– Aldona, gdzie ty byłaś? – zapytała Jola. – Szukała cię pielęgniarka, masz iść do ginekologa.
– Masz babo placek, a tam po co? – jęknęła zdegustowana Aldona. – Do ortopedy to zrozumiałe, bo mnie kręgosłup szyjny okropnie boli, ale do ginekologa?
– Oj, nie marudź, wszystkie musiałyśmy przez to przejść. Teraz na ciebie padło. Wiesz, oni tu naprawdę robią wszystkie badania.
– Wiem, rozumiem, doceniam. Ale entuzjazmem nie pałam, uważam, że to zbyteczne.
– Chodź, odprowadzę cię i zaczekam. Chcesz?
– Pewnie, raźniej mi będzie.
Z głębi korytarza dał się słyszeć głos pielęgniarki.
– Pani Aldono, czekamy.
– Już idę – zawołała i mruknęła – tylko nie wiem po co.
– Nie mrucz, tylko chodź – Jola przywołała ją do porządku. – Lepiej zapobiegać niż leczyć.
– Co racja to racja – zgodziła się Aldona.
Jola została na korytarzu czekając na towarzyszkę szpitalnej niedoli. Upłynęło sporo czasu zanim drzwi gabinetu się otworzyły i pojawiła się w nich Aldona jakaś inna niż weszła .Jakby przestraszona, oszołomiona, pobladła.
– O matko, co się stało? – zaniepokoiła się Jola. – Coś wykryli?
– Taaak, właściwie można to tak określić…
– Co takiego?
– Coś absolutnie niesłychanego…
– Co? Mówże wreszcie!
– Coś absolutnie nieprzewidywalnego…
– Ale co?
– Coś absolutnie nierealnego…
– Zwariuję zaraz…
– Coś absolutnie nie-moż-li-we-go…
– Kobieto! Co ci jest?!
– Jestem… jestem w ciąży – wypowiedziała Aldona te słowa jakby nie wierzyła w nie, nie rozumiała ich sensu i próbowała za wszelką cenę pojąć o co w tym wszystkim chodzi, bo ona naprawdę nie wie.
– Co? Jesteś w ciąży? – wykrzyknęła Jola. – Gratulacje! Słuchajcie – wołała do współlokatorek szpitalnych pokoi. – Aldona jest w ciąży!
Na korytarzu zaczęły się pojawiać różne postacie przywabione krzykami Joli.
– To chyba cię teraz na patologię przeniosą – skomentowała jedna z pacjentek.
– Sama jesteś patologia i tam się nadajesz – huknęła Jola.
– No co ty, ja tylko w trosce…
– To się nie troskaj. Obejdzie się. Dajcie jej usiąść, bo zaraz padnie.
Ktoś natychmiast przysunął fotel, ktoś inny przyniósł plastikowy kubek z wodą mineralną. Aldona wykonała kilka głębokich wdechów jak Teresa kazała w stresowych sytuacjach. Powiodła wzrokiem po wianuszku otaczających ją twarzy, zajrzała we wpatrzone w nią oczy. Znalazła w nich tylko życzliwą ciekawość. Pomału zaczął do niej docierać sens słów lekarza. Była w ciąży. Jest w ciąży. Jest w ciąży z Sergiuszem. Urodzi jego dziecko. Ich dziecko. Wspólne. Dziewczynki będą miały rodzeństwo. Może braciszka, może siostrzyczkę. Będzie miała dziecko. Ona, Aldona, będzie miała dziecko. Naprawdę???!!! Roześmiała się na cały głos. Wianuszek otaczających ją twarzy zareagował tym samym.
– Boże, będę miała dziecko! Rozumiecie? Będę miała dziecko Sergiusza! Jestem najszczęśliwsza na świecie!
Po pewnym czasie część osób wróciła do swoich pokoi, zostało kilka zaprzyjaźnionych już kobiet. W szpitalu szybciej nawiązuje się bliskie stosunki niż na zewnątrz. Tu warunki są inne, wobec choroby wszyscy zrównani, wszyscy tak samo cierpią, boją się, przeżywają podobny stres a to zbliża. Jola miała zalecenia aby nie spać w nocy, możliwie przez całą noc nie spać albo przynajmniej większą część, żeby rano można było zrobić badanie odzwierciedlające stan organizmu w konkretnych warunkach. Nie chcąc pozostawiać koleżanki samej wobec takiego wyzwania i dopomóc w spełnieniu lekarskiego zalecenia, kilka „dziewczyn” ofiarowało swoją pomoc. Postanowiły nie spać razem z Jolą i zrobiło się na oddziale bardzo wesoło. Pielęgniarka przyniosła kłęby waty i pokazała jak skręcać małe waciki, wrzucane potem do słoja i potrzebne bezustannie. Tym sposobem wykorzystany został z pożytkiem nadmiar energii tryskający z pań.
Aldona była pod takim wrażeniem usłyszanej wiadomości, że i tak nie usnęłaby za nic w świecie. Cieszyła się więc, że może tę noc spędzić pożytecznie i w zacnym gronie.
Postanowiła, że nikomu nie zdradzi swojej tajemnicy dopóki się da. Najpierw sama musi się oswoić z nową sytuacją, zaplanować przyszłość…
cdn.
Taka wiadomość to zawsze cud!
Zdarzają się przypadki , że komuś taki cud jest nie na rękę, że moment niezbyt odpowiedni itd. nie dziwi mnie, że bohaterka musi sama oswoić sie z tą myślą, to zawsze zaskakuje, nawet gdy się człowiek spodziewa…
Jotko:-) W tym przypadku to naprawdę cud niespodziewany 🙂
Dziecko zmienia życie kobiety na zawsze, matką być nie przestaje choć dzieci dorosłe, nawet same już mają dzieci ale w sercu mamy są zawsze kochanymi maluchami…
Ale się dzieje !!!
ps. Aniuś, będę od przyszłego tygodnia w Krk na trochę, odezwę się, dobrze?
Magduś:-) Czy przyjeżdżasz na wybory? Każdy głos na wagę … normalności.
Cieszę się, czekam i ściskam 🙂 🙂 🙂
No właśnie chcę ten mój głos oddać, ale czy się w złoto obróci czy w (g ….) co innego ?
Przynajmniej będę miała spokojne sumienie !
Magda, tylko w złoto 🙂 A czego jest więcej to się okaże. Nie mam dużej nadziei, właściwie na wygraną nie mam żadnej, widocznie jeszcze nie ten czas.
” … Stoją wszyscy jak pośnięci…”
„…Miałeś,chamie, złoty róg…”
Niczego się nie uczymy i nie wyciągamy wniosków..
” …O nierządne królestwo i zginienia bliskie, gdzie ani prawa ważą ani sprawiedliwość ma miejsce ale wszytko złotem kupić trzeba…”
Z pamięci przytoczyłam, nie chce mi się wstać po książki, może nie być dokładnie ale sens zachowany.
Spokojne sumienie rzecz arcyważna.
Buziaki 🙂
Aniu, ależ mnie tą wiadomością ucieszyłaś! :))) Niby fikcyjna, ale ile daje radości na początku nowego tygodnia, bo dopiero zajrzałam jak dopadłam laptopa (nadal nie mam informacji z wordpressa, że zamieściłaś nowy wpis także jestem czasowo w plecy).. Takie książki to ja mogę czytać nieustannie 🙂 Już czekam na dalsze odcinki, miłego dnia mimo deszczowej aury..
Myszko:-) Czasem się zżywamy z fikcyjnymi postaciami i ich losy nas obchodzą jak realnych ludzi. Fajnie, że się ucieszyłaś 🙂
Rozpadało się ale nie jest zimno – jeszcze – na szczęście. Trawa odżyła po suszy letniej i jest zielona, do tego kolory jesieni ubarwiają pochmurne niebo i jest pięknie 🙂
Buziaki 🙂