Lipiec już jest. Przegonił czerwiec na cały rok tak jak czerwiec wcześniej przegonił maj. A ja jeszcze o wczesnej wiośnie w Szczawnicy 😀 Zabiorę Was na krótki spacer od Osiedla do Parku Górnego, normalną trasę pokonywaną z psiepsiołami podczas porannego spaceru. Oczywiście kiedy nie pada deszcz, albo nie sypie śnieg zamieniając wiosnę w zimę jak to się zdarzyło w tym roku 🙂
O Dworku Gościnnym wspominałam wcześniej, fotki z Parku już też były. Miałam wstawić linki do wpisów, ale byłoby tego zbyt dużo, więc po prostu kto ma chęć to uprzejmie proszę o spojrzenie w kategorię SZCZAWNICA 💗🙂💗
Alejka wychodzi wprost na Dworek Gościnny, obok którego rosną niesamowite drzewa.
Sobota była chłodniejsza, nocą burze, grzmoty i błyskawice tak straszyły Szilunię i Skitka, że MS siedział z nimi chyba do drugiej w nocy. Ja padam wieczorem i mnie nie ma, żadne grzmoty mi nie przeszkadzają, śpię na stojąco, nawet prawie „na idąco” potrafię, byle kijek mieć pod ręką 🙂 ewentualnie drugą połowę 💗
Dziękuję za odwiedziny i komentarze 🌸🍀🌺 Miłej niedzieli i spokojnego tygodnia życzę. Bądźcie zdrowi i bezpieczni 💗💗
💙💛
Miłej Aniu. Jak dobrze mieć takie wspaniale wspomnienia. Ja nie mam ulubionego miejsca, mnie gna, to tu to tam, te ktore uwazalam za ,,moje” ,już przyblakły, często też się zmienily i to juz nie to samo.
Dora:-) Bo Ty jesteś jak ten Struś Pędziwiatr 🙂 Wciąż coś nowego Cię przyciąga, zaś ja – jak ten Byk muszę czterema nogami stać na ziemi, przywiązuję się do miejsc a zmian nie znoszę. Ty należysz do odkrywców, podróżników, „awanturników”, a ja – chodzę pomału znanymi, utartymi szlakami i wtedy jestem szczęśliwa. Czyli – dwa skrajne „byty”, ale równie potrzebne 🙂 🙂 🙂
Zgadza się!
🙂 🙂 🙂
Fajne są z Tobą spacery! Zawsze coś nowego do zobaczenia, albo to samo lecz z innej perspektywy!
Burza u nas przeszła bokiem, a zapowiadała się niezła nawałnica. Postraszyły jedynie błyskawice i groźne pomruki. Dobrze, że teraz trochę upał zelżał, zaraz ma się ochotę do wszystkiego gdyna termometrze tylko 20 – 25 stopni!
Serdeczności!
Fusilko:-) Dziś chłodniej, 24 st., wiaterek przyjemny i nawet Skitka wyciągnęłam po południu do lasku. Wprawdzie w połowie normalnej trasy psiepsioły (po naradzie) stanęły i oznajmiły, że dalej nie idą, ale zawsze to coś 🙂 Skitusiowi należy wszystko wybaczać, on już staruszek, wg rozpiski posokowce żyją tyle lat ile on ma, ale my się nie dajemy!
Uściski!
U nas znów dzisiaj 29 st.Grzmoty były male w piątek ale lunęło niesamowicie ze jeszcze dzisiaj bardzo mokro , zrobiliśmy grill i zerwałam 2 litry czarnej porzeczki i będę ją mrozic.Zerwalismy pierwsze ogorki i ukusilam 3 litrowy słój, ślubny poszedł w sobotę i zerwał 3 szt, no do jasnej ciasnej ktoś sobie zerwał, to ja tu gnojowki śmierdzące z pokrzyw ,bananów i drożdży nastawiam a ktoś sobie przychodzi na gotowe. Nogi mam słabe to już i wypady mam z głowy, no i od 2015 roku skończyło się jak ślubny zachorował.Buziaki.
Uleńko:-) Czyli jakiś podlec ukradł Twoje ogórki! Owoc Twojej pracy, Twoich starań i wysiłku! Same nieparlamentarne słowa cisną się na tę okoliczność… Strasznie to przykre, że nie ma sposobu na złodzieja, na pewnie nie jest zresztą jeden. Na niektórych działkach całe gangi grasują aż działkowicze organizują się sami i patrolują ogrody.
Ula, tylko zdrowia życzyć mogę Tobie i ślubnemu, to najważniejsze jest. Przytulam <3 <3 <3
Wiosenne zdjęcia ochłodziły nieco upalna atmosferę:-)
Cóż byśmy zrobili bez drzew , pustynia i patelnia latem!
Dobrego lipca , Aniu:-)
Jotuś:-) Niech będzie spokojny i przewidywalny, to już mnie zadowoli, lecz wg różnych przepowiedni na taki się nie zanosi. Nic to, może jednak 🙂 Babcia D. wyrywa aksamitki i wpycha je w inne miejsca, podlewa kwiatki po deszczu i inne takie tam drobiazgi urozmaicają życie pomijając bezustannie gubione i szukane przedmioty. Pocieszające, że póki co ustały ataki agresji po dodanych lekach.
Bez drzew nie ma życia, więc nie jestem w stanie pojąć toku myślenia włodarzy miejscowości, którzy drzewa i inną zieleń wycięli betonując ryneczki i inne miejsca.
Pięknych wakacji Asiu 🙂
Witam,
znowu pięknie udokumentowany spacer. Pamiętam, jak tam chodziłam z Tobą. Super.
Bardzo lubię fotki z drzewami.
Pozdrawiam z upalnego południa. Całuski.
L.C.:-) Dzięki za odwiedziny 🙂 Fajnie byłoby znowu tak sobie pochodzić… Tylko czemu nie może być tak jak człowiek (poczciwy) by tego sobie życzył, echhhh….
Drzewa są cudowne i każde inne, jak ludzie… no nie, na pewno mają lepsze charaktery 😉
U nas padało, teraz chłodniej jest i znowu się chmurzy. Oby pojutrze nie lało, wybieramy się z psiepsiołami na szczepienie i przegląd techniczny 😉 Buziaki!
Drzewa faktycznie ciekawe, takie chropowato – szponiaste. Zmiana czerwca na lipiec minęła mi prawie niezauważenie ale na swoją obronę mam to, że byłam na urlopie. Dopiero wczoraj zmieniając kartkę w kalendarzu zdałam sobie sprawę, że to już. Nawet psy wiedzą, że Szawnica jest dobra na wszystko ( no może pomijając momenty czekania na pańcię pod sklepem )
Mo:-) Na pańcię czekać pod sklepem zawsze się opłaca 😉 Gorzej z wchodzeniem po schodach, ale jakoś musi być. Tam się nie trzeba nigdzie spieszyć, chyba…że do babci D. zostawionej na chwilę samej kiedy nie śpi.
Drzewa są stare, dużo tam starych drzew, niektóre się uchowały jeszcze z początków zakładania Parku Górnego. Czego one nie widziały! I kogo!
Uściski!
Lubie z tobą spacerować. Aniu pokazujesz tyle pięknych miejsc. Dzięki.
Krysiu:-) Jakże mi miło, że spacer Ci się podobał 🙂 Sama z wielką przyjemnością wracam do zdjęć. Serdeczności 🙂
Aniu, zapraszam do siebie. Nie zapominaj o mnie. Miło zawsze przeczytać twój komentarz.
Krysiu kochana nie zapominam. Rzadko włączam Lapka, czytam „przelotem” w telefonie, a w nim się nie zawsze da napisać komentarz. Chce ode mnie jakichś cudów a ja nie wiem o co mu chodzi i rezygnuję czekając na moment włączenia Lapka. Zaraz do Ciebie więc skoczę. Buziaki 🙂
Gdy przyszła brzydka jesień, a potem zima, zarzuciłam codzienne spacery. Myślę, że teraz, na tej wspaniałej emeryturze, czas najwyższy do nich wrócić. Okoliczności przyrody blisko domu nie są może aż tak piękne jak u Ciebie, ale czy to ważne?
Na razie stawiam na rower, ale dziś zaczęło padać i zdaje się, że tak ma być przez kilka dni, więc lepiej się przejść pod parasolką 🙂
Małgosiu:-) Parasolka też dobra towarzyszka spaceru 🙂 Kiedyś uwielbiałam spacerować w deszczu pogrążona w marzeniach… Teraz się głównie spieszę, bo zawsze coś. Do Szczawnicy nie masz daleko, wprawdzie to nie Praga, lecz na kilka dni wpaść można… Uściski!
Tak się cieszę, że minęły te wściekłe upał. A obecne temperatury są całkiem przyjazne do wędrówek- szczególnie w tak uroczych miejscach jak Twoje. 🙂
Matyldo:-) Szczawnica jest „najuroczniejsza” 🙂 Lecz i tu w Piasecznie jest gdzie chodzić, co odkryłam dopiero dzięki Szilce, bo świat się poznaje łażąc z psem po bezdrożach 🙂
W tej chwili nawet chłodno się zrobiło, babcia D. uciekła z ogródka 😉
Odwdzięczę się zdjęciami Szczawnicy letniej, gdyż „wyląduję” tam 20 lipca:)
Tatiano:-) Super! Tak się cieszę jakbym sama tam „lądowała” 🙂 Pogody i wspaniałego pobytu życzę!
A czy ta baba kupilas cos w sklepie dla Skitusia i Szilki? Jakies fajne psie bonbony na ten przyklad? 😉
Ciekawe fotki, wspaniala miejscowosc. Byc moze, w sierpniu zawitamy na krótko do Polski, ale do Szczawnicy raczej nie, za daleko…
Pozdrawiam serdecznie!
Lucy:-) Pewnie, że baba zawsze ma coś dla „dzieciaków” w nagrodę za cierpliwość i w dowód miłości 🙂
Wasze rejony też piękne, pokazujesz przecież na zdjęciach. Może kiedyś tak się złoży, że przyjedziecie na dłużej i urządzicie wyprawę w Pieniny, kto wie? Tak czy siak – fotki są do wglądu, Tatiana się wybiera w lipcu więc też pokaże, a ona robi przepiękne zdjęcia 🙂
Uściski serdeczne!
Jak zwykle wyczuwam Twoją miłość do Szczawnicy .
Nie dziwię się. Pięknie i ciekawie tam jest. Buziaki
Luciu:-) Pewnie, że pięknie o każdej porze roku, dnia i nocy 🙂 Buziaki!
Jak Ty kochasz to miejsce, tylko ten się dowie, któren do Szczawnicy zawita i widokami tamtejszymi równie się zachwyci :)) Co do burzy to ostatnio przeżyliśmy potworną, miasto zalane było fest, a MK tak się bał grzmotów i piorunów nad naszymi głowami, że aż się popłakał. Fakt, że byliśmy wtedy w aucie i ledwo dało się w strugach ulewy z niego wysiąść. Przydały się za to kalosze, które wtedy akurat kupiliśmy :)) Jak to miło, kiedy ktoś na Ciebie tak czeka z niecierpliwością i z radością potem Cię wita! Kochane psiepsioły.. Buziaki dla Was i całej ferajny!
Myszko:-) Biedny MK, to musiało być dla niego okropne przeżycie. A kalosze bardzo potrzebne. Moje niebieskie kupione w Szczawnicy zakładam co rano idąc na łąkę, nie muszę się przejmować rosą. Wszystkie inne buty przemiękają od razu, a teraz mam wygodę dzięki kaloszkom. Przypomniałaś mi jak Wera była (w wieku MK) z nami w Szczawnicy i złapała nas taka ulewa, że przemoczeni do suchej nitki musieliśmy wracać taksówką, a ja klęczałam w środku, bo nie chciałam zamoczyć całego siedzenia 🙂 Ona to pamięta do tej pory i opowiada Calineczce 🙂
Buziaki dla Waszej trójki!