Koszmar

Koszmarny mieliśmy późny wieczór. Wyszliśmy z psami oboje z mężem, wracając – psy zaczęły się zachowywać jakby chwyciły świeży trop i ciągnęły smycze z wielką siłą. Mimo ciemności zauważyłam poruszający się cień. Mała sarenka. Kręciła się wcale nie uciekając. Dopiero gdy zbliżyliśmy się bardziej, przeszła na drugą stronę ulicy, na pole, na którym zwykle pasła się z mamą. Kiedy przechodziła, zobaczyłam, że utyka. Zniknęła w ciemności. Kiedy doszliśmy do miejsca, w którym była – o zgrozo! – na trawie zobaczyliśmy leżącą jej mamę. Nie żyła! Zadzwoniliśmy do Straży Miejskiej. Okazało się, że już mają zgłoszenie. Ale co z dzieckiem? Niedawno trafiłam na ANIMAL RESCUE POLAND – interwencje. Zaraz po dojściu do domu Mąż zadzwonił. Mogą podjąć kroki w celu odłowienia sarenki, ale muszą mieć na to papiery. Podali telefon do Centrum Zarządzania Kryzysowego, bo tam trzeba dzwonić. No i tak prawie do północy zeszło na dzwonieniu. Zrobiliśmy co się dało. Najchętniej odszukałabym małe, wzięła na ręce i przyniosła do domu. Jak pomyślę, jak się to biedactwo czuje po zimnej, mokrej nocy bez mamy, spędzonej nie wiadomo gdzie, samo samiuteńkie, bezradne w bezlitosnym świecie to łzy same mi płyną.
Na wszelki wypadek podaję telefon, może się przyda Animal Rescue Poland – 22 350 66 91 oraz 792 070 088

1.02.2018

  • fg2002 Zepsułaś mi humor, czuję się jak ta sarenka. – Jeśli ktoś zabił jej Mamę, to jest bandytą.
  • Gość: [kasiapur] *.toya.net.pl Ręce opadają, nadzieja ucieka – bo serce nie wystarcza…na wszystko
    muszą być PAPIERY to wtedy coś zrobią…Biurokracja zabija 🙁
    Ale Wy jesteście Kochani !
  • babciabezmohera Najtrudniej czuć bezsilność…:(
  • e.urlik Kto zabił mamę? Jakiś bohaterski myśliwy zakończył życie cudnego, bezbronnego stworzenia? Jak pomogą maleństwu ci z kryzysowego?
    Aniu, myśłisz, że będzie możliwe zdobycie informacji jak się to skończyło dla malucha? Może będzie coś optymistycznego.
  • annazadroza Kochani:( Samochód ją zabił. Kierowcy jeżdżą jak wariaci nie zwracając na nic uwagi. Nie wszyscy oczywiście, ale odnośnie niektórych mam wrażenie, że robią sobie wyścigi pod wpływem jakichś dopalaczy. Albo głupota aż tak uderza do głupich łbów. Ileż to razy ostatnimi czasy na przejściach dla pieszych tacy idioci zabijali ludzi?
    Spróbujemy się dowiedzieć, czy podjęto decyzję o odłowieniu sarenki. Wolontariusze z ANIMAL powiedzą, czy dostali takie zadanie. Mam jeszcze nadzieję, ze może drugie stado ją przygarnie, tam jest mama, tata i dziecko. Tylko, mają inne umaszczenie. W każdym razie będziemy się za maluchem rozglądać.
    Dziękuję Wam za zainteresowanie i okazanie serca.
  • urszula97 Papiery nr 1 a potem istota ,ciekawe co dalej z tą sarenką,
  • annazadroza Urszulo:-) Mąż rozmawiał z ANIMAL, byli na miejscu, zanim jeszcze zabita sarna została zabrana. Powiedział, że młode poszło z drugim stadem. Mam nadzieję, że tak się stało.
  • kolewoczy No ja wątpię czy stado ją przygarnie i co ważniejsze, zapewni bezpieczeństwo. Sarny to nie słonie, mają inny instynkt.
  • tessa37 Dziekuje za ten wpis, zanotuje numery telefonow.
    W zeszłym roku byłam w takiej sytuacji i kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Jechaliśmy z Niemiec na wakacje do Polski. Pierwszy raz samochodem, bo zawsze latamy samolotem. Wyjechaliśmy dużo pozniej, niz planowalismy, w pewnym momencie nawigacja posłala nas na skróty, przez jakieś kompletnie boczne drogi, w rejonie, w jakim się kompletnie nie znam. Byliśmy już zmęczeni, dochodziła północ i to cud, że mój mąż w ostatniej chwili zauważyl i ominął leżące na jezdni zwierzę. Zatrzymaliśmy się i cofnęli, okazało się, że to był potrącony lis, część ogona odcięta, leżał na środku ulicy. Dookola żywej duszy, pola, łąki i lasy, jakieś zabudowania w oddali, ciemno i głucho. Mój telefon nie działał (zorientowałam się po przekroczeniu granicy, krótko przed wyjazdem zmieniłam smartfon i operatora). Mój mąż miał swój wyłączony, bo po polsku dopiero się uczy mówić. To był horror. Kompletnie nie wiedzieliśmy co robić. Mąż postanowił zjechać samochodem bardziej na pobocze, żebyśmy nie stanowili zagrożenia, a ja w tym czasie odruchem spontanicznie zdjęłam kurtkę i przewlekłam to biedne zwierzę też na pobocze, bo leżał na samym srodku drogi:( I w tym momencie mi czmychnal w haszcze obrastające rów, biedak bardzo kulal:( Próbowaliśmy kogoś zatrzymać, chyba godzinę tam staliśmy, przejechały ze trzy samochody, nawet się zatrzymały, ale każdy popukal się w głowę, że chcemy pomóc lisowi i odjeżdzali. W końcu my też pojechaliśmy, bo po kilkunastu godzinach drogi byliśmy wykończeni, a skakać po rowach i krzakach w środku nocy też się nie odwazylismy. Na następny dzień próbowałam się dodzwonić do regionalnego nadleśnictwa, ale akurat to było święto, nagralam sie na mailbox, napisałam maila i nigdy nie dostałam odpowiedzi:( Mam tylko nadziehe, ze nawet jesli biedak tego nie przezyl, to był schowany w krzakach, a nie leżał na środku ulicy patrząc z przerażeniem w światła każdego nadjezdzajacego samochodu.
    Przepraszam, że się tak rozpisałam, ale biedak mi się śnił po nocach jeszcze dlugo, a najgorsza była ta niemoc:(
  • annazadroza Kolewoczy:-) Sarny to bez wątpienia nie słonie, u których więzy rodzinne są niesamowicie rozwinięte. Ale może ta bida przyłączywszy się do grupy jakoś nauczy się żyć samodzielnie. Cóż więcej możemy zrobić? Wolontariusze byli, widzieli, wierzę im, bo komu jak nie im. Rozglądamy się w miejscach, w których widzieliśmy małe wcześniej z matką, ale nie widać. Są tylko ślady zostawione przez dziki.
  • annazadroza Tesso:-) Wiem, co musiałaś przeżyć. Do tej pory mam w oczach przejechanego białego psa, choć było to ok. pół wieku temu. Zrobiłaś co mogłaś w danej chwili. Może przeżył, koty żyją przecież bez ogonów utraconych w różnych zdarzeniach, jeśli nie miał dużych obrażeń wewnętrznych. Jeśli nie, to – jak mówisz- odszedł w ukryciu, nie rozjeżdżany przez każdy kolejny przejeżdżający samochód. Straszny jest los zwierząt w świecie, w którym wciąż kurczy się miejsce gdzie mogą żyć bezpiecznie.
    Poszukaj telefonów organizacji, fundacji czy innych stowarzyszeń ratujących zwierzaki na terenie gdzie jesteś, czy przez który przejeżdżasz. Ja też tak zrobię, teraz na to wpadłam. W necie pewnie się znajdzie. Znalazłam namiary miejscowe, ale jak będę jechała do Szczawnicy? Do tej pory na szczęście nie potrzebowałam, lepiej jednak mieć pod ręką, na wszelki wypadek.
    Dziękuję Ci za komentarz. Pozdrawiam Cię baaardzo serdecznie.
Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *