Po zderzeniu się z realem wskazane jest – dla nabrania sił do dalszego zderzania – posilenie się czymś smacznym, apetycznym, pożywnym. Uprzednio dawszy nurka w zapiski kulinarne, a wszystko w ramach wypróbowywania przepisów prostych i łatwych, z których
korzystać można w każdy zwyczajny dzień, przyrządziłam co widać na zdjęciach.
Tym razem zwykła pasta do pieczywa składała się z białego sera, jajek na twardo utartych na dużych oczkach (zamiast krojenia w kostkę, co zajęłoby dużo więcej czasu), drobno posiekanej cebulki, czosnku przeciśniętego przez praskę, czerwonej papryki pokrojonej w drobną kosteczkę, a wszystko wymieszane i doprawione solą i pieprzem. Na śniadanie w sam raz.
Na obiad zrobiłam zapiekankę brokułową z broszurki „Przepisy czytelników” (4/2013). Potrzebne składniki to:
6 ziemniaków, 6 pieczarek, 1 brokuł, 1 filet z kurczaka, 3 łyżki mąki, 2 łyżki masła, 3 ząbki czosnku, 1.5 szkl. bulionu, 100g. utartego żółtego sera, 2 łyżki koperku, ok. 200g śmietany, olej, sól, pieprz.
1. Brokuł podzielić na różyczki, ugotować. Pieczarki pokroić w plasterki, udusić na maśle z solą i pieprzem. Ziemniaki ugotować, pokroić w dużą kostkę. Filet pokroić, posypać solą, pieprzem, zrumienić.
2. Sos: mąkę zrumienić na patelni, wlać bulion, dodać czosnek przeciśnięty przez praskę. Składniki doprowadzić do wrzenia, zmniejszyć ogień, dodać śmietanę, ser i koperek. Mieszać do rozpuszczenia sera.
3. W żaroodpornym naczyniu ułożyć warstwę ziemniaków, fileta, pieczarek, brokułów, Zalać sosem. Piec ok. 20 min/180 st.C
Na deser ciasto, na które przepis dostałam od koleżanki z pracy. Byłam młoda, miałam 24 lata, półtorarocznego synka i właśnie rozpoczęłam pierwszą w życiu pracę (wytrzymałam tam 36 lat) po ukończeniu studiów. Nie umiałam piec, gotować się uczyłam w miarę
potrzeb, ale bez zapału, głównie dla dziecka, wyjątkowego niejadka (po nim Calineczka odziedziczyła tę właściwość). Z czasem z tego wyrósł więc i dla niej jest nadzieja 🙂 Według przepisu podanego niżej upiekłam pierwsze w życiu ciasto. Potrzebujemy:
1 szkl. cukru
1 szkl. mąki pszennej
1 szkl. mąki ziemniaczanej
1 łyżeczkę proszku do pieczenia
5 jajek
1 margarynę
Należy utrzeć jajka z cukrem, dodać obie mąki z proszkiem do pieczenia, dobrze rozmieszać. Wlać rozpuszczoną margarynę i znów rozmieszać.
Piec ok. 40 min/180 st.C – do suchego patyczka.
Posypać cukrem pudrem lub przygotować lukier i oblać nim ciasto.
Smacznego tygodnia !
Pojadłam sobie czytając, było smacznie i zdrowo. Pozdrawiam. 🙂
L,C:-) Pięknie się ten chrust prezentuje, prawda? Zrobiłam dwa razy, tak się rozochociłam, wprawdzie nie był taki dobry jak z cukierni ale zniknął szybciutko 🙂 Buziaki 🙂
Jak apetycznie.Ja mam podobny przepis na ciasto ale daję na blaszkę i na to owoce, mrożone lub świeże.
Ula:-) I nie robi Ci się takie coś jak zakalec? Z mrożonymi owocami jeszcze mi nic nie wyszło tak jak powinno. Fakt, że się szybko zniechęciłam 😉
Nie .Ciasto jest fajne piaskowe. Przy okazji podam przepis.
No matko jedyna, jakie wszystko pyszne, choć nie próbowałam – wiem, czuję.
Ciasto to prawdziwa babka, jaką robiła moja teściowa, zawsze wychodziła i cudnie smakowała. Lubie dodatek skórki pomarańczowej.
To zamykasz karnawał świetnym jadłospisem:-)
Jotuś:-) Jakby dobre nie było, to bym nie pokazała 😉 Ciasto wychodzi zawsze, to podstawowy najprostszy przepis, jak mówiłam, absolutnie pierwszy, który wykorzystałam na początku swej drogi jako pani domu 🙂
Zobacz, i koniec karnawału, zleciało. Na Ursynowie przynajmniej kilka razy bawiliśmy się zbiorowo w tym okresie – bo i Mirki były urodziny z imieninami, i Majki, i Mary – zawsze okazje się znalazły. Nie ma to jak młodym być… ale przynajmniej jest co wspominać 🙂
hm 🙂 kopiuję 🙂
miłego weekendu 🙂
Cieniewiatru:-) Kopiuj, kopiuj, na zdrowie i dla przyjemności. Dobrego, zdrowego tygodnia 🙂
Skoncentruję sie na tej smakowitej pascie do pieczywa, dziękuję za przypomnienie
Lucy:-) Pasty robiło się często i różne, najczęściej z tego co pod ręką było w czasach, kiedy nic nie było poza octem na półkach sklepowych… Teraz sobie przypominam różne wersje i okazują się być w sam raz.
Ach jak smakowicie. Szkoda że osobisty takich rzeczy nie je. Durny Włoch. Wszystko osobno i bez śmietany. Dziwolag jedzeniowy.**
Lucia:-) Kiedy czytam u Ciebie o włoskich zwyczajach i upodobaniach – szczególnie kulinarnych – panów, okazuje się, że to inny świat. Nie zawsze znają się na tym co dobre, ich strata 🙂
Ja czasem robię pastę rybno-jajeczną. Też całkiem smaczna. 😉
BBM:-) Rybno-jajecznej nie robiłam. Rybki z puszki czy wędzone np. makrele?
Z puszki- nie. Najlepsza makrela, bo tłusta.Przyprawy- do smaku. Sól, pieprz, majonez, trochę musztardy do przyostrzenia. Jeśli chcesz poeksperymentować i dodać coś jeszcze, to chętnie poczytam. Ściskam. :))
Podoba mi się pomysł, na pewno wypróbuję i podzielę się rezultatem. Dziękuję Ci, kochana Matyldo, za przepis. Buziaki 🙂
Z ciastami jak wiesz, mam się trochę na bakier.. Ale ta zapiekanka genialna! Koniecznie muszę ją wypróbować, ku radości swojej i mych chłopaków 🙂 Wspaniale, że dzielisz się sprawdzonymi przepisami! Przydadzą się nie raz. Uściski dla Was i dla Calineczki-niejadka też 🙂
Myszko:-) Nie mów, robiłaś już świetne ciasta. A ta moja babka jest bardzo łatwa, możesz spróbować bez obaw.
Dziękujemy! Dla Was też serdeczne uściski 🙂
Jak tu pysznie i na bogato! Na ostatki jak znalazł 🙂 Ale znowu, Aniu, bardziej dla Ciccino niż dla mnie. Nawet tej pasty nie mogę. Przez ser i moją silną alergię na kazeinę 🙁 więc dzisiaj u mnie na obiad makaron pełnoziarnisty z klopsikami z kaszy jaglanej w sosie pomidorowym. Może chociaż jednego faworka porwę? 😉
Serdeczności i pyszności!
Amasjo:-) Masz uczulenie na nabiał? O, to współczuję. Moje dziecko było bezglutenowcem i to było strasznie trudne w czasach pustych sklepów i kartek na żywność. Na mleko uczulenia nie miał, na jajka też i to był ratunek w karmieniu.
Zrobiłam, nawet już 2 razy, słonecznikowe mleczko. Nie cedziłam, wypiliśmy w całości, smaczne. Myślę, że np. do kawy trzeba odcedzić i użyć sam płyn. Tak robisz? Wczoraj kupiłam wiórki kokosowe, bo mi się skończyły, zużyłam do babeczek zwanych muffinkami. Wiórki lubię mieć pod ręką.
Kradnij faworki ile dusza zapragnie 😉
Z kaszy jaglanej robiłam kotlety, Mały, czyli mój weganizujący się wegetarianin, mówił, że dobre. Mary, przyjaciółka też vege – potwierdziła 🙂
Niestety mam. I jestem z tego powodu bardzo nieszczęśliwa. Najdziwniejsze jest to, że pojawiło się wkrótce po tym jak odstawiłam mięso.
Kaszę jaglaną bardzo lubię bo można ją również robić na słodko, np. zapiekaną z jabłkiem czy w postaci budyniu☺
Fajnie, że słonecznikowe mleko jest ok. Przyznam Ci się, że nie cedzę go do kawy, daję takie jakie jest. A wiórki kokosowe kupuję w kilogramowych opakowaniach bo idą u mnie jak woda!
Zastanawiam się czy to ciast wyszłoby gdybym cukier zastąpiła ksylitolem, a margarynę olejem kokosowym? Hmmm…
Rzeczywiście dziwne, nie wiadomo jakie powiązania czego z czym w tych naszych organizmach występują. Sama czujesz najlepiej co Twojemu służy a co nie.
Muszę wykarmić moich domowników, toteż gotuję to, co zjedzą. Nie chce mi się osobno dla siebie robić jedzenia, więc tak leci… Pomału jednak wprowadzam im coraz więcej składników dobrych (np. tofu do kotletów mielonych), w celu przyzwyczajenia do nowych smaków.
Co do ciasta – są przepisy w których do pieczenia używa się olej zamiast margaryny czy masła, a cukier chyba też można zastąpić. Próbuj 🙂
Jak są chęci do gotowania trzeba wykorzystać 🙂
Ervi:-) Masz całkowitą rację 🙂
Ale mi narobiłaś apetytu swoimi przepisami. Chyba też coś upiekę. Serdecznie pozdrawiam.
Marysiu:-) Na pewno upieczesz coś pysznego. Cieszę się, że nabrałaś ochoty na ciasto. Buziaki 🙂
Dwa pierwsze przepisy anektuję! :-))))))
A chruścików nigdy nie robiłam, chociaż pamiętam jeszcze, jakie dobre robił mój Tata!
Ja pączkowa jedynie! Ale w tym roku nie robiłam, co Progenitura osądziła , jak należy: niesmakiem!
Ale ja już mam coraz częściej ochotę na nic nie robienie! I mam w niosie to, co sobie o mnie myślą!
Fusilko:-) Bardzo proszę 🙂 Fajnie, że coś Ci się przyda. Pączków nie robiłam nigdy. Takich normalnych, bo takie niby- pączki z serka smażyłam chłopakom. Kiedyś, jak byli mali.
Chrust babcia robiła genialny, jak zresztą wszystko. Ja próbowałam i choć najlepsze nie wyszły, zostały zjedzone co do jednego 🙂
Mnie też nic się nie chce, jakiś bezwład mnie coraz częściej ogarnia i coraz trudniej jest mi się zmobilizować i przełamać. A muszę, nie ma to tamto 😉
A margaryna ma 200 czy 250 gramów? Ja jak zwykle mam pytanie od czapy
Anćka 🙂 Jak ja się cieszę, że się odezwałaś !!!
Margaryna ta sama od stu lat, Tortowa. Poszłam sprawdzić do kuchni – ma 250g.
Będziesz piekła? Przepis jest od Ani Ziółk.
Ściskanki 🙂