Dzień płynął za dniem, w oczach Aldony wszystkie brzydkie, szare, bez jednej słonecznej iskierki. Wysiadając z autobusu pomyślała, że takie jest jej życie: smutne i beznadziejne. Wprawdzie śmiała się głośno z żartów sąsiadów, psikusów dzieci i kocich figli lecz była to w dalszym ciągu reakcja zewnętrzna, nie mająca odbicia w duszy. W niej, czyli w Doniczkowej duszy, wciąż było mroczno i ponuro.
Mając w pamięci słowa Teresy próbowała walczyć z wypełniającym ją uczuciem bezwładu i kompletnej beznadziei. Przyjrzała się w lustrze swojemu odbiciu i stwierdziła, że faktycznie wygląda okropnie albo jeszcze gorzej. Przecież w takim stanie nie może się pokazać Sergiuszowi! W żadnym wypadku ukochany nie może jej takiej zobaczyć! Kupiła rubinę od Rosjan rozkładających swe towary na bazarku. Wieczorem Magda weszła w rolę fryzjerki i po upływie zalecanego na opakowaniu czasu z zadowoleniem oglądała wyniki swojej pracy, czyli ufarbowane na piękny kolor włosy najbliższej sąsiadki.
– Noo, pokaż mi się z tyłu… może być… wyglądasz już prawie jak kompletny człowiek – zawyrokowała nie zważając na minę Aldony.
– A kiedy, twoim zdaniem, zacznę przypominać całkiem kompletnego człowieka a nie „prawie”? – kąciki ust zaczęły leciutko drżeć jakby od tłumionego śmiechu lub płaczu.
– A wtedy, moja droga, kiedy przestaniesz udawać żałobną wdowę, zrobisz porządek w ciuchach i zaczniesz się z powrotem uśmiechać do siebie, nie tylko na pokaz. Rozumiesz? – przyglądała się spod oka rozmówczyni badając jej reakcję na swoją wypowiedź.
– To jest aż tak źle?
– No wiesz, rewelacyjnie nie jest… – Magda zła była na siebie za powiedzenie „żałobna wdowa”, miała wrażenie, że Aldona zaraz się rozpłacze, lecz ku swemu zdumieniu usłyszała niespodziewane słowa.
– Skoro tak się sprawy mają, nie mogę pozwolić dłużej cierpieć bliźnim z powodu mojego wyglądu. Ale ty mi pomożesz poprzeglądać ciuchy, pamiętaj!
– Z dziką rozkoszą – uradowała się Magda. – Natychmiast.
– Boisz się, że mi do jutra przejdzie, co?
– Właśnie.
W chętnej asyście Inki, Linki i Justynki rozpoczęły szmaciane szaleństwo: przymierzanie, przebieranie się, odkładanie na kilka stosów o różnym przeznaczeniu przejrzanych bluzek, bluzeczek, swetrów, spódniczek, spodni.
– Może mi teraz powiesz, że nie masz co na siebie włożyć? – Magda wyjęła Tinie z pyska zieloną spódnicę.
– Właściwie nie mam, bo albo za duże, albo za małe, albo kolor mi się znudził, albo trzeba coś przyszyć, albo…
– Daruj sobie – przerwała Magda. – Dobrze wiem o co ci chodzi. Nie możesz powiedzieć wprost?
– Czego? – udała zdziwienie Aldona.
– Żebym ci zrobiła kilka nowych sweterków akurat na twoją miarę.
– O rety, że też ja na to nie wpadłam!
– Obłudnica – wycedziła Magda przez zęby.
– A zrobisz? Magduniu kochana, zrobisz?
– Pewnie, że zrobię – Magda była zadowolona myśląc, że nareszcie przyjaciółka zacznie myśleć i działać, przestanie siedzieć bez ruchu wpatrując się w dal niewidzącym spojrzeniem.
cdn
No,no,no.Aldonka pięknieje.I watek dziergotek się wyłonił.Czekam na c.d. Fajnie się czyta.
Ula:-) Ja mam radość z tego, że czytasz i, że jesteś zadowolona 🙂
Buziaki 🙂
Okazuje się, że nawet remanent w garderobie może kilku osobom przynieść radość, a nowe sweterki to motywacja do nowych kontaktów …
Jotko:-) Cóż, prawdziwa kobieta nie ma wieku, może mieć 8 i 90 lat i wszystkie
pośrodku 🙂 Nowy łaszek poprawia humor poprzez poprawę naszego wyglądu (we własnych oczach) i od takiego drobiazgu może się zacząć prawdziwie dobra zmiana (bez cudzysłowu) w życiu. Taki efekt domina 🙂