Pierwszy dzień wiosny 2023

Myślę sobie…

Zapiski były robione z doskoku przez kilka dni. Często bywa, że gdy wreszcie włączę Lapka to coś się wydarza i koniec zabawy. Nic to, w końcu przecież kiedyś się uda 😊

Pisałam od zawsze, odkąd się nauczyłam pisać. Czytałam od kiedy nauczyłam się składać litery w wyrazy. Najpierw słuchałam jak dziadek czytał kiedy mieszkałam w Tenczynku. Mama przywiozła mi „Baśnie z 1001 nocy” (mam dotąd na półce) i dziadek co wieczór czytał na głos, ja i babcia  słuchałyśmy z zapartym tchem, a dziadek czytał sam zaciekawiony co będzie dalej. W podstawówce  odważyłam się nawet wysłać sonet do „Płomyczka”, taka byłam 😁 Prawdziwy sonet z zabójczym rymem „żurawie na jawie”, a więcej nie pamiętam o czym był, hi hi 😊

Ukrywałam swoje „arcydzieła”, słyszałam wciąż „zejdź z obłoków na ziemię”, „myśl realnie”… no to starałam się myśleć realnie… Potem dzieci, praca, samodzielna mama nie miała czasu na dyrdymałki choć wierszyki i bajki dzieciom układała póki były małe. Pierwsza prawdziwa powieść powstała właściwie jako autoterapia po rozwodzie i po śmierci mamy… „Prawdziwa” – bo w ósmej klasie napisałam w kilku zeszytach mieszczące się „dzieło” o miłości do Seweryna Krajewskiego, a może nawet nie o samej miłości tylko o przygodach wszystkich czterech chłopców z Czerwonych Gitar i ich dziewcząt. Oczywiście ja byłam wybranką Seweryna 😊 Jakże żałuję, że to „dzieło” zniszczyłam! Byłam  na studiach gdy czytałyśmy je z Lucy i jej koleżanką płacząc ze śmiechu. Później – „będąc dojrzałą kobietą” – doszłam do wniosku, że nie wypada mi zostawiać tego ku pamięci i „dzieło” unicestwiłam 😊 A Seweryn wtedy pięknym młodzieńcem był 😀

… ten plakat do tej pory wisi na wewnętrznej stronie drzwi od szafki 😃 …

Przez kilkadziesiąt lat (rozwiodłam się mając 33 lata, teraz mam razy dwa plus jeszcze trzy) – jak to się mówi „ „pracowałam nad sobą” z różnym skutkiem, różnymi metodami, czytałam, szukałam, zresztą wspólnie z tatą podrzucaliśmy sobie odpowiednie książki, mam do tej pory sporo pozycji od niego. Miał zwyczaj podkreślać ołówkiem interesujące go fragmenty (tylko we własnych egzemplarzach). Teraz traktuję je jako przesłanie, często znajduję odpowiedź dla siebie w owych fragmentach, w zupełnie przypadkowo wziętej do ręki książce. Mówię „dzięki Szefie”, a on uśmiecha się ze zdjęcia…💗 Przez długi czas nie rozstawałam się z „Możesz uzdrowić swoje życie” Louise Hay i z książkami Leszka Żądło. Zawsze którąś miałam przy sobie w metrze, w autobusie, w tramwaju, na przystanku, w każdej możliwej chwili „nurkowałam” do środka i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ratowały mi życie. W świecie fizycznym uratował je lekarz z Ukrainy, dr Aleksander Nowicki, do którego przeznaczenie  mnie doprowadziło. Często teraz o nim myślę, zastanawiam się czy żyje, czy jest w Ukrainie czy wyjechał…. Czytałam Silvę, słuchałam kasety Lecha Emfazego Stefańskiego, ale nigdy do końca nie opanowałam żadnej sztuki, zawsze coś stawało na przeszkodzie, szeptało z tyłu głowy, żebym dała spokój bo to nie dla mnie, głupotami znowu się zajmuję zamiast myśleć realnie…  Mimo to całkiem owej  „pożywki dla duszy” nie odstawiłam. I całe szczęście 😊 A tak w ogóle to życie mi uratował MS pojawiając się na mej drodze 😃💗💗💗

Tak przebrnęłam przez wszelkie odsłony życia i doczekałam wolności czyli upragnionej, wytęsknionej emerytury. Mało tego, od roku mam wolność od telewizji i to uważam za zrządzenie losu. Dzięki temu zaprzyjaźniłam się z YT, odkryłam mnóstwo ciekawych kanałów – prowadzonych przez świetnych ludzi –  z różnych interesujących mnie dziedzin. Między innymi dzięki temu uświadomiłam sobie pewne sprawy.

Tu przechodzę do odpowiedzi na słowa Poli.  Miałam milion wątpliwości związanych z życiem na blogowisku, no miałam, nie da się ukryć.  Napisałam  we wpisie – „27 lutego 2017 roku odważyłam się na napisanie pierwszych słów na blogu. Ze strachem, z tysiącem obaw (jak zwykle ja), że to głupie, bez sensu, że nie potrafię, że zgłupiałam na starość, że to, że tamto…”.  Polinko, blogowisko jest żywe, na bieżąco każdy może mi chcieć udowodnić, że piszę głupoty, bzdety i w ogóle to mogę sobie wsadzić te gryzmoły tam, gdzie słońce nie dochodzi itp., itd. I wtedy będę przeżywać, gryźć się, denerwować, nie spać po nocach, popadać w jeszcze gorsze nastroje… i po co mi to, i gdzie ja się pcham… i znowu  w koło Macieju wszystkie kompleksy krążą wokół…  Napisać powieść to żaden problem, nikt tego nie widzi, nikt nie może krytykować, bo nie zobaczy dopóki ja o tym nie zdecyduję i dlatego to jest zupełnie inna kwestia. Przełamałam się jednak i okazało się, że moje dyrdymałki sprawiają komuś przyjemność, ktoś coś przeczyta, odpocznie, zastanowi się, nawet zada sobie tyle trudu, żeby napisać komentarz co już w ogóle jest niesamowite! Szok! Normalnie szok przeżywałam na początku 😊

(Jejkuuu, szok przeżyłam teraz spojrzawszy za okno! Jest 9 marca godz.6.04. Masa śniegu!!! Wszędzie biało!!! )

Postanowiłam wszystkie „dzieła” czyli dłuższe i krótsze dyrdymałki zaprezentować na blogu i odważyłam się na to. Trochę się bałam, że nie zdążę wszystkiego opublikować przed udaniem się na Drugą Stronę Tęczy, więc na początku spieszyłam się bardzo 😊 Niepotrzebnie. Zdążyłam, dokończyłam zaczęte wcześniej ( „Po co wróciłaś Agato?” „Widocznie tak miało być”, „Pasma życia”), napisałam „Babie lato i kropla deszczu”. Tę ostatnią powieść skończyłam  – jak już wspominałam – przed inwazją na Ukrainę. Ostatnio napotykam na informacje o przekazywaniu przeżyć, emocji na kolejne pokolenia, o traumie rodowej. Okazuje się, że z poziomu świadomego nie ma dostępu do tego co się dzieje w poziomie podświadomym i nieświadomym. Są metody pracy z emocjami, z programami, traumami, które są na naszej linii życia ale pochodzą od przodków. Jest to niezwykle ciekawe, lecz nie będę się teraz zagłębiać w temat, może kiedyś. W każdym razie pomyślałam, że  może  w jakiś sposób to się we mnie odezwało, któż może wiedzieć?

Słuchając Mediteusza na YT uświadomiłam sobie wiele rzeczy. Wzięłam też sobie do serca tezę, że stawianie warunków jest bez sensu w kontekście odkładania planów, realizacji marzeń „na zaś” – jak coś się zdarzy, jak będzie pogoda, jak wygram w totka, jak kobieta zostanie prezydentką,  jak moja wnuczka wyjdzie za mąż, jak to jak tamto… Przemyślałam (rano, kiedy wszyscy spali i miałam chwilę dla siebie) co ja tak naprawdę chcę robić przez tę resztę pobytu w obecnej postaci na naszej pięknej błękitnej planecie.  Przecież wiem, pisać. Ale tylko pisać, nie bywać w żadnych dużych skupiskach, nie spotykać się na żadnych tzw. wieczorach autorskich, nie pokazywać się,  nie uzależniać się od nikogo i niczego. Mam chęć – piszę, nie mam weny – przestaję i czekam na jej powrót nie tracąc zdrowia z nerwów, że termin, że ktoś czeka, że zobowiązanie, że coś tam jeszcze… Mam mieć radość, przyjemność z tego co robię!

Uświadomiłam sobie to wszystko jasno i wyraźnie. Nareszcie! Już nie muszę się stresować, zastanawiać, co inni powiedzą, że nie chodzę po wydawnictwach, nie proszę, nie szukam – bo po prostu nie chcę. Nie chcę być od nikogo i od niczego uzależniona i mogę sobie na to pozwolić. Tę wolność daje mi emerytura. W tej materii oczywiście, bo przecież pozostają domowe obowiązki, kwestia zdrowia,  dbanie o babcię D. itd. Tę wolność, radość, przyjemność mogę czerpać z bloga! Wystarczy mi w zupełności, że czytacie, zaglądacie, odzywacie się i to jest wspaniałe. I dlatego postanowiłam, że dla własnej przyjemności i może trochę Waszej „Babie lato i kropla deszczu” będzie w odcinkach na blogu.

Kocham być w domu, najbardziej na świecie kocham być w domu, lubię bywać w najbliższej okolicy czyli tam, gdzie dojdę na piechotę, nie lubię zmian (jak to Byk) i kocham Szczawnicę. Lubię gotować (to już wiecie), wypróbowywać nowe przepisy, przygotować coś dobrego dla dzieciaków kiedy nas odwiedzą.

Mogę, chcę, ale nie muszę! I tym optymistycznym akcentem kończę niniejsze wywody życząc spokoju, pokoju i zdrowia, dziękując jednocześnie za odwiedziny i komentarze. Wszystkiego co najlepsze w pierwszym dniu WIOSNY 🌺🌞🌺

Pierwsze wiosenne, właściwie wczesno wiosenne zdjęcia 🙂

… pole przy działkach …

… chatka Baby Jagi 😃 …

Teraz niespodzianka – Franuś w oryginale oraz widziany oczyma Calineczki 😺😺😺

Podobieństwo uderzające, prawda?

💗😺💗

Jeszcze z dzisiejszego spaceru

Teraz naprawdę kończę. Dobrego tygodnia 💗💗💗

💙💛

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Myślę sobie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

44 odpowiedzi na Pierwszy dzień wiosny 2023

  1. Magda pisze:

    Franuś Calineczki genialny !!! szczególnie te oczy – jedno wzdłuż a drugie w poprzek , takie trochę kubistyczne dzieło. Dopatrzyłam się też lekko krwiożerczego kociego uśmiechu spod wąsa. Koniecznie opraw !!!

    • anka pisze:

      Magduś:-) To Wera mówiła w wieku Calineczki, że będzie sławną „malowaczką” 🙂 Przeszło jej tak samo jak pływanie, śpiewanie, aktorstwo i taniec. Tego ostatniego żałuję, od maleńkiej dziewuszki miała dryg do tańca. Na pływalnię my, dziadkowie, zawoziliśmy ją czekając zimą w aucie aż skończy zajęcia basenowe, oj działo się 😉 Teraz matura na karku a co potem – nikt nie wie.
      Calineczka nie mówi kim będzie, dla niej ważne kim jest w danym momencie 🙂

  2. Kobieta Zniewolona pisze:

    Tyle lat czytam, choć rzadko komentuję. Ale to dziś dowiedziałam się o tobie najwięcej. Pozdrawiam, jesteś fajna babka.

  3. jotka pisze:

    Aniu, wiele z Twoich refleksji podzielam i przytulam Cię mocno:-)
    Przekonuję się, że w blogosferze trafiamy na różne odsłony pisania i osoby, ale trwale zostajemy tam, gdzie nam podobnie w duszy gra.
    Pisz kochana, bo uwielbiam twoje pisanie, a Calineczka nie może być inna, niż cudowna, gdy ma taką babcię !

    • anka pisze:

      Jotuś:-) Calineczka to osóbka będąca w kilku miejscach jednocześnie mająca sto dwadzieścia pomysłów na godzinę 😉 Co nowego wymyśliła przekonam się w najbliższy weekend, ma go spędzić u nas, więc muszę zbierać siły 😉 😉 😉
      Ogromnie mi miło, że lubisz czytać moje dyrdymałki, dziękuję baaardzo 🙂 Buziaki posyłam 🙂

  4. BBM pisze:

    Bardzo osobisty tekst. Duuuży szacunek!

  5. Urszula97 pisze:

    Aniu jaki cudowny wpis, jesteś Wielka .Życie nie jest usłane różami, poradziłaś sobie.Też chyba mam tyle latek.Podziwiam za kreatywność, cierpliwość .Calineczka to talent ma, kotek cudowny.Pozdrawiam serdecznie.❤️⚘️

    • anka pisze:

      Uleńko:-) Dzięki kochana, Tobie też tych kolców od róż nie brakuje, co nie znaczy, że samymi różami nie potrafimy się zachwycać, prawda? Pomimo tych kolców… Podziwiam i ja Ciebie za wiele rzeczy… ale za torty szczególnie 😉 Na samą myśl ślinka mi cieknie i chyba zaraz wstanę i coś upiekę, w weekendy mam tańszy prąd, hi hi, to jest motywacja 😉 Całuski!

  6. Halina pisze:

    I dobrze, że piszesz – z przyjemnością czytałam twoje serie tematyczne, przejmowałam się kłopotami twoich bohaterów, cieszyłam radościami.

  7. Pola pisze:

    Anuśko! Przecież Ty wiesz od początku, kiedy do Ciebie trafiłam, że jesteś moją bratnią duszą i kocham u Ciebie bywać. Czasem mogę coś ominąć, bom zapracowana [na tej emeryturze hahaha] przez co proszę o wybaczenie, bo zwykle nadrabiam 🙂 Kocham Cię czytać bo masz duszyczkę piękną, polot twórczy i ah i oh!
    Powieść jest łatwa- piszesz…
    Jak to? Przecież ja bym nigdy w życiu nie umiała… nigdy! To przecież fabuła musi być, wymyślać trzeba, wiązać fakty, postaci, ich sprawy… Trzeba mieć polot i cierpliwość 🙂
    Ja to krótkodystansowa jestem- napisać coś, poruszyć umysł [także swój] i zapomnieć 🙂
    Dzisiejszy post jest bardzo osobisty, ale to mnie akurat nie dziwi, bo jesteś prawdą, uczciwością, umiesz wiązać życiowe nitki, analizujesz, poszukujesz. Mam podobnie i doskonale rozumiem o czym piszesz…
    Bezgranicznie urzekły mnie tutaj dziś: 1. rysunek kota by Calineczka
    2. Wskazówki Taty- Szefa w książkach [absolutna magia jak dla mnie]
    3. napisana powieść, w której wcieliłaś się w postać dziewczyny Seweryna 🙂 -chciałabym to kiedyś przeczytać [ale nie ma buuuu…]
    4. że czujesz się wolna w tym, co robisz i robić chcesz! Bravo! to już wyższy stopień świadomości.
    5. Że pozbyłaś się TV!
    Wiele jeszcze bym napisała, ale boję się, że w końcu komentarz mi zniknie, a wtedy bym się załamała chyba 🙂
    Tymczasem kibicuję dalej i czytać nie przestanę :* :* :*

    • anka pisze:

      Polinko:-) Dziękuję 🙂 I dziękuję za to, że trafiłam do Ciebie, bo my z tych co znają Józefa 🙂 I fajne jest to, że sporo nas i coraz więcej się ujawnia 🙂
      Jeśli o czas chodzi to doskonale Cię rozumiem, na emeryturze mam go zbyt mało w stosunku do potrzeb, tak jakoś się porobiło. A co do pisania – to ono się „samo robi” kiedy ten czas się znajdzie i mam spokojną głowę (o co jest bardzo trudno ostatnio), potem się dziwię, że to ja napisałam 😉
      Dziękuję Ci za wszystkie napisane słowa i całuski posyłam 🙂 🙂 🙂

  8. Lucy pisze:

    Louise Hay, jej cieniutka ksiazka, a ile w niej madrosci i prawdy.
    Szkoda, ze zniszczylas swoje wczesne dziela… bylaby taka niesamowita pamiatka. Po mnie zostanie kilka zeszytów- pamietników, troche po polsku, troche po niemiecku, kiedys kto da rade przeczyta, albo i nie…
    Pozdrawiam wiosennie.

    • anka pisze:

      Lucy:-) Pamiętniki różne też gdzieś mam, wypadałoby je odszukać, część wykorzystać, część posłać w niebyt. Na pewno jest ciekawie spojrzeć z perspektywy czasu na siebie samą sprzed lat… Może zajrzyj? Mnie na to wciąż brakuje czasu i trochę pewnie determinacji. I jeszcze na pewno muszę przegonić lenia, który mnie chwilami pokonuje 😉
      Serdeczności posyłam 🙂

  9. Stokrotka pisze:

    Nawet nie wiesz Anko ile mamy że sobą wspólnego…. przede wszystkim to pisanie I czytanie od małego…
    A ja nawet napisałam list z wyznaniem miłości do swojego nauczyciela od polskiego. Byłam wtedy wv4 klasie szkoły podstawowej a nauczyciel miał na imię Józio i działo się to w szkole przy sanatorium dla dzieci w Wiencu Zdrój….
    To dopiero numer…. prawda????
    Stokrotka

    • anka pisze:

      Stokrotko:-) Cudna jesteś z tym listem, a imię Józio to w ogóle powala 🙂 🙂 🙂 A czy uwierzysz, że ja do Seweryna listy pisałam? Hi hi, ale się musiał śmiać ten, kto listy otwierał. Należałam oczywiście do Fan Clubu Czerwonych Gitar, co jakiś czas dostawałam zdjęcia, jakieś informacje o zespole, które wklejałam do specjalnego zeszytu. Nie wiem czy jeszcze gdzieś nie leży w pudełku, muszę się wreszcie za te starocie zabrać i uporządkować je.
      Przytulam Stokrotko 🙂

  10. Ewa pisze:

    Dziękuję za ten tekst, jesteś mi bliska Aniu, Twój sposób pisania jest niepowtarzalny, blog pełen ciepła. Pozdrawiam ciepło. Ewa

    • anka pisze:

      Ewo:-) Jakże mi miło czytając te słowa 🙂 I jeszcze – tak właśnie chciałam, żeby w tym moim kąciku było ciepło, przytulnie, żeby można było przycupnąć na chwilę, odpocząć, uśmiechnąć się – i dziękuję, że to odebrałaś 🙂 Przytulam 🙂 🙂 🙂

    • Kasia Dudziak pisze:

      Cześć Anuś 🙂 Super post. Trochę jakbym czytała o sobie samej a propos tych tekstów. Gratuluję odwagi ja nie odważyłabym się nic wysłać do gazety w takim wieku. Mimo wszystko mamy w tym kontekście dużo wspólnego. Ja dawałam moje zeszyty z opowiadaniami polonistce i o dziwo niezwykle jej się podobały. Już wtedy twierdziła, że bardzo odważnie piszę.

      Miło się czyta twoje zapiski.

      Kasia Dudziak wielbicielka Beskidów

      • anka pisze:

        Kasiu:-) Dziękuję 🙂 To Ty odważna jesteś, ja bym w życiu nauczycielce nie pokazała. Raz tylko -było do napisania wypracowanie o dalszych losach Borowicza i Radka z „Syzyfowych prac” , wysłałam ich do krainy Inków i jakieś cuda powymyślałam (nie pamiętam już), ale wtedy nauczycielka kazała mi czytać na głos w klasie. Piątki nie dostałam, czwórkę tylko, bo nie całkiem było na temat, ale satysfakcję miałam 🙂
        Ściskam serdecznie jak wielbicielka wielbicielkę 😉 🙂

  11. Królowa Karo pisze:

    Doskonała puenta. Też sobie zawsze powtarzam – nic nie musisz, ale możesz 🙂 A mój syn chyba urodził się z innym programem w głowie, bo jak go pytam dlaczego coś zrobił, zawsze mi odpowiada – bo mogę!

    A co do traum rodowych to temat rzeka, który zmusił mnie do zagłębienia się w historię rodu i pomógł wiele spraw zrozumieć, a może i z czasem uzdrowić.

    • anka pisze:

      Karo:-) Świetnego masz syna, urodzony zdobywca 🙂
      Wszelka praca z podświadomością, z emocjami, przeżyciami przekazanymi z przeszłości rodowej i narodowej też to jest niesamowita sprawa, pomoc i ulga wielokrotnie, ale nie można traktować tematu powierzchownie i zająć się nim tylko dlatego, że modny. Na pewno samo odkrycie i zrozumienie znaczenia jest ogromnie ważne. Książki na ten temat, artykuły przynoszą wiedzą, ale wysłuchanie Duszki z Podlasia na YT zrobiło na mnie wrażenie prostotą przekazu i prawdą z niego bijącą.
      Pozdrawiam serdecznie 🙂

    • Kasia Dudziak pisze:

      Kotek Calineczki jest cudowny

  12. Mo. pisze:

    Calineczka ma i talent i oko bo Franuś na portrecie jest identyczny do tego stopnia, że myślałam, że ten rysunek to jego zdjęcie :).
    Ja nauczyłam się czytać mając cztery lata, mając pięć czytałam już tak płynnie, że wszystkich to zdumiewało. Rodzinne opowieści są pełne anegdot ze mną w roli głównej bo zanim nauczyłam się wyraźnie mówić już czytałam. Co niektórzy do dzisiaj wspominają, że byłam bardzo grzecznym, radosnym i kochanym dzieckiem tylko spacery ze mną były męczące, bo co chwilę widząc jakiś napis pytałam „a jaka to litela?” :). Albo kiedyś w pociągu mając 5 lat czytałam książkę i obserwującą mnie pani powiedziała do mojej mamy: ale ona jest kochana, tak tę książkę trzyma jakby naprawdę czytała, nawet strony przewraca. Kiedy moja mama odpowiedziała, że ja naprawdę czytam, nie chciała uwierzyć dopóki jej fragmentu nie przeczytałam. I tak mi ta miłość do czytania towarzyszy do dziś, kocham „litely” 🙂

    • anka pisze:

      Moni:-) „Litely” to życie 🙂 tylko ślepia szwankują i te litely coraz gorzej widzą co jest wkurzające. Ale póki cokolwiek widać to powód do radości 🙂
      Wyobrażam sobie minę owej pani z pociągu gdy przekonała się, że Ty naprawdę czytasz 🙂 Pamiętam jak patykiem na piasku pisałam pierwsze litery jeszcze u babci w Tenczynku zanim poszłam do pierwszej klasy (zerówek nie było). Miłość do książek została na całe życie, bo po prostu bez książek życia nie ma i już.
      Po weekendzie będą z pewnością nowe dzieła Calineczki 😉
      Buziaki 🙂

      • Mo. pisze:

        Ja chodziłam do zerówki ale wychowawczyni szybko zaproponowała rodzicom, żeby mnie przenieśli od razu do pierwszej klasy. Na szczęście mama się nie zgodziła bo nie chciała zabierać mi dzieciństwa.

        • anka pisze:

          Moni, masz mądrych rodziców. Żal mi dzieci, którym zabiera się dzieciństwo, które i tak jest krótkie, a potem już zawsze obowiązki i obowiązki.

  13. O rany, nie zdawałam sobie sprawy, że MS to Twój Drugi!
    Czyli jest możliwe znalezienie bratniej duszy po latach 🙂

    Mam znajomą. Zaczynała pisać też blogowo, a gdy się rozpędziła, to ho ho! Już nawet nie wiem, ile tego wydała! Nie czytam, bo nie moje klimaty, a poznałyśmy się przy okazji pierwszej jej powieści, którą dostałam od wydawnictwa, coby o niej napisać (ta była bardzo „krakowska”). I pamiętam, że autorka dostała wówczas niecałe 2 zł od egzemplarza… No to kokosy…
    Ale poszła w tym kierunku – już będąc na emeryturze – i teraz świetnie śmiga, tyle że faktycznie bardzo poświęca się promocji, ciągle jeździ na spotkania autorskie itp – czego ja bym nie zniosła i Ty też – ale ona czuje się w tym jak ryba w wodzie.

    Dawno dawno temu myślałam, że też będę pisać. Kiedyś tam, w nieokreślonej przyszłości 🙂 Okazuje się jednak, że chyba nie mam o czym. To znaczy – nie mam do przekazania światu żadnej wiekopomnej myśli, a pisanie zarobkowe jest (chyba) udręką). Zwłaszcza zważywszy na ogromną konkurencję czyli konieczność tej nieszczęsnej promocji 🙂

    PS. Coś miałam z tym Sewerynem… w pamiętniku ze szkolnych czasów jakąś frazę „trąca mą duszę jak Seweryn struny gitary” – ale weź to teraz sobie przypomnij 🙂

    • anka pisze:

      Małgosiu:-) Wiekopomnych myśli do przekazania ja też nie mam. Zresztą, kto myśli, że ma to jest… tego ten panie dziejku… no! Co jest wiekopomne to
      historia oceni a nie ten co pisze. Często bywa na odwrót.
      Zarobkowo raczej szaremu człowiekowi nie wyjdzie, trzeba mieć – jak Twoja znajoma – zdolności typu „hop do przodu”, lubić gadanie (odpada), bywanie (odpada), jeżdżenie w różne miejsca (odpada) i wiele innych cech, które też odpadają. Pozostaje pisanie dla przyjemności, z potrzeby serca, dla upamiętnienia czegoś/kogoś by trochę dłużej pamiętać, a jeśli przy okazji komuś innemu jest miło przeczytać to wspaniale i już 🙂
      Jeśli wspomniałaś w pamiętniku o Sewerynie i strunach gitary to na pewno coś w tym było 😉 😉 😉 Witaj w klubie 🙂

  14. Lucia pisze:

    Kochana najlepsze trafiło się nam czytelnikom bloga. To że postanowiłaś wyjść na świat szeroki .
    Bardzo osobisty i emocjonalny wpis. I za to Ci dziękuję.
    Dawaj tę powieść, bo się doczekać nie mogę. A Franek okiem Calineczki genialny. Koniecznie opraw i powieś. Buziaki

    • anka pisze:

      Luciu:-) Dzięki kochana 🙂 Mały kazał mi się wstrzymać z powieścią do maja, może coś wymyślił, niech mu będzie. Może na razie zrobię „listę obecności”, żeby łatwiej było zrozumieć kto jest kim, kiedy już ujrzy powieść światło dzienne, trochę tych „ludzików” się przewija z przeszłości i z teraźniejszości.
      Na arcydzieła Calineczki brakłoby miejsca do wieszania/prezentacji gdyby tak większość powiesić. Po weekendzie pewnie będą nowe 🙂 Buziaki

  15. Witam serdecznie ♡
    Cudownie, że tak otwarcie dzielisz się z czytelnikami tym co myślisz. Wspaniale jest poznać autora, jego historię oraz spojrzenie na świat. Jesteś wielka, jesteś silna, jesteś bardzo inspirująca! Widać i czuć, że masz w sobie wiele pasji i serca do tego co robisz. Wspaniały, bardzo osobisty wpis!
    Pozdrawiam cieplutko ♡

    • anka pisze:

      Klaudio:-) Serdecznie Ci dziękuję za tak miłe słowa, aż ciepło na serduchu mi się zrobiło 🙂 Przytulam z wdzięcznością 🙂

  16. Aga pisze:

    Ok…ja tu się wzruszam i uśmiecham. Twoje wspomnienia takie ciepło budzą we mnie, że musiałam przerwać, by już zacząć pisać Ci te słowa.  Ja mam wewnętrzne drzwi szafy ubraniowej zaklejone różnymi wycinkami z gazet, to były moje młodzieńcze marzenia i tak czasami na to patrzę z uśmiechem. Niektóre marzenia zostały, niektóre nie, ale wspomnienie pozostawiłam, a tak, by się czasami do niego uśmiechnąć. 🙂 
    Powiem Ci coś, bo właśnie przeczytałam Twój zabawny opis Twego wieku, że jesteś młodsza niż większość 'młodych’ jakich poznaję i chwała Ci, że jesteś, jaka jesteś, bo uśmiech dajesz, serca radujesz. 🙂 No dobra, czytam dalej. 🙂

    To, że mówisz: dzięki szefie do Taty i on się do Ciebie uśmiecha ze zdjęcia…kobieto…zaraz się rozpłynę. To jeden z tych tekstów, które się zapamięta i gdzie serce szybciej bije. 

    Ja ostatnio podjęłam ciężką decyzję i się nią w skrócie z Tobą podzielę, bo czuję, że chcę i już. Lat 37, praca sprzątaczki, a w sercu ciągłe wołanie…ok to może być za długie…krócej. Łez pełno, za dużo pracy, brak szacunku straszny…a mnie woła marzenie. Zmniejszyłam etat na rzecz rysowania królików, malowania  kobiet w kapeluszach, zaryzykowałam. Pieniędzy będzie nieco mniej, choć oszczędzałam wytrwale. Jednak mnie ciągle marzenie woła, a jak nie teraz to kiedy…no kiedy. Ja tam wiem, co mnie czeka, nie mam pojęcia, ale mogę teraz, bo na teraz ma jako taki wpływ, mogę pójść za głosem serca. Nie wiem, co z tego będzie, ale wiem jedno, że sama droga ku marzeniom to wspaniała przygoda. Na co miałam czekać, już sama nie wiedziałam…na kolejną kupkę w pisuarze…na kolejną dolegliwość, na jakiś wielki głos mówiący, że teraz jest dobry moment… Nie spróbuje, będę żałować, a coś, bądź ktoś mi podpowiada, że mam iść tą drogą. Bedzie, co będzie, praca jest, cierpliwość jest, i to poczucie, że wreszcie jest się na właściwej drodze…resztę zostawiam Bozi.
    Także pisz, tak się cieszę, że chcesz publikować swoją powieść, ja będę czytać i bić Ci brawo za odwagę, za to, że dopuściłaś serce do głosu. Naprawdę zbyt wielu ludzi, co mogliby uratować innych, czy zwierzęta, czy ogólnie naturę…jest tłamszonych przez opinie, przez strach, przez to, jak to powinno się żyć…a wielu mogłoby tak dużo zdziałać. 
    Biję Ci brawo, jestem z Ciebie dumna i tak…mam świadomość, że pisze Ci powieść. 😀 
    Tulę mocno z mega dumą w sercu. :****

    • anka pisze:

      Aguniu:-) Aż nie wiem co powiedzieć, tak się wzruszyłam Twoimi słowami. I dziękuję Ci za to, co przekazałaś. Idź za głosem serca, skoro decyzję podjęłaś, to znaczy, że decyzja jest dobra, bo Twoja własna. Bez względu na wszystko co się zdarzy najwyraźniej musiałaś taką podjąć i trzymam kciuki za spełnianie Twoich marzeń 🙂
      Dziękuję i przytulam 🙂 🙂 🙂

  17. fuscila pisze:

    To jest bardzo fajne uczucie, jak nagle odkrywasz na nowo kogoś, kto wydawał się już poznany, a tu ….. fikołek i nie wierzysz prawie, że to prawda! A to Ty jesteś ! Wielowątkowa także Twoja historia – zawsze coś nowego !
    A poza tym? Kulinarne podpowiadajki, Spacery z piesełami, malarskie wprawki Calineczki. Jak Cię nie lubić? Jak nie cieszyć się znajomością z Tobą. No i cóż, że z bloga? Taka sama radość!
    Buziolam!

    • anka pisze:

      Fusilko:-) Cudna jesteś, dziękuję 🙂 Uwielbiam oglądać Twoje piękne jezioro i okolice, i trzymam kciuki, żebyś mogła śmigać na rowerze tam, gdzie Cię nogi (zdrowe!!!) poniosą. Przytulam 🙂 🙂 🙂

  18. Mysza w sieci pisze:

    Piękny ten Twój pierwszy dzień wiosny, taki z przesłaniem :)) I wspaniale, że nadchodzi czas, gdy stajemy się siebie bardziej świadomi.. Swoich potrzeb, pragnień i tego, co dla nas ważne. Czasem wiele lat musi upłynąć, zanim przestaniemy przejmować się innymi, zanim to, co trzeba można zamienić na to, co się chce. Cieszę się, że masz ten swój czas wolności, że możesz realizować swoje chęci. Miłego pisania Aniu!

    • anka pisze:

      Myszko:-) Masz rację, do wszystkiego trzeba dojrzeć, nawet do tego, żeby uwierzyć, iż czasem niemożliwe staje się możliwe 🙂 I wierzę, że wiosna prawdziwa wreszcie przyjdzie 😉 Na razie zimno i chwilami sypie drobny śnieżek. No, ale kwiecień plecień przecież, wolno mu przeplatać zimę z latem, prawda?
      Dziękuję i serdeczności posyłam 🙂 🙂 🙂

  19. Krystyna 7 8 pisze:

    Straciłam głowę dla tego Franusia namalowanego przez Calineczka. Dzieci potrafią być rozbrajające. Pozdrawiam

    • anka pisze:

      Krysiu:-) Tym razem Calineczka nie była specjalnie zainteresowana malarstwem, bardziej kulinariom się poświęciła i zabawie w restaurację 🙂
      Pozdrowienia przesyłam na Ursynów 🙂

Skomentuj anka Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *