Wciąż jeszcze nie mogę myśli oderwać od mojego ukochanego miasteczka. Przeglądam zrobione zdjęcia, których mamy mnóstwo od pierwszego pobytu. Widać jak ogromnie różnią się te same uwiecznione miejsca, jak Szczawnica zmieniła się i wypiękniała.
Nazwa miasteczka pochodzi zapewne od kwaśnych źródeł mineralnych nazywanych przez górali szczawami. O początkach powstania miejscowości nie można powiedzieć nic konkretnego poza tym, że już w połowie XIV wieku istniała w Szczawnicy parafia, osada zaś
należała do starostwa czorsztyńskiego. Była parafią do 1529 r. Wtedy krakowski biskup Piotr Tomicki przyłączył ją do parafii w Krościenku. Murowany kościółek szczawnicki został zniszczony (nie doczytałam dlaczego), lecz w 1550 r. wybudowano kościółek drewniany, kryty gontem, który pełnił swą rolę długo i doczekał się zostania kościółkiem parafialnym w 1870 r. i służył mieszkańcom do 1892 r., to jest do czasu wybudowania obecnego kościoła.
W XVIII wieku Szczawnica była świadkiem wielu działań wojennych, potyczek w których ucierpiała. W 1706 r. podczas wojny północnej toczyły się tu walki między wojskami rosyjskimi a ludźmi starosty Lubomirskiego z Lubowli. W latach 1735-36 stacjonowali tu kozacy przeciwni królowi Stanisławowi Leszczyńskiemu. W latach 1768-70 w okolicy walczyli Konfederaci Barscy pod dowództwem Beniowskiego.
W 1769 r. wojska austriackie zajęły Spisz i Ziemię Sądecką pod pretekstem obrony Węgier przed zarazą. To był właściwie początek pierwszego rozbioru. Szczawnica należała do 1811 r. do starostwa czorsztyńskiego, potem władze austriackie zlikwidowały starostwo i
przejęły należące do niego dobra. Potem obszar starostwa rozpadł się na 3 „dominia” – szczawnickie, krościeńskie i czorsztyńskie a duża część ziem szczawnickich przeszła w ręce chłopskie.
Prawdziwy rozwój Szczawnicy związany z leczniczymi właściwościami tutejszych wód rozpoczął się w XIX wieku. W 1810 r. dr Rhodius z Krakowa dokonał pierwszej analizy szczawnickiej wody. Ok.1816 r. sołtys Józef Zachwieja wszedł w posiadanie źródła jeszcze nie mającego nazwy. Na mocy umowy z Urzędem Kameralnym w Kamienicy mógł napełniać wodą butelki i wysyłać je w świat. 21 sierpnia 1820 r. Zachwieja zwany Józiopankiem sprzedał źródło Janowi Kutscherze, który był mieszczaninem ze Spiszu. On to rozpoczął wznoszenie pierwszych, skromnych jeszcze, zabudowań zdrojowych przy dolnym (późniejszy Szymon) i górnym (późniejsza Józefina) źródle, domów
dla kuracjuszy i tworzenie pierwszych założeń dzisiejszego Parku Górnego.
W 1828 r. szczawnickie ziemie nabyła Józefina Szalay, również ujęcia wody oraz zdrojowe zabudowania stały się jej własnością. Od tego czasu datuje się rozwój miejscowości, bowiem Józefina i jej mąż Stefan zapragnęli urządzić tu uzdrowisko na miarę słynnych europejskich
kurortów („badów”). Nadali swoje imiona głównym źródłom. Natomiast prawdziwym, właściwym twórcą uzdrowiska został ich syn, Józef Stefan Szalay, który przejął zarządzanie uzdrowiskiem w 1839 r.
Ciąg dalszy historii Szczawnicy nastąpi 🙂 Informacje zaczerpnęłam z przewodnika „Szczawnica 2000 – informator turystyczny”, wydawn. „REWASZ”, Pruszków 2000
Widziałam kiedyś Szczawnicę w tv i od tego momentu bardzo chcę tam pojechać. Jeszcze mi się nie udało, ale uda. 🙂 Śliczne zdjęcia, najbardziej podoba mi się te z muzykiem jakby patrzącym na kaplicę, niesamowicie piękne ujęcie. 🙂 Pozdrawiam serdecznie i życzę radosnego dnia. 🙂
Agnieszko:-) Dziękuję za odwiedziny 🙂 Koniecznie musi się udać pojechać w takie cudne miejsce. Malkontenci znajdą powód do narzekania, że albo pogoda niedobra, albo „Zakład Przyrodoleczniczy” straszy ruinami albo „Świerki”, albo „Malinowa”, albo „Papiernik”… A ja wiem, że to przejściowo. Na początku naszego pobytu było mnóstwo „umierających domów” a teraz w ich miejsce powstały piękne pensjonaty, budynki zachowujące styl i wyglądające jakby tam stały od zawsze.
Mnie też najbardziej podoba się fotka, o której mówisz. Samo tak wyszło 🙂 Dziękuję i wzajemnie, wszystkiego radosnego 🙂
Aniu, zaglądam do Ciebie regularnie i z przyjemnością, tylko nie zawsze zaznaczam obecność. Dobrze jest mieć takie ukochane miejsce na ziemi, które pozwala na nabrać sił i energii na dalsze życie.
Aguś:-) Cieszę, się, że zaglądasz. Szczawnica jest cudowna, takie rzeczywiście moje miejsce na ziemi, bez względu na to, ile czasu nie udaje mi się tam pojechać, zawsze po przyjeździe czuję się jakbym wróciła do domu i czuję taką wielką radość w każdej komórce 🙂
Czytając Twoje Szczawnickie wspominki, nie tylko w tym poście, ale i w poprzednich, zawsze trochę zazdroszczę! Przez całe moje dzieciństwo i młodość, ciągle przeprowadzaliśmy się z Rodzicami, od miasta do miasta, i jakoś nigdy nie udało się w żadnym zakotwiczyć na tyle, by z czułością wspominać, tak jak Ty to robisz!
Piękne!
Fusilko:-) Ja też się z rodzicami przeprowadzałam. Był Chrzanów, Mysłowice, Opole i W-wa. Tenczynek jako ostoja dopóki żyła babcia. Potem okres dorosłości – mój kochany Ursynów (niby też W-wa), z którym jestem nierozerwalnie związana, teraz Piaseczno. Szczawnica wpadła mimochodem, przypadkiem przy okazji urlopowych wyjazdów i tak nas zauroczyła, że koniec świata 🙂 🙂 🙂
Ciekawa historia i kiedy ją opisujesz czuć, że kochasz to miejsce 🙂 Czekam na ciąg dalszy i ślę uściski!
Myszko:-) Ciąg dalszy będzie, bo zdjęć mam mnóstwo i szkoda je chować, jeśli ktoś jeszcze poza mną może się pozachwycać urodą miasteczka mojego kochanego.
Odściskuję z całej mocy 🙂 🙂 🙂
Pięknie opisałaś historię i dzieje Szczawnicy.
W Szczawnicy byłam raz i niewiele z tego pobytu pamiętam.
Ale znam dobrze Krynicę i bardzo lubię tamtejsze okolice.
Ale dla mnie, jest już tam trochę za daleko, dlatego zamieniłam Krynicę na Busko;).
Wilmo:-) Zawsze to o jedno województwo bliżej 🙂
W Krynicy też byłam, ale to już po zakochaniu się w Szczawnicy, miłość przetrwała, choć urok tamtych okolic doceniam. Z W-wy do Szczawnicy był nocny autobus, jechaliśmy takim. Nie było to złe, bo wsiadasz – wysiadasz i już jest rano. Nie wiem jak teraz, z psami autobusem jechać się nie da tyle godzin więc nie jestem na bieżąco.
Znajome miejsca, znajome klimaty, tylko tych muzyków nie pamiętam.
Bardzo lubimy w Szczawnicy trasę pieszo-rowerową do Czerwonego Klasztoru, kiedyś spod klasztoru spłynęliśmy Dunajcem.
Nie można nie zakochać się w Szczawnicy!
Jotko:-) Do Czerwonego Klasztoru wiedzie Droga Pienińska wzdłuż Dunajca. Jest Przepiękna! Kiedyś poszliśmy aby spłynąć słowacką tratwą ale już było za późno i musieliśmy wracać piechotą… Oj, weszły mi wtedy w cztery litery te kilometry 🙂
Płynęliśmy ze Sromowców. Mam problem z odmianą nazw miejscowości, np. Maniowy – za Chiny Ludowe nie potrafię, ciągle mi się miesza 😉 Maniów, Maniowych, Maniowów ????
SJP podaje formę Maniów, ale jakoś dziwnie mi to brzmi…
No właśnie, dziwnie brzmi…
Maniowych, zdecydowanie.
Ale chyba ze Sromowiec 🙂
Magduś:-) Dzięki za podpowiedź. Lokalne nazwy zawsze pewien kłopot sprawiają. Np. Wdzydze nad jeziorem na Kaszubach, a knajpa nazywała się Wdzydzana 🙂
Aniu, no i teraz wreszcie dotarło do mnie w pełni dlaczego pokochałaś to miejsce. Cudnie tam, spokojnie (no przecież widać na zdjęciach) i onirycznie (też widać). Powinni tam kręcić mnóstwo romansowych filmów nastrojowych. A C-K rodowód nadaje miasteczku dodatkowego uroku.
Ewuś:-) Pokazałam zaledwie mały fragment Parku Górnego w zamglony
poranek 🙂 Mgły to taka charakterystyczne cecha małopolskich wieczorów i poranków. Kocham to zamglenie 🙂 I urok C-K też 🙂
Szczawnica jest piękna! To pierwsze miasto w którym się zatrzymałam na dłużej, i wiem, że tam wrócę. Najbardziej utkwił mi w pamięci pobliski Wąwóz Homole!
Ami:-) Witam Cię serdecznie 🙂 Szczawnica jest coraz piękniejsza. Za każdym razem kiedy przyjeżdżamy zaskakuje nas czymś nowym. Jeśli zatrzymałaś się na dłużej to znaczy, że mieszkałaś przez jakiś czas czy tylko „pobyłaś” przy okazji? Ja mieszkałabym przynajmniej przez pół roku, gdyby się dało. Na drugie pół wracałabym do domu. Homole warto zobaczyć, ale wolę niedaleko wąwozu pójść obok schroniska na Durbaszce szczytami aż do Palenicy. Wtedy widok jest na polską stronę i na słowacką, cudne są to miejsca. Och, jakie cudne 🙂
Nie poznaję tych miejsc, chociaż Szczawnica bardzo mi się podobała. Ale byłam tam tak daaaawno! ;((
Matyldo:-) To są fotki z Parku Górnego, tam turyści tak bardzo nie ciągną. Oglądają pl. Dietla i idą dalej. Było bardzo dużo grup wycieczkowych. Myślę, że podczas takiego szybkiego zwiedzania nie można wiele zapamiętać.
Pokażę zdjęcia z innych szczawnickich miejsc, może któreś poznasz. Chociaż bardzo się miasteczko zmieniło od naszego pierwszego pobytu, wprost nie do uwierzenia. Może nabierzesz ochoty na odwiedzenie? Sanatoriów jest mnóstwo, różnorakich hoteli i pensjonatów też.
Piękna historia, jak Ty kochasz Szczawnicę.Cudowne fotki,piekny park i figury muzyków.
Uleńko:-) Pokochałam to miasteczko od pierwszego wejrzenia i oddechu 🙂 Pokażę jeszcze inne fotki, też Ci się pewnie miejsca fotografowane spodobają 🙂
Te muzyki sa wspaniale, od razu czlek radosniejszy, spotkawszy ich na drodze.
jak dobrze, ze Szczawnica nie popadla w zapomnienie, bo jak sobie przypomne czeska Kyselke, to normalnie zal w sercu sciska.
Lucy:-) Szczawnica ma świetnego burmistrza, takiego z pasją, z powołania społecznika i samorządowca. Żeby nie było – nie znam go, oceniam tylko po tym co widzę, co zdziałał, sama widziałam jak wieczorem wychodził z Urzędu albo w kusej kurteczce podczas zimnego wiatru doglądał prac przy budowie promenady. Wygrał też kolejne wybory bez problemów, choć kandydat pisowy psy na nim wieszał. Czytalam o tym, stąd wiem. Poza tym odnaleźli się potomkowie Stadnickiego i wykupili/odebrali część budynków, wyremontowali lub postawili od początku jak np. spalony Dworek Gościnny. Oczywiście nie pro publico bono lecz robią na tym niezłą kasę. Ale miasteczko zyskało, wygląda pięknie, więc niech im będzie. Szkoda tylko, że ogrodzili Park Dolny, to mi się nie podoba i wygląda nienormalnie.
Bliskie mi klimaty uzdrowiskowe i ciekawostki jakie lubię. :)*
Lucia:-) Cieszę się, że trafiłam w Twój gust. Ciekawostek jeszcze trochę będzie 🙂
Szczawnica to piękne miasteczko.
Kiedyś bywałam tam często z małymi dziećmi. Chodziliśmy nad Dunajec i do Wąwozu Homole i na Bryjarkę. Ale przede wszystkim urzekały nas swym piękne urocze wille.
Mam mnóstwo wspomnień – i wszystkie piękne…
Pozdrawiam serdecznie.
Stokrotko:-) Jeśli dawno nie byłaś w Szczawnicy to na pewno poczułabyś miłe zdziwienie na widok zmian. Stare, rozsypujące się budynki są zastępowane stopniowo nowymi ale z zachowaniem stylu, wyglądają więc jakby stały tu od zawsze te same.
Cieszę się, że lubisz moje miasteczko, ukochane przeze mnie od poprzedniego stulecia 🙂 🙂 🙂
Dobrze jest mieć takie swoje ukochane miejsce na ziemi. Takie, o którym myśl ogrzewa serce i do którego zawsze z radością się wraca:-) Byłam w Szczawnicy już dawno temu. Od tamtego czasu pewnie wiele się w niej zmieniło. Z przyjemnością przeczytałam ten wycinek z historii i obejrzałam zdjęcia. Te wszystkie alejki i dróżki wśród drzew zachęcają i… kuszą do przechadzek pod rękę z kimś bliskim sercu;-)
Buziaki:***
Amasjo:-) Jest dokładnie tak jak mówisz: ogrzewa serce i napawa radością sama myśl o ukochanym miejscu 🙂 Kiedyś przechadzaliśmy się we dwójkę tymi cudnymi alejkami, teraz psiaki nas wyprowadzały. Poprzednio jedna Szilcia, teraz we dwoje ze Skitulem 🙂
Uściski serdeczne 🙂 🙂 🙂