Wczoraj ruszyłam w komódce półkę ze starymi książkami od babci z szafy. Właściwie to jedyne pamiątki, więcej z domku nie mam nic poza wspomnieniami. Są one tak żywe, że chwilami mam wrażenie iż przenoszę się w czasie i znów jestem małą dziewczynką mieszkającą z dziadkami w Tenczynku. Wyjęłam jedną z książek, którą czytałam podczas każdych wakacji. To Artura Gruszeckiego „Tatarzy w Sandomierskiem” wydana w 1928 roku (moja mama miała 5 latek) nakładem Towarzystwa Szkoły Ludowej w Krakowie. To wszystko nic. Wzięłam lupę, żeby odczytać napis na pieczątce i zobaczyłam, że jest to pieczątka Związku Okręgowego TSL w Brzeszczach! Jaki ten świat mały, prawda? Po prawie stu latach od wydania książki dopatrzyłam się tej pieczątki, a miejsce, w którym ktoś ją przybił (w sensie miejscowosci) wsławiło się swoją mieszkanką, która z kolei wsławiła się m.in. przegraną 1:27 uznaną za sukces. Tak to się plecie na tym świecie…
Rano w szybkim tempie udałam się po chleb. Wzięłam trzy bochenki (pokrojone, w folii) i dwa tostowe. Chleb podzieliłam i włożyłam w zamrażalnik, już teraz będę spokojniejsza, że dla domowników nie zabraknie z dnia na dzień. W mojej Biedronce personel w maseczkach
(w sobotę były tylko rękawiczki), puste miejsca na półkach, nie ma cukru, drożdży, proszku do pieczenia. Złapałam jeszcze masło, jedno mleko (stały 2 butelki świeżego, zostawiłam drugą, żeby ktoś jeszcze skorzystał), dwa kartony UHT (też już końcówka), jajka, śmietanę, dwie rolki papieru toaletowego takiego luzem, bez opakowania, mielone drobiowe (przedostatnie) na kotlety dla rodzinki i odetchnęłam, że dla nich mam. Wczoraj ugotowałam gar zupy z soczewicą. Nie wiem czy im będzie smakować, ale trudno. Jak się nie ma co się lubi – to się lubi co się ma. Chociaż Andrzej Poniedzielski ostatnio śpiewał o nas (w sensie o rodakach ) -” Jak się nie ma co się lubi, to się nie lubi tego, co się ma”. Coś w tym jest…
Poza tym wirusisko macki rozpościera, kolejne ofiary zabiera i czekać trzeba aż znajdzie sie na niego antidotum. Oby szybciej.
Z psiepsiołami spacery w ustronnych miejscach są okazją do dotlenienia organizmu niezawirusowanym powietrzem.
To coś białe na ziemi to szron, wyglądał przepięknie w porannych promieniach. Były tez sarny, całe stadko, były bażanty i mnóstwo innych ptaków. Zwierzęta czują wiosnę.
Trzymajcie się !!!
Piękny spacer ! rzeczywiście czuć wiosnę 🙂
Ty też sie trzymaj, Aneczko, i wszyscy Twoi ( o psiepsiołach nie zapominając!)
Magduś:-) Staramy się w miarę możliwości, ale wiesz jak jest – człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi, więc nigdy nic nie wiadomo. Dziś dowiedziałam się, że całkiem niedaleko są dwa przypadki zachorowania. Nie w bezpośredniej odległości, ale daje do myślenia. Na szczęście do Auchan nie jeżdżę, styczności w związku z tym nie miałam.Miłe za to było, że młoda sąsiadka zapukała, żeby powiedzieć, ze w razie potrzeby zakupy pomoże ogarnąć. A jak w Twojej okolicy? Jak sobie radzicie z zakupami?
Buziaki i Ciepłe z Puchatym 🙂
Maz idzie jutro na tygodniowe zakupy jak najwczesniej czyli o 09.00.rano. Ma w ten sposob nadzieje na unikaniecie tlumow i zakupow w weekend. Ciekawa jestem co zastanie?
Ja ciagle w Alcatraz:(
Bognna:-) Siedź „w tym więźniu” jak najdłużej i niech Ci się nie zamarzy
ucieczka 😉 Przytul Hectora i siedź.
Zakupy rano dobrze zrobić – tak pomyślałam – zanim dużo ludzi przyjdzie i zostawi jakieś wirusy. Po nocy powinno być czysto i odkażone. Zawsze to jakieś zabezpieczenie. Też jestem ciekawa jak u Was z zaopatrzeniem.
Serdeczności i Ciepłe z Puchatym – dla wszystkich już teraz niezbędne 🙂
Tutaj z zaopatrzeniem jest calkiem niezle. Brakuje ,rzecz jasna, tego slynnego juz papieru toaletowego. Zaczelismy wiec „oszczedzac” w tym temacie;) W sklepach raczej spokojnie , liczba osob i czas zakupowy (30min. maximum) limitowane.
Niestety z powodu zamkniecia granic cierpi, rewelacyjnie normalnie zaopatrzony, polski market:((
zdjęcia jak zxwykle cudowne Miło tak spacerkować z przyjaciółmi, ja niestety nie mam takiej okazji, zresztą i spacery nie są moja silna stroną (bóle nóg, kręgosłupa etc) taki pesel 🙁
Ale gdy byłam piękna i młoda………. o to z moją Tina całe dnie poza domem baraszkowałam , ale to było fajne 🙂 pozostały tylko wspomnienia 🙁
Ewa:-) Jak się uspokoi to będziesz w swoim ulubionym parku ze znajomą suczką się bawić. Pewnie jeszcze inne znajomości psie się nawiążą na wiosnę, bo dobrych ludzi pieski lubią 🙂
Uściski i Ciepłe z Puchatym posyłam 🙂
Aniu takie książki to skarb. Kiedyś jeszcze na bloxie pokazywałam najstarsze książki z mojego polskiego domu. A ” Tatarów w sandomierskim ” tez czytalam. Jak i ” Namioty wezyra” Przyborowskiego.
Takie spacery z psiapsiółkami bardzo poprawiają nastrój.
Ano trzymajmy się. Buziaki
Lucia:-) Z babcinej szafy mam jeszcze kilka, szkoda, że nie zabrałam wszystkich. Bardzo tego żałuję. „Namiotów wezyra” nie pamiętam, pewnie mi nie wpadły w ręce. Ale milion innych tak 😉 Książki to moja miłość od kiedy nauczyłam się czytać. A wcześniej dziadek czytał na głos a ja słuchałam. Babcia też i obydwie nie mogłyśmy się doczekać ciągu dalszego „Baśni z 1001 nocy”, które mam do dziś. Boleję nad tym, że ślepa już jestem i nie mogę tyle czytać co dawniej. Ale choć trochę…
Z psiepsiołami trzeba wyjść i nie ma wymówki. Psy nieraz mnie trzymały przy życiu… Buziaki i Ciepłe z Puchatym 🙂
U nas zaopatrzenie niezłe, ale rozszerzają wachlarz zabezpieczeń.
Byliśmy na spacerze w parku – wyludniona okolica, kuracjusze wyjechali, rano reszta śpi, tylko czasami na horyzoncie ktoś z psem lub z kijkami.
Dziwnie się człowiek czuje, jak w filmie katastroficznym…
Gdy zrobi się naprawdę ciepło, to długo tak nie wytrzymamy.
Jotuś:-) Puste miasto wygląda upiornie! Dobrze, że jeszcze nie trzaskają niedomknięte okna i wiatr nie roznosi papierów i innych przedmiotów po ulicach… brrr! W Chinach już podobno przygasa, trzeba mieć nadzieję…
Uściski i Ciepłe z Puchatym 🙂
Super znalezisko. My bylismy dzisiaj na spacerze na działce. Oczywiście z wnukiem. Jestem juz nerwowa bo te zdalne lekcje to masakra.Musze dzwonić do siostrzenicy o fotki.Książki zostały w Zabrzu w szafce.Nie tylko jego.Potem to przerzucam na laptopa i zapisuje. Dopiero podchodzi do lekcji.Mało tego ,nie mamy lektury ,jest film i streszczenie ale pani odpisała ze lepiej aby przeczytał.Jedno dobre ze po 3 godzinach dodzwonilam się do neurologa bo była wizyta.Podałam jakie lekarstwa i lekarz zadzwonił i podał nr recept.To się cieszę. Ja na zakupach byłam w Tesco. Nie mogę narzekać. Oprócz drożdży i mydla w plynie towaru sporo a ze półki z lukami ale coś stało. Nabial i rzeźnik ok
Ciepłe i Puchate.
Ula:-) Neurolog odfajkowany to cud prawdziwy! U nas jeśli 1-y kontakt ma zaświadczenie od specjalisty to przepisze receptę. Na telefon wtedy można i to jest wygoda, a w tych czasach to wręcz konieczność. Przez telefon podadzą kod recepty i da się uniknąć chodzenia w tłum pacjentów.
Zdalnych lekcji to Ci współczuję. Wymęczysz się za wszystkie czasy. Któraś z dziewczyn mówiła, że jest strona „Wolne lektury” – czy jakoś podobnie, stamtąd można ściągnąć książki do czytania. Może lektury szkolne też są?
Z drożdżami widać, że wszędzie jest problem, aż dziwne. Zagapiłam się, powinnam zrobić zapas drożdży instant, akurat wszystkie zużyłam i nie sprężyłam się, żeby kupić!
Uściski i Ciepłe z Puchatym 🙂
Przyjaźnie tutaj u Ciebie, dziękuję za trop. Zostanę i pobuszuję 🙂 Czuję bratnią duszę, nie tylko ze względu na słabość do długowłosych 🙂 🙂
Pola:-) Witam Cię i zapraszam 🙂 Muszę przyznać, że takie ciacha wybrałaś, że jeszcze nie mogę się otrząsnąć, tylko ciiii, żeby Mąż nie usłyszał 😉
Ciii… Mój też nie wie hahaha… 🙂
🙂 🙂 🙂
Po świeżym zastrzyku moje kolanko, zatem od jutra zacznę penetrować leśne ostępy!
Pozazdrościłam Ci tych widoków, ot co!!!
Fusilko:-) Tylko uważaj, żeby jakiś Utopiec albo Mamuna Cię na manowce nie wywiodły 😉
Ciepłe z Puchatym nad Twoje jezioro frunie 🙂
Codziennie wychodzęna godzinny spacer po parku i cichej okolicy w mojej dzielnicy.
Zauważyłam że już więcej jest takich pań jak ja.
Anko – zapraszam na zakupy do siebie 🙂
Stokrotko:-) Czy to znaczy, że u Ciebie wszystko jest? I papier toaletowy, i cukier, i drożdże? To Ty teraz w raju mieszkasz 😉 Jeśli powiesz, że maseczki są i żel dezynfekujący – to nie uwierzę. Popatrz jak mało potrzeba, żeby sparaliżować życie wielkiego, gwarnego miasta tętniącego życiem na co dzień.
Tutaj widzę, że ludzie z psami przestali wychodzić na ulice, za to idą w ustronne do tej pory miejsca. Fakt, że błoto trochę obeschło i da się przejść, przedtem były prawie mokradła. Na ulicy są ludzie, którzy mijają się o ok. dwa metry od siebie, widziałam jak wczoraj szliśmy z psami do apteki. Mamy kawałek drogi pustą z reguły ścieżką rowerową, czasem się ktoś trafi i właśnie zobaczyliśmy taką scenę. Bardzo dobrze, gdyby wszyscy rygorystycznie podchodzili do zaleceń lekarzy, szybciej by się skończyła epidemia.
Ciepłe z Puchatym posyłam, bo to niezbędne 🙂
Zapraszam na zakupy na mój blog :-)))
Aaa, zaraz dokładnie poczytam i na pewno coś wybiorę 😉
Mam to szczęście, że mieszkam dość daleko od cywilizacji. Mogę powiedzieć „nasza chata z kraja” Wychodzę na zewnątrz i rozglądam się, można zapomnieć, że właśnie szaleje epidemia… Można wykonywać już wstępne prace w ogrodzie, więc człowiek ma czym się zająć i do włączenia telewizora (przez mojego TV-maniaka) żyć w innym świecie. Jednak w tym tygodniu muszę wybrać się do miasta na zakupy, ciekawa jestem, co zobaczę.
Bożenko:-) Powiem Ci, że też jestem ciekawa doniesień z Twojej części kraju w kwestii zakupów. Może choć u Ciebie są drożdże? Ja mam świeżych 2 paczki, zapomniałam się zaopatrzyć w suche. Dziewczyny piszą, ze drożdże zniknęły wszędzie. Normalnie leżą na półkach, nikt specjalnie się nimi nie interesuje, bo są po prostu i nagle – pyk! nie ma i jaki problem. Z wieloma artykułami tak się dzieje. O, np. cukru 2kg mi zostało, a teściowa słodzi dużo, Mąż też, ja się staram mniej ale piekę sporo i … problem. Coraz więcej takich problemów zacznie się pojawiać…
Dziś wyszłam do ogródka i trochę posprzątałam suche badyle i liście. nie za dużo, żeby mnie nie pokręciło z wysiłku 😉 Ziemia pachnie, ptaszki śpiewają, wiosna 🙂 🙂 🙂
Zapomniałam Ciepłe z Puchatym Ci dosłać, więc ślę 🙂
Akurat o drożdże nie pytałam, bo ostatnio nie używam, jednak zaopatrzenie w sklepach wydaje się jak zwykle. Tydzień temu wielu produktów brakowało, m.in. słynnego papieru toaletowego. Dzisiaj robiłam zakupy w Biedronce i zastałam pełne półki.
O, to miałaś szczęście. A może już się poprawiło zaopatrzenie, może ludzie przestali panikować? Najważniejsze, że dostałaś potrzebne produkty.
Za kilka dni się wybiorę do sklepu, na razie wszystko mam i wykorzystuję to, co jest w domu.
W najczarniejszych snach nie wyśniłam takiej sytuacji w kraju i na świecie, jaka jest obecnie. I myślę, że ta zaraza, niestety, potrwa jeszcze jakiś czas.
Marysiu:-) Nie mam nadziei, że szybko minie czas zarazy. Wprawdzie w Chinach podobno już przygasa, ale u nas dopiero zaczyna się rozkręcać… 🙁
Maryniu! Ciepłe z Puchatym dosyłam 🙂
Powoli zbiera się u mnie czas pójścia do sklepu, choćby po jogurty dla dziecka.. ale i tak mam obawy wchodzić nawet do najmniejszych sklepików. Już Mężowi mówiłam, że ma przepłacić w żabce niż iść do większego marketu po wodę. Na takie spacery jak u Was mogę wyjść, ale do zamkniętych pomieszczeń się boję. Chłodniej macie, u nas 12 stopni i słońce, choć zapowiadają ochłodzenie. A ja już kozaki pochowałam 🙂 Buziaki!
Myszko:-) Wprawdzie pogodowo świat zwariował jak na wielu innych płaszczyznach, lecz dzień dłuższy, słonko przygrzewa więc trzaskających mrozów już raczej nie będzie. Kozaki mogą sobie czekać do następnego sezonu.
Nie myślałam, że będę liczyć kromki chleba pod kątem konieczności wyjścia do sklepu. Straszne to jest. Trochę mnie uspokaja fakt, że do zamrażalnika włożyłam część pieczywa, nie mniej jednak w lekkim poddenerwowaniu pozostaję przez cały czas. Nawet w najgorszych czasach octu na półkach – chleb był, problemem było zdobycie czegoś do chleba, ale on sam był dostępny zawsze. Teraz dziewczyny piszą, że nawet chleba nie mogły kupić. U mnie dotąd był, lecz podczas niewychodzenia z domu myśli człeka nachodzą: „a co będzie jeśli pójdę do sklepu – co wiąże się z ryzykiem -i tylko po chlebie puste półki zastanę?”. No i tak się porobiło. Ciepłe z Puchatym na zdrowie 🙂
Przyjemny taki spacer… tylko w odosobnieniu 😉
Ervi:-) Lepszy w odosobnieniu niż w byle jakim towarzystwie, nie uważasz? Ciepłe z Puchatym ślę, bo dziś każdy musi dostać swoją porcję 🙂
My jeszcze stare zapasy wyjadamy z zamrażalnika, ale mąż już nosem zaczyna kręcić, że w kółko to samo. No, cóż- takie życie. Syn nam na razie tylko pieczywo podrzuca.
Uważajcie na siebie. Otulam Ciepłym i Puchatym! 🙂
Matyldo:-) Chłopakom trudniej zrozumieć, że trzeba jeść to co jest i nie grymasić, bo i tego może zabraknąć… tfu, tfu, odpukuję w niemalowane/puste. Jakieś czarne wizje mam, wisielczy humor i najwyraźniej zaczyna mnie ogarniać pomroczność ciemna (w odróżnieniu od jasnej, bo ta już zarezerwowana ). Nie chcę tak!
Buziaki oraz Ciepłe z Puchatym 🙂
ps. Trzeba, żeby znowu bajka u Fusilki się pojawiła, bo jest kilka nowych dziewczyn i one nie wiedzą co to Ciepłe i Puchate, a warto, żeby wiedziały, prawda?
Ale macie fajnie, że możecie sobie łazić po sklepach, po odludnych ścieżkach… Ja ledwo do kuchni się czołgam… Wszystkim nam życie zaraza odmieniła. Aż się boję, co będzie dalej. Pozdrawiam i całuski z daleka posyłam
Ewuś:-) Dobrze, że się odezwałaś 🙂 Też się boję i nie tylko jednej zarazy:(
Najważniejsze, że do kuchni się doczołgasz, dalej pójdzie lepiej. Ominęło Cię szykowanie przyjęcia przez chorobę i przez zarazę, widzisz jak to jest?
Nie masz też dylematu: wyjść do sklepu czy nie wyjść wiedząc, że może być niebezpiecznie. Musisz się zdać na rodzinkę, choć trudno jest być takim zależnym od innych, ale – z drugiej strony, rodzinka doceni jak dobrze było, kiedy Ewcia była na chodzie na 100%!
Buziaki kochana i podwójna dawka Ciepłego z Puchatym na szybszy powrót do zdrowia 🙂
Aniu, dziękuję za pamięć i troskę :))
U mnie wszystko dobrze, tylko jakoś weny brak, więc siedzę cicho.
Twoja trasa spacerowa bardzo przyjemna, i najważniejsze, że „bezludna”. Ja też staram się chodzić na spacery w miejsca niezbyt zaludnione.
U mnie nadal brakuje papieru toaletowego, chusteczek higienicznych i ręczników papierowych, bo chociaż producenci zapewniają, że magazyny są wypełnione po brzegi i papieru nie zabraknie, to każda dostawa jest od razu wykupywana mimo ograniczeń (jedno opakowanie na osobę lub rodzinę). Natomiast inne produkty żywnościowe są.
Staram się nie popadać w panikę i nie nakręcać wiadomościami.
Mokuren:-) Czyli papier toaletowy, chusteczki i ręczniki papierowe to ogólnoświatowy problem! A dawno temu tego wcale nie było i ludzie żyli. Teraz jesteśmy od pewnych produktów uzależnieni i nie potrafimy bez nich funkcjonować. Jak młodzież bez komputera. Nie bez podstaw mówią, że smartfon to „najlepszy przyjaciel”. Za moich czasów mówiło się, że książka to najlepszy milczący przyjaciel człowieka, uważam tak do tej pory 🙂
Masz u siebie takie mało uczęszczane przez ludzi miejsca, żeby bezpiecznie się czuć podczas spaceru? Wciąż mam w oczach różne fragmenty filmów, na których widać rzekę ludzi płynącą po ulicach Tokio. U nas teraz jest – co widzę w tv – jak w filmie katastroficznym o wymarłych miastach. Ale – „niech żywi nie tracą nadziei” i tego się trzymajmy. Grunt to nie wpadać w panikę i zachować rozsądek. Tak sobie tłumaczę, choć nie zawsze się udaje.
Posyłam mnóstwo Ciepłego z Puchatym, bo teraz bardzo potrzebne 🙂
Dziękuję za Ciepłe z Puchatym :))
To prawda, są miejsca gdzie ta rzeka ludzi, ostatnio trochę przerzedzona, nadal płynie. Tokio to jednak duże miasto i bardzo zaludnione. Ale ja nie jeżdżę do takich miejsc, spaceruję po okolicy. Odpuściłam sobie nawet większe parki, choć kuszą mnie ze względu na sakury, które zaczynają kwitnąć. W okolicy mam i skwery, i malutkie parki, jest rzeka z trasą spacerową, a do tego wąskie uliczki wśród domów mieszkalnych. Bez tłumów, często nawet bez pojedyńczych ludzi, a że domy są bardzo różnorodne i poobsadzane rożnorodną zielenią, to przyjemnie się spaceruje.
Tak jest, nie wpadajmy w panikę i zachowujmy zdrowy rozsądek 🙂
Poraża jednak bezmyślność niektórych ludzi, pokazywana w tv – dzieci na placach zabaw, młodzież snująca się grupkami. Matki listy piszą o tym i do tych ludzi, żeby się opamiętali. U mnie tak nie jest, na szczęście, rzadko jakieś dziecko przemknie osiedlem. W lasku więcej osób niż kiedykolwiek, ale obchodzą się z daleka, widać ich tylko między drzewami. Tak chodzą, żeby do siebie zbyt blisko nie podchodzić. I to jest słuszne.
Dobrze, że masz gdzie spacerować. To może fotki pokaż z różnych takich ładnych spacerowych miejsc?