Nie mogę chować kaloszy jeśli chcę ładnej pogody. Normalnie czary 😉 Natomiast gdy potrzebuję deszczu dla roślinek schować je muszę koniecznie. Do takiego wniosku doszłam w sobotę 12 czerwca 21 roku. Moja mama mówiła, że jak umyje okna to na pewno będzie padał deszcz. Ciekawa jestem jakie macie doświadczenia z wywoływaniem deszczu 😉
Podlana trawa powinna jutro wyglądać zupełnie inaczej niż na ostatnim zdjęciu, kiedy udawała zielone kozie brody 🙂
W sobotę po południu zerwał się silny wiatr, wyglądało przez chwilę jakby zaatakował nas huragan zalewając świat jednocześnie strugami deszczu. Fruwało i latało wszystko co się nie oparło porywom wiatru. U mnie duża donica (pusta) pofrunęła na płot, wiaderko z trawą również gubiąc po drodze zawartość, winobluszcz został oderwany od ściany. Ledwo udało mi się zamknąć okno, mocowałam się przez dłuższą chwilę. MS pobiegł pozamykać inne okna. Babcia D. wcale nie widziała co się dzieje, siedziała i oglądała jakieś zdjęcia nie zwracając uwagi na nawałnicę. Gdyby MS nie zamknął okien to zalałoby pokój, przewróciłby się stojący kwietnik, a i tak pod wpływem podmuchu pospadały z półek różne rzeczy, a tych durnostojek jest mnóstwo. Rano w niedzielę nie padało, można było spokojnie z psiepsiołąmi wyjść. Obudził na o piątej Skituś zawzięcie szczekając, bo… Franuś przyszedł. Przekąsił co nieco i wskoczył do koszyczka spać. Jego wizytę zawdzięczamy aurze, gdyby nie padało z pewnością miałby ważniejsze sprawy do załatwienia. Kiedy ustał deszcz Puchaty przechadzał się po osiedlu szukając rywala, a rywal słodko spał 🙂 Miau…
Rozkwitły maki, mnóstwo przepięknych purpurowych maków, poza nimi błękitne bławatki – co zawsze kojarzy mi się z wakacjami. Królowa Marysieńka przysłała mi maki ursynowskie, zdjęcia zrobione na Psiej Górce.
Rok temu też pokazywałam maki, ale tutejsze, z lasku i okolicy – http://annapisze.art/?p=2898
Rano (poniedziałek) podczas wyjścia z psiepsiołami znalazłam i uwieczniłam maki, i nie tylko one mnie zachwyciły. Nawet Szilka i Skituś stanęły spokojnie pozwalając zrobić mi zdjęcie.
W lasku Szilka wyraźnie wyczuła sarenki albo zające, albo inne zwierzątka co natychmiast rozpoznałam po jej zachowaniu. Ona jest cudowna, po prostu normalnie mówi informując o różnych sytuacjach. Skituś- Ciapuś – jak to chłopak – idzie, a raczej człapie pomału z opuszczoną głową, czasem przystanie coś wywąchać i dopiera gdy ona da sygnał, ożywia się i podnosi łeb jakby nagle oprzytomniał, a w oczach ma pytanie: o co chodzi? ja nic nie wiem, mnie tu nie ma, ja tylko chcę coś zjeść i spać…. 🐕 Lasek wyglądał prześlicznie w porannych promieniach, z kroplami wiszącymi na liściach i mieniącymi się niczym brylanty… takie to ja lubię, kamienie mi po nic…
Ostatnie zdjęcie skojarzyło mi się z tytułem mojej pierwszy powieści, to jak „Wejście w światło”… I przyszło mi na myśl, że słowa z Trylogii „…Bar wzięty…” można zmienić następująco: „Rzeszów wzięty ” jednocześnie zmieniając nasycenie emocjonalne ze smutku na radość 🙂
Dobrego tygodnia i trzymajcie się zdrowo!
U nas padało, ale bez ekstremalnych doświadczeń, ściana wody.
Łąki się ucieszą, dopiero co zasiane w mieście i dobrze!
Bylismy wczoraj na grillu pod Poznaniem, ale grill w garażu, a my w kuchni, bo zimno i wiatr zbyt duży ;-(
A dziś znów upał, zwariować można, a ja w robocie po pachy, ot taka złośliwość aury…
Maki cudne!
Jotko:-) Obcięłam winobluszcz zerwany ze ściany przez wichurę, szkoda, ładny już był, ale sam się nie utrzyma, potrzebne mu są drabinki.
Trawka rośnie, co widać na dwóch pierwszych fotkach, a na łące – szaleństwo roślin, rosną na potęgę a dzikie trawy większe ode mnie. Piękne 🙂
Już wakacje niedługo, prawdziwe, bez czekania co na drugi dzień się stanie…
Przegrywałam zdjęcia i jeszcze maki znalazłam, pokażę, co mają siedzieć w zamknięciu
Cudowne fotki. Maki kocham a u mnie już dawno przekwitły. Co prawda jakiś się czasem opóźni, ale generalnie koniec makowego szaleństwa. Takie spacery dają radość.
U mnie jeszcze w tym roku na szczęście burzy nie było. Bo włoska odmiana straszna
Niszczycielska siła.
Buziaki i spaceruj za mnie też.
Luciu:-) Obiecuję na każdym spacerze o Tobie pomyśleć 🙂
Normalne burze zawsze lubiłam, takie co to pobłyska, pomruczy i idzie dalej podlewając po drodze roślinki. Ale takiego żywiołu niszczącego wszystko jak ostatnio zdecydowanie wolałabym nie oglądać, a takie się coraz częściej zdarzają.
Maki jeszcze znalazłam z zeszłego roku i pokażę, bo śliczne. Buziaki 🙂
Piękne widoki…. nic tylko podziwiać Aniu 🙂
Ervi:-) Toteż podziwiam ile sił 🙂
Forza Rzeszów! Może to początek końca, może ludzie wreszcie zaczęli dostrzegać zło i staną po dobrej stronie mocy!! Aniu, może jeszcze będzie normalnie! Psiepsioły ode mnie wycałuj, hurra, hurra!
Ewuś:-) Psiepsioły wycałowane 🙂
Normalnie kiedyś będzie, tylko nikt nie wie kiedy. Ogólnie nie lubię niespodzianek, ale taką bym lubiła, normalnie 🙂
Ciekawe, że kiedy emotki wstawiam pisząc w kokpicie „na brudno” to są potem we wpisie, ale gdy przy odpowiedziach na komentarze to ich nie ma, znikają. Pieska dla Ciebie wstawiłam i buźki ale wsiąkły 🙁 Zostają tylko takie, które robię z dwukropka i nawiasu, nie wiesz czemu? Ty mądra dziewczynka jesteś, to może mi coś podpowiesz. Buziaki 🙂
Te pierwsze maki to podwójne płatki mają, takich jeszcze nie widziałam! Bardziej znajome są mi te, które pokazałaś buszując w zbożu!
U nas ulewa była bardzo mocna, po prostu ściana deszczu! Ale już od popołudnia w sobotę zaczęło się poprawiać, i znowu upał!
Psiapsiołom pomachaj od mua! :-))))
Fusilko:-) Psiepsioły od Tua pomachane 🙂
Takie podwójne maki to jakieś pewnie specjalne są, co to się wymknęły spod kontroli i rozsiały gdzie chciały 😉
Ściana deszczu też była i z ogromną wichurą. Z ciepełka się cieszę, mało go ostatnio i wygrzać mi się chce.
Buziaki i wesołego śmigania po lasach Rusałko Rowerowa 😉
Urocze zdjęcia,cudowna jest natura.Maki to już rzadkość a takie piękne pośród zieleni.Teraz zauważyłam że te mąki inne,takie pełniejsze.Pieski kochane.No niestety ale u mnie też tak jest,okna umyte to deszcz.W sobotę w moim rejonie była nawałnica wieczorem ,spadło tych litrów sporo, ogród całkiem jak na klepisku .Pozdrawiam.
Uleńko:-) Natura jest przecudowna, masz rację. Rano w lasku było tak pięknie, że słów brak, a jak ptaki śpiewały, jaki zapach szedł od roślin, jak słonko świeciło i odbijało się w kroplach rosy… cuda po prostu 🙂
Nawałnice to też Natura uświadamiająca ludziom, że nie są panami świata i nic nie mogą przy Natury potędze…
Uściski słoneczne 🙂
Sama radość- i w przyrodzie i w Rzeszowie! Dobrze się tydzień rozpoczął!!❣️
Matyldo:-) Bardzo dobrze się rozpoczął. A my dziś mamy drugą dawkę szczepionki, mam nadzieję, że też będzie dobrze 🙂
Niech RADOŚĆ zostanie z nami … Buziaki 🙂
Bardzo lubię maki, ale rzadko udaje mi się je sfotografować, z przyjemnością oglądam:)
Ikroopko:-) Jeszcze znalazłam zdjęcia podczas przegrywania więc się ich urodą podzielę 🙂 Są piękne, tylko nietrwałe jak wszystko… jak bez, jaśmin, piwonie, tak krótko kwitną, a na dodatek wichura je poniszczyła (piwonie), ale zdążyłam na szczęście i ku radości je uwiecznić 🙂
Zdaje się, że więcej ulotnych rzeczy i chwil nas otacza, niż tych nie… Czekam na maczki:)
Do tych ulotnych i nasze życie należy… wciąż wspominam Bognnę…
I ja, i wciąż nie mogę się z tym pogodzić.
Bo pogodzić się nie można, trzeba zaakceptować, bo się nic nie zmieni, ale nie godzę się!
U nas niedziela była bardzo deszczowym dniem, jeszcze dziś rano trudno było wejść na grządki, bo się noga zapadała po kostki. Nie ma jednak tego złego… mogłam cały dzień czytać w łóżku:)
Spacery ze zwierzakami są dla nas , ludzi, dobrodziejstwem. Widzimy to, czego bez nich nie zobaczylibyśmy zapewne wcale:)
Piranio:-) Masz absolutną rację! Dopóki nie przygarnęliśmy Szilki to wcale nie znałam nowej okolicy, dopiero z nią zaczęłam buszować wszędzie gdzie się dało, poznałyśmy różne śliczne i ciekawe miejsca, przejścia, chodziłyśmy na bardzo dalekie spacery. Brakowało mi psa po przeprowadzce w nowym domu. Od czterech lat Skituś jeszcze jest z nami więc mamy pełną chatę 😉
Czytanie i leżenie – sam raj i relaks najlepszy 🙂
Urocze maki i bławatki w zbożach, piękny, sielski widok.
Tak chciałabym pojechać za miasto by na nie popatrzeć i utrwalić na zdjęciach…
Niestety, nie mam siły by wyjść z domu…
ps. w sobotę popołudniu też był u nas Armagedon. Po wszystkim trzeba było z parapetów zmiatać szczotką to, co naniosła wichura.
Wilmo:-) Z pogodą jest tak samo (przeważnie) u mnie i u Ciebie, rzadko las stanowi granicę. Jeśli nie masz siły wyjść to się nie zmuszaj. Może któregoś wieczoru nabierzesz chęci i skorzystasz. A potem się już rozruszasz. Organizm sam reguluje swoje potrzeby. Powiedz mu (organizmowi), że się z nim zgadzasz i żeby Ci dał znak, kiedy będzie miał chęć iść na spacer. Wiem, że to może głupio brzmi dla niektórych osób, ale ja to wiem, sprawdziłam na swoim (organizmie).
Poprawy, siły, dobrego humoru i zdrowia 🙂 Przytulam 🙂 🙂 🙂
Mąki jak zawsze piękne i wzbuzaja podziw. N. Pokazałaś piękne zdjęcia pięknych okolic Piaseczna.
Krysiu:-) Piaseczno i Ursynów 🙂 Psia Górka to idąc od Cynamonowej w stronę Rosoła, po prawej od Indiry Ghandi. No popatrz, teraz zwróciłam uwagę pisząc te słowa, że Indira to piękne imię do wykorzystania. Ładnie brzmi i ładnie wygląda napisane.
Pozdrowienia fruną do Ciebie przez las 🙂
Piękne okoliczności przyrody u Ciebie Anuśko! nawet maki masz jakieś inne 🙂 Zdjęcia pokazują ich piękno…
Buziam i ściskam gorąco. U mnie dziś 28 stopni ma być…
Polinko:-) Ursynowskie maki wyjątkowe są jak widać 🙂 Moje piaseczyńskie są zwyczajne, ale wcale nie mniej urodziwe 🙂
U mnie wczoraj też było cieplutko, dziś też ma być z czego się cieszę. Za chwilę dni zaczną się skracać, więc cieszę się póki mogę. Buziaki!
U mnie z deszczem działa jak u Twojej Mamy, wystarczy okna umyć i leje 🙂 I jeszcze sprawdza się to po wyjechaniu z myjni samochodowej. Choć coś ostatnio dawno deszczu nie było, a teraz by się przydał. Tylko okien nie chce się myć 😉
Zdjęcia piękne! Do Wejścia w światło by to ostatnie faktycznie pasowało. Pamiętając treść, już to widzę :)))
Myszko:-) Hi hi, takie są sposoby wywoływania deszczu i coś w tym musi być, skoro się powtarza 😉 Przydałby się deszczyk, ale nie ulewa. żeby delikatnie sobie popadał i nawilżył ziemię odżywiając roślinki.
Cieszę się, że jeszcze pamiętasz treść 🙂 Buziaki!