Jakie przedmioty najczęściej chowają się przed nami? W każdym mieszkaniu na pewno różnie z tym jest. Kryją się może złośliwie, a może chcą się pobawić w chowanego? W najmniej odpowiednim momencie znikają klucze, znikają okulary, czasem dokumenty w rodzaju dowodu osobistego czy legitymacji. Ulubiony kubek do kawy potrafi wywędrować w miejsce zupełnie niespodziewane, książka idzie na inną półkę mając chęć na zawarcie nowych znajomości lub interesującą pogawędkę. Kiedyś ginął program telewizyjny dziś już zbyteczny bo program sprawdza się w necie. Pilot od telewizora potrafi się zawieruszyć szczególnie, jeśli ktoś odruchowo potraktuje go jak komórkę, która z kolei czasem dla zabawy chowa się w futerale na okulary. Dużo takich „przytrafek” się zdarza. U mnie jednak najbardziej poszukiwanymi przedmiotami są długopisy. Kupuję je w ilościach hurtowych, co trochę wyjmuję nowy aby coś zanotować bo poprzednio wyjęte znikają. Ile bym nie włożyła do kubka, w którym powinny grzecznie stać czekając na wykorzystanie – tyle wyparuje, zniknie, może krasnoludki maczają w tym swoje paluszki 😉
Wyjęłam kolejny długopis, żeby zapisać te słowa. Lubię wygodnie usiąść w fotelu, wziąć kartkę papieru i na podpórce, za którą służy mi w tej chwili ozdobna teczka na dokumenty z grubej tektury – pisać. I piszę uśmiechając się na wspomnienie wczorajszego pobytu Calineczki. Przyjechała do nas z tatą, pohasała na niebieskim koniku na biegunach. Poza tym samodzielne wchodzenie i schodzenie po trzech schodkach do ogródka sprawiało jej widoczną radość mobilizując dorosłych do bezustannej gotowości w celu ewentualnej asekuracji brzdąca. Dzieliła się ze Skitusiem soczkiem jabłkowym a resztą z kartonika podlewała kwiatki. Siadała na schodku z jednej strony i przesuwała się niczym narciarz na belce przed oddaniem skoku na skoczni, każąc babci D. siadać obok siebie. Aha, jeszcze rysowała na chodniku kawałkiem piaskowca. Słodka ta kruszynka nie do opisania 🙂
Wieczorem – niespodzianka z gatunku nieprzyjemnych. Odkręcam w łazience ciepłą wodę – a woda zimna! W ciągu tygodnia awarie prądu zdarzały się kilkakrotnie, korki u nas wyskakiwały, czyli u nas coś nie tak. No i się wyjaśniło. Bojler się zepsuł. Nożeszdojasnejciasnejiniespodziewanej!!!
Mąż pojechał do Leroy zobaczyć co tam można kupić i czy mają ekipę mogącą to ustrojstwo zamontować. Ja zaś smażę cebulkę. Zostało mi trochę ugotowanej kaszy gryczanej, trochę pieczarek w sosie, połączę więc wszystko razem na głębokiej patelni, doprawię i będzie smaczna kolacja. Jakoś sobie życie trzeba uprzyjemnić na przekór tym mocom zła co to ostatnio u nas szaleją o czym oficjalnie raczył wczoraj poinformować prezessimus. Chciałam więcej „mądrości” zapisać ale mi się kolejny długopis zgubił mnie zaś nie chciało się wstawać po następny. Może i dobrze zrobił w tym wypadku bo i po cóż zmuszać biedny długopis do zapisywania „dub smalonych”.
Jeszcze słówko o Skitusiu. Wczoraj po łące jakieś – chyba – naćpane typki jeździły samochodem z włączonym głośnym łomotem (to nie muzyka), o mało nie przejechali suczki sąsiadki. Uciekałam stamtąd z moimi psiakami. Dziś po południu wyszłam z nimi, z przodu szło dwóch młodych mężczyzn, spokojnie, grzecznie spytał jeden z nich czy może pogłaskać psa. Szilka biegła przodem, Skituś szedł przy mnie, przytrzymałam go za uchwyt szelek i chłopak dał mu rękę do powąchania, prawidłowo, ale … coś się Skitsowi nie spodobało bo warknął tak jak nigdy! Groźnie, ostrzegawczo jakby wreszcie się w nim obudził uśpiony wojownik! Mam psa obrończego!!!
Długopisy to giną mi w pracy najczęściej 😉
Piloty od telewizora mamy dwa, żeby nie szukać, zresztą były na wyposażeniu…
Psy podobno znają się na ludziach, wiec nie dziw, że wasz wyczuł coś nie tak.
Oby usterek jak najmniej!
Jotko:-) W kwestii długopisów część winy mogę zrzucić na babcię D., używa ich z szybkością zadziwiającą. Mimo trudności w życiu codziennym krzyżówki rozwiązuje bez problemów i najbardziej lubi to zajęcie poza oglądaniem siatkówki. Widocznie część mózgu zaprzęgana do pracy bezustannie nie poddaje się bez walki i działa.
Dwa piloty to dobre rozwiązanie 🙂
Skituś jest ciapkiem-safandułą na co dzień, ale – jak widać – w pewnej a raczej niepewnej sytuacji potrafił wyrazić swoje zdanie zaskakując mnie całkowicie 🙂
Usterek mam zdecydowanie powyżej uszu. Dawniej różne urządzenia działały i działały a teraz są przeznaczone na pewien czas, aby zmuszać do kupna nowego. Tak więc zaczęły się psuć, oby Twoje życzenie się spełniło 🙂
Znam „pożyczalskich” 🙂 To chyba bardzo liczna rodzina. Można ich spotkać w każdym zakątku świata. U nas pożyczają różne rzeczy a najchętniej długopisy i nożyczki. Zdarza się, że chowają nam okulary. Tacy z nich dowcipnisie 😉
Aniu, nareszcie wspomniałaś o Calineczce. Widać, jak dużo radości daje Wam obecność słodkiego maleństwa.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Marijanko:-) Nożyczek mam kilka par w stałych miejscach, więc one się raczej nie „pożyczają”, cała reszta tak. Nawet miotła z podwórka potrafi przywędrować do kuchni, ale tu przyczyna jest od razu wykrywana…
Jest ta kruszynka Calineczka słoneczkiem, promyczkiem radosnym, nie da się ukryć. Każda jest – tym bardziej trudno zrozumieć jak można krzywdzić takie bezbronne istotki, co w naszym skarłowaciałym społeczeństwie zdarza się tak często. Potem może sprawcy przez chwilę żałuję, bo przecież „pińcet” im zabiorą i za co będą chlać?
Wciąż mam nadzieję, że „ludzi dobrej woli jest więcej”…
Ściskam Cię najserdeczniej Marijanko miła 🙂
W temacie ginących rzeczy – najczęściej ginie to co jest potrzebne. Znajduje się kiedy nie jest potrzebne a co ciekawe okazuje się, że było na wierzchu xD
Ervi:-) Masz absolutną rację 🙂 Tak właśnie jest, znajdziesz na pewno nie to, czego szukasz dziś ale np. czego szukałaś wczoraj 🙂
Z opóźnieniem ale znajdę 😉
Tak bywa, że bunt różnych rzeczy przydarza się w najmniej oczekiwanych momentach. Mnie na pewno czeka wymiana anteny, może też telewizora, bo wyraźne symptomy zużycia daje się zauważyć, ale odwlekamy z dnia na dzień- dopóki się da. ;(
A długopisy już mają to do siebie, że znikają. Ja też sporo ich kupuję i- ciągle brakuje! ;(
Na okrągło szukam okularów. Mam tylko parę, jedne na dole, drugie u góry! I nigdy, jak są „natentychmiast” potrzebne, nie idzie ich odnaleźć. Po prostu zmieniają miejsce, albo domowe licha jakoweś je przeniosły i przykryły nie wiadomo czym! Nawet nie pomaga specjalny łańcuszek , którym je jakby spinam, że czasem tylko sobie „dyndają” z przodu lub z tyłu głowy. Ale tylko je zdejmę, to wsiąkają i już!
A z pieskami to różnie jest. Ostanio byłam z wizyta u Kuzyna, który akurat miał na wakacje psiurkę swej córki. Ostrzegał, aby pod żadnym pozorem jej nie próbować głaskać, bo ugryzie. A ja ją zawołałam, psinka przybiegła i wskoczyła mi na kolana, zadowolona wielce. Zdumieniu Kuzynostwa nie było konca! Ha! :-))))
Fusilko:-) Patrzałki muszę już cały czas mieć „na oczach” więc raczej nie znikają, pilnuję ich bardzo, zmieniać tylko muszę do czytania i wciąż są pod ręką. Cała reszta chwilami żyje własnym życiem 😉 Z tego pilnowania patrzałków już mi się zdarzyło komórkę włożyć do etui. Kiedy ona się zaś ukryje – jeśli włączona, nie ma sprawy, odezwie się, gorzej gdy jej bateria zdechnie w ukryciu 🙁
Brawo Ty!!! Względem suni oczywiście 🙂 Poznała się na Tobie od pierwszej chwili 🙂
BBM:-) To się nazywa złośliwość przedmiotów martwych 😉 Z anteną też się zrobił problem, w sypialni w ogóle nie działa przez nią telewizor, trzeba wezwać magika aby wszedł na dach i posprawdzał, ale ciepła woda w kranie ważniejsza od rozrywki… Dla zdrowia to i lepiej, że z łóżka nie oglądam, mniej oczy męczę i bardziej wybiórczo traktuję programy. Na szczęście w wakacje nie ma nadmiernych atrakcji w tv.
Powiedz, co te długopisy w sobie mają? 😉
A propos znikania; mam w domu tzw. logiczne miejsca, czyli te, na które odkładam różne rzeczy, na ogół trzy na jedną:) czyli jak szukam okularów, to wiadomo, że mogą być w jednym z trzech miejsc, no chyba że mam je na głowie:) Ale bywa, że po drodze z kuchni do pokoju zajdę np. do łazienki i – nie ma! szukam potem i szukam, i nie widzę ich, bo szukam i patrzę przecież w te swoje 'logiczne’ miejsca:)))
Ikroopko:-) Czasem chowam coś, żeby nie zginęło i żeby nie zapomnieć gdzie jest… a potem szukam i szukam… A już najgorzej, gdy zachce mi się robić nowe porządki i poprzekładam różne rzeczy zmieniając im miejsca stałego pobytu, aby było lepiej… ojojoj, co się wtedy dzieje 😉 I logiki w tym żadnej nie ma 🙂
Przedmioty martwe bywają złośliwe. U mnie okulary są najzłośliwsze i giną mi najczęściej:-) Nie chcę pisać, że jestem jak Hilary ale… tak właśnie często bywa;-)
Kasza gryczana z cebulką, pieczarkami i suszonymi pomidorami to jedno z moich ulubionych dań:-)
Zwierzęta nie mylą się w ocenie ludzi więc… to nie był miły młody człowiek.
Pozdrawiam cieplutko!
Amasjo:-) Dopóki okularów używałam tylko do czytania – też szukałam. Od kiedy noszę stale – już nie znikają bo pilnuję ich jak oka w głowie, bez nich nie żyję. Odkładam na nocną szafkę, rano zakładam. Czasem tylko drugie, do czytania, np. w plecaku zostawię (torebek przestałam używać dla wygody).
Kasza z dodatkiem suszonych pomidorów brzmi apetycznie. Jak je dodajesz? Tak po prostu suche sypiesz, czy mają być te z oliwy? Chętnie spróbuję jeśli doradzisz 🙂
W kwestii psiej intuicji na pewno masz rację. Musiał Skituś coś wyczuć. On! Taki spokojny safanduła! Rozczulił mnie ogromnie 🙂
Amasjo, oczywiście odpozdrawiam gorąco – tym bardziej, że się zimno zrobiło 🙂
Dziękuję Aniu:-) A ja z tego wszystkiego zapomniałam skomplementować Skitusia. On safandułą? Wygląda jak pies myśliwski albo gończy;-) Ale to nieważne. Najważniejsze, że wykazał się czujnością i ostrzegł Cię przed możliwym niebezpieczeństwem:-)
Pomidory dodaję te z oliwy. Kasza gryczana sama w sobie jest sucha więc trochę wilgoci jej nie zaszkodzi. Wrzucam je na końcu tak żeby się tylko zagrzały, a nie rozciapały na… papkę:-) Czasem dodaję też odrobinkę białego wina;-) Ale to już rozpusta:-) Naprawdę pycha! Zwłaszcza z dodatkiem surówki z kiszonej kapusty.
Oj zimno, zimno! Marznę okrutnie;-) Dziś rano było u mnie tylko 11 stopni.
Serdeczności Aniu!
Dzięki za przepis 🙂 Na pewno wypróbuję, będzie coś nowego i jestem ciekawa z jakim spotka się przyjęciem u domowników.
Ściskam gorąco i ślę słoneczko, trochę u mnie zaświeciło 🙂
A Skitek to wprawdzie posokowiec bawarski, niby myśliwski ale na szczęście nie przejawia złych skłonności 🙂
Takich rzeczy mamy mnóstwo, często ładowarki się szuka a o pilocie nie wspomnę, najlepszy w tej dziedzinie najlepszy jest Oluś, kiedyś syn szukał pilota 1,5 godziny.Słodkie malusie, Twoja Gwiazdeczka to by pasowała do mojego Gwiazdora,
Olusiowi to buzia się nie zamyka , po schodach chodzi na kolanach ( oczywiście w asekuracji ).Zaś ze schodów to by głową do przodu, jeszcze nie załapał.
Uleńko:-) Ładowarki mamy „opanowane”, muszą mieć stałe miejsca w ukryciu, ponieważ już dwie babcia D. poprzecinała, więc te ocalone muszą być schowane. Piloty raczej też, ale jeszcze zdarza się, że babcia D. zabierze do siebie bo swoje pochowała nie wiadomo gdzie i dziwi się, że nie działają. Zresztą najczęściej wyłącza tv z kontaktu i nie rozumie już, że potem od początku trzeba zaprogramować całe ustrojstwo.
Moja Gwiazdeczka-Calineczka już normalnie na nóżkach wchodzi i schodzi, za to mało mówi. Wyobrażam sobie co będzie jak się rozgada 🙂 Jest taka ciekawska, interesuje się wszystkim jednocześnie i trzeba mieć oczy wkoło głowy 🙂 Z Olusiem do spółki w krótkim czasie dom postawiliby na dachu 🙂 🙂 🙂
Ula, czy nie w lipcu miał przybyć nowy członek rodzinki? Tak mi się przypomniało i czekam na dobre wieści 🙂 Ściskam 🙂
Długopisy nie tylko trafiają do pożyczalskich, ale śmią się jeszcze zbyt szybko wypisywać! Zwłaszcza te ulubione, ładne i bez możliwości wymiany wkładu. Dlatego prócz zaopatrywania się kupnego w sklepie, nigdy nie odmawiam gdy ktoś częstuje mnie promocyjnym długopisem czy to na targach, w banku czy przy innych okolicznościach 😉 Brawa dla Skitka kochanego i powodzenia w naprawach, buziaki Aniu dla Was
Myszko:-) Bardzo nieładnie ze strony długopisów tak szybko się wypisywać, też tak uważam 😉 Promocyjnych miałam dużo ale już się wyczerpały, teraz pozostają sklepowe. Nie ma problemu, w sporych opakowaniach można tanie kupić – tylko… żal mi wyrzucać, wolałabym wkład wymienić. Pamiętam czasy, kiedy można było napełniać wypisane wkłady nowym tuszem. Taki punkt był kiedy mieszkałam w Opolu (podstawówka), często wykorzystywałam go jako pretekst, żeby się wyrwać z domu i przelecieć po mieście. Oczywiście przy okazji buszowałam w księgarni. Trafiłam za którymś razem na „Winnetou” i biegłam do domu po pieniądze, żeby wreszcie mieć go dla siebie! Wszak kocham się w pięknym wodzu Apaczów od czwartego roku życia i wcale mi nie przeszło 🙂 🙂 🙂
Myszko, oczywiście serdeczności cały wagon dla Waszej trójki 🙂
Mnie też ciągle gubią się długopisy. Mam ich kilka ale i tak żadnego nie mogę znależć. 🙂
Rozumiem, że Calineczka to Twoja Wspaniała Wnuczka!!!
A psa obronnego to zazdroszczę.
Wszystkiego dobrego Anno.
🙂
Stokrotko:-) Taka ich chyba właściwość wrodzona – gubienie się 😉
Calineczka to moja najmłodsza wnusia, urodziła się już podczas mojej przygody blogowej – jak to nazwałam na początku – więc jest „blogową dziewczynką” 🙂 We wrześnie skończy 2 latka i jest – oczywiście – najcudowniejsza na świecie 🙂 Tym bardziej, że starsze wnuczki są już większe ode mnie i na ręce nie dadzą się wziąć 🙂
Skitsa reakcja była tak zaskakująca, że do tej pory się dziwię. Patrzę na niego innymi oczyma niż do tej pory 🙂
Dziękuję i pozdrowienia serdeczne ślę 🙂
Jeśli znalazłaś gdzieś jakieś okulary, to na pewno moje. Niczego tak nie gubię, jak okularów. I komórki. Reszta ma stałe miejsce i jak tylko pamietam, jakie to miejsce, to nie ma problemu. A ty Maleństwu przedmiotów do sprzątania nie dawaj, bo jeszcze będzie jak ciotka Ewa 🙁 Całuski!
Ewcia:-) Wróciłaś z Krainy Deszczowców!!! Cieszę się, bo zanim znowu pojedziesz w obce kraje to się przynajmniej kilka razy odezwiesz i coś napiszesz u siebie ciekawego 🙂
Maleństwo się nie zmieni, skoro już się urodziło jako Panna to tak musi zostać, a Panna = sprzątanie 🙂 Mimo drobnych wyjątków taka jest prawda 🙂
Patrzałki powieś sobie na sznurku, komórka się odzywa jak ją zawołasz (jeśli masz drugą, np. PIW ), oczywiście pod warunkiem, że jest włączona i nie zdążyła się rozładować. Buziaki 🙂