Przez ostatnie wahania temperatury przeziębiliśmy się oboje z Mężem. Na szczęście nie tak bardzo, bo od razu człeka strach ogarnia czy to nie najgorszy z ostatnich scenariusz. Skończyło się katarem u Męża, pomogła aspiryna i jednodniowe leżenie. Mnie zmogło wczoraj, padłam po popołudniowym spacerze z psami i wstałam dopiero dziś rano, za to rześka jak skowronek. A ranek taki piękny, że słów brak 🙂 Słońce, na trawach delikatny szron topniejący dosłownie w oczach, rozśpiewane ptaki jakby specjalnie dawały koncert dla przypadkowej, porannej słuchaczki. Normalnie lista przebojów 🙂
Psiaki moje kochane poskakały chwilę, nie chciało im się jednak chodzić daleko i wyraźnie dały do zrozumienia, że najważniejszy jest ciepły domek. Włączyliśmy wczoraj ogrzewanie, więc zrobiło się cieplutko, co Skitek od razu wykorzystał rozkładając się na ciepłej podłodze.
Słoneczko przeświecające przez świeże, zielone listeczki sprawia, że na tę chwilę smutki odpływają w siną dal, człowiek poczciwy skupia wzrok i myśli na tym co wokół i odczuwa w sercu dziwną lekkość, i wdzięczność śle Matce Naturze za te wszystkie cuda 🙂
Żeby udowodnić, iż życie jest urozmaicone, pokażę moje aktualne lektury jakby z różnych krańców świata wyobraźni i wrażliwości… chociaż, może wcale nie? Przecież świat sztuki, jakkolwiek szeroko nie rozumianej, łączy się ze światami pozazmysłowymi …
A na koniec coś dla ciała. Wypróbowałam kolejny przepis i – jak obiecałam – dzielę się nim. Ciasteczka wyszły bardzo smaczne, być może byłyby jeszcze smaczniejsze gdyby trochę poleżały. Niestety, nie było im dane poleżeć, a nam – spróbować ich smak gdy nieco starsze były. Zniknęły bardzo szybko. Nadawały się do chrupania podczas czytania.
Wg przepisu potrzeba 250 g. masła ( wzięłam margarynę Tortową), 400 g. mąki, 120 g. cukru pudru (użyłam zwykłego kryształu), 2 żółtka, 2 łyżki kakao.
Masło+mąka+cukier+żółtka — zagnieść. Podzielić na 2 części. Do jednej dodać kakao i łyżkę wody i razem zagnieść. Rozwałkować oba kawałki osobno. Potem położyć jeden na drugim i zrolować. Włożyć do lodówki, żeby trochę stwardniało. Pokroić w plastry mniej więcej 1 cm. Rozłożyć na blasze, włożyć do nagrzanego piekarnika 180 st/ok. 20 min.
Jeszcze zapomniałam dodać, że zrobiłam potrawę zainspirowana Amasji cukiniowym makaronem. Użyłam pomidorów z puszki zamiast suszonych, dodałam paprykę czerwoną w paski pokrojoną, cebulkę, zioła prowansalskie, sól, pieprz, czosnek granulowany i udusiłam. Domownikom podsmażyłam osobno kiełbaski drobiowe, ja zjadłam samą potrawkę z chlebem i była bardzo smaczna. Nie zdążyłam zrobić zdjęcia. Cukinię kroiłam nożem szczelinowym w plastry, potem zwykłym nożem plastry na „makaron”, wyszło prawie spaghetti 🙂
Jak nie skleroza to nie wiem co to 😉 Miałam jeszcze bez cudny mój pokazać, więc wróciłam i wstawiam do wpisu.
Życzę dobrego weekendu. Pogoda zapowiada się piękna, więc z pewnością uda się spędzić go miło 🙂 Trzymajcie się zdrowo!!!
To u Ciebie tak zimno, że trzeba ogrzewanie włączyć? i Szron na trawnikach. Nic dziwnego że się przeziębiliście. Mimo to uważajcie. Na odporność.
Zdjęcia jak zawsze piękne, bo przyroda to model absolutnie doskonały.
Przepis na ciasteczka super. Może też się załamię jak skończą się te do porannej kawy. Ja też lubię biografię ale teraz tylko kryminały na zmianę z sagami a najlepiej kryminalna saga 😀 mnie kręci. Uściski
Lucia:-) Na kryminały miałam fazę w liceum. Pamiętam, że byłam chora, leżałam w łóżku (jak mi było dobrze!) i ciurkiem przeczytałam tonę kryminałów, które lubiła moja siostra Lucy 🙂 Potem już tylko czasem, np. Chmielewska dla dobrego humoru. Horrory, thrillery – broń Boże, nie dla mnie. Jeśli przypadkiem przeczytałam to do tej pory żałuję.
Zimno jest wieczorem i rano, w dzień ciepło i dlatego organizm głupieje.
Buziaki 🙂
Cudnie, bzowo, pachnąco – wyobrażam sobie !! – przypomniał mi sie wiersz Tuwima „Rwanie bzu” 🙂
Madguś:-) Wiersz jest piękny i pachnie bzem, tak naprawdę 🙂
A mój bez już brązowieje, rozkwita ten mały (chyba lilak Mayera) i pachnie też oszałamiająco. Piwonie wciąż w pąkach.
Buziaki 🙂
Też mam ten mały bez Mayera na balkonie w donicy. Zapach z niego jest cudny i silny, i aż wchodzi do pokoju!
To-znowu-ja:-) Czyli potwierdzone, że na balkonie rośnie 🙂
Pachnie obłędnie i jest przepiękny 🙂
Pozdrawiam!
Zdrowia najpierw życzę. Ciasteczka znam, mówią ślimaczki na nie, sa pyszne. Bez chociaż trochę już wyblakły ale nadal obłędnie pachnie. Tereny cudowne, soczysta zieleń i ten szron (którego teraz nie chcę ) , wyglądają ślicznie. U nas w weekend ma być deszcz. Deszcz bardzo potrzebny, jest też chłodno tylko my przywykliśmy już do cieplejszego miesiąca. Pozdrawiam.
Uleńko:-) Dziękuję za życzenia zdrowia, przydadzą się 🙂
Pogoda robi co chce i wcale się nie liczy z naszym zdaniem 🙁 Ciepełka w dzień chcę, w nocy może być chłodniej. Ale szron? Wygląda pięknie, tylko co na to roślinki?
Uściski serdeczne 🙂
Książkę Seweryna chętnie bym przeczytała 🙂
Dobrze, ze skończyło się na lekkim przeziębieniu.
Pogoda już mnie wkurza, rano marznę w drodze do pracy, wracając się rozbieram…
Takie ciasteczka bardzo lubię, u nas nazywają się paryskie i wolę gdy mają więcej kakao.
Bez macie cudny, chyba dwie odmiany?
Nie wiem czy weekend będzie ładny, dziś mówili, że raczej deszczowy 🙁
Buziaczki:-)
Jotuś:-) O Osieckiej Maż na razie przeczytał, ja zacznę od Seweryna. Spotkałam go wieki temu w tramwaju, jechałam z Rolfem (mój pierwszy osobisty psi przyjaciel) i zaczęła się rozmowa o psach. Byłam wtedy piękna i młoda, teraz oczywiście jestem tylko piękna 😉
Ciasteczka są z gatunku tych, które zaczynasz chrupać i nie możesz przestać…
Bez jest jeden normalny, ten już brązowieje, drugi krzaczasty, odmiana Meyera, teraz rozkwita. Podobno nadaje się na balkony. Pachnie obłędnie.
Deszczowy weekend? Deszczowy był tydzień, teraz powinno być ładnie i ciepło. Życzę Ci udanego i pogodnego. Buziaki 🙂
Aniu stracha mi tym początkiem wpisu napędziłaś, dobrze że już jesteście w formie i jest lepiej 🙂 Bez cudny, a i ciastka wyglądają zachęcająco. Chętnie bym wypróbowała ale staram się trzymać z dala od smakołyków. A takie wyśmienite pochłonęłabym w mig 😉 Buziaki dla Was i głaski dla psiepsiołów!
Myszko:-) Zrób dla chłopaków a sama ćwicz silną wolę 😉 Wiem, dobrze tak sobie pogadać, ale… kupionych słodyczy już nie jadam wcale, nie mam ochoty. Kupuję cukierki dla babci D., bo ona lubi i szuka jeśli nie ma, czekoladę dla Męża i wafelki dla obojga. Czasem się skuszę na kostkę czekolady, na żadne inne już dawno nie. I wcale nie dlatego, że walczę ze sobą, po prostu nie mam chęci. Domowe ciasto traktuję jak posiłek, zawsze lubiłam z mlekiem czy herbatą. Samo się tak zrobiło…
Psiepsioły wygłaskane 🙂 Bez wciąż pachnie niesamowicie! Szkoda, że tak krótko i nie da się zapachu zatrzymać 🙁
Dobrego weekendu, buziaki 🙂
Ślimaczki zrobiłaś! :-)))) Pyszotka niewielka, ale jakże smaczna! :-))))
A bzy? Cóż, dawno temu Ślubny zlikwidował je na działce, a ja mam zamiar posadzić u siebie, i już nawet wiem gdzie! Ech, będzie mi pachniało! :-))))
Fusilko:-) Nooo, zrobiłam, dobre były tylko krótko 😉 Następnym razem zrobię z podwójnej porcji.
Posadź sobie bez, będziesz miała pięknie i pachnąco. Uwielbiam! Możesz i zwykły, i ten mały posadzić, będzie urozmaicenie. I dłużej Ci będzie pachniało 🙂
Buziaki 🙂
Ja też ciągle czytam ale co pewien czas przestaję bo przecież koncertu ptasiego trzeba wysłuchać. A te ptaszynki tak jakby nam chciały wynagrodzić ten trudny czas …. i wyjątkowe koncerty urządzają.
No i pięknie jest coraz bardziej chociaż niestety bzy już przekwitają….
Serdeczności Anko – i bądż zdrowa 🙂
Stokrotko:-) Te cudne ptaszyny śpiewają tak, jakby specjalne recitale dawały 😉 Kiedy stanę i słucham, mam wrażenie, że jeszcze głośniej zaczynają śpiewać i bardziej się popisywać. Dziś rano wróbelek (mazurek?) siedział przede mną na grubym źdźble trawy, huśtał się i wyśpiewywał na całe gardziołko. Wcale się nie bał, nie zwracał uwagi na psiaki. Artysta w transie, albo zakochany 😉
Czekam na piwonie, bo wciąż mają pąki tylko. I jaśmin niedługo zakwitnie… Tylko mój jakiś rachityczny, niezbyt udany egzemplarz się trafił, albo coś mu nie pasuje.
Miłego weekendu, Stokrotko, dzięki za życzenia 🙂 Buziaki 🙂
Bez prze-, prze-, prześliczny! I ciasteczka cudne. A jak dodałaś, że smakowite, to już w ogóle!! Zdolniacha jesteś- pod każdym względem, aż pozazdrościć! Serdeczności- a o zdrówko dbaj! 🙂
Matyldo:-) Bez naprawdę prześliczny, pachnie choć już brązowieje. Życzę, żeby Twój odżył.
Skarbie, gotować lubię, więc nic nie ma w tym dziwnego, że i coś tam upiekę w ramach wypróbowania przepisu. Za to nie lubię innych koniecznych czynności i wykonuję je z niechęcią 😉
Dzięki za życzenia, Ty też dbaj o zdrówko, buziaki 🙂
U Ciebie jak zwykle intensywnie 🙂 Sama mam trochę mniej energii tej wiosny, chyba za bardzo się ostatnio wyczerpałam. Dobrze, że wreszcie nadchodzi prawdziwe ciepło (mam taką nadzieję!), bo jak dotąd ciągle palimy w piecu, a już połowa maja za nami. Czekam, kiedy moja Luna będzie chętnie chodziła na smyczy, na razie czuje opór i uczenie idzie ciężko. Pierwsze metry mąż dosłownie ciągnie ją jak worek, podobno nie można jej odpuścić, bo jak się zlitujemy, to nie nauczy się wcale… Pozdrawiam 🙂
Bożenko:-) Z energią też u mnie nie najlepiej. Podejrzewam, że gdyby nie psiaki i konieczność wychodzenia z nimi, byłoby jeszcze dużo gorzej. Taki spacer na łonie natury ładuje akumulatory, naprawdę 🙂 Poza tym daje okazję do nabrania dystansu wobec różnych sytuacji.
Dziś na dworze ciepło, ale grzejemy jeszcze, żeby się wykurować do końca.
Lunę trzeba uczyć, najlepszą metodą jest wykorzystywanie smakołyków jako nagrody za wykonanie polecenia. Najszybciej się będzie uczyła traktując naukę jako zabawę. Psiaki są łakomczuchami, jak dzieciaki 🙂 Luna jest przepiękna!!! GłASKANKI DLA NIEJ! Pozdrowienia 🙂
Nie tylko Skitek lubi ciepło, ja też się rozgrzewam od czasu do czasu kocykiem elektrycznym, bo bardzo marznę w tej mojej chałupce, gdzie temperatura jest taka, jak za oknem.
Za to moje kwiatki na balkonie zaczynają przybierać co raz ładniejszego wyglądu.
Ciasteczka wyglądają znakomicie, może wypróbuję????
Dobroci na sobotę i na niedzielę
Ewcia:-) Rozumiem doskonale, że się podgrzewasz. I nie przestawaj, żebyś się nie przeziębiła, my niepotrzebnie wyłączyliśmy za wcześnie ogrzewanie.
Ciasteczka smaczne wyszły, więc polecam 🙂
Kwiatki na balkonie cieszą. Pokaż jak teraz wyglądają, zrób fotkę 🙂
Pogody Ci życzę, żebyś mogła do ulubionego parku pójść posiedzieć i spotkać pieski zaprzyjaźnione. Buziaki 🙂
Ten szron w końcu maja ewidentnie mi nie leży… brrr…
Aneczko, przemyśl proszę, czy warto stosować margaryny do jakiegokolwiek jedzenia. To szkodliwe dla organizmu tłuszcze trans. Masło, co prawda droższe ale… nasze zdrowie jest bezcenne…
Pozdrawiam ciepło 🙂
Polu:-) Masz absolutną rację w kwestii margaryny. Zdrowie najważniejsze. Jeszcze czasem do pieczenia używam, masło stawiam na pierwszym miejscu. I od razu przypomniał mi się czas miniony, gdy masło tylko dla dzieci było, ja ze wstrętem margaryną smarowałam chleb, a wszystko było na kartki… Czemu wtedy nie zostałam wegetarianką? Widać na wszystko musi nadejść odpowiedni moment… Cieszyłam się z kaszy dla psa, a teraz wiadomo, że kasza nie jest najzdrowsza dla psiaków…
Uściski serdeczne 🙂
Och jej, na szczescie tylko przeziebienie!
Faktycznie pogoda troche szaleje. Obym dzisiaj nie zlapala kataru, poszlam z Mirka „na krótko” w sensie stroju, bo ponad 20 stopni bylo, slonecznie, po drodze zlapalo nas kilka kropli deszczu, i wrócilismy znowu w sloncu. Cala wyprawa jakas godzine trwala.
Zdrowiejcie w ciepelku!
Pozdrawiam!
Lucy:-) Może Ci nie zaszkodził deszcz, skoro słoneczko ponownie wyszło i osuszyło. Zresztą majowy deszczyk to przyjemność 🙂 Mirka na pewno nie była niezadowolona. Szilka strasznie nie lubi kiedy ją wciskam w Skitkowy stary płaszczyk, jeśli trafi się ulewa, a wyjść trzeba. Po deszczu chodzi bez problemu, jak jej przeszkadza to się chowa pod krzak. Skitek stoi i moknie, nawet nie wie, że można się schować, taki ciapulek z niego 😉
Uściski serdeczne 🙂
Oh Aniu, pogoda jest ciężka i ma wahania to nie najlepsze dla zdrowia i samopoczucia czlieieka. Trzeba uważać. Pozdrawiam
Krysiu:-) Tak, masz rację, rano zimno, potem ciepło, takie pomieszanie z poplątaniem i trzeba uważać na siebie. Tym bardziej teraz. Ale pięknie i zielono jest, choć to cieszy.
Uściski serdeczne 🙂
Jak dobrze, że choróbsko odgoniłaś precz! No ale z takim bzem i TAKIMI ciasteczkami to nie może być trudne! Aneczko, przytulam najserdeczniej.
Ewuś:-) Kochana, jak dobrze, że się odezwałaś. Ja też Cię przytulam i siły najwięcej życzę, Ciepłe z Puchatym posyłam, bo tylko tak mogę pomóc. Buziaki 🙂
Aniu, uważajcie na siebie bo pogoda zmienna i kapryśna tak, że łatwo o przeziębienie.
Widzę, że teraz ja muszę zrobić makaron z cukinii według Twojego pomysłu:-) Fajnie, że kombinujesz z przepisami i wprowadzasz zmiany bo każdy przepis to-dla mnie- tylko wskazówka i inspiracja do własnych poszukiwań:-)
Przepis na te ciasteczka mignął mi się gdzieś w internetach;-) Zrobiłabym je bo ciekawie wyglądają, a dzięki Tobie wiem, że i smakują wybornie ale… Jakbym je upiekła to musiałabym je zjeść. Ale niedługo mam urodziny więc zaszaleję i zrobię sobie tort!:-D
Trzymajcie się zdrowo! Tulam mocno, Aniu:-)
Amasjo:-) Tort? Prawdziwego tortu nie odważyłam się zrobić. Jesteś wielka!
Z przepisami zawsze kombinuję, z reguły zbyt niecierpliwa jestem, żeby dokładnie odmierzać, ważyć, z reguły robię na oko, choć się staram 😉
Dawno temu mama mówiła, że jestem roztrzepana 🙂 Chyba mi nie przeszło… chwilami 🙂
Przytulam 🙂