W międzyczasie pan Józef zaprezentował wstępny projekt domu pani Meli oraz Dorocie, która z wrażenia spać nie mogła przez kilka nocy z rzędu. Kupując działkę myślała o małym, letniskowym domku na wakacje i weekendy. Z czasem plany uległy zmianie i teraz marzyła o prawdziwym domu, w którym zamieszkać będzie mogła cała rodzina. Każdy dostanie swój pokój, ten własny kawałek podłogi, a ona będzie miała pracownię z prawdziwego zdarzenia. Rozmyślała podczas owych bezsennych nocy o zawiłościach losów ludzkich w najbliższym otoczeniu, o tym jak w ciągu krótkiego w sumie czasu odmieniło się życie Marianny i Teresy, jak chwilowo poplątało się Aldony. Chwilowo – ponieważ była absolutnie przekonana, że i ta historia znajdzie swój szczęśliwy finał.
Pojechała z ciotką do Cięciwy. Chciały na miejscu pomyśleć, pomarzyć o domu, pobyć na konkretnym kawałku ziemi, na którym miał stanąć. Właściwie mentalnie tam już zamieszkać. Na miejscu zastały trzech starszych panów w wyśmienitych humorach, pogrążonych we wspomnieniach i natychmiast znalazły się w innym świecie.
– Witajcie dziewczyny – ucieszył się Dziadek. – Czy zaszczycicie staruszków swoim towarzystwem?
– Może za chwilę, najpierw przywitamy się z Helenką. A staruszków to ja żadnych nie widzę, nawet ani jednego – powiedziała Dorota i pociągając za sobą ciotkę weszła do Domku.
– Miła jesteś – ucieszył się Kazio. – Moja Helcia taka nie jest. Zachciało jej się remont w łazience robić. Wymieniła wannę na mniejszą, macie pojęcie? Teraz jak w niej siadam to sobie kolanami uszy zatykam – zakończył nieszczęśliwym tonem.
– Jak dobrze, że przyjechałyście – Helenka serdecznie uściskała nowo przybyłe. – Zwariowałabym za chwilę. Ile razy można słuchać w kółko tych samych historii już od kilkudziesięciu lat?
– No tak, dla ciebie są to znane opowieści, ale dla mnie nowość – uśmiechnęła się Dorota. – Ja uwielbiam ich słuchać. Dziadek, twój Kazio i ich przyjaciele to taka fajna hultajska banda, są cudowni.
– Bo strażacy to inni ludzie – wtrąciła pani Mela. – Wiem co mówię, przed wojną miałam wujka strażaka. Bardzo lubiłam kiedy przychodził w mundurze.
– Nic nie mówiłaś – zdziwiła się Dorota.
– Bo to bardzo dawno było, o matko, jak dawno… – zamyśliła się starsza pani i w milczeniu dołączyły do męskich przedstawicieli rodu ludzkiego znajdujących się na działce.
– …to było po szóstej klasie…- usłyszały głos Dziadka.
– To ty skończyłeś sześć klas? – zażartował Kazio.
– Zdarzyło mi się – uśmiechnął się Dziadek.
– Ja po szóstej klasie to już wykładałem – powiedział z udaną wyższością pan Józef.
– Jak, co wykładałeś? – zdziwił się Kazio.
– Posadzkę – odpowiedział pan Józef z szelmowskim uśmiechem.
– Ale mnie nabrałeś – zaśmiał się Kazio. – O choroba, – jęknął. – Czemu mi dałeś, Andrzejku, taki słaby widelec? Złamał się.
– Nie mam innych tylko aluminiowe, przecież tu są polowe warunki – odpowiedział Dziadek. – Ale mi coś przypomniałeś. Pamiętasz jak nas w pięćdziesiątym dziewiątym we Wrocławiu zaprosili do ratusza? W sali obok było wesele, pan młody koniecznie nas chciał ugościć i posadził przy długim stole…
– Oj pamiętam, Andrzejku, pamiętam, tyś tam złamał taki widelec jak ja dzisiaj, na twardym ziemniaku, ręka ci poszła w sos a sos na twarz. Ha, ha…
– Było śmiechu, było, bo zaraz po tym otwierali szampana i tobie korek w talerz wleciał z impetem, a zawartość talerza na tobie wylądowała.
– Jak raz pamiętam, że to taki smaczny stroganow był, żałował ja go bardzo.
– Tak sobie miło wspominacie, a ja się ostatnio nacierpiałem – westchnął pan Józef.
– Co ci było?
– Miałem kamienie w nerkach.
– No proszę, prawdziwy biznesmen, materiały budowlane sobie wyhodował. Tylko nie chwal się, bo ci każą podatek płacić – żartował Dziadek.
– A pamiętasz jak Jasiu się jąkał? – Kazio wciąż pogrążony był we wspomnieniach z młodości.
– Przecież pamiętam, nieraz się biedaczysko sporo namęczył.
– Teraz potrafią jąkanie leczyć – wtrącił pan Józef zaznaczając swoją obecność, bo wprawdzie wtedy z nimi nie był, ale teraz jest.
– Dzwonił do Strzelec, a potem był okrutnie rozżalony, że dyżurny go przedrzeźnia, bo czasem ludzie tak robili. Nawet raport napisał ze skargą, tak się rozżalił – pokiwał głową Dziadek
– Potem zadzwonił zwierzchnik tego dyżurnego i tłumaczył, że tamten się naprawdę jąka –rozpromienił się Kazio.
– A ty czego żeś się tak ucieszył – spytał pan Józef z lekkim niesmakiem.
– Jak to z czego? Że pamiętam! – obwieścił Kazio z tryumfem.
– Kaziu, co ty się wiercisz jakby ci się kłos w gacie zaplątał? – zainteresował się Dziadek.
– Bo szukam tego kieliszka i szukam…
– Przecież stoi przed tobą – zdziwił się pan Józef.
– To jeden, ale on tęskni za drugim.
– A drugi pewnie za trzecim – zaśmiał się Dziadek.
– A toś dobrze wykombinował – ucieszył się Kazio. – Bo ten za czwartym. Musi być do pary, bo jak nie ma równowagi to się trzeba wywrócić. Dlatego się mówi: na drugą nóżkę.
– Ze względu na Józkowe kamienie ja bym proponował wyśmienity napój chmielowy – odezwał się Dziadek. – Tylko poczekajcie moment, chłopaki, zabawiajcie tymczasem dziewczyny, a ja skoczę do piwniczki.
Wrócił po chwili z zapasem. Pani Mela z wielką przyjemnością skusiła się na kufel, za to Dorota była niepocieszona, że ona dziś za woźnicę robi i czeka ją powrót do domu za kierownicą.
cdn.
Fajnie posłuchać takiego towarzystwa, wspominki, coś fajnego. To będzie ruszała budowa, ciesze się. Niech im się marzenia spełnią.
Ula:-) Pokolenie naszych rodziców miało mnóstwo ciekawych przeżyć, jeśli ktoś potrafił opowiadać – to było coś wspaniałego móc słuchać.
Tobie też niech się spełniają marzenia 🙂
Rozśmieszyły mnie materiały budowlane w nerkach A szacunek do pracy strażaków mam od zawsze.. Co do losów,to faktycznie w krótkim czasie mogą się poplątać, ale też i rozwiązać. Trzymam kciuki za dziewczyny Buziaki!
Myszko:-) Dziękuję, że w tak intensywnym czasie znalazłaś chwilę, żeby zajrzeć do dziewczyn 🙂 Buziaki!