Rozległ się dźwięk domofonu w Kasinym przedpokoju.
– Boże, jak ja was dawno nie widziałam wszystkich razem – Kasia próbowała przekrzyczeć Dżemika, który swoim zwyczajem rozszczekał się z radości. – Rozlazłyście się po świecie i nie można was było pozbierać do kupy.
– Sama zaczęłaś – wzruszyła Ela ramionami. – Przecież ty pierwsza pojechałaś do Szczawnicy. Ja tylko ciebie naśladowałam.
– O nie – zaprzeczyła Kasia, – wszystko zaczęło się od Adelki.
– A czego ty chcesz ode mnie? – obruszyła się Adelka. – Patrzcie ją, będzie ze mnie robiła winowajczynię.
– No to może przypomnisz sobie, kto pierwszy nam opowiedział o Szczawnicy? Kto nam kazał wrzucać róże do Dunajca? – zaczepnie spytała Ela.
– Niczego wam nie kazałam…
– Ojej, nie bądźcie takie drobiazgowe. Najważniejsze, że Elka wypoczęła, a psice jakoś z nami wytrzymały i przeżyły – Kasia wyczuła napięcie.
Poprzedniego wieczora Elżbieta powiedziała jej o wizycie u adwokata i wyznaczonym terminie sprawy rozwodowej. Była przestraszona. Bała się reakcji Mirka kiedy dowie się, że naprawdę opowiedziała obcym ludziom o jego postępowaniu. Miała wrażenie, że dygocze w niej ze strachu każdy kawałek ciała, że zaraz zacznie szczękać zębami i połamie je sobie uderzając jednym o drugi. I szczerbata pójdzie do sądu. Nastawiona na obronę reagowała nazbyt emocjonalnie na każdy wyimaginowany atak. Kasia dobrze wiedziała co czuje przyjaciółka i miała się na baczności, nie chciała dopuścić do żadnej niezręcznej sytuacji. Adelka również była poddenerwowana, bo sama świadomość, że ma stanąć przed sądem w charakterze świadka wyprowadzała ją z równowagi.
– No dobrze, skoro Dżemcio już się z wami przywitał, chodźcie do pokoju – Kasia postawiła na stole talerz z szarlotką. – Kawa czy herbata?
– Kawa, herbata – równocześnie odezwały się Elka i Adelka.
– Przecież wiem, tak się tylko pytam, dla przyzwoitości – uśmiechnęła się gospodyni i zniknęła w kuchni wracając po chwili z pełnymi filiżankami.
– No, wreszcie możemy porozmawiać jak ludzie – westchnęła Ela. – A więc sprawa odbędzie się w lipcu. I teraz ja na samą myśl umieram ze strachu.
– Jak to? Ja niczego nie dostałam, żadnego zawiadomienia – zaprotestowała Adelka.
– Bo wezwanie dopiero przyjdzie. Poza tym świadkowie są potrzebni na drugiej rozprawie, teraz możesz spać spokojnie – wyjaśniła Kasia. – Najpierw sąd będzie próbował pogodzić zwaśnione strony i nakłonić do zgody.
– Brrr, okropność. Jak sobie pomyślę, że będą mnie pytać o różne rzeczy i przyjdzie mi odpowiadać w obecności Mirka…
– Być może to jedyna okazja, żeby Mirek wysłuchał co masz do powiedzenia. A ponieważ musi w sądzie być trzeźwy, może coś zrozumie – zauważyła Adelka.
– Bardzo wątpię. Mam wrażenie, że stracił zdolność normalnego odczuwania. Jedyne co potrafi to oskarżać mnie o całe zło świata, poniżać i wyżywać się na mnie. Mam wrażenie, że on nie ma kontaktu z rzeczywistością nawet gdy jest trzeźwy. Fantazjuje, opowiada ludziom jakieś nierealne historie, zmienia fakty według własnych chorych wizji. Wszystko po to, żeby usprawiedliwić swoje picie i rozgrzeszyć się z niego. Bo nie wiecie, że to ja go zmuszam do picia – machnęła ręką wzburzona. – Ja! Ja go zmuszam!
– To absolutnie normalne w przypadku alkoholików – odezwała się Kasia. – Przecież dobrze o tym wiem. Najwyraźniej doszło już do zerwania więzi między jego światem wewnętrznym a zewnętrznym. Takie zniekształcenia są normalką u wszystkich uzależnionych. Dobrze pamiętam jak Jerzy oszukiwał sam siebie, żył w złudzeniach, które przyjmował za rzeczywistość. Po prostu nastąpiło uszkodzenie zdolności postrzegania i osądu i już nie umie znaleźć granicy między swoimi pobożnymi życzeniami a prawdą.
– Mirek twierdzi, że wcale nie pije, tylko ja wszystko zmyślam, bo przecież jestem głupią k… – pokręciła głową Ela.
– A mnie go żal – włączyła się Adelka. – Nie zrobił mi nigdy nic złego, dla mnie był grzeczny. A może on cierpi i dlatego pije?
– No proszę, ty też mówisz, że to moja wina! – oczy Eli napełniły się łzami.
– Nie bredź! – Adelka się zdenerwowała. – Chodzi mi o to, że świadomość picia i konsekwencji picia u alkoholika powoduje takie cierpienie, że jest zbyt ciężkie do zniesienia i dlatego pije dalej. To jego obrona przed uświadomieniem sobie uzależnienia. Przecież się do niego nie przyznaje. Tak przeczytałam w internecie.
– Dobra, no to może zmienimy temat – Kasia próbowała rozładować sytuację. – Niedługo się wyjaśni, czy Mirek ma szansę… Nie, źle mówię, szansę ma każdy. Pytanie, czy z niej skorzysta.
– Ale to już inna bajka, sam będzie musiał wziąć się za siebie – stwierdziła Adelka. – A ty wreszcie pozbądź się mentalności niańki.
– Dobrze ci mówić. Ja już jestem wykończona jakby żadnego urlopu nie było. On całymi nocami chodzi po przedpokoju, świeci światło, wymachuje rękami bez ładu i składu. Coś niewyraźnie mamrocze pod nosem, a wyraźniej i głośniej, że mnie zabije, wbije mi nóż jak tylko zasnę, że i tak zdechnę niedługo, więc żebym niczego sobie nie wyobrażała. Gdyby nie psice, pewnie by spełnił groźby już dawno. Jak jest kompletnie zalany, zapomina, że Gama to nie łagodna stara Rina. Choć pijany jak bela, potrafi bezszelestnie zakraść się do mojego pokoju. Gamcia staje mu na drodze i warczy. Wtedy się budzę – głos Eli się załamał i łzy znowu pokazały w oczach. – A wiecie co mi mały powiedział? Że miał dzieciństwo do bani, bo nie skończyłam tego wcześniej i on nie ma żadnego dobrego wspomnienia związanego z ojcem…- łzy płynęły ciurkiem po policzkach.
– Ciiicho, uspokój się – przytuliła Kasia przyjaciółkę.
– Masz chustkę i wytrzyj nos – podała Adelka pudełko chusteczek higienicznych. – Przecież nie będę się zadawała z zasmarkańcem… No, nie becz już. I tak cię kocham.
– Kochamy, obie – sprostowała Kasia. – Teraz zaś, moje drogie przyjaciółki, wróćmy do tematu zasadniczego, czyli do wspomnień ze słonecznych dni. Elcia, uśmiechnij się i powiedz coś o Szczawnicy.
Elcia uśmiechnęła się na samą myśl o Szczawnicy.
– Wiecie co? Zakochałam się.
– Ooo – dał się słyszeć dwugłos wyrażający zdumienie i radość.
– W Szczawnicy!
– Przecież tam właśnie byłaś – zaśmiała się Kasia. – To chyba jasne, że w Szczawnicy. No, ewentualnie jeszcze mogłaś się zakochać po drodze.
– Na przykład na postoju, na stacji benzynowej, albo w autokarze – podpowiedziała Adelka. – Mówiąc szczerze, nie spodziewałam się, że tak szybko ci pójdzie.
– Powiesz chociaż jak mu na imię? – dopytywała się Kasia.
Elżbieta patrzyła zdumiona to na jedną, to na drugą.
– Czyje imię? Co wy bredzicie? Nie… niemożliwe… co wam do tych głupich głów przychodzi? Zakochałam się w miasteczku, bo jest przecudne, wy durne baby.
– Aaa – tym razem dwugłos obwieszczał rozczarowanie.
– Byłam zmęczona ośmiogodzinną jazdą autokarem, ale kiedy wysiadłam, wciągnęłam powietrze w płuca i rozejrzałam się, już byłam zakochana.
– Nie mówiłam? – Kasia tryumfująco spojrzała na Adelkę.
– To ja mówiłam – sprostowała Adelka.
– Niech ci będzie – uśmiechnięta Kasia skinęła głową. – Obie miałyśmy rację. Powiedz, które trasy zaliczyłaś? Co ci się najbardziej podobało?
Ela z zapałem rozpoczęła opowieść o cudach natury, które widziała, starając się pomijać osobę Winicjusza. Zająknęła się przy tym kilkakrotnie, co – oczywiście – nie uszło uwagi interlokutorek.
– I co, tak zupełnie sama chodziłaś przez cały czas? – spojrzała podejrzliwie Kasia. – Nikogo nie poznałaś? Sama się włóczyłaś po górach? Nie wierzę ci. Coś ukrywasz.
– O, jaka ciekawa. Może sama, może nie – nagle rozjaśnione oczy Elżbiety ciepło spojrzały na przyjaciółki.
– Uuu – dwugłos wyrażał ciekawość najwyższego stopnia.
– Nie bądź żyła, powiedz coś więcej – prosiła Kasia.
– Skąd jest? Znamy go? – dopytywała się Adelka.
– Adelka, no co ty. Skąd miałybyśmy znać kogoś, kogo poznała na drugim końcu Polski, kiedy nas tam nie było? Nie bądź ciekawska, bo Elka nam niczego nie zdradzi ze strachu, że w sądzie powiemy, że to ona ma faceta i dlatego Mirek pije, i właśnie ona jest winna rozkładu małżeństwa – roześmiała się Kasia.
– Aleś wymyśliła, też coś. Ale właściwie… może i racja. Ja nie potrafię kłamać i zawsze wpadałam ilekroć zełgałam. Dlatego już dawno stwierdziłam, że to mi się po prostu nie opłaca – stwierdziła Adelka.
– Ja tak samo… – zaczęła Kasia.
– Przestaniecie? Zgłupiałyście zupełnie.
– No nie wiem czy to my… – Kasia zabrała ze stołu swoją filiżankę. – Wolę odsunąć, bo machniesz łapą i mi rozbijesz.
– No dobrze, pokażę wam zdjęcie ze spływu Dunajcem. Właściwie… kilka spacerów zaliczyłam z Winicjuszem…
– Cooo? – dwugłos nie wiedział co wyrażał.
– Z moim Winicjuszem?- starała się uściślić informację Adelka.
– Zaraz, jak to z twoim? – spojrzała badawczo Elżbieta. – Dlaczego tak powiedziałaś?
– No jasne, przecież miał jechać do Szczawnicy – uderzyła się otwartą dłonią w czoło. – Mówił Zenkowi. Pewnie, że to on – przyjrzała się fotografii i wzruszyła ramionami. – Skoro znam faceta sto lat, chyba mogę tak powiedzieć.
– Skąd go znasz tak długo? – zainteresowała się Kasia. – Przecież nie masz nawet siedemdziesiątki…
Elżbieta nie roześmiała się, wręcz przeciwnie, jej twarz wyrażała uczucia … no właśnie, jakie?
– Przecież ty go też znasz – dodała Adelka. – No, z drugiej strony, trudno to nazwać znajomością. Masz prawo nie pamiętać, kto cię dwa razy dźwigał z ziemi jak padłaś przed szpitalem i potem w środku, no, wtedy, kiedy Mirek zmiażdżył ci nogę…
W głowie pobladłej Eli zaczęły w piorunującym tempie przesuwać się obrazy, kojarzyć fakty, na które świadomość do tej pory nie zwracała uwagi… Myślała, ze zna go ze sklepu, z mijania się na ulicy czy w metrze, w końcu mieszkali niedaleko i – jak się okazało – spotykali się nie jeden raz. Wydawał jej się podobny, tylko nie wiedziała do kogo….
Poczuła się oszukana i zdradzona. Zaufała mu, zwierzała się z myśli i pragnień, rozmawiała jak nigdy dotąd z żadnym mężczyzną, była – tak, musi przyznać – była szczęśliwa! A teraz okazuje się, że oszukał ją, wiedział o niej wszystko i nie zdradził się z tym! A srebrny mercedes? Też już kiedyś przejechał przez jej życie… Gdyby wiedziała, że on wie, nigdy w życiu nie nawiązywałaby z nim żadnych kontaktów, uciekłaby jak najdalej… W jednej chwili zmieniła się w dawną Elżbietę – ofiarę Mirka i całego świata, męczennicę własnej wyobraźni i obaw. Postanowiła, że nigdy w życiu nie spotka się więcej z Winicjuszem. Nie chce go znać!
30.01.2018
- Gość: [kasiapur] *.toya.net.pl Pomimo że rozmowa między dziewczynami toczy się w ciężkim temacie
– fajna jest ta ich przyjacielska bliskość. Rety jak ja dawno tak sobie
nie pogadałam – jest za czym tęsknić.
wszystkiego dobrego Aniu !urszula97 Cofnęłam się kupę lat do tyłu,może nie do Szczawnicy a do Karpacza,pięknie.
- annazadroza Urszulo:-) Czasem drobiazg wystarcza, żeby odszukać w pamięci wspomnienia wydarzeń, o których całkiem zapomnieliśmy. A jeśli są miłe, to cieszę się, że wróciły:)))
- annazadroza Kasiu:-) Cieszę się, że trafiłaś na te moje dyrdymałki i możemy sobie tu pogadać. Odzywaj się jak najczęściej:)))