Czytałam z zaciekawieniem, „wciągnięta” w treść. Czytało mi się dobrze ale nie lekko. Trzeba się oddać czytaniu bez reszty. Nie można mimochodem, podczas innych czynności. Trzeba wytężyć uwagę by się nie zgubić, by odczuć przyjemność zanurzenia się w język, w znaczenie, w grę słów i skojarzeń. Słów, które „trzeba tresować, żeby chodziły na sznurku”. Uwagę trzeba trzymać w ryzach dlatego, że inaczej trudno nadążyć. Jest się jakby wewnątrz postaci, nie miałam wrażenia jakbym patrzyła z zewnątrz lecz jakbym czuła to, co odczuwa każda z nich. Uwagę trzeba zachować jeszcze z tego względu, iż nie jest to ciąg wydarzeń następujących po sobie jak w zwykłej opowieści, lecz poszarpane fragmenty życia wypełnione emocjami.
Są lata młode Jerzego Giedroycia, jest oddany klimat młodości Osieckiej, STS, odwilż „po Stalinie”, młodzież poszukująca siebie i sensu istnienia. Jest i zatęchła polska emigracja w Londynie czekająca na III wojnę by wrócić i żyć jak dawniej z pracy rąk czapkujących poddanych. Czekając chodzą w wyleniałych futrach, książę Sapieha załapał się do pracy w browarze… Lata się mieszają, powracają wspomnienia przeżyć z różnych okresów, Hłasko, Miłosz, Witkacy, Giedroyć, paryska „Kultura”… W tym wszystkim Agnieszka, młodziutka i śliczna, niezwykła, utalentowana, budząca z letargu uczucia starszego o 30 lat księcia Giedroycia. A ona „była igłą kompasu podążającą za kierunkiem, nie uczuciami”. Jednak… była to jedyna dojrzała miłość do mężczyzny w jej życiu – jak sama powiedziała. Zrezygnowała z niej, by wrócić do Warszawy. Do niego już przyjechać nie mogła, bezpieka zabrała jej paszport na siedem lat, ukarała ją w ten sposób za „Kulturę”, za to, że nie chciała donosić. Książę Redaktor zachował wiersz przez nią dla niego napisany, zażyczył sobie, by został wydrukowany po jego śmierci w ostatnim numerze :Kultury”.
I jeszcze coś. Przez cały czas miałam wrażenie, że słyszę głos autorki wypowiadający cały czytany tekst, słowo po słowie. Lubię słuchać jak Manuela Gretkowska mówi, po prostu lubię ją samą. Szczególnie lubię jej spotkania w Superstacji z Kubą Wątłym prowadzącym program. To swego rodzaju przedstawienie. Ścierają się ze sobą – inteligencja spokojna, zrównoważona z inteligencją nachalną, próbującą zdominować rozmowę. Kibicuję jej wtedy całym sercem.
7.02.2019
Muszę sprostować, bo inaczej wyjdę na kłamczuchę. „Czytałam” audiobooka a przekaz Magdy Umer był tak sugestywny i skądinąd wiedziałam, że panie się znają /chyba nawet przyjaźnią/, toteż bez sprawdzania przyjęłam za pewnik formę autentycznej rozmowy. Mój błąd! ;(
ja tak tylko dla porządku napisałam, w gruncie rzeczy nie jest to nic szczególnie istotnego. Magda Umer przeprowadziła sporo wywiadów z Osiecką, miałam takie DVD. cykl nazywał się „Rozmowy o zmierzchu i świcie”. były to rozmowy sfilmowane, które w wersji książkowej nigdy się nie ukazały.