Już 2 listopada

Rzeczywistość przerosła oczekiwania. W kwestii pogody, żeby nie było, iż w innej. Wieczorem w poniedziałek mgła się pojawiła gęsta, mleczna, cudnie wyglądająca podświetlona reflektorami samochodów i nielicznymi u nas reklamami. Latarnie – nowe – się nie włączyły nie wiadomo z jakiego powodu ale i tak było pięknie. Poszliśmy na wieczorny, udany spacer we mgle, przeszliśmy wzdłuż cmentarza. Lubię ten cmentarz, bardziej kojarzy mi się z parkiem, mnóstwo tu zieleni, wyjątkowo ładnych drzew, z których większość przetrwała remont szosy (jeszcze nie ukończony) tuż obok, utworzenie nowej nitki drogi, chodnika oraz ścieżki rowerowej. Część drzew wycięto, cmentarz ocalił rosnące za murem. Wszystkie przed murem zniknęły. Pocieszam się, że wzdłuż ścieżki rowerowej już odrastają, od korzeni chyba, „dzieci” rosnących tu wcześniej głównie dębów o niesamowicie dużych, pięknych, kolorowych liściach. Mam nadzieję, że jak rosną to już nikt im krzywdy nie zrobi i z tych małych chojaczków urosną piękne, silne dęby i będzie Dębowa Aleja.
Rano zaświeciło słońce i z chwili na chwilę robiło się coraz cieplej. Po południu na termometrze było 19 stopni. Wiatr szarpał czym mógł, ale był taki ciepły, że nie miałam mu tego za złe:)
Dziś też skorzystamy z ciepła i pójdziemy wspólnie na wieczorny spacer, wzdłuż cmentarza. Pali się już dużo lampek, światełka są symbolem pamięci, ale też łączenia się w myślach z Bliskimi po Drugiej Stronie Tęczy, czasem ktoś odnosi wrażenie bezpośredniej obecności… Takie to święto. Zamglone, zadumane, niby smutne a niosące nadzieję, łączące myśli ludzi w różnych zakątkach świata. Gdyby te wszystkie myśli wygenerowały jedno przesłanie do wszystkich ludzkich istot – o dobroć, miłość, tolerancję, o pokój i spokój…

Tak sobie tylko myślę…

A dziś już 2 listopada. Nie miałam czasu dla Lapcia. W środę pojechałam do Calineczki. Średnia wnusia ze swoją klasą i mamą w charakterze pomocy nauczycielki udały na wycieczkę, my z malutką zostałyśmy same i dobrze nam było. Jedynie do wypicia mleka nie udało mi się jej namówić, za nic na świecie. Co ona wyprawiała – odpychała łapkami butelkę, zaciskała usteczka tak, że ani kropli nie dało się wlać, kręciła główką, że nie, nie, nie a jak już nic nie pomogło, uderzyła w płacz. I cóż, babcia wymiękła. Soczek malutka piła, biszkopciki jadła chętnie więc babcia stwierdziła, że dziecko z głodu do obiadu nie padnie i po co się ma ona, babcia znaczy, źle Calineczce kojarzyć? I dobrze, bo się szkrabiątko cieszy, łapki wyciąga i śmieje się a nie naburmusza i ucieka od babci. Przecież dziadkowie są od kochania i rozpieszczania… co z tego, że to niepedagogiczne? Rodzice są od czego innego a dziadkowie inną rolę mają:)))
Później Duży odwiózł mnie i Średnią do nas. Moja nastolatka mogła wreszcie odpocząć, polenić się i wyspać do woli. Presja szkoły jest jednak tak silna, że mimo wszystko co chwilę nawiązywała do tego, czego jeszcze nie umie, ile po niedzieli ma kartkówek, sprawdzianów, tematów do przygotowania. Makabra. Przerywałam i odwracałam myśli w inną stronę. Oglądałyśmy wspólnie film, resztę oglądała sama, ale blisko i będąc w
kontakcie. A w halloween czyli w Dyniowe Święto otwierała drzwi (z odpowiednim makijażem zrobionym przez mamę) licznym grupom dzieciaków i rozdawaliśmy cukierki.
I tu znów mój komentarz do słów pełnych oburzenia, agresji i nienawiści skierowanych w stronę akceptujących ten zwyczaj. W dawnej Polsce święto dyni było, mój tata (rocznik 1926) jako chłopiec z innymi dziećmi biegał po Tenczynku z wydrążoną dynią, wewnątrz której paliły się świeczki, i jeszcze chłopcy prześcieradłami  owijali albo sami siebie, albo patyk na którym umieszczali dynię, tego nie pamiętam. Pamiętam, że babcia Karolina dała mu to prześcieradło, tak mówił i to jest fakt.
Więc niech nikt nie opowiada o sektach, działaniach antychrześcijańskich i temu podobnych głupotach. Nikt nikogo nie zmusza do brania udziału w przebierankach, nie ma obowiązku dawania cukierków. A ja nie widzę powodu, by dzieciom odmawiać odrobiny radości, której mają o wiele mniej niż powinno być w dzieciństwie.

2.11.2018

  • kotimyszkot Też rozdawaliśmy cukierki i frajda była obustronna 🙂
    Listopad przyszedł nie wiadomo kiedy i ani się obejrzymy, a już Święta będą..Niezmiennie mnie zadziwia tempo upływu czasu. Miłego weekendu 🙂
  • veanka Też nie widzę nic złego w tym, ze w halloween dzieci się bawią w przebieranki i biegają z dynią.
    Jednego dnia mogą się bawić a drugiego można iść na groby a później w zadumie posłuchać wspomnień starszych z rodziny.
    Ja jako dziecko bardzo lubiłam słuchać tych wspominek przy rodzinnym stole 1 listopada. Moje dzieci też to lubiły…
  • 45gogula Pogoda przepiękna, naprawdę dawno na te dni było tak pięknie …i dobrze. Masz rację, że dziadkowie i rodzice to całkiem inna bajka w kwestii maleństw. Natomiast co do Helloween to jeśli chodzi o dzieci – dla mnie żaden problem, gorzej jak tę zabawę robią dorośli pijąc przy tym bez umiaru a na następny dzień „na groby” w stanie lekko wczorajszym.
    I coś prywatnie- nie wzięło mnie przeziębienie nawet bez drakońskiej dawki leków, to był sygnał na coś innego- ot taka dziwna przypadłość.
  • urszula97 Odnośnie przebierańców,zdania są podzielane ale nie muszą być tak okrutne,u siostry były trzy grupy i dostały cukierki,mój wnuk chodził ale to dzieci.Zgadzam się z komentującą jak sobie popiją to wtedy masakra.Odnośnie dyni to ja sobie przypominam wykopki ziemniaków,wtedy na skraju pola sadziło się dynie,było ich dużo bo i moda wtedy na nie była,wtedy pozwolono nam te straszydła rzeźbić w dyni i jakiś ogarek tam włożyć co by postraszyło.W szkołach robią tkz „Bale Wszystkich świętych”,właśnie ostatniego października.Twoja Calineczka słodka jak i mój Oluś.Kochane dzieciaczki.
  • babciabezmohera Dziś pogoda zupełnie niespacerowa, ale to podobno tylko jednodniowe załamanie…
  • emma_b jaka mądra ta Calineczka! według mnie mleko to jakieś koszmarne nieporozumienie i powinno zostać wreszcie zdelegalizowane.
  • annazadroza Myszokocie:-) I dobrze, dzieciakom należy się radość i zabawa. A czas nie płynie, ale pędzi do przodu przeraźliwie szybko. Za chwilę następny długi weekend a potem , masz rację, już Święta na horyzoncie. Buziaki:)))
  • annazadroza Veanko:-) Powinno być miejsca na wszystko – na zabawę, na zadumę, na wspomnienia. Zawsze lubiłam nastrój, płonące znicze, kwiaty i mgłę, która nieodparcie kojarzy mi się ze Świętem, z przygotowaniem do wizyty na cmentarzu w Tenczynku gdy byłam dzieckiem. Babcia i ciocia kupowały wcześniej piękne białe chryzantemy, stały na ganku zanim zanosiłyśmy je na groby. Takie obrazy zostały w duszy na zawsze.
  • annazadroza Gosiu:-) Takich „pachnących” przetrawionym alkoholem tłukłabym parasolką po durnych łbach…przepraszam, nie należy się wyrażać… Ale trafia mnie szlag na widok takich, zostawiających wszędzie puszki, butelki, brudy i inne ślady swojej bytności.
    Dobrze, że nie dałaś się przeziębieniu. Zdrówka życzę na każdym polu. Pozdrawiam Cię serdecznie:)))
  • annazadroza Urszulko:-) Jak widać, wszystko jest dobre, aby w ramach rozsądku i bez narzucania siłą innym własnego zdania i poglądów.
    A dzieciaczki, takie jak nasze maluszki, są najcudniejsze na świecie:)))
  • annazadroza BBM:-) Na szczęście jest ciepło, choć wilgotno. Przez trzy dni ma być ładnie. Ale straszą, że po 20-tym może śnieg spaść. Zobaczymy:)
  • annazadroza Emmo:-) Ja kocham mleko, żyć nie mogę bez mleka. Widocznie malutka ma inne zdanie w tej materii;)
© Anna Blog

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *