„Babie lato i kropla deszczu” – 61

Patrycja pojechała własną, osobistą siostrę Darię wesprzeć i pocieszyć w strapieniu. Mąż siostry – czyli Patuli szwagier o imieniu Bonifacy – okazał się łajdakiem, o czym Patrycja wiedziała intuicyjnie od początku i nigdy nie darzyła go sympatią. Najpierw głównie z powodu imienia. Jak młody chłopak może mieć takie imię? Teraz dawne imiona zrobiły się  modne i słychać na  placach zabaw: Antosiu, Ignasiu, Józiu, Stasiu…  Teraz taka moda, lecz wtedy? Kazał do siebie mówić: Bonifacy! Nie Boniku, Facku, Nifku  czy jakoś inaczej po ludzku, tylko Bonifacy, równie dobrze mógłby być Nabuchodonozor!  Starała się skrywać swoje uczucia nie chcąc siostrze sprawiać przykrości, co jednak na dłuższą metę ukryć się nie dało. Patrycja nie należała do osób potrafiących z łatwością „mijać się z prawdą” – jak to się dzisiaj mówi o pewnej grupie charakterologicznej. Pewnego dnia Bonifacy oświadczył żonie, że się zakochał naprawdę, życia sobie nie wyobraża bez nowej ukochanej, na dziecko, czyli na Olgę,  będzie płacił i czasem córkę zabierze na jakieś wakacje, a to i tak dużo. Mieszkanie opuszcza, w końcu i tak nie jego, swoje rzeczy ma spakowane, część już zabrał… W tym momencie Daria uświadomiła sobie, że od jakiegoś czasu mąż opuszczał mieszkanie z reklamówkami w rękach. Nie zwracała na to uwagi zajęta normalnymi, codziennymi sprawami.

Daria jako starsza siostra powinna być mądra i rozsądna, żeby młodszej dać przykład. Oczywiście nie była, przynajmniej w ten sposób o sobie myślała. Z mądrością różnie bywało, zaś o rozsądku w ogóle nie było co wspominać. Uważała, że Patrycję los o wiele bardziej bogato wyposażył akurat w owe dwa przymioty. Młodsza siostra reprezentowała zdanie zupełnie odmienne co nie przeszkadzało dziewczynom darzyć się siostrzanym przywiązaniem oraz przyjaźnią, a także kłócić się zawzięcie – każda w obronie swoich poglądów. Dla sprawiedliwości należy dodać, że z wiekiem ilość kłótni zmniejszała się na co z pewnością wpływ miała też odległość dzieląca siostry. Daria po poślubieniu Bonifacego zamieszkała w Krakowie, w mieszkaniu kupionym przez rodziców na ich własne nazwisko z myślą o zabezpieczeniu losu córki przed jakimiś niejasnymi postępkami dziwnego zięcia imieniem Bonifacy. Zasługa Patrycji była duża w podjęciu przez matkę owej decyzji (wszak decyzje podejmowała Wiesia, Władek je tylko firmował). Powiedziała matce bez ogródek co sądzi o przyszłym szwagrze i czego – jej zdaniem – można się po nim spodziewać. Nie musiała Wiesi  przekonywać, bowiem okazało się, iż obydwie mają podobne spostrzeżenia. Na miłość nie ma lekarstwa jak wiadomo, należało więc zabezpieczyć przyszłość Darki i czekać aż przejrzy na oczy. Dość długo pozostawała ślepa na „wybitne” zdolności męża wspieranego przez teściową, zajęła się głównie córeczką, która na szczęście wykazywała poczucie humoru i cechy zbliżające ją bardziej do rodziny matki niż  ojca, co z kolei u teściowej wywoływało niechęć do wnuczki i podejrzenie, że jej genialny, cudowny synuś został wrobiony przez hochsztaplerkę. Patrycja szczerze nie znosiła teściowej siostry, Bonifacego również coraz bardziej, za to uwielbiała małą Olgę. Z wzajemnością zresztą.

Kiedy Daria zadzwoniła do siostry i rwącym się głosem oznajmiła, że skończył się jej świat, właściwie całkiem zawalił i ona już nic nie wie, nie umie, nie potrafi, nie chce, Patrycja wsiadła w najbliższy pociąg powierzając sąsiadce opiekę nad kotami i domem, i zaskoczyła siostrę stając w drzwiach jej mieszkania. Daria w pierwszej chwili chciała zamknąć drzwi otworzywszy je uprzednio i ujrzawszy siostrę. Była przekonana, że oszalała z nadmiaru negatywnych przeżyć. Patrycja przytomnie zdążyła włożyć stopę między drzwi a próg zapobiegając w ten sposób zatrzaśnięciu skrzydła drzwiowego, wydając przy tym głośny okrzyk albowiem została boleśnie uderzona w palce.

– Auuu – zawyła. – Czyś ty zwariowała? Darka, walnęłaś mnie!

– Patula? To ty? – Daria zamrugała powiekami, jej długie rzęsy zatrzepotały, zaś siostra po raz kolejny zastanowiła się jak ona to robi, że bez makijażu i zaryczana wygląda niczym gwiazda filmowa.

– A co, myślałaś, że duch?

– To naprawdę ty? – Daria nie mogła uwierzyć własnym oczom.

– Oj, siostra, widzę, że z tobą naprawdę jest źle – mruknęła Patrycja. – Wpuścisz mnie wreszcie do środka czy mam tak stać do jutra?

Daria otworzyła szerzej drzwi, wyjrzała na korytarz i rozejrzała się na wszystkie strony.

– Skąd się tu wzięłaś?

– Na miotle przyleciałam! Nie szukaj, zostawiłam na dole –  parsknęła widząc minę Darki..

Wreszcie weszły razem do mieszkania. Jako osoba niezwykle spostrzegawcza Patrycja od razu zwróciła uwagę na bałagan panujący wewnątrz, co zupełnie nie pasowało do bardzo zwykle porządnej i poukładanej  siostry. Zauważyła również brak siostrzenicy.

– Coś zrobiła z Oluśką?

– Jest u koleżanki na nocowaniu. Poprzednio obydwie spały u mnie.

– Aha, a kiedy wróci?

– Wieczorem.

– Dobra, to mamy trochę czasu. Pomogę ci ogarnąć mieszkanie, chyba nie pozwolisz dziecku oglądać siebie i domu w takim stanie!

– W jakim stanie?

– Spójrz w lustro – zaprowadziła siostrę przed ogromną szafę z lustrzanymi drzwiami. – Widzisz tam rozczochrane czupiradło? Zapewniam cię, że nie stoi po drugiej stronie lustra ani w szafie.

–  Masz rację – westchnęła Darka, energia siostry i jej paplanina zdecydowanie zaczęły pomału wpływać na poprawę nastroju.

– Idź do łazienki, ubierz się i doprowadź do porządku! Patrzeć na ciebie  nie można – powiedziała Patrycja myśląc, że kłamie jak z nut, ale… w dobrej sprawie przecież, ratuje życie siostrze.

Darka westchnęła i posłusznie skierowała się w stronę łazienkowych drzwi.

– O matko – jęknęła półgłosem Patula i klapnęła na fotel przyglądając się ze zgrozą  pobojowisku panującemu w mieszkaniu. Słysząc po dłuższej chwili, że siostra kończy wymuszone ablucje podniosła się, postawiła czajnik z wodą na gazie, odszukała puszkę z kawą w kuchennej szafce, z lodówki wyjęła napoczęte mleko o zawartości tłuszczu 0%. No tak, Bonifacy… Na szczęście znalazła mały kartonik ze śmietanką do kawy, jakby ukryty w głębi lodówki przed  srogim spojrzeniem. I znowu jęknęła. Z dwoma parującymi kubkami wróciła na fotel.

– Siadaj – wskazała Darii drugi fotel tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Masz kawę i opowiadaj.

Zza szafki wyszedł zaspany kot, przeciągnął się i ziewnął. Był biały i miał ogromny, puszysty ogon. Podszedł do młodszej z sióstr, obwąchał ją, otarł się o jej nogi i wskoczył na kolana.

-Witaj Dyziu, jesteś jeszcze grubszy niż byłeś – głaskała mruczący kłębek futra.

– Nie grubszy tylko większy – sprostowała Daria.

Z wysokiego drapaka, który właściwie można byłoby nazwać domem mieszkalnym dla kotów połączonym z placem zabaw, zeskoczyło jeszcze jedno stworzenie. Z pewnością był to kot albo raczej niedorosłe jeszcze kocię. Śmieszne bardzo, ze sterczącymi na wszystkie strony ciemnoszarymi kudełkami i ogromnymi zielonymi oczami.

– Oo, a to kto? – zdziwiła się Patrycja. – Nie mówiłaś, że masz nowego kota.

– Bo to nie kot – tajemniczym głosem odpowiedziała siostra. – To wcielenie Rademenesa…

– Zgłupiałaś? Tego z „Siedmiu życzeń”?

– Właśnie tak.

– Skąd go masz?

– Przybył do nas w dniu, kiedy ten ssskkkuuu… …Bonifacy… nas opuścił. Mnie i Oluśkę! Byłam w szkole na zebraniu i nagle usłyszałam przeraźliwe miauczenie. Wprawdzie przemawiała akurat jakaś ważna pani z kuratorium czy skądś, ale co mnie ona obchodzi? Rzuciłam się w stronę okna, bo stamtąd owe lamenty dochodziły i zobaczyłam kociaka uczepionego parapetu. Otworzyłam okno, zdołałam złapać malucha chociaż bronił się wszystkimi pazurkami, przerażony potwornie. Guzik mnie obchodziło co się dzieje za moimi plecami. Owinęłam bidę szalem, który miałam na sobie, przeprosiłam panią prelegentkę i wyszłam mówiąc, że idę ratować życie.

– Siostra, wiem czemu cię kocham – uśmiała się Patrycja. – Jak zareagowała reszta zebranych?

– Oluśka mówiła, że niektórzy rodzice byli zdegustowani. Wyobrażam sobie miny i gadanie: jak  można jakiegoś byle jakiego kota przedkładać nad szanowne grono pedagogiczne! Gdyby chociaż był rasowy!

– A Olga?

– Ona sobie radzi, nawet chłopakowi potrafi przyłożyć jak jej zajdzie za skórę. Super dziewczyna. Nie masz pojęcia jaka jestem z niej dumna.

– Wypiłaś kawę? To bierzemy się za sprzątanie mieszkania, żeby córka mogła być z ciebie dumna jak ty z niej. Kiedy wróci musi być idealnie. Rozumiesz? Idealnie.

Darka kiwnęła głową na znak zgody. Podniosła się z fotela i zaczęła zbierać porozrzucane przedmioty.

– Może ty się skoncentruj na ciuchach, ja na pozostałych …hm… rzeczach  – zaproponowała Patrycja.

Daria nie wyraziła sprzeciwu. Jakiś czas pracowały w milczeniu dopóki Patula nie zaklęła głośno.

– Co ci? – odruchowo zapytała siostra.

– Cholera! Nie masz gdzie trzymać skórek od bananów? Na podłodze je układasz? Spodnie na kolanie sobie ubrudziłam! Jak ja teraz będę wyglądać?

– A to, to miała być pułapka – spokojnie wyjaśniła Daria.

– Zdurniałaś na amen? Jak pułapka? Na co?

– Nie na co tylko na kogo – poprawiła Patrycję.

– Zaraz się wścieknę! Czym ja doczyszczę te spodnie? To na kogo?

– Na Bonifacego – oświadczyła z mściwą satysfakcją. – Jestem przekonana, że przyjdzie tu podczas mojej nieobecności i wtedy się poślizgnie, wywróci, może sobie coś złamie albo przynajmniej ubrudzi. Wiesz jaki on jest czyścioch. Wprawdzie mi oddał klucze ale jestem przekonana, że najpierw dorobił dla siebie cały komplet.

– Pedancik pokręcony… Musisz zmienić zamki…- mruknęła Patrycja. – Siostra! Czyś ty naprawdę zwariowała? Myślisz, że coś takiego mogłoby się zdarzyć? Przecież to idiotyczne!

– Jesteś pewna? – zasmuciła się Darka. – Też mi się przez chwilę wydawało, ale potem sobie wyobraziłam taką scenę z bananami jak na komedii i nie mogłam się powstrzymać.

Patrycja też nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem.

– No nie, nie wytrzymam, moja siostra kompletnie oszalała. Tylko dlaczego zniszczyła mi przy tym spodnie?

– Bardzo cię przepraszam, ale sama sobie zniszczyłaś – oburzyła się Darka. – Czy ja ci kazałam na kolanach włazić w każdy kąt mieszkania? Poza tym przecież się upiorą. Czekaj, dam ci jakieś moje, te twoje wrzucę do pralki. I tak miałam nastawić pranie. Mam resztkę odplamiacza to dosypię.

cdn.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Babie lato i kropla deszczu, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *