„Widocznie tak miało być” – 28

Popołudnie było bardzo przyjemne, nie upalne ale słoneczne. Aldona postanowiła zrobić przyjemność Tinie i wybrać się z ulubienicą na dłuższy spacer. Dla niej również było to przyjemnością, ponieważ –  jak zwykle po powrocie do domu – odreagowywała pracowe stresy, a spacer jej w tym pomagał. Najbardziej dokuczliwa była świadomość, że każde jej poczynanie jest śledzone, zaś informacje natychmiast płyną od Grety nie tylko do Agaty, ale i do Mariana. Musiała więc uważać na każde słowo i gest. Martwiła się co będzie, gdy nie uda się  dłużej ukryć postępującej zmiany figury. Moda na szczęście sprzyjała jej potrzebom, więc nosiła do pracy szerokie koszulki typu „nietoperz” lub kolorowe kamizelki zakrywające to co zakrywać powinny.

Szły w stronę Natolina, potem Belgradzką skręciły do ulicy Rosoła i wkrótce znalazły się na wysokości domu Teresy. Skoro dotarły aż do tego miejsca, zadzwoniła domofonem.

– Cześć Tereska, nie miałabyś ochoty na spacer z Maksem? Jakoś mnie tu przyniosło okrężną drogą.W związku z tym nie mogłam się oprzeć pokusie i zadzwoniłam…

– Bardzo dobrze zrobiłaś, dawno już miałam wyjść tylko ciągle coś mi przeszkadzało. Poczekaj, zaraz  będę gotowa. Chyba, że wejdziesz do środka?

– Nie, poczekam.

Po chwili Teresa witała się ze swoją przyjaciółką, a Maksio ze swoją. Teresa od razu przeszła do rzeczy.

– Słuchaj Doniczko, do taty przyjechał  jego przyjaciel architekt. Ten, który zaprojektował Cięciwowy Domek. Może chcesz się z nim spotkać? Jutro obaj przyjadą na Ursynów odwiedzić mnie.

– Ja? A niby po co? Co takiego miałabym mu powiedzieć? – zdziwiła się Aldona.

– Mogłabyś pogadać o twoich pomysłach na dom w Cięciwie, opowiedzieć jak sobie go wyobrażasz, jakie potrzeby powinien zaspokajać. I o tej psiarni, którą wymyśliłaś.

– Nie ja wymyśliłam tylko Sergiusz. Ja się jedynie zapaliłam do pomysłu.  Poza tym nie moja działka, nie mój dom. Niech sobie Agata planuje.

– Tobie chyba całkowicie już na rozum padło. Agata nic do działki nie ma. Dorota ci nie mówiła?

– Jak to nie ma? Jest legalną żoną, zapomniałaś? Działka nabyta podczas trwania małżeństwa jest też jej własnością. I tyle. Już widzę jak zaszywa się w lesie… No, na pewno – skwitowała z przekąsem. – Sprzeda ją i tyle.

– Ze względu na swoją nową córeczkę mogłabyś nie być taka zgorzkniała. Chcesz, żeby się wykrzywiona urodziła? – uśmiechnęła się pod nosem Teresa.

– Nie pleć. Powiedz, co ja tak naprawdę mogę mieć do tej działki? Powtarzam ci, że Agata ją spienięży. Sprzeda. Jak najszybciej się uda.

– A ja ci mówię, że nie.

– Chcesz się założyć?

– Nie, bo to ty byś przegrała. Nie mogę przecież wykorzystywać ciężarnej kobiety.

– Niby czemu?

– Czemu nie chcę wykorzystywać? – z miną niewiniątka spojrzała Teresa na coraz bardziej zniecierpliwioną przyjaciółkę.

– Czemu nie sprzeda?!

– Bo nie ma do tego żadnego prawa, kochana Doniczko – Teresa miała chochliki w oczach.

– Jak to nie ma? Mogłabyś wyjaśnić? Czegoś tu najwyraźniej nie rozumiem.

– Żeby coś sprzedać, trzeba to coś najpierw mieć.

– Nie wytrzymam… – Aldona rzuciła groźne spojrzenie.

– No już dobrze, ulituję się nad tobą. Działka formalnie należy do mamy Sergiusza.

– Co?

– To, co słyszysz. Działka należy do pani Meli. Nikt o tym nie wie. Teraz ty wiesz, więc buzia na kłódkę. Tak wymyśliła Dorota przed zakupem.

–  Coś podobnego! Popatrz jaka ta Dorcia mądra. I nic nie powiedziała.

– Właśnie dlatego, żeby brata  zabezpieczyć przed Agatą. Znając go lepiej niż on sam siebie wolała zawczasu zadbać o rodzinne interesy. Od razu u notariusza ciotka spisała też testament, tak na wszelki wypadek, więc działka jest zabezpieczona i w żadnym wypadku nie wpadnie w ręce tej jędzy. Może na nią ostrzyć zęby ile chce, połamie je sobie, cholera jedna.

Aldona miała uczucie jakby ogromny ciężar spadł jej z serca i potoczył się w nieznane. Umilkła zapatrzona w obraz, który nagle pojawił jej się przed oczami. Obraz, na którym stała obok ukochanego w lesie, a on w tym właśnie momencie obiecał, że będzie harował jak dziki osioł, żeby jak najszybciej móc wybudować dla nich dom…

– Hop, hop! Wracaj tutaj – przywołała ją Teresa do rzeczywistości. – Zrozumiałaś co do ciebie mówiłam?

– Co? No tak, Dorota, nie, ciotka, znaczy pani Mela jest właścicielką…

– Popatrz, o wilku mowa. Maksiu, zobacz kto idzie. Widzisz?

Maks rzucił się w kierunku Azy, która już z daleka go wypatrzyła i w imponujących susach zbliżała się, nic sobie nie robiąc z opiekunki uczepionej końca smyczy. Tina najpierw przysiadła, potem poznała „nadciągające tornado” i już bez strachu podążyła na spotkanie u boku Maksa.

– Właśnie chciałam was spotkać – oświadczyła zadyszana opiekunka tornada. – Aza, uspokój się już, ty małpiszonie. Zapomniałaś, że jestem na drugim końcu sznurka? No już, spokój. Chodźmy na łąki, muszę spuścić psicę ze smyczy, żeby polatała bo ją energia rozsadza.

– Bardzo dobrze, chodźmy na łąki wilanowskie – skinęła głowa Teresa. – Wpadniecie potem do mnie na kawę? Ty, Doniczko, dostaniesz dobry sok.

– Nie, teraz nie mogę – odpowiedziała Dorota. – Ciotka przyjedzie. Umówiłyśmy się na dziś. Musimy pogadać o domu, żeby mieć gotowy plan… – przerwała i spojrzała czujnie na Aldonę zwracając się do Teresy. – Powiedziałaś jej?

– A mnie tu nie ma, że rozmawiacie ponad moją głową? – oburzyła się Aldona.

– Przed chwilą. Nie wiem czy zrozumiała, bo się dziwnie zachowuje…- odpowiedziała Teresa uśmiechnięta od ucha do ucha.

– No wiesz… – oburzyła się Aldona.

– Dobrze. Skoro tak, mogę mówić otwarcie. Postanowiłyśmy z ciotką wybrać projekt domu. Miejsce, w którym ma stanąć, jest wiadome. Założenia jakie chałupa ma spełniać też znamy. Żeby nie odwlekać w nieskończoność chcemy jutro porozmawiać z Dziadka przyjacielem w sprawie projektu budynku.

– Tak nagle? – oszołomiona ilością informacji Doniczka nie mogła nadążyć za tokiem myślenia przyjaciółki. Pomyślała, że w ogóle ostatnio ma problemy w nadążaniu za myślami innych.

– Co nagle? Od dawna przecież planujemy. Doszłyśmy do wniosku, że taniej będzie jak postawimy bliźniak.

– Po co bliźniak?

– O matko kochana! Pół dla ciotki, znaczy dla was, no, dla mojego brata i pół dla mnie. Przecież nie będę do końca życia mieszkała w namiocie.

– A co na to Sergiusz?

– On ma do rozwiązania inne problemy. Do ciotki powiedział, żeby robiła co chce, bo to jej własność. I tego się będziemy trzymać – uśmiechnęła się szeroko jak łobuziak po udanie spłatanym figlu.

cdn.

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Powieści, Widocznie tak miało być. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

18 odpowiedzi na „Widocznie tak miało być” – 28

  1. zamyślona pisze:

    Masz ogromną łatwość pisania. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Marysia.

  2. jotka pisze:

    Oj, przypomniała mi się rozmowa, na temat spadku, którą muszę odbyć. Nie lubię takich rozmów, niedomówień, dwuznaczności, czemu życie nie może być proste?
    W dodatku trzeba znać tyle różnych zasad, przepisów, albo mieć kopalnie złota na opłacenie różnych osób…
    Jeśli rodzina żyje zgodnie, to bliźniak jest idealnym rozwiązaniem 🙂

    • anka pisze:

      Jotko:-) Tak samo jak Ty nie lubię podobnych rozmów, załatwiania takich trudnych spraw, ale czasem trzeba i nie ma wyjścia. Kosztuje mnie to strasznie dużo.
      Bliźniak jest dobry, bo można mieć rodzinkę blisko, a jednocześnie zachować odrębność oddzielając płotem swoją część posesji. I nie otworzyć furtki … np.
      teściowej 😉

  3. Magda pisze:

    Ale zwroty akcji ! czekam niecierpliwie co dalej 🙂

  4. Urszula97 pisze:

    Idzie w dobrym kierunku
    Jest nadzieja.Widać że cała rodzina Agaty ma jej serdecznie dosyć. Oby się plany udały. Czekam na c.d.Pozdrawiam.

  5. anka pisze:

    Uleńko:-) W bajkach zawsze sprawy idą w dobrą stronę w przeciwieństwie do realu 🙂 Ściskam 🙂

  6. Mysza w sieci pisze:

    Niech ten Sergiusz już się wreszcie ogarnie ;)) Dobrze, że kobietki mają głowę na karku.. Sprawy mieszkaniowe warto mieć zapewnione przed wszelkimi ślubami. Mam nadzieję, że damy radę zabezpieczyć Małego zanim mu klapki na oczy spadną i z miłości przestanie racjonalnie myśleć ;)) Na razie żartuję, choć tak naprawdę to poważny temat i nie raz życie i mienie ratujący.. Czekam na rozwój akcji, dobrej nocy Aniu, buziaki!

  7. anka pisze:

    Myszko:-) Wiesz, że chłopaki są z innej planety, moja koleżanka mówi, że od innej małpy 😉 hi hi! Dlatego Sergiusz ogarnąć się nie może, a do tego facet spod znaku Panny to koszmar totalny, musi sam, najlepiej wie, nie powie, nie poprosi, bo nie honor itd. Zamęczyć może… Ale od czego są mądre dziewczyny 😉
    Do miłości MK trochę czasu jeszcze zostało, ale masz rację, że myśleć trzeba na zapas, bo czas pędzi do przodu. Buziaki 🙂

  8. Krystyna 7.8 pisze:

    Pełno zwrotów akcji tak jak w życiu, ciekawe. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    • anka pisze:

      Krysiu:-) Im jestem starsza tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że życie to nie bajka …
      Pozdrawiam również 🙂

  9. Bożena pisze:

    Teraz mieszkam w bliźniaku, bo rodzice mają wyjście z drugiej strony domu. Ciesze się, bo mam ich na oku. Ale gdybym miała mieszkać z teściową to już mniej bym się cieszyła hehe 😀 Tak się jakoś z tymi teściowymi dziwnie układa, mój mąż też szarpał się z moją mamą, aż musiałam z nią przeprowadzić rozmowę „wychowawczą”.

  10. anka pisze:

    Bożenko:-) Tak sytuacja jak Twoja jest idealna. Masz rodziców na oku, ale intymność zachowana. Natomiast ja teraz mam … teściową wraz z jej demencją w domu 24 h na dobę… Ogólnie teściowe to nie jest łatwy temat. Moja pierwsza była przykuta do łóżka, kiedy ja poznałam, ale była dobrym człowiekiem, wrażliwą istotą. Drugą choroba zmieniła nie do poznania. No i tak to na tym świecie.

  11. dora pisze:

    Zdecydowanie życie bajkowe nie jest, ale miło poczytać o prawdziwej przyjaźni Twoich literackich kobiet, wsparcie, ktorego doświadcza Aldona jest takie budujące, a dom bliźniak, hm, wahałabym się, chociaż mysle, że byłabym zgodną teściową, i zawsze mówię moim córkom, że gdyby miały problemy mieszkaniowe, to mają możliwość zamieszkać z nami

  12. anka pisze:

    Dorcia:-) Fajna ta powieściowa Dorcia, prawda? Pewnie to imię coś w sobie ma 😉
    Twoje słowa na pewno dają córkom poczucie bezpieczeństwa. Zupełnie inaczej można się brać z życiem za bary, gdy z tyłu głowy jest świadomość wsparcia mamy i miejsce, w którym można się schować i przeczekać jakąś trudną ewentualną chwilę. Jesteś super mamą!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *