Nie chcę już mówić o tym co się stało. Interesuje mnie to co się stanie. Na przeszłość nie ma wpływu, przyszłość możemy kształtować choć w pewnym stopniu. W pewnym, bo obywatel został oddzielony barierkami metalowymi i kordonem policji od Sejmu. Od budynku, w którym przedstawiciele obywateli tego kraju – zamiast pracować nad naprawą Rzeczypospolitej – obradują nad jej demontażem i zgubą.
Ilość demonstrantów podnosi ducha, daje nadzieję. Co obiecują w związku z tym liderzy polityczni? Że wreszcie się porozumiewać zaczną? Ludzie! Ja wymagam od was porozumienia! Opozycja ma obowiązek stworzyć jedną wspólną listę obrony demokracji. Musi być to wspólny blok, odtworzenie całej opozycji, nie tylko sejmowej, caluteńkiej opozycji. A co zostanie zaproponowane po pokonaniu zła? Mniejsze zło? A gdzie dobro? Przecież przez opieszałość i lenistwo Platformy dotarliśmy tu gdzie – niestety – jesteśmy teraz. Osobnik winny śmierci pacjentów, którzy nie doczekali przeszczepów w swoim czasie, nie stanął przed Trybunałem Stanu właśnie przez pewnych posłów PO i teraz mści się za to co było i jeszcze na zapas. Będzie ręcznie sterował wyrokami aż urośnie w taką siłę, że znów, skuteczniej, postawi się
Drabiniastemu. Albo Krokodyl się postawi. Bo po co sobie hoduje leśnych chłopaczków skłonnych do wszystkiego na jego rozkaz? Oni nie będą mieli oporów, by – rzuceni na ulice – wyżywać się z bronią w ręku na ludziach zbrojnych jedynie w przekonania.
W tej chwili boję się, że zrobi się gorzej niż było, boję się pokazowych procesów politycznych, boję się, że nikt – kto do partii nie należy – nie będzie mógł czuć się bezpiecznie, nie będzie pewien jutra.
Kto mnie przekona, że ma program pod którym się podpisać będę mogła z czystym sumieniem? Kto zapewni prawdziwy rozdział Kościoła od Państwa? Kto religię przeniesie z powrotem do kościoła, bo tam jest dla niej godne miejsce? Kto w szkole umieści etykę oraz historię religii, wszystkich? Kto odważy się rozwiązać IPN a koszty generowane przezeń przeznaczyć na dobry cel, choćby pomoc matkom samotnym – najczęściej nie z wyboru ale z konieczności? Kto zapewni mnie, wiarygodnie, że wszystkie szkody poczynione przez „dobrą zmianę” zostaną naprawione? Kto sprawi, że wyższa kadra oficerska Wojska Polskiego znów będzie doświadczona i poważana a dystynkcje nie będą się pojawiały z szybkością prawie światła u partyjnych kolegów na pagonach? Kto sprawi, że mój kraj znów stanie się poważanym, cenionym za rozwój i demokratyczne wartości, za otwartość i niesienie pomocy potrzebującym, za dotrzymywanie przyjętych zobowiązań, że stanie się znów dumą i chlubą Europy, do której należy, a nie pariasem przynoszącym wstyd i budzącym niechęć?
Wczorajszy wieczór przed Sądem Najwyższym był wzruszający. Światła w górze, hymn śpiewany przez tłum. Tłum obywateli stojących razem, razem śpiewających, razem przeżywających wspólnotę. Bo Naród to Wspólnota, to jedność w różności i akceptacja owej. To dążenie do rozwoju, bycie razem na dobre i na złe, na co dzień i od święta. Niech te małe światełka połączone w jeden wielki płomień dadzą
początek prawdziwemu odrodzeniu.
17.07.2017
Pisałam ten tekst rok temu, mając jeszcze nadzieję. Czy coś na lepsze się zmieniło? NIE!!! Odwrotnie:(