Dzisiaj są urodzin mojej Babci Stefy (1898) a jutro Dziadka Staszka (1895). W Tenczynku mieszkałam u Dziadków od czwartego roku życia, nawet zaczęłam tam chodzić do szkoły, wprawdzie raptem dwa tygodnie ale zawsze 🙂 Mogłam się potem chwalić, że ja jedna chodziłam do tej samej szkoły co Dziadkowie i Rodzice. Spędziłam najszczęśliwsze chwile dzieciństwa biegając po Skałkach, chodząc po polach i marząc o niebieskich migdałach, słuchając śpiewu skowronków, głosu dzwonów kościelnych niosących się nad polami. Nie mogłam się doczekać
końca roku szkolnego, żeby już do Tenczynka pojechać i spędzić tam wakacje. Zawsze wtedy kwitły jaśminy rosnące w ogrodzie…
Ach, gdzie te lata… Dlatego dziś zdjęcia z Tenczynka.
Nie wiem co się porobiło, rozjechały się zdjęcia i podpisy. W kokpicie zamiast fotek są jakieś hieroglify, zdjęć nie widać, nie da się ich ustawić jak trzeba. To znaczy pewnie się da, ale do tego trzeba mądrej głowy. Jak się coś samo zmieniło to za skarby świata nie poprawię sama. Muszę czekać na ratunek, ehh :((( Buuuu…..
Jakoś wszystko wróciło do normy. Nie mam pojęcia jak, może to siła wyższa;) a nie mój błąd. Ważne, że jest OK.
Aniu, tak jak Ty na wakacje jeździłaś corocznie do Tenczynka, tak moje dzieci usilnie wyczekiwały wakacji, by pojechać do moich rodziców na wieś.
Nie chciały słuchać o żadnych koloniach, na wczasy z nami wyjeżdżały, tylko zimą.
Bo latem, to tylko przygody na wsi się liczyły.
Do dziś mają tam swoich kolegów i koleżanki.
Te stare kościółki mnie rozczulają, są takie bliski, swojskie, nie przytłaczają wielkością.
ps. łączę się w bólu – też oczekuję ratunku, by mi ktoś mądry „rozpakował ” skopiowany blog;)))
Wilmo:-) Teraz wiem dlaczego w Tenczynku było mi tak dobrze, poza – oczywiście – wakacyjnymi przyjemnościami dzieciństwa, przysmakami Babci, przygodą jaką były prace w polu, jazda wozem drabiniastym, zjeżdżanie w stodole po słomie z samej góry na dół, ogniska na ugorku Prababci itp., itd. Tam nic nie musiałam ale chciałam, miałam czas całkowicie dla siebie, dwa miesiące absolutnego spokoju potrzebne dla regeneracji po roku szkolnym. Mogłam czytać do upojenia, spać, marzyć albo siedząc wysoko na jabłoni albo włócząc się po polach. Kiedy byłam starsza zaczęły się wyjazdy nad morze lecz rodzinne, żadne kolonie czy obozy. Na kolonie pojechałam dopiero jako pomocnik wychowawcy w ramach praktyk studenckich.
Dziecko pojechało na majówkę, więc na razie mi nie pomoże w tym pomieszaniu z poplątaniem komputerowym;)
dzień dobry Aniu,
przepiękne, klimatyczne zdjęcia, ale ja tu służbowo piszę, ponieważ nie zostawiłaś przekierowania na Bloxie pozwolę sobie wkleić co i jak. wprawdzie Blox już zamknięty, ale myślę, że to jest jeszcze do zrobienia. buziaki
Mechanizm do ustawienia nowego adresu bloga
bertbertbert 11.04.19, 13:35
Cześć,
Jeśli przenieśliście swojego bloga na nową platformę zostawcie na swoim blogu na Blox informację, gdzie można Was znaleźć.
Ta informacja wyświetli się na Waszym blogu Blox, już po zamknięciu serwisu Blox.pl
Jak to zrobić?
Zaloguj się na swoje konto, tutaj
Wejdź w zakładkę „usługi”
W sekcji blox znajdź „Ustaw informację o nowym adresie bloga”
Po kliknięciu w tę opcję możesz podać nowy url dla swojego bloga
Nowy adres wyświetli się na Twoim blogu po zamknięciu Bloxa
wprawdzie Blox już zamknięty, ale myślę, że to jest jeszcze do zrobienia
Emmo:-) Pomroczność jasna sprawia, że nic nie mogę wykonać. Dziecko muszę o ratunek prosić. Ale dzięki za radę, może mu się uda.
Czy aby wejść do Ciebie na FB trzeba założyć tam konto?
Miło jest wracać do takich wspomnień a miejscowosc ladna.
Dora:-) Miejscowość była przecudna kiedy nie była tak „ucywilizowana” jak dziś ale cóż, świat idzie naprzód i rady na to nie ma. Najpiękniejsze miejsca mam w sercu, pamięci i trochę na zdjęciach. Okolice Krakowa to piękne tereny.
Piękne zdjęcia, piękne wspomnienia… Chyba każdy z nas ma w duszy taki ciepły, przyjazny zakątek dzieciństwa…
BBM:-) Myślę, że każdy kto miał szczęśliwe dzieciństwo ma takie najdroższe wspomnienia schowane w sercu 🙂
Byłem w Tenczynku,bardzo ładna miejscowość,nic dziwnego,że mieszkańcy Krakowa zaczynają się tu osiedlać.
Obserwator:-) Bliska odległość od Krakowa sprawia, że jest to atrakcyjne miejsce do osiedlenia się. Tylko… dawniej było tak pięknie…
To se ne vrati… ale piekna wioska byla.
Lucy:-) Ano, se ne vrati… Szczególnie, że przepiękne przestrzenie, pola, łąki zostały pokawałkowane na działki i zabudowane. Nie ma już tego co było. Jest ładnie bo jest, ale już nie to…
Nasze dziecinne lata, inne,bardziej kolorowe, wiecznie cos było odkrywane, jedzenie zielonych agrestów, smakowanie rozmaitych traw ziół, jakiś serków roślinnych, leżenie w trawie,smakowanie młodych zbóż,itp.
Pięknie się wspomina.Twój Tenczynek cudowny.
Uleńko:-) Cudnie było, to prawda. Teraz też jest, skoro ludzie z Krakowa domy kupują albo budują i dojeżdżają do pracy. Nasze dzieciństwo było inne, radosne, beztroskie, szczęśliwe. Nie było telefonów (jeden na wieś), komputerów, telewizory nie wszyscy mieli i np., żeby obejrzeć festiwal w Sopocie to się wszyscy zbierali w jednym miejscu. Albo pamiętam jak nie pozwolili mi oglądać filmów dla dorosłych a ja wpadłam na pomysł, żeby udawać, że śpię i oglądałam w dużym lustrze trzydrzwiowej szafy… Fajnie było 🙂
Nastrojowo i sentymentalnie od poniedzialku…. 🙂
No niech to diabli. Pomylilam sie z powodu wczorajszego swieta. Dziaiaj jest przeciez CZWARTEK.
Bognna:-) Mnie się też poplątały dni, bo jednego dnia sklepy zamknięte drugiego nie i tak na przemian. Dopiero kiedy wpisałam w kalendarz udało mi się dojść do ładu. Wreszcie wiem, że dziś czwartek 🙂
Sentymentalnie bo urodziny Babci i Dziadka i tak jakoś poszło… 🙂
Moje wspomnienia z dzieciństwa też wiążą się z wsią. Wieczorami słychać było ryk krów pędzonych z pastwiska i szczekanie psów. Wciąż czuję atmosferę tej wsi.
Marysiu:-) Jak ja tęsknię za taką atmosferą, za tym co było, za tymi właśnie szczęśliwymi krowami, które mogły swoje cielaczki wylizać i wykarmić po urodzeniu. To takie skojarzenie po wpisie Ewy o farmie mlecznej, wciąż mnie to uwiera, gryzie moje sumienie.
Taka wieś, którą czujesz, w moim sercu jest na zawsze.
Ciepłe i Puchate do Ciebie posyłam 🙂
Do dziś pamiętam smak brukwi i rzepy sadzonych dla krowy na polu. Ale i zęby miałam wtedy swoje, a nie te trzecie. A będę w tym roku siała brukiew w ogródku, bo córka kupiła mi nasiona. Dla Ciebie przesyłam jasne promyki słońca.
Marysiu:-) Brukiew to chyba karpiel się w krakowskim nazywa. Więc te karpiele uwielbiałam gryźć jak kalarepkę, smak do dziś pamiętam 🙂
Chmury są wprawdzie lecz i do Ciebie słoneczko posyłam, jakoś przecież trafi 🙂