Pogodnego tygodnia:)

Calineczka wpadła z rodzicami na chwilę, przywieźli puszki dla Skitusia. Tym razem najbardziej zainteresował ją rowerek stacjonarny. Wyraźnie malutka ma rozwinięty zmysł techniczny (wprost przeciwnie niż babcia;)), ponieważ kręciła czym się dało i szukała efektu tym swoim działaniem wywołanego. Stawała na nóżkach trzymając się rowerku, sama też potrafi już stać, woli jednak bieganie na czworakach, pewniej się czuje i porusza się błyskawicznie:))), oka oczywiście spuścić z malucha nie można.
Jeśli chodzi o najstarszą członkinię rodziny, czyli babcię D. – mamy za sobą dwie wizyty w poradni alzheimerowskiej, rutynowe, jedną u psychiatry, drugą u neurologa. Babcia spręża się, wygląda jak gwiazda filmowa i łże jak z nut – czuje się świetnie, je, śpi, nie ma żadnych problemów, nic jej nie boli poza kręgosłupem…itp. A przed obiema wizytami my przeżywaliśmy horror – też już normalka. Ona nie pojedzie, nie potrzebuje, sami sobie jedźcie, dajcie mi spokój, syczy ze złości, a za chwilę jest biedna, umierająca, nieszczęśliwa, pokrzywdzona – ewidentnie w tym szaleństwie jest metoda. Żeby obraz sytuacji pokazać w całości – auto nie odpaliło i trzeba było wołać taksówkę. Babcia do taksówki nie wsiądzie, znowu zginął jej zegarek i szuka, szuka, szuka odsądzając wszystkich od czci i wiary. Zegarek się znalazł, pojechała. Ale za taxi pod szpital wybulić trzeba było 140 zł. tam i z powrotem, bo do autobusu babcia się już nie nadaje. Kupił Mąż prostownik – gucio, akumulator trup zupełny, trzeba było kupić nowy. Tak więc wydatków nagle się
nawarstwiło, że ho ho:((( Ale stwiedziłam, że i tak dobrze, że nie wysiadło coś innego. Tak więc Mąż wsiadł wreszcie za kółko i pojechać załatwiać sprawy a ja włączyłam Lapcia.
O wszystkich konwencjach, koalicjach, spotkaniach itp. wydarzeniach mających miejsce podczas weekendu mówić nie będę. Postanowiłam omijać szerokim łukiem całą kampanię przedwyborczą, dla własnego zdrowia. Nie mogę słuchać bzdur, kłamstw tak grubymi nićmi szytych, że nie do wiary, iż ktoś normalny może w nie uwierzyć. A jednak… więc … koniec z tym!… (cytując klasyczkę, która lubiła na nas krzyczeć; tę, co to jej się należało). Niech każdy wierzy w co chce, wszak wiara od wiedzy nieco się różni…
Poza tym jest pięknie, ranki i wieczory chłodne, ale słońce w ciągu dnia świeci, grzeje, poprawia nastrój, dodaje kwiatom kolorów. U mnie kwitną wciąż pelargonie. Podlałam je odżywką do pelargonii i kwitną jak szalone. Aksamitki poprzekwitały, nie wiem czemu, powinny jeszcze długo być kolorowe, przecież dbam o nie i podlewam. Najwyraźniej coś im się nie spodobało. Rozchodniki zaczynają wybarwiać baldachimy na różowo i są bardzo dekoracyjne. Groszki wciąż jeszcze mają nowe pąki. Wilce tylko gdzieś zniknęły, szkoda, bo są piękne i kwitną do samych mrozów dekorując siatkę. Ale za to róża ma jeszcze nowy pączek. Różę w doniczce kiedyś dostałam od synowej, wsadziłam pod wierzbą i rośnie, jeszcze nigdy nie miała tylu kwiatów co w tym sezonie.
Ponieważ mamy poniedziałek, życzę spokojnego, pogodnego, dobrego całego tygodnia:)))

17.09.2018

  • kotimyszkot Jak widać przypadki różne nie chodzą parami tylko stadami 😉 Dobrze, że wybrnęliście i że Calineczka osładza to, co denerwuje.. Miłego tygodnia i dla Ciebie 🙂
  • fusilla O! Pelargonie!!! Właśnie zaczynają znowu kwitnąć, po baaardzo długiej przerwie , gdy zostały zlane lipcowym dżdżem! I heliotropy też cudnie kwitną bez końca, ku radości pszczółek, motyli , trzmieli i inszych zapylajacych!
    A dzisiaj rano ku własnemu niebotycznemu zdumieniu zoczyłam zwierzątko leśne, które co chwilę wypadało spod domku gospodarczego, stawało słupka, i na powrót pod domek wpadało. Ani chybi kuna! No i teraz nie wiem! Nie reagowac, bo toto niby odstrasza szczury, myszy i krety, czy co….?
  • Gość: [annazadroza] *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl Myszokocie:-) A żeby jeszcze śmieszniej było, w niedzielę babcia D. się wyszykowała, zeszła na śniadanie elegancka i czeka. Nie wiedzieliśmy na co, wybiera się gdzieś? A ona /- To o której jedziemy?/ – Dokąd?/ – No do lekarza! /- Już byłaś, a dziś jest niedziela!
    Calineczka faktycznie jest słodkim cukiereczkiem, lekiem na całe zło:)
    Dzięki i Tobie z Rodzinką samego dobrego:)))
  • annazadroza Fusilko:-) U mnie owady uwijają się wokół rozchodników oraz dzikiego wina pnącego się po siatce i trochę po ścianie. Pełno kwiecia jest, choć niepozorne, ale przyciąga te latające stworki aż cała ściana buczy. Może dlatego wciąż kwitnie, że obrywam jak się owoce zaczynają tworzyć.
    Zwierzątko może być łasicą? Z dzieciństwa pamiętam, że właśnie łasice się kręciły oraz tchórze. a może komuś tchórzofretka uciekła? Może się uda ze zwierzątkiem zaprzyjaźnić?
© Anna Blog

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *