„Pasma życia” 47

– Słuchajcie, mam najnowsze wieści z Krystianówki i okolic – oświadczyła Adelka, kiedy zebrały się w pięknej nowej kuchni Elżbiety.

– Skąd wzięłaś? Byłaś tam? – spytała Kasia.

– Jak skąd? Od Krysi. Byli oboje z Zenkiem.

– No i co?

– Wyobraźcie sobie, że kłusownika złapano na gorącym uczynku. I jeszcze sam błagał, żeby go zabrali.

– Zaraz, jak sam? Kogo błagał?

– Leśników. A błagał, bo się złapał we własne sidła! Tak szczęśliwie, że w żaden sposób nie mógł się uwolnić własnoręcznie.

– No to chyba nieszczęśliwie.

– Szczęśliwie dla zwierząt i służb porządkowych – powiedziała z satysfakcją Adelka.

– Ale dlaczego się sam nie wydostał?

– Bo mu ręce unieruchomiło i przez dwa dni siedział o suchym pysku – z wielkim zadowoleniem wyjaśniła Adelka.

– Dobrze mu tak –  Kasia miała taką minę jakby chciała się zerwać, polecieć nad jezioro, ponownie przytrzasnąć złoczyńcy ręce i pilnować, żeby nikt  nigdy już go nie uwolnił.

– Dobrze mówisz – przytaknęła Elka. – Każdego drania powinno spotkać to samo co robi innym.

– Właśnie – Kasia skinęła głową z aprobatą. – Zgodnie z porzekadłem: nie czyń drugiemu co tobie niemiłe.

– Aha, słuchajcie, przyszedł mi do głowy pewien pomysł, już nawet sporo sama odłożyłam…

– Jaki pomysł?

– Co odłożyłaś? – równocześnie zadały pytanie Elżbieta i Kasia.

– Przecież mówię – zniecierpliwiła się Adelka. – Tylko mi przeszkadzacie…

– Mówże wreszcie, bo nie wytrzymam – jęknęła Elka.

– O rany, co za jędze – westchnęła Adelka wznosząc oczy ku górze. – Tyle tego mamy w domu niepotrzebnie…

– Zaraz ją uduszę – rzuciła Kasia w przestrzeń międzyplanetarną.

– …ciuchów, różnych zbędnych przedmiotów, albo podwójnych artykułów bez sensu kupionych, albo dostanych… Inni zabawki mają w ilościach hurtowych. Po co im? Można wszystko przejrzeć, jeszcze rozpuścić wici wśród znajomych i zawieźć to wszystko do rodziny Jaśka.

– Popatrz, myśleć zaczęła – mruknęła Ela. – Ja już dawno na to wpadłam. Nawet zaczęłam realizować i dwa wielkie worki mam przygotowane. W czasie remontu mi to przyszło do głowy kiedy się zastanawiałam co mam z tymi wszystkimi rzeczami zrobić.

– To nie mogłaś podpowiedzieć wcześniej? – oburzyła się Kasia.

– A rozmawiałyśmy na ten temat? Nie. Ty mi pamiętać każesz byle kiedy? Przypomniało mi się jak Adelka o Krystianówce  powiedziała i tyle – wzruszyła Elka ramionami.

– To ja do młodych się odezwę – skinęła głową Kasia. – Wprawdzie ciuszki, z których Klarcia już wyrosła znajomym przekazują, ale może część przechwycę. Kiedy znowu tam Krysia pojedzie?

– Nie wiem, pewnie jak zbierze przyzwoitą partię darów dla tej rodziny.

– Wszystko się przyda. Przecież pani Monika uciekła z dziećmi tak jak stała, właściwie bez niczego. Potem ten jej były mąż, ten cholerny drań, przechlał wszystko co zostało w domu i zaczął do niej przychodzić domagając się pieniędzy – przypomniała Elżbieta.

– Podłość ostatniego rzędu – oburzyła się Kasia. – Niestety, często się zdarza podobna niesprawiedliwość, że kobieta z dziećmi, czyli ofiara, ucieka z domu, a bandzior, czyli sprawca, zostaje i ma rodzinę w głębokim poważaniu.

– Albo nikt nie reaguje na groźby aż wreszcie taki bandzior je spełnia. Mało to przypadków pokazuje telewizja? Nawet ostatnio było, że mąż zabił żonę i dzieci – wtrąciła Adelka.

– A inny spalił całą rodzinę, żeby wziąć odszkodowanie. Mam wrażenie, że doszliśmy do absurdu, bo istnieje wyraźne pozwolenie na przemoc  – dodała Ela.

– Karę dostaje łotr w zawieszeniu i wtedy morduje z zemsty – ponuro stwierdziła Adelka.

– Przestańcie już, zwariować można z żalu  – chwyciła się za głowę Kasia jednocześnie zatykając sobie uszy.

– Dobrze, że możemy w jakiś sposób pomóc rodzinie Jaśka i chociaż z tego trzeba się cieszyć – skwitowała Elka.

– Tak sobie właśnie uświadomiłam, że my nigdy niczego nie marnowałyśmy – zastanowiła się Kasia. – Segregowałyśmy też śmieci, bo nas tego EKON nauczył.

– Fakt, tak robiłyśmy odkąd te mróweczki zaczęły przynosić żółte torby na papier, plastik, metal, a to już bardzo dawno było – zgodziła się Adelka.

– Ubrań nie wyrzucałyśmy, nasze dzieci nosiły jedno po drugim, my także wymieniałyśmy się ciuchami. Jak się coś  całkiem nie nadawało dla żadnej z nas, a było jeszcze dobre, to szło do PCK – kiwnęła głową Ela.

– A jak niedobre ale bawełniane, to do schroniska, czasem jak było za co, to i karmę dla psów kupowałyśmy albo środki czystości  – zamyśliła się Kasia mając przed oczyma różne obrazy z przeszłości.

-Teraz to sms-y wysyłamy na Centaurusa, albo do Fundacji Polsat, TVN –u także, obowiązkowo na Orkiestrę Owsiaka – wyliczała Ela.

– A jeszcze zbierałyśmy dla Azylu, jeden procent w tym roku dałam na Przytulisko Ami – przypomniała Kasia.

– Więcej się nie da, bo kasy nie ma i wiecznie na wszystko brakuje – rozłożyła Elka ręce w geście bezradności.

– Ojej, nie rozczulajcie się znowu za bardzo nad sobą, nie chwalcie się tą swoją dobrocią, bo wstyd – huknęła Adelka. – To co, ustalamy, że w ciągu dwóch tygodni uszykujemy dostawę do Krystianówki, tak?

– Ok, powinnam się sprężyć – zgodziła się Kasia.

Faktycznie wzięła się do roboty. Przejrzała własne ubrania i wreszcie zdecydowała się pozbyć wszystkiego co od dawna nie dawało się dopiąć. Stwierdziła, że czas najwyższy zerwać z sentymentami. Nie wróci do figury sprzed trzydziestu lat, nie da się tego osiągnąć w żaden żywy sposób. Pocieszyć się mogła faktem, że jak na swój wiek wyglądają obie z Elką zupełnie przyzwoicie. To ją podniosło na duchu i ze zwiększonym zapałem upychała w ogromnym plastikowym worku coraz to nowe rzeczy ukryte na strychu od czasu przeprowadzki aż do tej pory. Z własnego doświadczenia pamiętała, że matka ze wszystkiego potrafi wyczarować ładne ubranka dla swoich dzieci. Kiedyś obie z Elką szyły dla siebie falbaniaste spódnice z tetrowych pieluch i farbowały je w pralce. Chłopcom zaś farbowały zwykłe bieliźniane koszulki, po czym Elka malowała na nich różne cuda, jakieś smoki, napisy i inne modne wówczas wzory. Tym sposobem chłopcy mieli unikalne bluzy i koszulki w czasach, gdy nie można było tego towaru nabyć w sklepach.

W sumie przyjaciółki zebrały dużą ilość darów. Znajomi dołączyli się ofiarowując również paczki żywnościowe zawierające odżywki dla dzieci, makarony, kasze, puszki, a także środki czystości i zabawki. Cały transport pojechał, został przyjęty z wdzięcznością i obfitymi łzami. Przyjaciółki nie zapomniały także o zapasie psiej karmy dla Jaśkowego pupila.

Krysia dowiedziała się przy okazji, że sąsiedzi pani Moniki naprawdę zgłosili rodzinę do programu. Zgłoszenie zostało przyjęte i po kilku miesiącach, w niedzielne popołudnie, podekscytowana Kasia zadzwoniła do Adelki, Elki i Krysi.

– Macie włączony Polsat? Nie? No to prędko! Rodzinie naszego Jaśka remontują dom.

Wszystkie oglądały telewizję wzruszone, z załzawionymi oczyma, z poczuciem, że mają swój maleńki udział w czymś dobrym na tym świecie.

22.06.2018

  • kobietawbarwachjesieni U Ciebie w opowiadaniach znajduję dobro w różnych odmianach i odcieniach. Pisz dalej, bo robisz to pięknie. Ściskam. Marysia.
  • urszula97 Czekałam na kolejny odcinek,fajne te koleżanki i zgrana paczka,czekam na c.d.
    A na marginesie,po umyciu 2 okien lunęło z nieba dużym prysznicem i co? przecież nie będę co chwila okien myć aby deszcz padał,aktualnie bardzo zimno,bez swetra nie wyjdziesz,
  • annazadroza Marysiu:-) Wiesz co? W takich dyrdymałkowych powieściach chciałoby się znaleźć to wszystko, co chcielibyśmy mieć w życiu na co dzień. Przynajmniej ja tak mam. Dlatego nie czytuję kryminałów, horrorów ani innych straszydeł. Za dużo ich jest w rzeczywistości, wystarczy włączyć aktualności w tv, żeby się bać:(
  • annazadroza Urszulo:-) Czyli patent z myciem okien działa zawsze;) U mnie też popadało, rachunek za wodę przyjdzie mniejszy, bo podlewać nie trzeba.
    Cieszę się nieustannie, że Ci się podobają moje dyrdymałki, dziękuję:)))
© Anna Blog

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Pasma życia, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *