Weekend się kończy. Burzliwy bardzo i nie zanosi się na uspokojenie w żadnej kwestii. Kto sieje wiatr zbiera burzę… czyż nie?
********************************************************************************
W piątek poszłam do Biedronki w „godzinach senioralnych”, między innymi kupiłam pierogi z serem, które są smaczne, już wypróbowane. Brakowało mi pomysłu na obiad, po czarnym czwartku miałam koszmarne sny i bolącą głowę…
Dla zajęcia rąk i częściowo chociaż myśli wzięłam się za gotowanie. Na obiad były owe pierogi oraz reszta zupy z poprzedniego dnia. Mając z głowy sprawę obiadu zajęłam się „pracą twórczą”. Ugotowałam jajka i warzywa na sałatkę oraz dwa selery na kotlety. Sałatki wyszła duża salaterka. Do kotletów selerowych użyłam złocistej przyprawy do kurczaka. Posypałam obficie i poleżały sobie plastry dłuższą chwilę w towarzystwie przyprawy „przegryzając się”. W tym czasie przygotowałam trzy miseczki: z mąką, rozkłóconymi jajkami i z tartą bułką. W tej kolejności panierowałam i usmażyłam na złoty kolor. Wyszły bardzo smaczne. Zdecydowanie trzeba używać dużo przypraw, żeby uzyskać odpowiedni „efekt smakowy” 🙂
Ugotowałam i utarłam buraczki. Część na dużych oczkach i spróbuję zrobić z nich kotlety, część na drobnych na jarzynkę do obiadu i włożyłam do zamrażalnika, w końcu został pusty. Część surowej włoszczyzny pokroiłam w kosteczkę, wyszło sześć woreczków i również
zamroziłam. Lubię mieć takie gotowce, w razie potrzeby wyjmuję, wrzucam do garnka i podstawę obiadu mam.
Czerwoną kapustę kupiłam, bo przeczytałam nowy przepis (na blogu Darii Ładochy – mamałyga.org), ale oczywiście nie trzymałam się ściśle przepisu, jak zwykle, posłużył mi jako inspiracja. Zamiast soku z cytryny dodałam wodę z octem po śliwkach, z cynamonem i
goździkami. Zagęściłam zasmażką i zachwyciłam się smakiem. Rewelacja!
No właśnie, śliwki przecież! Moja przyjaciółka Marynia robi takie śliwki od lat, ja zmobilizowałam się po raz pierwszy i … kupiłam kolejną porcję śliwek, którą od razu przerobiłam. Bardzo prosty przepis, jedyny wysiłek to wypestkowanie owoców 😉 Ze Szczawnicy przywiozłam sobie bardzo fajne miski do kuchni (nie chińskie, tureckie), korzystałam z takich już wcześniej, nie niszczą się i nie rysują tak szybko jak
te, które mam w domu, widocznie są z jakiegoś innego, trwalszego tworzywa. Akurat przydały się. Połówki śliwek wrzuciłam do miski, zalałam gorącym octem zagotowanym z wodą w proporcji 1:1 (szklanka octu, szklanka wody) z goździkami. Po 24 godzinach zlałam
zalewę (użyłam ją do modrej kapusty) i zasypałam śliwki cukrem, wymieszałam. Na 1 kg śliwek trzeba 1/2 kg cukru. Kiedy cukier się rozpuścił przełożyłam całość do słoików. Jaka pycha, normalnie niebo w gębie 🙂 A mnie się ich nie chciało wcześniej robić!
W niedzielę rano wyszłam z psiepsiołam (to znaczy wcale nie tak rano, zmiana czasu przecież była), korzystając ze spokoju i ciszy na ulicy zrobiliśmy mały spacer. Ostatnio szłam tędy w pełni lata, podczas upałów a tu już jesień… Piękna jest, nie da się ukryć, że piękna. Choć wolę lato to przyznaję, że doceniam i widzę urok jesieni.
Na łące jest mokro, do lasku przeszłam raz w kaloszach, ale jest zbyt grząskie błoto na spacery. Może wyschnie, bo przestało padać i znów wszyscy będą chodzić wydeptanymi ścieżkami jak na wiosnę…
Trzymajcie się zdrowo bez względu na wszystko!
Pierwsze zdjęcie niczym martwa natura najlepszego pędzla!
Jestem w domu na zwolnieniu, więc trochę popitraszę, gdy mam czas to nawet dobra rozrywka, chociaż za gotowaniem nie przepadam, ale jakiś nowy pomysł warto wypróbować.
Nowy wpis poświęciłam dzielnym kobietom.
Jotko:-) Dziękuję w imieniu zdjęcia 😉
Dobrze, że trafiło Ci się zwolnienie, odetchniesz chwilę z dala od codziennego zagrożenia. Pitraszenie to naprawdę fajna sprawa, szczególnie gdy można je potraktować jako rozrywkę, a nie obowiązek i konieczność. Bo wtedy przestaje bawić.
Byłam u Ciebie, czytałam, jestem całym sercem z dziewczynami i obserwuję rozwój wydarzeń… o uczuciach mną miotających nie napiszę, słowa nieparlamentarne się tylko cisną…
U nas jakby mniej uroków jesieni. Dopiero teraz tak naprawdę żółkną liście . Ale też jest ładnie…
Matyldo:-) Oby jak najdłużej była jesień ładna i kolorowa, a nie zimna i słotna z wiejącym wiatrem 🙂
piękna ta jesień… chociaż to nam pozostaje
dobrego tygodnia Aniu
Katju:-) Piękna bez względu na ludzkie rozterki, oby ciepła jak najdłużej.
Tobie również dobrego, spokojnego i zdrowego tygodnia 🙂
Taki „starozytny ” obrus byl u mojej babci:)
Bognna:-) To mały obrusik, kiedyś był cały komplet w sklepie, którego już nie ma, Lider Price się chyba nazywał, na jego miejsce wskoczyło Tesco. Czasem wyciągam, żeby popatrzeć 🙂
:))))
My mamy caly worek, a nawet wor takich wyrobow. Namietnie i pieknie robila je moja s.p.tesciowa. Czasami to wszystko rozkladam i sobie ogladam…. .
Bo to piękne rzeczy są, szczególnie własnoręcznie robione przez bliską osobę mają dodatkową wartość sentymentalną 🙂 🙂 🙂
Piękne, malarskie zdjęcia. Serdeczności.
Krysiu:-) Dziękuję! Taka pochwała od znawczyni i fachowca (fachowczyni?) to ogromne wyróżnienie 🙂
Uściski!
Kucharka pełna parą, ja na weekend gotowe z zamrażalnika, byli goście 2 tygodnie temu, szybko odjechali a ja zrobiłam rozmaite pieczenie i zamroziłam, teraz rozmrazam i jemy.Dzisiaj przygotowałam na 2 dni łazanki z kiszoną kapustą bo były resztki wędlin.Jutro kisimy kolejne 10 kg kapusty, mam dużo marchwi z działki.I tak leci.Pozdrawiam.
Uleńko:-) Pomału zapełniam zamrażalnik, bo to jest duże ułatwienie i wygoda, kiedy można wyjąć i użyć w potrzebie. Kapustę też ukiszę, ale 1 główkę 🙂 Potem następną. Mam ochotę ukisić modrą, jeszcze nigdy tego nie robiłam.
Do Ewy wypełniałam te pola, które trzeba, żeby się zalogować na komentarz. Teraz Duży mi tak zrobił, że samo wskakuje, ale np. z telefonu nie mogę skomentować, tylko na bloggerze jako nieznajoma. Ale zaraz Ewie powiem, że nie możesz się u niej odezwać, może coś wymyśli. Wiesz, że ja noga techniczna jestem.
Ciepłe z Puchatym!
Aniu, już komentarz poszedł.
Uleńko, widziałam. Z tymi komentarzami różnie jest, czasem kilka razy piszę zanim pójdą. Teraz już kopiuję na wszelki wypadek, to ułatwia.
Może podpowiesz, Old Lady ma też wordpressa i nie potrafie się zalogować u niej, chyba te hasła są te same ?
Jesień na zdjeciach jest malownicza. Nie czuć chlodu. Przepis na śliwki ciekawy. Zapisze na zaś. Selera nie lubię i nigdy nie polubie. Takie kotlety lubila moja mama. Usciski
Luciu:-) Ja nie przypuszczałam dawniej, że seler może być smaczny – a jest! Za to oliwek nie lubię. Śliwki są rewelacyjne!
Masz rację, że jesień na zdjęciach jest wspaniała dlatego, że nie czuć zimna 🙂
Buziaki!
Ale mniamuśnie! ! Mnie Córka -Wiewiórka przytaszczyła ogromną dynię, i powoli ją rozpracowuję!
U mnie dopiero drzewa zaczynają zmieniać barwę.
Trzymajcie się w Zdrowiu! I nie dajcie wrażym siłom!
Fusilko:-) Wrażym siłom mówimy: na pohybel! Jako w dawnej Polszcze mawiano… I niech Moc będzie z nami wszystkimi!
Na dyniach się nie znam, zrobiłam kiedyś zupę, nawet raz zasypałam cukrem, żeby sok był dla zdrowotności 🙂 Ale skoro śliwki pyszne wyszły to może i na dynię się rzucę, przyjaciółka ma na nią przepis.
Ty się też trzymaj i posyłam CiP w dużej ilości 🙂
Jesień na twoich zdjęciach jest malownicza. Lubię tę porę roku. Twój przepis na śliwki już sobie zapisałam. Czekajmy na normalność. Ona się pojawi, myślę, że już wkrótce. Kobiety nie pozwolą się traktować, jak niewolnice. Moc uścisków.
Maryniu:-) Przepis jest od Maryni, mojej przyjaciółki, sprawdziłam i polecam. Pycha!
Nie wiem co z tą normalnością w naszym chorym kraju. Patrzę na wspaniałe dziewczyny i odzyskuję nadzieję 🙂 Uściski najserdeczniejsze!
Marysiu, nic dziwnego, że lubisz jesień skoro jesteś Jesienną Dziewczyną 🙂 Buziaki!
Uświadomiłam sobie, że dawno nie robiłam buraczków. A to przecież bardzo zdrowe i tanie warzywo.
Jedynym pocieszeniem tych trudnych czasów jest właśnie jesień i jej owoce.
Pewnie lubiłaś zbierać kasztany? A może nadal lubisz?
Przytulam jesiennie Anko.
Stokrotko:-) Pewnie, że lubiłam zbierać kasztany 🙂 Jeśli teraz jakiś do mnie zamruga pośród liści to go podniosę i zabiorę ze sobą 🙂
Buraczki bardzo lubię. Próbowałam dziś robić kotlety z buraków i fasoli. W smaku dobre, jednak konsystencja pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Choć i tak lepsze niż poprzednio, bo wtedy zamiast kotletów wyszła pasta 😉 Jakoś zjemy, najwyżej babci D. usmażę jajko sadzone.
Stokrotko kochana, i ja Cię przytulam 🙂
Wspaniałe smakołyki dziś zapodałaś. Wszystko mi pasuje, bo to wszystko lubię. Ale kotletów z selera jeszcze nie robiłam! Dzięki, zrobię i to niebawem, bo lubię seler strasznie.
Zdjęcie na stole, rewelacyjne! Nadaje się do najlepszego katalogu. I ta jesień kolorowa… Kocham jesień…
Zdrówka życzę Anuśko :*
Polinko:-) Nie lubiłam selera dopóki pierwszy raz nie zrobiłam zupy. Potem zasmakowała mi surówka, a teraz ostatnio polubiłam kotlety. Zrób koniecznie 🙂
Cieszę się, że zdjęcie doczekało się uznania 🙂
Jesieni nie kocham, ale… chwilami mi się podoba, musi być to polubić trzeba 🙂
Buziaki!
Ciekawe masz te bezmięsne eksperymenty 🙂 Kiedyś bardzo nie lubiłam selera, już sam zapach mnie odrzucał. Do czasu salatki z selerowych nitek z szynką i ananasem. Podsmażane plastry jadłam raz, ale bez panierki, a z nią na pewno całość smakuje lepiej. Jesień potrafi być piękna szkoda tylko, że obecna prócz kolorów przyniosła tyle nerwów. Ale to w końcu nie jej wina.. Trzymajcie się zdrowo, ściskamy serdecznie
Myszko:-) Selera dobrze przypraw przed panierowaniem i na pewno będzie smaczny. Selerowe nitki w sałatkach się sprawdzają.
Jesień potrafi być piękna, przyznaję, ale już tęsknię za wiosną. Mimo to mam zamiar zachwycać się jesienią do jej samego końca 🙂
Zdrowia dla całej trójki, nie dajcie się, trzeba zbierać siły na to, o czym jeszcze nie wiemy, bo jesteśmy zaskakiwani codziennie. Buziaki!
Kulinarnie i jesiennie, tak lubie…
Ale gotowac juz mniej, daje sie zapraszac na obiady, taka ze mnie zaraza 😉
U nas gastronomia czynna, bo nie ma problemu z zakazeniami, wiec zyjmy póki czas.
Ale salatke z selera ze sloika, to chyba tez zrobie, mam fajny przepis.
Pozdrawiam serdecznie!
Lucy:-) Dawaj się zapraszać na te obiady póki czas. U nas co się dzieje – pewnie wiesz. Normalnie ludzie maja dość wszystkich zaraz jakie się rozmnożyły ostatnimi czasy… Zaraz wszystko będzie pozamykane, „oni” myśleli, że zrzucą winę na kobiety za własną nieudolność, ale się przeliczyli… Wolność też jest kobietą!
Sałatkę z selerem ze słoika robiłam z kukurydzą, wędzonym indykiem/kurczakiem (jeszcze jadłam wtedy) i ananasem z puszki. Chyba jeszcze rodzynki były.
Jak zrobisz swoją to pokaż i sprzedaj przepis, proooszę 🙂 Buziaki!
Anno – piękna ta Twoja jesień i apetyczna!
Zdroooowiaaaaaaaa!
Piotrze:-) Dziękuję w imieniu jesieni za słowa uznania 🙂
Dla Ciebie też duuużo zdrowia 🙂
Pingback: Środa, 10.02.2021 | Anna Pisze