Aldona dostała w prezencie walizkową, elektryczną maszynę do szycia. Teresa stwierdziła, że więcej używać tego ustrojstwa nie będzie, nie ma na to czasu, siły ani ochoty, poza tym nie widzi igły i za nic nie mogłaby jej nawlec, i po co jej to, nici się tylko plączą kiedy się do niej zbliży, ona, Tereska znaczy i w ogóle to a kysz! Giń przepadnij maro! Cóż, na takie dictum Aldona nie miała nic do powiedzenia stojąc z otwartą buzią, więc maszynę przyjęła. Teresa po wygłoszeniu przemówienia opadła na krzesło i zażądała kawy dla wzmocnienia nadwątlonych przemową sił. Aldona żądanie ochoczo spełniła z szerokim uśmiechem na ustach.
– Ty się tak nie uśmiechaj – sprowadziła ją na ziemię przyjaciółka. – Mam tu coś jeszcze.
Wyjęła z reklamówki materiał i podała Aldonie.
– Zobacz, nadaje się na bluzkę? Zrobisz z tego takie cudo jak Karolci? Zamarzyło mi się mieć ją na imprezie u Magdy. Zrobisz? Doniczko, Doniczusiu, zrobisz? Nawet mogę ci posprzątać, obiad ugotować… Zrobisz?
– No zrobię, zrobię… Puść mnie, cholera jasna…udusi mnie ta małpa! Puszczaj!
Wpadły do kuchni dzieciaki zwabione hałasem.
– Ciocia, ty naszą mamę chcesz udusić – stwierdziła Inka.
– Wcale nie chcę, co za korzyść bym z tego miała?
– Żadnej byś nie miała, fakt – przytomnie powiedziała Justynka.
– Trzymajcie tę ciotkę ode mnie z daleka, bo jej zrobię krzywdę – śmiała się Teresa.
– Ale jaką, ciocia, jaką? – zainteresował się Filip.
– Jeszcze nie wiem jaką, ale na pewno dużą!
– Zanim zrobisz mi tę krzywdę, nich dzieciaki wezmą sobie ciasto, bo potem nie zdążą, zeżresz im całe – powiedziała Aldona.
– Też coś! Ja się odchudzam – oświadczyła z godnością Teresa.
– Słyszeliście? Ciotka się odchudza, to całe wasze – machnęła Aldona w stronę dzieciaków. – Bierzcie.
– No dobrze, żartowałam. Daj kawałek… bo nie powiem, co Karolcia napisała…
– Chyba, że tak. Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że stosujesz szantaż wobec mnie? To jest karalne… Proszę cię uprzejmie, oto twoja porcja – ukroiła Teresie spory kawałek. – Masz, jedz, co ci będę żałować. I mów.
– Jak to: mów? Nie wiesz, że z pełną buzią się nie mówi? Czego ty uczysz dzieci?
– Ciociu, dzieci są już nauczone – oświadczył poważnie Filip wpychając do buzi kolejny kawałek.
– Właśnie widzę.
– Choroba, nie dostaniesz więcej dopóki nie powiesz – Aldona zabrała przyjaciółce talerzyk sprzed nosa.
– Nie strasz mnie, a w ogóle to się nie denerwuj, bo ci nie wolno w twoim stanie…
– Ale w łeb ci dać to mi wolno!
– Mordunku ratują – krzyknęła Teresa.
– Co takiego? Po jakiemu ty, ciociu, krzyczysz? – zaśmiewały się dzieciaki
– Tfu, ratunku mordują miało być. Nawet porządnie pomocy nie można w tym domu wołać. Teresa płakała ze śmiechu i wycierała oczy, młode pokolenie przyglądało się jej z zainteresowaniem, Aldona trzymała się za brzuch mówiąc, że malutka dostała czkawki słysząc głupoty ciotki.
Karolina napisała, że Martyna ma nowy pomysł, a właściwie to chyba nie Martyna tylko Miłosz, który znów – tu narysowany był uśmieszek w towarzystwie serduszka – przyjechał i bawił przez kilka dni. A chodzi o to, że postanowili zrobić lodowisko na kawałku łąki obok domu. Reniek pomagał zaorać, wyrównać i usypać brzegi. Dzięki temu oferta Domu Pod Sosną stanie się bardziej atrakcyjna i urozmaicona, goście będą mogli przyjeżdżać z dziećmi również na ferie zimowe mając możliwość spędzenia czasu na powietrzu jeżdżąc na łyżwach. Z czasem będzie można też organizować kuligi, zakupić narty biegówki i korzystając ze sprzyjającej aury zwiedzać z przewodnikiem okolicę. Reniek znający każde przejście, każdą przysłowiową mysią dziurę oferował swoje usługi w tej materii. Karolina miała poważne podejrzenia, że knują coś z Miłoszem do spółki, bo zaangażowali się obaj w urządzanie siłowni. Chyba, to znaczy na razie w gromadzenie sprzętu na wyposażenie, który składają u niej, Karolci, bo przecież u Martyny poddasze musi być opróżnione przed remontem i przeróbką.
– Mamusiu, mnie się bardzo taki pomysł podoba – oświadczyła Inka.
– Mnie też – poparła ją siostra. – Będzie można tam pojechać na ferie i się nie nudzić zimą, kiedy nie można biegać po Skałkach.
– Fajnie macie – westchnęła z żalem Justynka. – Ja bym też chciała mieć tam ciocię i pojechać na ferie.
– Albo na wakacje – dodał Filip. – I pójść na zamek i do jaskini, i jeszcze gdzie indziej.
– Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyście mogli pojechać – powiedziała Teresa. – Musicie tylko załatwić sprawę z rodzicami. Wtedy już tylko pozostanie wam zaklepać termin.
Dzieciaki porozumiewawczo na siebie spojrzały i nie potrzebowały więcej słów.
– My w tym roku na ferie nie pojedziemy – podpowiedziała Inka.
– Właśnie – przytaknęła Linka. – Będziemy przecież potrzebne mamusi, musimy pomagać w opiece nad naszą nową siostrą.
Justysia z Filipem już mieli pomysł na ferie. Pozostała tylko mała drobnostka: przekonanie rodziców do swoich planów. Rodzeństwo nie miało wątpliwości, że im się to uda osiągnąć.
cdn.
Ciekawe co to za pomysł będą miały i czy Aldona tak sama będzie rodzić, czy też się wreszcie ten jej przyszły niedoszły objawi i opamięta? 😉 Czekam na ciąg dalszy, miłej niedzieli dla Was, ona już tuż tuż. Buziaki!
Myszko:-) Już niedziela, sobota dała trochę odpocząć od upału, było cieplutko tak akurat w sam raz. Dziś ranek piękny, z mgłami, słoneczkiem, świeżym powietrzem po deszczu, cudnie 🙂 I dla Was udanej niedzieli, uściski 🙂
Super się to czyta.Czekam na ciąg dalszy.Pozdrawiam sobotnio.
Ula:-) Serdeczne dzięki! Odpozdrawiam niedzielnie 🙂
Oh Aniu, ty potrafisz i zaciekawić i przekazać. Pisz, my będziemy chętnie czytać. Pozdrawiam
Krysiu:-) Dzięki! Cała moja przyjemność w tym, że czytasz i to chętnie 🙂 Uściski posyłam 🙂
ależ super mi się czytało!
Magdaleno:-) Bardzo się cieszę 🙂 Może zaczniesz od początku w wolnej chwili?
Witam Cię w moim kąciku i zapraszam na zawsze 🙂 Pozdrowienia!
Takie dzieciaki to skarb, a dorośli to skarbnica pomysłów wszelakich!
Jotuś:-) Ty najlepiej wiesz co dzieciaki potrafią w momencie wykombinować… masz je najbliżej 😉 Ja sobie przypominam goszcząc Calineczkę 🙂
Dobrego odpoczynku!