Moja siostra

21 lipca 1949 roku urodziła się moja siostra Lucyna. Najpierw nazywano ją Lucynką, kiedy podrosła nienawidziła tego zdrobnienia, kazała mówić na siebie Lucy i tak zostało. Oczywiście przezywałam ją różnie, ona mnie też jak to wśród rodzeństwa bywa. Była Lucynda, był Lucyfer, była Lutencja, poza tym jędza, krowa, małpa zielona, roznoga kaczaniasta, zmora przebrzydła, pituła bosa oraz mnóstwo innych podobnych bardzo pieszczotliwych określeń 😉  Potrafiłyśmy się tłuc prowadząc jednocześnie kulturalną rozmowę na temat czytanych własnie książek posługując się cytatami 😉  Miałyśmy świra na punkcie książek, jak zresztą mama i tata, taka genetyczna przypadłość 😉

A teraz skrócona kronika rodzinna.

Bardzo lubię to zdjęcie rodziców zrobione jeszcze przed ślubem

Tu już z malutką Lucynką

Lucynka z mamą

Ówczesna moda dziecięca była kształtowana towarami dostępnymi na rynku oraz umiejętnościami mam i babć w kwestii szycia i dziergania

Lucynka i jej wypasiony kabriolet 😉

Tu już z Anią trzymaną przez mamę na rękach

Na komunii Lucy z kokardami, które Bognnę doprowadziły do śmiechu, mnie zresztą też 🙂 poza tym z babciami, mamą, rodzicami chrzestnymi i Anią, tata robił zdjęcie

Zabójczy lok na głowie 🙂

Na drodze przed domem dziadków w Tenczynku na tle Buczyny. Zauważcie, że Ania jest w tej samej sukience co Lucynka na wcześniejszym zdjęciu, tak się nosiło, nic nie mogło się zmarnować

Pamiętam tę fotografię, była zrobiona tuż po maturze, już w „dorosłej” fryzurze

Zazdrościłam siostrze kręconych włosów, zawsze chciałam takie mieć

Nie dała się więcej namówić na zapuszczenie włosów i mówiła, że lubi krótkie

Z ukochaną sunią Abą

I co ja  mogę powiedzieć? Że bardzo mi jej brakuje, że chciałabym się z nią znów pokłócić, posprzeczać, porozmawiać o rodzinie, która już odeszła, powspominać, przytulić… Oni wszyscy już za Tęczowym Mostem się spotykają, z naszymi psami i kotami i mogą się śmiać z naszych ziemskich problemów, które im się wydają dziecinnymi bzdurkami…  Tak sobie myślę…  W każdym razie, siostrzyco kochana, dobrze, że Cię miałam i mam… Do zobaczenia w następnym odcinku rodzinnej kroniki 🙂

A Wam moi kochani zaglądający życzę dobrego tygodnia. Zdrowego!

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie, Tenczynek. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

42 odpowiedzi na Moja siostra

  1. fuscila pisze:

    Szczęściara z Ciebie! Z Was! Niewłaściwe siebie!
    Ja byłam rodzinką, a po mnie trzech braci. Na całe szczęście, z najmłodszym mam cały czas cudowny kontakt. Pozostali bracia? No cóż, opuszczam zasłonę!

  2. fuscila pisze:

    No i znów byki! Przepraszam! Raz pewnie mnie wyrzucisz!
    Miałyście siebie!
    Byłam rodzynką!

    • anka pisze:

      Fusilko:-) Hi hi! Mnie telefon też takie figle płata 🙂 Kochana, dobrze, że masz chociaż z najmłodszym dobry kontakt i dobrze, że braciszka po prostu masz. I pomógł Ci gdy byłaś unieruchomiona 🙂 To się liczy. Dzięki niemu nóżka bez przeciążeń mogła się regenerować. Tylko teraz nie szalej za bardzo, jeszcze uważaj przy zbiorach, nie przeszarżuj zbytnio, żebyś sobie kłopotu nie narobiła. Buziaki!

  3. Urszula97 pisze:

    Piekne wspomnienie.Jakbym czytała o moim rodzenstwie i sobie.Bitwy, przekrecanie imion.Ja też musiałam po starszej nosić ciuchy, brr nie cierpialam tego,po chłopcach były piżamy, pończochy.Te loki też nosilysmy, a co modne byłyśmy.Jeszcze miałyśmy tradycyjne fartuszki.Karoca była jedna na 4 dzieci.Najmlodsza miała już nowy pojazd.Milego tygodnia.

    • anka pisze:

      Ula:-) Tak było z ciuchami i co tam jeszcze udało się nie zniszczyć, żeby dla następnego dziecka zostało. A ten wózek ze zdjęcia to był taki mocny, że woziło się nim z pola liście z buraków i z karpieli, potem cięło na sieczkarni na karmę przez całe wakacje. Jak byłyśmy młodsze, to woziłyśmy się nim, ja lalki swoje woziłam, kurczaki, króliczki… Takie to wspomnienia z Tenczynka, z wakacji u dziadków. Najfajniejszy czas w życiu 🙂
      Fartuszki były, a jak! Ja loka nie miałam, moje włosy się nie trzymały, ale Lucy tak. Mama mówiła, że Lucy urodziła się z włosami i pielęgniarki od razu jej loka zakręciły. Mnie babcia zapuściła włosy kiedy u niej mieszkałam i dlatego mogłam mieć warkocze, bo mama obcinała mi na krótko. Potem i warkoczyki mi obcięła i od tej pory zapuszczam aż do dziś 😉 Buziaki!

  4. cieniewiatru pisze:

    wzruszyłam się…
    wszystkiego dobrego Aniu

  5. Lucia pisze:

    Jako jedynaczka zazdroszczę wpisu. czasami brakuje mi siostry czy brata, ale w większości życia doskonale się bez rodzeństwa obywałam. Uściski
    Tez nie lubię zdrobnienia Lucynka. 😀
    Kiedyś w ” Przekroju” była seria pt. ” Lucynka i Paulinka”.
    Zawsze mówiłam, że Paulinka jest kretynką a Lucynka jeszcze większą. I dlatego tego zdrobnienia nie lubiłam.

    • anka pisze:

      Lucia:-) I wszystko jasne w kwestii „Lucynki” 🙂
      Jeśli dziecko nie ma rodzeństwa to po prostu traktuje to jako rzecz normalną i nie odczuwa braku. Natomiast jak było i nie ma – to lekko nie jest. Ale cóż, na to akurat nie mamy wpływu.
      Trzymam kciuki za udany wyjazd!

  6. Pola pisze:

    Anko, jaki cudny wpis! A zdjęcia obłędne! Bo pokazałaś „tamte” czasy. Inne, biedniejsze ale jakieś bardziej przyjazne 🙂
    Cudowna rodzinka! Dobrze, że byłyście we dwie, ja jestem jedynaczką więc zazdraszczam ciut 🙂
    Ściskam serdecznie, Pola

    • anka pisze:

      Polu:-) Uwielbiam oglądać stare fotografie, uchwycone i utrwalone chwile życia. Jeśli uczestniczyłam w tym, czyli jeśli robiłam zdjęcia albo mnie je robiono, to natychmiast uruchamia mi się pamięć i podsuwa nawet kolory i zapachy, wracam do konkretnego momentu 🙂 Bez zdjęć nie byłoby takiej możliwości, czas zaciera szczegóły.
      Dziękuję za miłe słowa 🙂 Buziaki!

  7. Krystyna 7 8 pisze:

    Ja też mam starsza siostrę.

  8. jotka pisze:

    Powiem banał – taka siostra to skarb!
    Piękne, sympatyczne zdjęcia, Lucyna w długich i krótkich wyglądała ciekawie, a jakie fale:-)

    • anka pisze:

      Jotko:-) Zazdrościłam jej włosów, też chciałam mieć kręcone. Żeby takie mieć musiałam robić trwałą, a i tak nie byłam zadowolona. Teraz za skarby świata bym nie zrobiła 🙂

  9. jasna0ster pisze:

    wiem, co oznacza tęsknota za Siostrą, moja siostra Ania też była wspaniała, razem mieszkałyśmy prawie 60 lat, potem przeprowadziła się na wieś, ale zawsze odbywałyśmy kilka rozmów telefonicznych dziennie (tak jak teraz mam takie telefony z jej córką Magdą),spotykałyśmy się w pracy bo razem pracowałyśmy w jednej przychodni no i przede wszystkim wiele weekendów spędzałam u niej w Modlnicy, tak jak teraz jeżdżę do Magdy. Mogłam razem z Anią i jej rodziną przenieść się na wieś, proponowała mi to, ale nie chciałam zostawić Krakowa i mojego domu w którym te 60 lat mieszkałam(a i tak 8 lat później z niego się wyprowadziłam), zresztą też i rodzaj mojej pracy w szpitalu,czyli dyżury pod telefonem też byłyby przeszkodą.Bardzo mi Ciebie brak moja Kochana Siostro Aniu (Twoja Imienniczka)
    Brata Krzysztofa też często wspominam (pewnie czytałaś o nim w moim blogu) i chociaż go kochałam, (ach jak pięknie kiedyś, gdy byłam dzieckiem, śpiewał mi kołysanki, bo był 10 lat ode mnie starszy) ale byłam jednak potem, w dorosłym życiu nieco mniej emocjonalnie z nim związana niż z Anią, chociaż też mieliśmy wspólne kontakty.
    Była jeszcze jedna siostra Kasia, ale niestety nie było dane mi ją poznać, bo zmarła jako niemowlak, 8 lat przed moimi narodzinami.
    Tak własnie człowiek wraca myślami, wspomnieniami nie tylko do Rodziców i Dziadków, ale także do Rodzeństwa, wspomina się wtedy te wszystkie dni, gdy byliśmy jeszcze dziećmi, potem podlotkami i wreszcie dorastaliśmy do czasów, gdy każdy z nich założył własną rodzinę (ja jak wiesz jestem singielką)
    Przepraszam, że przynudzam, ale Twój dzisiejszy wpis tak jakoś rodzinnie mnie nastroił.
    A te Twoje zdjęcia jak zwykle cudne – jak to dobrze, że masz taka bogatą rodzinną kronikę zdjęciową

    • anka pisze:

      Ewuniu:-) Wcale nie przynudzasz! Wspomnienia o rodzinie, o rodzeństwie to są cudowne chwile powrotu do dzieciństwa, do różnych psot, figli, do zwierzań takich dziewczyńskich, do pierwszych miłości … słowem do najpiękniejszych „cielęcych” (jak to dawniej mówiono) lat. Bez względu na późniejsze wydarzenia te czasy zawsze pozostają w pamięci jako obiekt tęsknoty, pewnie trochę idealizowany z wiekiem, ale w niczym to nie przeszkadza. Dobrze mieć taki wakacyjny świat dzieciństwa, w którym się właziło na drzewa, kradło jabłka od sąsiada, który udawał, ze nie widzi, chodziło po świeże mleko prosto od krowy, zjeżdżało w stodole po słomie spod samej powały na dół kłując sobie to i owo 😉 biegało po polach, paliło ognisko na ugorku prababci i mnóstwo innych rzeczy się robiło, których później nigdy już nie wypadało robić.
      Jak dobrze, Ewo, że masz Magdę i możesz do niej jeździć i spędzać miłe chwile w pięknym ogrodzie, że w ogóle masz wspaniałą rodzinkę, a w tym małą Zeldunię słodką jak cukierek 🙂 Moja siostra nie miała dzieci, więc siostrzenicy nie mam żadnej, choć żałuję.
      Zdjęcia mam bo zawsze lubiłam zdjęcia robić i mieć – ja chomik jestem 😉
      Serdeczności posyłam do Krakowa 🙂

  10. skowronpisze pisze:

    Dzięki i nawzajem – dobrego tygodnia Anno!

  11. BBM pisze:

    Piękny wpis o pięknej , kochającej się rodzinie. I mnóstwo zdjęć, z których aż bije ciepło i miłość. I wspomnienia, wspomnienia… Przytulam.

    Nie piszę więcej, bo mojej siostry tak bardzo mi nadal brakuje, choć lata minęły od Jej śmierci.

  12. bognna pisze:

    Bardzo wzruszajace.
    Ja mam siostre mlodsza, kontakt mamy dobry, ale nie rewelacyjny. Z pewnoscia duza role odgrywa odleglosc:( U mnie w domu moja mama i moja siostra sa praktycznie nierozlaczne.

    Bardzo fajnie, ze zachowalas takie piekne wspomnienia o Lucynie. Moim zdzniem jest to niezwykle wazne i co istotne te wspomnienia zostaja w nas na zawsze.

    P.S.
    Kokardy jak zawsze super;)))))

    • anka pisze:

      Bognna:-) Z pewnością odległość odgrywa rolę w kontaktach. My miałyśmy szczęście, że zamieszkałyśmy niedaleko siebie, na Ursynowie. Tak więc w różnych sytuacjach było to bardzo fajne, bo np. robiłyśmy święta u niej (większe mieszkanie), tata mógł zostać na noc, a ja z chłopakami i psem wracałam piechotą do domu bez względu na porę. I to było wspaniałe 🙂
      Z czasem przywołuje się w pamięci najlepsze chwile z przeszłości, w końcu naprawdę one się liczą, reszta jest bez znaczenia. Bardzo bym chciała sobie teraz z Lucy pogadać…
      Cieszę się, że kokardy w dalszym ciągu Ci się podobają 🙂 🙂 🙂

  13. Lucy pisze:

    Piekna historia, szkoda bardzo, ze ta moja imienniczka, Twoja Siostra, juz nie zyje…
    Wyobraz teraz sobie, ze 3 (!!) moich sasiadów, wlacznie z ich rodzinami, mówia do mnie per Lucynka 😀

    • anka pisze:

      Lucy:-) Szkoda… takie widać przeznaczenie, a na to nie mamy wpływu.
      Jeśli Tobie nie przeszkadza tak forma imienia to czemu nie? Mnie się podoba. Ale rozumiem tych, co swoich imion nie lubią. Ja tak nie znosiłam swojego pierwszego imienia, że zmieniłam formalnie kolejność i dopiero poczułam się jak człowiek. Wcześniej – jeśli ktoś zwracał się do mnie pierwszym imieniem miałam wrażenie, że mnie chce obrazić albo zrobić mi krzywdę. Ciekawe, że u kogoś innego wcale mi to imię nie przeszkadza. Takie dziwactwo 😉

  14. Mysza w sieci pisze:

    To już wiem skąd Aba w powieści 🙂 Pięknie wspominasz siostrę.. Ja zawsze chciałam siostrę mieć, dany mi był jednak brat 😉 Relacje rodzeństwa jednak nie były tak fajne przez wiele lat. Teraz nadrabiamy i dobrze, że mamy na to szansę. Miłego Aniu, ściskam Cię serdecznie

    • anka pisze:

      Myszko:-) Masz rację w sprawie Aby, Maksio zaś to mój Rolf kochany 🙂 W ten sposób zwierzaczki zostały uwiecznione 🙂
      Myszko, jeśli udało się naprawić relacje z bratem – to wspaniale! Znam przypadek, gdzie niestety, relacje są nie do naprawienia z winy brata, bo siostra robiła co tylko mogła, żeby stosunki znormalniały. Nie udało się i uznała, że nie ma brata po tym, jak brat stwierdził, że jest jego „byłą siostrą”. Na głupotę nie ma lekarstwa. Ciesz się więc, że u Ciebie jest inaczej. I korzystaj z tego, bo fajnie jest mieć rodzeństwo.
      Serdeczności do całej trójki fruną 🙂

  15. amasja pisze:

    Tak, Aniu. Dobrze, że ją miałaś. Że miałyście siebie. Spójrz jak piękne wspomnienia masz dzięki temu, nikt nigdy Ci ich nie odbierze:-) Z każdego Twojego słowa w tej notce bije miłość do siostry i tęsknota za nią. Nawet z tej 'roznogi kaczaniastej’:-D
    I mogę tylko usiłować sobie wyobrazić jak bardzo Ci jej brakuje… Mam siostrę i po prostu myśl, że mogłoby jej nie być, że mogłoby jej zabraknąć nie mieści mi się w głowie bo kocham ją nad życie.
    Moja mama urodziła się w 1949 roku:-) Miała starszą siostrę, ciocia odeszła 20 lat temu, miała wtedy 58 lat. I chociaż upłynął już kawał czasu (całe pokolenie) to mama do dzisiaj nie pogodziła się z jej śmiercią… Ma jeszcze brata ale takiego, jakby go nie miała.
    A Twoja siostra miała takie pełne dobroci oczy. I cudowny szczery uśmiech:-)
    p.s. a wiesz, że czasem robię sobie takiego 'zabójczego koka’;-)
    Miłego tygodnia, Aniu:-) Przytulam najmocniej.

    • anka pisze:

      Amasjo:-) Twoja mama urodziła się w tym roku co Lucy 🙂 To były trudne lata powojenne. A siostrze Twojej mamy musiało być jeszcze trudniej, skoro była starsza. Tylko – pewnie nie zdawała sobie z tego sprawy. Dzieciom potrzebna jest kochająca rodzina, wtedy wystarczyło jeszcze, żeby spokój był wokoło bez strzałów, strachu, przegrupowań wojsk tam i z powrotem. Dziś trudno sobie wyobrazić, że największym szczęściem może być życie bez strachu i z możliwością zapełnienia żołądka czymkolwiek, aby tylko kiszki marsza z głodu nie grały…
      Masz jakieś stare fotografie mamy i cioci? Uwielbiam takie oglądać 🙂 Od czasu gdy na blog wstawiłam swoje rodzinne pamiątki wciąż je oglądam i wspominam. Jakoś mi tak lżej na sercu, że nie siedzą schowane głęboko tylko wyszły na świat i mają nowe życie. Taka głupia jestem…
      Anetko, cudnie, że masz wspaniałą, kochająca rodzinę, że Jo Cie wspiera w dobrych i gorszych chwilach, bo taka siostra to skarb 🙂
      Przytulam serdecznie 🙂
      ps. Fajnie, że zajrzałaś do rudego kotka 🙂

      • amasja pisze:

        Moja mama była najmłodsza z trójki rodzeństwa. Babcia urodziła ją mając 46 lat czyli tyle co ja teraz. A między ciocią, a mamą było 7 lat różnicy czyli tyle co między mną i Jo:-) Gdy babcia odeszła mama miała 35 lat, dziadek zmarł 3 lata wcześniej.
        Z Jo wspieramy się nawzajem, ja ją, a ona mnie:-) Ale to ja jestem tą, która trzęsie się nad swoją młodszą siostrą. Jo od 10 lat zmaga się z ciężką depresją endogenną, od 2 lat nie miała nawrotu choroby więc wszyscy się cieszymy ale wcześniej było naprawdę ciężko…
        Wiem, że w Słodyszkowie są jakieś stare fotografie. Dzięki Tobie uświadamiam sobie, że to prawdziwe skarby, wypadałoby o nie zadbać, uporządkować je, poskanować, opisać… Czuję wielką potrzebę by to zrobić nim będzie za późno ale przez tego typa w koronie rzadko jeżdżę teraz do rodziców, boję się żeby im czegoś nie zawieźć bo ja jednak jestem bardziej narażona na zakażenie niż oni. Nie wiem jednak czy odważyłabym się na pokazanie tych zdjęć na blogu, chyba nie jestem aż tak odważna:-) I tak już raz zaszalałam pokazując swoje zdjęcia:-)
        Do rudego kotka nie mogłam nie zajrzeć:-D
        Cudownego weekendu, Aniu. Ściskam najmocniej:-)

        • anka pisze:

          Anetko, odważyłam się pokazać zdjęcia ogarnięta prawie obsesyjną myślą, że jak mnie zabraknie to oni wszyscy znikną! W głębi duszy mam jakieś dziwne przeświadczenie, że dzięki pokazaniu dałam drugie życie na ziemi tym, którzy z niej odeszli na Drugą Stronę Tęczy. Może to głupie, ale tak właśnie czuję. Wszyscy już tam są – dziadkowie, babcie, rodzice, siostra, ciocie, wujkowie…. no i tak to. Kuzynka dosłała mi kilka cudnych zdjęć przedwojennych elegantek, żal nie pokazać. więc kiedyś się tu pojawią.
          Współczuję Jo, zdaję sobie sprawę z czym się zmaga, bardzo dobrze wiem… Przytulam!

  16. Ervi pisze:

    Piękne są takie wpisy <3

    • anka pisze:

      Ervi:-) Pewnie, że piękne 🙂 W okresie przymusowego siedzenia w domach wiele takich wpisów się pojawiało u znajomych dziewczyn, taki był wspomnieniowy
      czas 🙂

  17. Stokrotka pisze:

    Też miałam starsza siostrę.
    I też jej już nie mam.
    I nie mam z kim sobie powspominać….

    Dobrze że się rozumiemy Anko…

    • anka pisze:

      Stokrotko:-) Tak kochana, nie ma z kim powspominać minionych chwil wspólnie przeżytych. I bardzo żal… Przytulam Cię serdecznie 🙂

  18. Ewa pisze:

    Ja też tęsknię za moim bratem. Ale wiem, że gdyby żył, to żarlibyśmy się strasznie i pewnie musiałabym uciekać za granicę jak Jaśko Pawlak. Całuski Skarbie.

    • anka pisze:

      Ewuś:-) Teraz nie musiałbyś jak Jaśko uciekać, za te dwa palce zaorane 😉 Nie te czasy, a i Ty jesteś dojrzałą, mądrą dziewczyną i mieszkasz samodzielnie. I choć żarlibyście się (bo to jest normalne w rodzeństwie) to kochalibyście się i po prostu bylibyście dla siebie wsparciem. Jest jak jest, możesz mu tylko dobre myśli posyłać za Tęczowy Most… Przytulam kochana…

  19. Pingback: 21 lipca – moja Lucy | Anna Pisze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *