłała, coś wspaniałego 🙂
Co do burz – pełna zgoda, mogłyby sobie pójść gdzieś daleko od nas, przez nie głowa mnie ciągle boli. Ale zielono jest i pięknie 🙂
Och Anusiu! Jak u Ciebie pięknie, Rodzinnie i Wesoło! Pozdrawiam Cię serdecznie! Miałam robótkę niewielką, gdy tylko wróciłam z rajzów!! 4litrowe wiaderko jagódek mi moje Dziecię Najstarsze załatwiło! Mus zagospodarować.! I już zapowiedziała, że lada moment, po sobocie, będziemy u niej wiśnie zrywali! No, to muszę się do boju przyszykować, bo takiej wiśniowej małmazji będzie trudno się oprzeć!
Buziaki!!!
Fusilko:-) Zazdrościć tylko jagódek i cudów jakie z nich robisz, i z wisienek 🙂
Kiedy miałam działkę to wiśnie też zużywałam do ciasta, do nalewek, soku … mniammm 🙂 🙂 🙂 Jutro spokojnie u Ciebie poczytam relację. Buziaki!!!
Wreszcie po wojażach nadrabiam czytanie u Ciebie, a tu widzę rodzinnie i kolorowo i jakże smakowicie z tymi lobalami 😉 Calineczka jest cudna ze swoimi językowymi majstersztykami. Dobrze, że zapisujesz! Też od MK parę kwiatków zapisałam ku potomności. Ruchu przy niej Ci nie zabraknie, a i radości dużo. Etap wychowywania miałaś przy synach, teraz tylko spijać śmietankę i niech oni się martwią 😉 Uściski Aniu!
Myszko:-) Taka „ziupka lobalowa” niedługo może być dostępna w knajpkach, jakieś już są dopuszczone do jedzenia, brrr…. A w życiu! Owoców morza też nie ruszyłam i tak już zostanie 😉 Radości dużo z Calineczką, to prawda. Ciekawa jestem co będzie opowiadała po wakacjach, na razie tylko widziałam na przysłanym filmiku jak tańczy w Czardzie z tatusiem 🙂 Zapisują maleńki ułamek jej języka, nie zdążam więcej, a szkoda 🙂
Cieszę się, że udane mieliście wakacyjne dni i MK jest zadowolony 🙂 Buziaki !!
Takie małe dzieci są rozbrajające.
Takie małe dzieci potrafią być rozkoszne.
Maryniu:-) Masz całkowitą rację, są rozkoszne i rozbrajające dopóki nie rozrabiają ponad wszelkie granice 🙂 Buziaki!