W sobotę babcia D. jadła normalne posiłki, dała się wyciągnąć na spacer pierwszy raz w tym roku. Przeszła nawet spory kawałek, dałam jej po drodze mój kijek, żeby jej było lżej, bo drugiego nie chciała zabrać dla siebie. Dopiero gdy poczuła, że ją bolą nogi, a pewnie i kręgosłup, to się zdecydowała wesprzeć. Po
spacerze posiedziała z nami przy stole, zupełnie jakby nigdy nic złego się nie działo. Zaczęłam mieć cień nadziei i dużo ciepłych myśli…ale… już dziś wróciło wszystko do normy, niestety. Wstać jej się nie chce, jeść nie chce, znów obrażona i nie wiem co jeszcze za chwilę się może wydarzyć.
W niedzielę odwiedziliśmy cmentarz w Wilanowie, sprzątnęłam i stroik świeży położyłam, zapaliłam świeczki, pogadałam z siostrą…
Dziś nie miałam kiedy usiąść na dłużej przy Lapciu, rano tylko zajrzałam na bloga na chwlę. Teraz czuję zmęczenie, więc posiedzieć chwilkę muszę, a zatem jest okazja do „skrobnięcia” kilku słów. Politykę odkładam na bok, nadmienię jedynie, że całym sercem w piątek byłam z dzielnymi dziewczynami, których tłumy wielkie widać było na ulicach. Ale o tym potem, kiedy czasu będzie więcej na tekst.
Rozpoczął się przedświąteczny tydzień wypełniony przygotowaniami. Stroną materialną owych się zajmując doszłam do wniosku, że mniej przygotuję potraw niż zazwyczaj, bo mniej trzeba jeść dla zdrowia i do lodówki się nie mieści wszystko co powinno. Poza tym zrobiło się ciepło i na balkonie nie bardzo da się
przechowywać produkty.
Odnośnie pogody – naprawdę było prześlicznie, słonecznie i ciepło przez cały weekend. Dziś rano szron leżał na trawie, ale chłód rekompensował prześliczny wschód słońca, który oglądałam idąc z Szilunią. Jako skowronek nie mam problemu ze zmianą czasu. Mam za to problem z tym nieustannym czasu uciekaniem zbyt szybkim.
26.03.2018
Niestety.
Ale gdzieś w necie mi mignęło, ze święta mają być zimne;(.
Zasypiam i wstaję tak jak w czasie zimowym, ale akurat w tym tygodniu nie bardzo mogę sobie na to pozwolić, bo … mam tylko dwie ręce a pracy przed świętami jest na cztery osoby;).
Ja to chyba sowo-skowronek jestem, są dni że mogę siedzieć długo w noc, a potem wstać o 7.. a są takie, że padam wczesnym wieczorem i zebrać się rano nie mogę. Takie 2w1 😉 Pozdrawiam..
Chłodniej nieco, ale właściwie teraz mnie to nie martwi, bo na balkon bigos wystawiłam, jajka i inne produkty podczas świąt dadzą się przechować, jako że w lodówce miejsca brak. Ale po świętach życzę Tobie i sobie pięknej, ciepłej wiosny:)))
Cóż, dawniej mnie również się zdarzało zarywać noce, potem krótka drzemka i znów na chodzie. Ale to dawno było… Też pozdrawiam:)))
A jak tam sarenki? Nadal wierzę, że ta druga młoda, to ta sierotka jest…
Dodaj komentarz