Minął kolejny weekend, jak zwykle szybko. No i pracowicie. Część kochanej mojej rodzinki mnie odwiedziła z czym wiąże się przygotowanie odpowiedniej ilości jedzenia, bowiem w planie był obiad.
Najpierw wcześnie rano upiekłam chleb. Jeśli o chleb chodzi wypróbowałam różne przepisy, także babciny (piekła wspaniały), jednak wymagały za dużo wysiłku. Teraz tylko i wyłącznie piekę jeden rodzaj, znaleziony w internecie, ale nie mam pojęcia gdzie i u kogo go znalazłam. Wtedy nie myślałam o blogu, do głowy mi nawet nie przyszło, że będzie to sfera, która i moją przyjemnością się stanie, więc nie zwracałam uwagi na inne. Teraz już wiem na pewno, ze spisałabym namiary, żeby polecić innym to, co sama wypróbowałam z sukcesem. Od czasu odkrycia owego przepisu faktem jest, że w sklepie chleb kupuję rzadko, jedynie w awaryjnych sytuacjach, bo mi po prostu nie smakuje, Mężowi też.
W czasie, kiedy chlebek siedział w piekarniku i zmieniał kolor na złocisty, pokroiłam filety z kurczaka, część na gulasz, część na kotleciki, przyprawiłam i włożyłam do lodówki. Ugotowałam marchewkę (bez groszku, bo moja Wnusia K. wybrałaby każdą zieloną kulkę), pokroiłam ogórki na mizerię, udusiłam i usmażyłam kurczaka. Aha, wcześniej jeszcze przygotowałam zupę, która jest idealnym sposobem na obiad błyskawiczny. Mianowicie: maślanka, słoik dżemu i blender 🙂 Tym razem użyłam powideł śliwkowych. Do tego świeże grzanki na masełku i gotowe, pycha. Następnie zabrałam się za babeczki, żeby je włożyć do piekarnika zaraz po wyjęciu chleba. To zaś w ramach oszczędności energii, by nie tracić jej niepotrzebnie na ponowne rozgrzewanie piekarnika. Babeczki zdrowe, z dodatkiem płatków i otrąb owsianych namoczonych w mleku, oleju z pestek winogron, rodzynek, suszonej żurawiny, śliwek i moreli, oraz wiórków kokosowych i jabłka. Sprawdzają się jako drugie śniadanie do szkoły dla dzieci.
Dzieci, no właśnie. Jakby to było gdyby obowiązkowo, tak z automatu, choć raz w tygodniu wszystkim dorosłym zmieniał się punkt widzenia i odbioru świata na taki, jaki cechuje dzieci? Tylko one są otwarte, szczere, bezkompromisowe, prawdomówne, postępują tak jak trzeba i tak jak się powinno. Bez żadnych uprzedzeń i zahamowań, bo jeszcze ich nie nabrały. Jeszcze wierzą w to, co mówią dorośli i nie zwracają na razie uwagi na rozdźwięk między mówieniem a postępowaniem, między słowami a czynami. W miarę dorastania zaczynają to zauważać, najpierw się przeciw takiemu stanowi rzeczy buntują a potem… albo buntować się przestają przyjmując i uznając go za normę, albo buntują się dalej dążąc do ideału.
Co by się stało, gdyby choć raz w tygodniu przyszło na dorosłych zastanowienie i opamiętanie? Gdyby sobie nagle uświadomili, że może być inaczej a nienawiść opanowująca umysł, podświadomość, ciało, mieszkanie, otoczenie i zdająca się tryumfować – nie jest nikomu do niczego potrzebna? Że można jej powiedzieć: idź sobie, nie ma tu dla ciebie miejsca.
Cóż, pomarzyć dobra rzecz…