W nocy obudziła mnie ulewa. Deszcz bębnił po dachu, słyszałam wyraźnie krople rozpryskujące się na betonie. Wybiłam się ze snu i napłynęła myśl, która w ciągu dnia tylko przemknęła i zniknęła wobec następujących po sobie różnych codziennych wydarzeń. Otóż gdy rano weszłam na bloxa rzucił mi się w oczy wpis na blogu na który nieraz zaglądam, na” Oddychać łatwo powiedzieć”.
Nie tak bardzo dawno temu spędziłam pewien czas w szpitalu na Płockiej, warszawiacy wiedzą, że to specjalistyczna placówka zajmująca się chorobami płuc. Czekałam na badania i diagnozę. Miałam wtedy możliwość przyjrzeć się różnym – brzydko nazywając – przypadkom chorobowym. Wszyscy byli mili i sympatyczni, co odnosi się i do pacjentów i do personelu, ale szczególnie utkwiła mi w pamięci młoda dziewczyna czekająca na przeszczep płuc. Dotąd mam w oczach jej umęczoną buzię, jej postać pomaleńku, krok za krokiem sunącą po korytarzu, przystającą co chwilę i korzystającą z podpory mamy, która szła z nią niosąc jakieś – nie wiem co, kroplówki, czy coś innego wspomagającego oddech. Nie wiem, nie chcę nikogo wprowadzić w błąd. W każdym razie coś niosła. Albo woziła na wózku do toalety czy pod prysznic ponieważ chora nie była w stanie sama nic zrobić, była zdana na pomoc. Nie wiem jak potoczyły się jej losy, mam nadzieję, że pozytywnie.
Dlaczego o tym mówię? Ponieważ ogromnie jestem poruszona i przeżywam fakt, iż chłopak w wieku mojego Małego czeka na przeszczep płuc. 30 sierpnia odebrał telefon, pewnie najważniejszy w swoim życiu. Będzie miał operację. Poczułam, że powinnam o tym głośno powiedzieć, żebyśmy wszyscy, ile tylko nas jest na bloxie, trzymali za niego kciuki, wsparli dobrą myślą czy modlitwą. Proszę o to każdego, kto tylko może i chce.
2.09.2017