Kwiecień
Stenia wróciła z sanatorium. Pierwszy raz zostawiła samego męża z chłopcami i była uszczęśliwiona, że po powrocie zastała ich wszystkich żywych oraz całych i zdrowych. Że bałagan w domu, że nic znaleźć nie można, że wszystko brudne i na gwałt domaga się prania – to nic. Ważne, że żyją. Dopiero skórka od banana doprowadziła ją do wściekłości. Leżała na podłodze i nie byłoby w tym nic dziwnego, czasem się to zdarza skórkom nie tylko od banana lecz… spadła tam przed samym wyjazdem Steni. Ziutek nie zrobił nic, kompletnie. Na zbiórce u Magdy dzieliła się powyższymi spostrzeżeniami co do stanu mieszkania.
– I wiecie co usłyszałam? Marcin powiedział, że go zęby bolą, bo się nasprzątał. A na to Ziutek odpowiedział, że jego nie bolą, bo on nie sprząta! Myślałam, że mnie szlag trafi!
– Dobrze, dobrze, uspokój się, zrelaksuj… bo jak jest tutaj to my dobrze wiemy. Lepiej opowiedz jak było tam gdzie nas nie było – przerwała Danusia utyskiwania Steni na temat warunków zastanych w domu po powrocie. – Pokaż zdjęcia.
– Ten się do mnie doczepił, o ten – wskazała Stenia mężczyznę na fotografii.
– I bardzo dobrze. Nie wiesz po co ludzie jadą do sanatorium? – śmiała się Magda.
– Zgłupiałaś? Mało mi jednego chłopa w domu? Poza tym miał strasznego zeza.
– Kto ci kazał drugiego chłopa brać do domu? – zdziwiła się Danusia. – Bigamistką chcesz zostać? A poza tym nie rozumiem w czym ci zez przeszkadza.
– Właśnie – przytaknęła Magda. – Przecież wtedy się zamyka oczy, po co ci jego zez?
– Głupie baby – roześmiała się Stenia. – Ja powiedziałam, że mam zazdrosnego męża i nie interesują mnie nocne spacery ani dancingi.
– Szkoda, że nie dodałaś, że jak przyjedzie to dopiero im wszystkim pokaże, taki z niego kawał chłopa – z żalem w głosie powiedziała Magda.
– Jakoś mało było tych chłopów – zauważyła Dorota dorwawszy się wreszcie do zdjęć.
– Gdzie mało? – wyrwała jej Magda zdjęcie z ręki. – Tu jeden, ten z zezem, a tam drugi, z brzuchem. I jeszcze był trzeci, o którego się baby grzałką pobiły.
– A ty skąd wiesz? Byłaś tam? Jaką grzałką? Zimną czy gorącą? – zarzuciła ją Dorota pytaniami.
– Coś takiego widziałam w telewizji – odezwała się Aldona.
– Coś ty, chora? Telewizję zaczęłaś oglądać? Coś ci się stało? – teraz Dorota całą uwagę skierowała na Aldonę. – Nie oglądałaś chyba ze dwa miesiące.
– Przypadkiem. Weszłam do pokoju i akurat było… – zaczęła się tłumaczyć.
Głos Aldony zginął w zgiełku wywołanym przez dzieciaki, które wróciły z występu grupy tańca utworzonej na kursie, na który wszystkie uczęszczały.
– Byliśmy w domu starców i gratis tańcyliśmy dla takich starusków jak ty, ciociu – zwrócił się Kajtuś do Danusi.
– Jak ja? – zdumiała się Danusia.
– No, może trochę młodszych, jak ciocia Helenka – spróbował ratować sytuację Filip.
– Jak powiem Helci to się dopiero ubawi – zaśmiała się Aldona.
– A co, źle powiedziałem? – zdziwił się Filip, że one się dziwią. – Przecież ciocia Helcia ma długie włosy i nosi czasem kucyka jak Justyna, to chyba młodsza musi być. Ciocia Danusia ma krótkie włosy jak wszystkie staruszki tam miały…
– Filip, ja ci radzę, ty się nie pogrążaj – Magda zrobiła groźną minę.
– Ojej, mamo, nie pijesz wesołka to jesteś smutna – Filip próbował zmienić temat.
– Co on mówi? – zainteresowała się Aldona. – Czemu jesteś smutna?
– Jaka smutna, jaka smutna – wciąż rozbawiona Danusia pokręciła głową. – Cały czas się chichrała.
– Zapomniałam przynieść sobie wiesiołka ze sklepu – wyjaśniła roześmiana Magda. – I patrz, jak to sobie mądrale wykombinowały. A ty, staruszko, czemu tak się cieszysz? Też ci wesołka przynieść?
– Mnie przynieść – wreszcie Dorota była w stanie się odezwać, bo Kajtuś puścił matkę, którą do tej pory ściskał z całych sił nie dając jej dojść do słowa. – Muszę się wzmocnić, bo już chwilami mi siły brakuje. Jutro muszę iść z małym do laboratorium.
– Może nie trzeba mu będzie brać krwi – powiedział na pocieszenie Jędrek.
– No, pewnie sama poleci – domyślił się Filip.
– Ja się nicego nie boję – dumnie oświadczył Kajtuś wypinając chudą pierś. – Ja lubię pacyć jak mi krew biorą, tak fajnie sika.
– Wampir jesteś – zaśmiały się dziewczynki.
– Kajtusiu, jak to jest – spytała Magda, – że w szkole ty podobno wcale nie seplenisz, a po szkole tak
– Bo w skole musę się męcyć i spinać, a potem jus mogę być na luzie – spokojnie odpowiedział.
– A pani powiedziała, że byłeś niegrzeczny, słyszałem – odezwał się Jędrek.
– Wcale nie, klamies! Pani powiedziała, ze zachowuję się nonsalancko i mam niewłaściwy stosunek do naucyciela – sprostował najmłodszy w towarzystwie. – A to duza róznica.
– Bezapelacyjnie Kajtuś jest bohaterem wieczoru – oświadczyła roześmiana Stenia. – Ja z moim sanatorium wysiadam całkowicie. Z grzałkami czy bez.
– Wczoraj Kajtek ciągnął Jędrka na deskorolce – powiedziała Dorota. – Jakaś pani przechodziła obok i powiedziała do Jędrka, że słabo karmi swojego konia, bo taki słaby i chudy, więc go pomału ciągnie. A mały na to, że nie może szybciej ciągnąć, bo mu się kręgosłup rozleci.
– No właśnie, ciocia – wtrąciła się Justysia. – Czym ty karmisz Kajtka, że taki chudy?
– Łyżką – z uśmiechem odpowiedziała Dorota.
– Ciocia to tak zawsze – chórem odpowiedziały wszystkie „ciotki” wiedząc, co usłyszą z ust dziewczynki, która najpierw się naburmuszyła, ale zaraz uśmiechnęła i pobiegła do Stokrotek.
cdn.
Dobre! 😀
Musze kiedys znalezc chwile czasu i poczytac od pierwszej czesci.
Lucy:-) Na blogu jest od drugiej części, czyli „Po co wróciłaś, Agato?”. Bardzo się cieszę, że masz ochotę na spotkania i poznanie wcześniejszych przeżyć członkiń „mafii” ursynowskiej 🙂 Ściskam radośnie 🙂
Dzieje się w tym towarzystwie, jejku to ja już wg Kajtka jakaś stara prababcia.
Aniu, biopsja wyszła ok, w kwietniu kontrola i badanie krwi, w poniedziałek jadę na MRI.Pozdrawiam.
Ula:-) To super dobra wiadomość! MRI bezbolesne i w sumie nie jest nieprzyjemne, do przeżycia, będzie dobrze 🙂 Długo nie czekałaś, nawet bym powiedziała, że wyjątkowo krótko jak na moje doświadczenia, bo u nas się czeka i czeka. Chyba, że prywatnie, wtedy szybko.
Odnośnie starości – Duży był w zerówce kiedy obcięłam włosy. Poszłam po niego jak zwykle, czekałam na zewnątrz a on wybiegł z budynku i wzrokiem szukał matki takiej, jaka go odprowadziła. Wreszcie zobaczył mnie i wrzasnął: mama, jaka ty się stara zrobiłaś! Nie muszę dodawać, że wszyscy ludzie się na mnie obejrzeli…
Dla dzieci długie włosy były wyrazem młodości, krótkie – odwrotnie.
Świetny odcinek na poprawę humoru, zaraz w pokoju jaśniej, bo strasznie pochmurno.
Podobno na pobyt w sanatorium to trzeba mieć końskie zdrowie, ja sama nie byłam, ale mieszkam w mieście uzdrowiskowym, więc obserwuje to i owo, zwłaszcza wiosną i latem 😉 Filip próbował dyplomacji, ale coś nie wyszło…ale coś w tym jest, że dzieci lubią młode panie z pomalowanymi paznokciami 😉
Jotko:-) Z poprawy Twego humoru rada jestem niesłychanie 🙂 🙂 🙂
W sanatorium nie byłam, znam z opowiadań, między innymi o grzałkach słyszałam od koleżanki, która była 😉 Normalnie cyrk na kółkach 🙂
Dzieciaki mają swoje wyobrażenia np. na temat starości czy młodości i tak musi być 🙂 Coś wiesz o tym mając z nimi do czynienia codziennie, z pomysłami za nimi się nie nadąży 🙂
Łyżką Będę miała idealną odpowiedź na takie samo pytanie. Mały jest szczuplutki, a je 7 razy dziennie i wcale niemało.. Wesoło u dziewczyn bardzo, dlatego tak chętnie się do nich wraca
Myszko:-) Wesoło 🙂 Westchnąć można i pomyśleć, że młode lata cudowne są bez względu na życiowe zawirowania i problemy, gdy obok przyjaciele są 🙂
Ano łyżką 🙂
Nieustająco czekam na ciąg dalszy. Jak ja lubię Cię czytać…
Aguniu:-) A jak ja się cieszę, że zaglądasz i czytasz, że nawet nie masz pojęcia 🙂
Kibicuję „Twojej Nowej Ja” i życzenia najlepsze przesyłam 🙂