Niedzielny poranek, tak samo jak sobotni, wstał prześliczny, jakby wiosna rozgościła się na dobre. Słońce, śpiewające ptaszki, leciutki, ciepły wietrzyk, nabrzmiałe pąki bzu przed domem (nie spiesz się bzie, bo jeszcze na pewno będzie zimno). Taka pogoda zaprasza na długi spacer z moją kochaną sunią. Tak więc wczoraj i dziś, po raz pierwszy w tym roku, zaliczyłyśmy dwa długie spacery. Najbardziej lubię te poranne, kiedy domownicy jeszcze śpią, ruch na drodze mały bo weekend i spokojnie, bezpiecznie można iść przed siebie.
A teraz jest już wieczór. Niestety, weekendy mają to do siebie, że mijają bardzo, bardzo prędko.