„Widocznie tak miało być” – 61

– Tereska, skąd ty wytrzasnęłaś taką cudną bluzkę? Ja też chcę – Danusia z zachwytem przyglądała się kolorowej tkaninie obracając jej właścicielkę w kółko.

– Danuśka, litości – jęknęła Teresa. – Jeszcze nic nie piłam, a już mi się w głowie kręci. Zabawę mi chcesz zepsuć?

– A w życiu – obruszyła się Danusia. – Próbuję się jedynie dowiedzieć skąd to masz. Takie cuda w sklepie sprzedawałyby się jak świeże bułeczki.

– Dowiesz się w odpowiednim czasie – odrzekła z tajemniczą miną właścicielka bluzeczki, po czym szeroko się uśmiechnęła.

Miała powód do uśmiechu, bowiem przyszła właśnie Dorota z Michałem. Michał nie był ważny, Danusia nawet go nie zauważyła. Liczyła się sukienka Doroty, ponieważ również ozdobiona została techniką batikową.

– Dorota, czy ty też jesteś małpa i nie powiesz mi skąd masz taką sukienkę?

– Dlaczego też? Jaka inna małpa znajduje się w tym pomieszczeniu? – zaśmiała się Dorota.

– Rozejrzyj się to zobaczysz.

– Aaa, widzę! Cześć małpa!

– Witaj, witaj – zaśmiewała się Teresa. – Ciekawa jestem czy trzecia małpa też przyjdzie.

– Nie, nie będzie małpą. Powiedziała, że nie chce nam robić konkurencji – padła odpowiedź.

– Ja nie wytrzymam, o czym wy w ogóle mówicie? – Danusia spoglądała to na jedną to na drugą. – Ja jeszcze nic nie piłam, ale was kompletnie nie rozumiem.

– Nie przejmuj się Danusiu – Aldona podeszła do przyjaciółek. – One bredzą jak zawsze. Ja ci odpowiem na wszystkie pytania. Czego chciałabyś się dowiedzieć?

– Dobrze, że choć jedna normalna się trafiła – Danusia wzięła Aldonę pod rękę. – Chodźmy stąd.

– Ona tylko dlatego jest normalna, że w ciąży – rzuciła za nimi Dorota.

– Ale to stan przejściowy – chichocząc dodała Teresa.

Danusia z Aldoną pogrążone w rozmowie zagłębiły się w wyobraźni w świat kolorowych tkanin.

Bronuś tymczasem wspólnie z resztą „chłopców” omawiał jakiś mecz przegrany ostatnio przez polską reprezentację racząc się specjałami przygotowanymi przez ich małżonki.

– Bronuś, czemu tak mało sobie nałożyłeś na talerz? – spytał Michał zaglądając mu przez ramię.

– Nie wiesz, że się odchudzam?

– Znowu?

– Tygrysek jest za gruby, weterynarz kazał go odchudzić, więc żeby mu smutno nie było, to ja też przeszedłem na dietę razem z nim.

– Słusznie, Tygrysek jest już taki gruby, że się w oczach nie mieści –  Marcin przyznał Bronkowi rację

– Ty, ja tak mogę mówić, bo to jest mój kot, ale tobie od niego wara – Bronuś pokiwał palcem przed nosem sąsiada. – No no no.

Michał posadził Ziutka obok Bronka.

– Ty siadaj, nie ruszaj się stąd, teraz będziesz opowiadał bajki – powiedział.

– Jakie bajki? Nie umiem bajek – małomówny Ziutek samotnie podpierał drzwi zanim  został przeprowadzony przez cały pokój i umieszczony przy Bronku.

– Jakiekolwiek. Na przykład… idzie baba przez las…

– No to idzie baba przez las.

– I co? I co dalej? – zainteresowali się pozostali.

– I nic. Koniec bajki – stwierdził Ziutek.

– Eee tam, taka bajka – mruknął Bronek.

– Nie szkodzi, że koniec, ważne, że się odezwał. Odezwał się, widzicie?- tryumfował Michał. – Ziutek się odezwał.

– Odpiernicz się ode mnie, słyszysz? Odwal się! Idź do Bronka!

– Ludzie! – ryczał Michał i wszyscy z nim. – Ludzie, Ziutek zaklął!

– Pierwszy raz w życiu – powiedziała Stenia nie przestając wywijać. – A fe, Ziuteczku, jak ty się odzywasz przy ludziach..

– Napij się Ziutek, pij Ziutek, pij – zachęcał Bronuś.

– Po co? Już się napiłem, nie jestem pijakiem – bronił się Ziutek.

– Co chcesz przez to powiedzieć? – spojrzał czujnie Bronuś przewyższający Ziutka o dwie, albo i o trzy głowy kiedy się wyprostował.

– Nie, nic, już nic – wycofywał się Ziutek.

– Słuchaj, kochany, ja codziennie siedzę w łazience. A czy to znaczy, że jestem hydraulik? No widzisz? Nie jestem.

– Nie jesteś, Bronuś, nie jesteś – zgodził się Ziutek patrząc na Stenię tańczącą z Jurandem.

Aldona się zaśmiewała z pogwarek przyjaciół.

– Czyje zdrowie pijemy? – wzniosła szklankę z sokiem pomarańczowym. – To nieładnie pić bez toastu.

– Święta prawda, no to pijemy zdrowie wszystkich po kolei – zawołała Dorota.

– O właśnie, według alfabetu. Kto jest na a? Tylko ja. Więc pijemy moje zdrowie – uśmiechnięta Aldona spełniła toast sokiem.

– Ty  nie masz pić, ty masz myśleć  – Magda rzuciła w nią kolorową serwetką.

– A dlaczego zawsze ja mam myśleć  – oburzyła się Aldona.

– Bo chwilowo musisz zachować trzeźwość!

– Jędza!

– Przecież mówię, że chwilowo, potem sobie odbijesz.

– Cicho dziewczyny, bo kot usnął – Bronuś położył palec na ustach. – Ciii.

– Broneczku, twój kot usnął u ciebie, a moja kotka poszła do ogródka – parsknęła Magda. – Przypominam ci, że na ostatnim piętrze śpi, a ty jesteś na parterze.

– Tak? To coś mi się pomyliło, – stanął przed lustrem, patrzył przez chwilę na swoje odbicie, po czym posmutniał. – Myślałem, że jestem przystojny – powiedział i ruszył do drzwi wejściowych.

– A ty dokąd? – chwyciła go Magda za rękę.

– Do domu, muszę znaleźć Danusię.

– Przecież jest tutaj, nie widzisz?

Rozejrzał się uważnie, wreszcie wypatrzył żonę tańczącą z Marcinem.

– Danusiu, kocham cię – ryknął basem.

– Cicho, wiem – odpowiedziała z uśmiechem.

– Mogę już śpiewać sto lat? – głos Michała wybił się na pierwszy plan.

– Jeszcze nie, poczekaj aż będzie twoja litera – uspokoiła go Aldona. – Teraz będzie b jak Bronek, potem d jak Danusia i Dorota…

– A gdzie c? – wtrąciła się Stenia. – C jak Celyna…

– Gdzie tu masz Celinę? – mruknęła Teresa. – Znieść nie mogę tej piosenki…

– Ja chcę „Celynę” – upierała się Stenia.

– Mogę śpiewać sto lat? – dopytywał się Michał.

– A śpiewaj wreszcie – machnęła ręką Dorota i uciekła w drugi koniec pokoju zatykając uszy, żeby nie słyszeć jak Bronek z Marcinem przyłączają się do śpiewania. – Magda, dolej mi wina, bo zwariuję, ich się na trzeźwo nie da słuchać.

Wytrzymała trzy zwrotki, więcej  się nie dało.

– Chłopaki, już, spokój, teraz będą tańce w takt muzyki, waszego śpiewania wystarczy – oświadczyła stanowczo. – Michał, proszę, podaj mi sałatkę, tę z pieprzem cayenne.

– A na co jest ten pieprz cayenne? – zainteresował się Bronuś.

– Na wszystko – z przekonaniem odpowiedziała Dorota.

– Ale ja wszystko mam zdrowe – Bronek stracił zainteresowanie. – Pójdę na chwilę do domu, bo chcę nagrać film.

– Po co? – szczerze zdziwił się Marcin. – Ja ci opowiem, już wszystkie widziałem, nie chodź.

Kasi przypomniał się problem ostatnio omawiany szeroko przez sąsiadów, dotyczący pcheł w piwnicy.

– A jak tam pchły w piwnicy, jeszcze są?

– A skąd. Dorota poszła ze mną, jak ją zobaczyły, to tak uciekały, że łby rozbijały o ścianę – odpowiedział Michał uciekając przed ukochaną.

– Już po problemie – odpowiedziała Aldona. – Chłopcy spryskali środkiem dezynfekującym, a kotom, tym wolnym lecz zaprzyjaźnionym, założyliśmy obróżki, żeby je zabezpieczyć. Nasze domowe zwierzaki zawsze je noszą.

– Moje też. Dobrze, że już spokój z tym paskudztwem – westchnęła Kasia. – Aha, Magda, wczoraj podobno była u was prezentacja. Kupujesz garnki i kieliszki Zeptera?

– Garnki to może tak, ale kieliszków nie chcę. One są na brzegach pokryte 24 karatowym złotem. Goście obgryźliby kieliszki i jeszcze kazali za dentystę zapłacić – zaśmiała się gospodyni.

– Zołza – skrzywił się Bronek. – Ale kochana – zaraz dodał przymilnie. – Masz mleko do kawy?

– Mam, prosto od chłopa.

– Przecież chłop mleka nie daje.

– Ale sprzedaje.

– A ja jajka kupuję w zdrowych kurach – wtrącił Michał. – Dorota kazała.

– I widzisz jaka ta buda od kur duża? Widzisz jak można zarobić na jajach? – zauważył Marcin.

– Już wy sobie dajcie spokój z jajami, kurami i budami, bo tylko kłopot z tych waszych pomysłów – zgasiła Magda męża.

– Taaak, majątki to porobili ci, co w latach osiemdziesiątych zakładali firmy – odezwała się Danusia. – Ludzie mieli pieniądze, półki ziały pustkami i wszystko szło, każdy towar, a kredyty były łatwo dostępne i nisko oprocentowane.

– Ja wolę zbierać grzyby – oświadczył Bronek. – Jajami się nie interesuję.

– Taki z niego zagorzały grzybiarz, że gdybym po nim nie przeglądała grzybów, to wszyscy byśmy się potruli – dodała Danusia patrząc z politowaniem na męża.

– Tobie, kochanie, mogę zawsze ufać, uf, uf – uśmiechnął się Bronuś do żony przesyłając jej całusa..

Tymczasem Kasia z Teresą rozmawiały o innych sprawach.

– Myślę, że to co jest w życiu ważne, jakaś umiejętność, predyspozycja nie ginie, jest gdzieś ukryta w podświadomości. Nawet nie używana się rozwija i nagle wychodzi na świat w nowej postaci, dojrzała. Jak moje pisanie. Pisałam zawsze, potem przerwa, myślałam, że już nigdy. I nagle – eureka, potrafię, dużo lepsze od wszystkiego co było kiedyś.

– Podobno wszystko ma swój czas i miejsce, może i mnie się jeszcze jakoś wyprostuje życie.

– Na pewno. Jestem głęboko przekonana, że przed tobą jeszcze wiele pięknych chwil.

Kasia zadumała się, obserwowała przez chwilę w milczeniu coraz weselszych, bawiących się przyjaciół, tańczących, przekomarzających się, pochłaniających przygotowane smakołyki.

– Co jest prawdziwsze: słońce, czy sztuczne światło reflektorów? Słońce wydobywa wady skóry a przyćmione, kolorowe światło nadaje twarzy ciepło, spojrzeniu serdeczność, tuszuje wady, ukrywa zmarszczki i siwe włosy, fałszywe spojrzenia… – rzekła w zamyśleniu.

– Kaśka, zgłupiałaś? Gdzie ty masz tutaj fałszywe spojrzenia? – spojrzała zdziwiona  Teresa.

cdn.

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Powieści, Widocznie tak miało być. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

12 odpowiedzi na „Widocznie tak miało być” – 61

  1. Urszula97 pisze:

    Ach te prywatki, to były czasy biedne ale wesołe i szczere.Pieknie Aneczko.Buziaki.

    • anka pisze:

      Leńko:-) Dziękuję 🙂 Tak było, teraz od razu by wzywano straż miejską… Przynajmniej nasze pokolenie ma co wspominać 🙂 Buziaki!

  2. 7 8 Krystyna pisze:

    Aniu, lubię Twoich bohaterów….. Są naturalni i wyluzowani, a może niestandartowe czyli niepowtarzalni.

    • anka pisze:

      Krysiu:-) Moi bohaterowie dziękują za dobre słowo 🙂 A ja się cieszę, że dobrze Ci się czyta 🙂 Uściski!

      • Mysza w sieci pisze:

        Niezła impreza się rozkręciła i humory dopisały 🙂 Co do grzybów, to ze mnie łowca podobny, lepiej żeby jakiś znawca moje zbiory dokładnie przejrzał. Za to inne umiejętności jak najbardziej potrafią po latach się przypomnieć. Nie dość, że nie znikają, to trochę rozwinięte potrafią zaskoczyć.
        Czekam na ciąg dalszy rozważań istotnych o świetle i spojrzeniach 🙂

        • anka pisze:

          Myszko:) Z grzybami dokładnie tak mam i nie zamierzam nigdy ich zbierać. Nie chcę mieć nikogo na sumieniu. Poza tym kręgosłup boli jak się człek tak schyla i schyla 😉 Buziaki!

  3. Pola pisze:

    Dobrze, ze jajka od szczęśliwych kur jedzą, mleko prawdziwe piją… juz maja u mnie plu 🙂
    A w ogóle, fajna ekipa. Miło się na nich „patrzy” i „słucha”.
    Wenę masz, to wszystko gra 🙂
    Pozdrowionka ślę Anuśko…

    • anka pisze:

      Polinko:-) Dzięki! Wiesz, kiedy to czytam sama wspominam i mam przed oczyma sytuacje, które były inspiracją do napisania konkretnego rozdziałku. Tym bardziej, że zza Tęczowego Mostu część przyjaciół spogląda…
      Uściski serdeczne 🙂

  4. skowron pisze:

    Podoba mi się Twój styl, dialogi, ale tematyka tu średnio mi siadła… ja gdzieś zawsze bardziej w stronę mrocznych motywów się skłaniałem 😀

    • anka pisze:

      Piotrze:-) Za dobre słowo dziękuję serdecznie 🙂 Tematyka nie musi Ci pasować, każdy lubi co innego, ja np. żadnych horrorów, trillerów, SF, fantasy nie lubię, czyli żadnych mroczności/pomroczności ani ciemnych ani nawet jasnych 😉 Z tego też powodu na Nobla nie liczę, ale przed Tobą wszystko – cały świat 🙂

  5. Mysza w sieci pisze:

    Oj komentarz wskoczył nie tam gdzie trzeba, ale grunt że jest 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *