Spacerowiczka

Po ostatnich przejściach czuję się tak wyczerpana, jakby wampir wyssał ze mnie całą krew albo przynajmniej większą część. Nic dziwnego, nie ja jedna tak mam. Ileż można być pod wpływem tak bardzo negatywnej energii płynącej z każdego pisowego przekazu? Poziom napięcia wokół wypowiedzi z ekranu przenosi się do mieszkania. A czy ja chcę zaprzątać swoją uwagę wewnątrzpisowymi konfliktami oraz tym, do czego prowadzą? Nie chcę. Nie chcę ale muszę. Bo myślę o przyszłości tych nastoletnich i dwudziestoparoletnich wdów esbeckich i innych kanalii, które ostatnio tak tłumnie spacerowały po całym naszym pięknym kraju korzystając z wakacji i ładnej pogody.
Domowa wojna pisowa trwa, bo inaczej pan kojarzący mi się z tym, co krew wypija, nie dementowałby faktu. Jak dementuje – znaczy, że się toczy. Ona, wojna o rząd dusz. Może część dusz nie jest jeszcze całkiem martwa? Może nie wszystkim tam podoba się powrót pod skrzydełka Matiuszki Rosiji? Myślę sobie iż w tym właśnie kierunku wszystkie poczynania zmierzają. Nie będę się nad różnymi szczegółami rozwodzić,
wszak robią to bezustannie różne mądre gadające głowy w tv oraz na łamach się wypowiadają. Ja się nie znam, tylko końcówka wydarzeń jawi mi się przed oczami i przewija niczym kadry filmu.
Otóż pisowy rząd mówi gdzie dokładnie ma zalecenia Europy. Ma przy tym świadomość sankcji grożących za niedotrzymanie umów zawartych, lekceważenie pozostałych członków Europy ( symbolem słynny mecz 27:1). Wtedy powie ten pisowy rząd, że Europa jest „be” i obieca swoim wyznawcom następne jakieś 500 z plusem albo co innego, żeby z tej niedobrej Europy zechcieli łaskawie wyjść. Oczywiście zechcą i taką wolę swoim darczyńcom pokażą. Wtedy wpadniemy prosto w szeroko otwarte ramiona wujka Wołodii, który radośnie oznajmi „nu pagadi” i obejmie nas wszystkich miłosnym uściskiem od którego oczy z orbit wyjdą ze zdziwienia wyznawcom. Ale odwrotu nie będzie. Brama na zachodnią stronę świata zostanie szczelnie zamknięta. Większość z nas tego nie chce, lecz pisowy rząd tak zrobi, że sądy powiedzą, że wszyscy chcemy.
Duuużo zdrowia trzeba, żeby się leczyć… Dlatego trzeba spacerować, bo ruch to zdrowie. Przyjaciółka M. dba o zdrowie i spaceruje. Poznałyśmy się 34 lata temu dzięki naszym psom. Duży miał 6 lat, Mały 3 latka kiedy z wczasów nad morzem przywieźliśmy Rolfa, mojego pierwszego, osobistego psa. Zawsze sobie myślałam, że jak tylko wyprowadzę się z rodzinnego domu, zaraz będę miała psa, na którego Mama
nigdy nie chciała się zgodzić. Przybył nie tak zaraz, bo dwa lata po zamieszkaniu na Ursynowie, za to zaraz okazało się, że ma ogromny wpływ na całe moje życie. W koszmarnych chwilach, które mi przyszło przeżyć, chodził ze mną całymi nocami po osiedlu, bo chodzenie pomagało mi odreagować. Dzięki towarzystwu wiernego i wielkiego przyjaciela chodziłam bezpiecznie. Dzięki Rolfowi poznałam M. i jej psicę Tinę, oraz B. i
Bena, także B. i Dusię i wiele, wiele innych istot dwu i czworonożnych. Z przyjaciółką M. chodziłyśmy z psami i z dziećmi na długie spacery, jeszcze wtedy można było na łąki wilanowskie, bo były piękne, nieporośnięte blokami jak dziś. Więcej ode mnie M. chodziła, bo nie tylko z psami trzy razy dziennie. Z młodzieżą chodziła na wycieczki w najprzeróżniejsze miejsca, na wystawy, do galerii, do teatrów. Tak jej to chodzenie weszło w krew, że uprawia teraz dodatkowo jego nową odmianę, mianowicie chodzi na tłumne spacery w konkretne miejsca w konkretnych celach. I chodzi wieczorami ze świeczką choć wcale upiorem nie jest. Taka to z niej spacerowiczka uparta.
27.07.2017

  • rzysztof213 Psy są fajne też lubię
  • krzysztof213 Lepsze niż my ludzie lepsze niż myślisz.A koty leczą ale jestem psiarzem bardziej
  • kolewoczy Cóż, miałam psy, znaczy mieliśmy w domu przez wiele lat, w szczytowym okresie były trzy. Teraz nie mam warunków, za dużo wyjazdów, a mieszkam sama. Moja siostra ma i dla niego jestem prawie swoja:-)
  • annazadroza kolewoczy 🙂 Są sytuacje, które wykluczają przygarnięcie zwierzaka i „manie” go w domu. Ja nie mogę mieć teraz kota swojego, choć baaardzo żałuję. Dzieciaki mają, więc w sumie trzy osobiste koty w rodzinie są:) Psy też mają trzy, Szilka jest czwarta. Dobrze, że Twoja siostra ma, więc choć czasem możesz potarmosić 🙂 tak jak ja Franka, kiedy przyjdzie w odwiedziny:)
  • annazadroza krzysztof213 🙂 Wszystkie zwierzaki są fajne, tylko ludzie nie pozwalają im tego pokazać. A bez psa czy kota w domu jest okropnie zimno i pusto, zrozumiałam to dopiero mając pierwsze osobiste, Rolfa i Mićkę. Po ich odejściu do zwierzakowego raju zrobiło się tak okropnie źle, że następne się pojawiły. Nie kupuję zwierząt, przygarniam te, co same przychodzą.
  • krzysztof213 Jak tak nie mają właścicieli .Oj jak ludzie nie chciani nie lubiani .Ta smutna strona ludzi.
  • annazadroza krzysztof213:) Człowiek ma wybór, może zrozumieć dlaczego nie jest lubiany, popracować nad sobą, może się zmienić, w końcu może zmienić towarzystwo na inne. A najlepiej zacząć od zmiany własnego spojrzenia na świat i siebie. Skutkuje, wiem z doświadczenia. Wtedy pojawiają się ludzie, którzy chcą i lubią. A zwierzaki? One nie mogą nic, są zdane na łaskę ludzi, nieraz potworów i nic nie mogą same zrobić, nie mają żadnego wyboru, są całkowicie bezbronne wobec ludzkiego okrucieństwa.
  • krzysztof213 Że to smutne ja mam to gdzieś za dużo było wszystkiego .A tak Nieraz pracuję nad sobą .
    A nie lubię tych wszystkich Skurw.. Sam bywam z psem Nieraz mojego brata
    A ludzie…trudna sprawa no Nieraz na..
  • annazadroza krzysztof213:) Jedno jest pewne: nie można robić krzywdy bezbronnym istotom. Pozdrawiam.
  • krzysztof213 Jedno jest pewne i tak znajdą się tacy chamy delikatnie mówiąc pisząc.
  • annazadroza krzysztof:) Chamów nie brakuje i to jest „pewny pewnik”, ale nie wzorujmy się na nich. A przynajmniej się starajmy, bo nie zawsze się uda, czasem człowieka z równowagi wyprowadzą…
Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *