L. Maud Montgomery

24 kwietnia minęła rocznica śmierci Lucy Maud Montgomery, która zmarła w 1942 roku. Urodziła się 30.XI.1874 roku, była o niecałe pięć miesięcy starsza od mojej prababci Marianny. Równo 12 lat po jej śmierci ja się urodziłam. Mówię o tym dlatego, że uwielbiam ją od chwili przeczytania „Ani z Zielonego
Wzgórza”, miałam wtedy osiem albo dziewięć lat. Mogę powiedzieć, że rosłam i dojrzewałam razem z Anią Shirley, najbardziej lubiłam w danej chwili tę część losów Ani, które pokrywały się z moim wiekiem i doświadczeniami – gdy byłam nastolatką, potem zakochana młodą kobietą, młodą mężatką i
wreszcie mamą. Dopiero wtedy dotarłam do innych książek Maud (nie lubiła swego pierwszego imienia) i byłam nimi zachwycona. Wydano u nas jej opowiadania, które uważam za rewelacyjne, pokazujące niezwykłą zdolność obserwacji otoczenia, ludzi i ludzkich charakterów oraz umiejętność ich pokazania czytelnikowi w niezwykle plastyczny sposób. Przynajmniej ja od razu widzę, mam przed oczami jak żywe wszystkie postaci, sceny uwiecznione przez Maud. Na mojej półce obok powieści i opowiadań stoją jej pamiętniki i jej biografia. Jest mi tak bliska, jakbym znała ją osobiście od zawsze.
Mimo iż utwory Maud są pełne ciepła, uroku, romantyzmu – jej życie do łatwych nie należało. Została sierotą mając zaledwie 21 miesięcy. Matka, Klara Montgomery, zmarła na gruźlicę. Ojciec, Hugh John Montgomery, po śmierci młodej żony oddał córeczkę teściom, sam udał się na zachód Kanady, gdzie założył nową rodzinę. Mieszkała więc na Wyspie Księcia Edwarda w rybackiej wiosce Cavendish. Nie brakowało jej opieki, była najedzona i ubrana, ale brakowało jej miłości, troski i uczucia, czego szczególnie potrzebowało niezwykle wrażliwe dziecko, jakim była. Dziadkowie byli ludźmi o surowych zasadach i nie potrafili zaspokoić emocjonalnych potrzeb wnuczki. Mimo ich sprzeciwu wyjechała na studia i została nauczycielką.
Zaręczyła się z dalekim kuzynem, ale zakochała się w kim innym – zerwała zaręczyny i porzuciła obu adoratorów, ponieważ w 1898 zmarł jej dziadek (urodziła się moja babcia Stefania), wuj chciał z domu pozbyć się swojej matki, czyli babci Maud, by zatrzymać go dla siebie. Wtedy młoda nauczycielka wróciła i opiekowała się babcią do jej śmierci.
W 1903 r. w Cavendish pojawił się nowy pastor Ewan Macdonald. Zaręczyli się po cichu, żeby babka się nie dowiedziała. Wzięli ślub już po jej śmierci w dniu 5.VII.1911 roku. Po ślubie przenieśli się do Ontario, do malej miejscowości Leaskdale. Tu dopiero poznała Maud wszystkie „przyjemności” bycia żoną pastora, która – jak żona Cezara – powinna być poza wszelkimi podejrzeniami. Czyli – rodzina, dom, zachowanie miało być wzorem dla bogobojnej społeczności. Musiała uważać na wszystko co robi i co mówi, udzielać się w kołach dobroczynnych, uczestniczyć w obowiązkowych dla pastorowej podwieczorkach. Było to bardzo męczące, kradnące czas, który wolałaby przeznaczyć na pisanie powieści. Jedyna korzyść z tego wynikająca – to galeria postaci, najprzeróżniejszych z charakteru i wyglądu nadających się do wykorzystania i uwiecznienia w utworach.
W 1912 roku urodziła pierwszego syna, Chestera. Drugi synek, Hugh, urodził się martwy i z tego powodu Maud nie potrafiła sobie dać rady z ogromnym cierpieniem, które uciszyło się dopiero po urodzeniu trzeciego chłopca, Stuarta, w 1915 roku.
Niestety, zaczęły się problemy z mężem, który miał coraz cięższą depresję. Maud pilnowała podawania leków, dodatkowo musiała utrzymać w tajemnicy przed parafianami chorobę męża. Chester sprawiał kłopoty wychowawcze, wziął w sekrecie ślub z dziewczyną, która była z nim w ciąży, małżeństwo szybko się jednak rozpadło. Młodszy syn studiował medycynę i był dumą matki. Jednak gdy dostał powołanie do wojska, a trwała wówczas II wojna światowa, Maud załamała się. Uważała, że nie będzie więcej walczyła z chorobą, bo już nie ma po co żyć. Znaleziono ją martwą w jej pokoju. Po latach Stuart powiedział swojej córce Kate, że Maud popełniła samobójstwo zostawiając list: ” Niech Bóg mi wybaczy i mam nadzieję, że wszyscy inni mi wybaczą, nawet jeśli nie będą w stanie tego zrozumieć. Moja sytuacja jest zbyt trudna do zniesienia i nikt nie zdaje sobie z tego sprawy. Cóż za kres życia, w którym starałam się zawsze robić wszystko najlepiej.”

Mąż zmarł rok później. Spoczywają w Cavendish, na cmentarzu niedaleko rodzinnego domu Maud.

25.04.2018

  • kotimyszkot Czytałam tyle jej książek, „Ania..” towarzyszy mi od czasów nastoletnich i stoi całą serią, nie do ruszenia z regału 🙂 Ale historii samej Maud nie znałam, poznałam dzięki Tobie..
  • urszula97 Też nie znałam tej historii, jesteś Anno też z rodu Józefa,faktycznie,ciężki jej żywot a w serii Ani to tyle w niej ciepła miłości,uwielbiam czytać.
  • mmzd Aneczko kochana – najlepsze, najgorętsze, najserdeczniejsze życzenia urodzinowe przyjmij ! Zdrowia i spokoju, to najważniejsze !
    Za parę dni rozkwitną moje piwonie, – bukiet(fotograficzny) będzie specjalnie dla Ciebie 🙂
    buziak!!!
    Magda
    <*0;ooooo;~~~
  • Gość: [kasiapur] *.toya.net.pl Dramatyczny kres życia Maud pokazuje, ile nie wiemy o człowieku
    nawet najbliższym a bezmiar cierpienia wyraża dopiero jego przerwanie.
    Wtedy pojawia się pytanie jak mogliśmy tego nie zauważyć…kiedy już
    jest za późno.
    Oj ciężko się zrobiło – ale czasami trzeba się pochylić nad problemem.
    uściski Aniu i dobrego !
  • annazadroza Myszokocie:-) To tak jak u mnie, stoją nie do ruszenia:) A na bezludną wyspę zabrałabym ze sobą książki Maud:)
  • annazadroza Urszulo:-) Myślę, że w tym „kąciku” naszym wszystkie jesteśmy z tych, co znają Józefa:) I to jest takie pokrzepiające:)))
  • annazadroza Magduś:-) Dziękuję Ci, skarbie, baaardzo:))) Moje piwonie mają dużo pąków, tylko boję się czy coś ich nie żre, bo jakieś takie lepkie są, jakby polane kleistą cieczą. Co to może być? Szkoda byłoby, gdyby się zmarnowały, bo są wyjątkowo piękne.
  • annazadroza Kasiu:-) Z reguły na zewnątrz widać tylko „wycinek” człowieka, reszta kłębi się w środku. Mogłabym list pozostawiony przez Maud położyć obok siebie, gdybym się zdecydowała… Mam jednak świadomość, że musiałabym się powtórnie męczyć, wolę więc odpracować te swoje wszystkie możliwe lekcje w tym wcieleniu… W następnym od razu zrobię prawo jazdy ;)))
  • babciabezmohera Też myślałam o prawie jazdy w innym wcieleniu. Przeszło mi, bo pomyślałam, że Egzaminator niewątpliwie dałby mi inne pytania i… znowu bym się obcięła! ;(
    A Montgomery też kochałam w dzieciństwie, choć po latach spotkanie z nią przyniosło mi pewien niedosyt.
  • jzadr Dziękuję Aniu za przybliżenie mi Autorki. Nie byłem jej fanem, bo… nie przeczytałem ani strony. Może dlatego, żem facet, a może nie zmieściła się Maud na sporej liście lektur. Teraz chyba za późno 🙂
  • tessa37 Ja tez mialam prababcie Marianne:) I druga-Marcjannn, te pamietam doskonale, bo zyla prawie 100 lat:)
    Co do Ani, chcialam wrocic do lektury po latach, kiedy zaczeli wyswietlac najnowszy serial, ale nie wyrobilam sie ze wzgledu na przeprowadzke, a w ogole mam opory, czy nie bedzie rozczarowania, bo inaczej odbieralo sie te lektury majac 8-9 lat, a na pewno inaczej 40 lat pozniej;)
  • fusilla „Połknęłam” wszystkie ANIE, i baaardzo długo wracałam do nich w ciągu mego życia, aż do chwili wyprowadzki do MBD, gdzie z uwagi na szczupłość miejsca, musiałam pożegnać się ze swoim księgozbiorem.
    Ale zawsze czule o niej myślę, i to nie tylko dlatego, że tak jak Ty, jestem jej imienniczką! :-))))
    Najważniejsze, że klan tych, co „znają Józefa” nie maleje! :-)))))))
  • Gość: [kasiapur] *.toya.net.pl Anula jeśli masz taką ,,rocznicę,,…to ja też przyłączam się do pięknych
    życzeń z głębi serca. Samych dobrych ludzi na Twojej drodze i zdrowia !
    uśmiechy przesyłam i uściski :))
  • annazadroza BBM:-) Maud kocham bezustannie, wiec nie mam niedosytu, bo miłość jest ślepa;) Ale w stosunku do innych ulubionych, no cóż, Winnetou dalej kocham, ale do niego już nie wrócę;)
    A prawo jazdy w następnym wcieleniu zrobię! Na pewno;)))
  • annazadroza Jzadr:-) Witaj, miło Cię widzieć:) Nigdy nie jest za późno na coś nowego. Może właśnie teraz Ci się spodoba. Wielu mężczyzn np. czyta romanse, choć się do tego głośno nie przyznają.
  • irsila Jej książki oczywiście od dzieciństwa znam ,
    swojego Gilberta poznałam,
    Anią na uniwersytecie byłam,
    a i wiele tragedii i depresji w swym życiu doświadczyłam,
    jednak jej życiorysu , do końca nie znałam,
    ale dzięki Tobie jej żywot poznałam.
  • annazadroza Tesso:-) Obydwa imiona mi się podobają i Marianna i Marcjanna:) Dobrze jest pamiętać swoje przodkinie, chciałabym jeszcze móc je zobaczyć na własne oczy, kiedy były młode:) Fajnie by było:)
    Zdecydowanie wolę książkę od filmu, nigdy nie jest, nie może być, zgodny z moim wyobrażeniem. Po latach patrzy się inaczej na ulubioną lekturę, co nie znaczy, że musi ona stracić swój urok. W dzieciństwie pasjonowałam się przeżyciami, przygodami Ani , natomiast teraz delektuję się sposobem, umiejętnością opisywania świata i ludzi przez Maud oraz trafnością spostrzeżeń. A typy ludzkie pozostają niezmienne…
  • annazadroza Fusilko:-) Imienniczko Ty moja:) W dzieciństwie czytywałam „Anię…” na okrągło, na starość – gdy mam chandrę. To jest naprawdę lekarstwo, przynajmniej dla mnie. Na dodatek budzi we mnie chęć do działania gdy jestem całkiem „skapcaniała”, pobudza do życia.
    Jak dobrze, że jeszcze jest nas sporo rozumiejących co znaczy „znać Józefa”:)))
  • annazadroza Kasiu:-) Dziękuję Ci serdecznie:) Tak się złożyło, że dzięki „przygodzie blogowej” poznałam Was, czyli samych dobrych ludzi i do tego znających Józefa:))) Moc uścisków:)))
  • annazadroza Irsilo:-) Cieszę się, że przybliżyłam trochę postać Maud. Tę postać, która na całym świecie potrafiła zaczarować tysiące ludzi swoimi utworami:)

 

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do L. Maud Montgomery

  1. Pingback: Kwietniowy weekend 2021 | Anna Pisze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *