Dziś dwa lata i jeden miesiąc mijają od rozpoczęcia mojej blogowej przygody i pisania dyrdymałek. Dla niewtajemniczonych – na bloxie był podtytuł: …takie sobie dyrdymałki… Wszystko po to, by nie brać wszystkiego zbyt poważnie, lecz z lekkim przymrużeniem oka spoglądać na niektóre sprawy. Dawno temu doszłam do wniosku, że jeśli ktoś tylko śmiertelnie poważnie patrzy na życie to trudno z nim wytrzymać otoczeniu ( mnie na pewno). Humor rozjaśnia świat, pozwala się odprężyć, przetrwać trudne chwile, nawet znaleźć wyjście z niełatwych sytuacji bo rozświetla horyzont, odsłania nowe perspektywy, daje siłę do myślenia, szukania rozwiązań i działania.
Mija też mniej więcej miesiąc od rozpoczęcia szaleństwa przenosin z bloxa, szukania w panice nowego miejsca, problemów technicznych, które szczególnie dokuczliwe były dla takich informatycznych analfabetów jak ja:) Większości udało się już zakotwiczyć w nowym porcie, czy też w nowej wiosce – jak mówi Ewa. Może być jeszcze portowa wioska;) Część jeszcze się waha, nie wie czy pozostać w blogowisku czy sobie darować i zniknąć. Oczywiście jest to indywidualna decyzja, mam jednak nadzieje, że i tych wahających się spotkam jeszcze na swojej drodze, że gdzieś przycupną na chwilę a potem wrócą. Może nie z taką częstotliwością będą wrzucać nowe notki jak na bloxie, ale wrócą. Myślę, że i ja przestanę sobie narzucać „rygor bloxowy”. Postawiłam wtedy przed sobą zadanie codziennego pisania, żeby się zdyscyplinować. Chwilami trudne to się stawało do wykonania z braku czasu i siły też, czasem czułam się tak wykończona ( z wielu różnych powodów), że nie mogłam trafić palcem w odpowiednią literę na klawiaturze. Wytrzymałam jednak, prawie się udało dotrzymać przyrzeczenia. Teraz, już po ochłonięciu, po opadnięciu emocji związanych z przenosinami mogę zacząć czerpać samą przyjemność z kontaktu z Wami, bez presji, bez zmuszania się do czegokolwiek za to z lekkością i radością, że już spokój powraca „na bloga łono”;))) Nauczyłam się wstawiać zdjęcia, co mnie największą dumą ostatnio napawa. Cieszę się też ogromnie, że się odnalazłyśmy/ odnaleźliśmy (przecież i chłopaki się odzywają) po przeprowadzkach.
W realu zaś – Średnia kończy ósmą klasę i nie wiadomo jak będzie w związku z sytuacją ogólną, babcia D. zaczęła jeść po nowych lekach, jest też spokojniejsza, nie ma ataków agresji, które dawniej zatruwały życie. Niestety, trzeba bezustannie mieć oczy i uszy otwarte, żeby zakręcić odkręconą wodę, przetkać wannę aby woda nie zalała mieszkania, zgasić światło, wyłączyć kuchenkę, grzejnik ustawić bo np. odkręcony na maksa i otwarte okno, psów w żadnym wypadku nie można zostawić z nią w domu dlatego muszą wszędzie z nami jeździć. Jutro ma wizytę u lekarza, ciekawa jestem czy uda się ją zawieźć bez problemu. Ostatnio się udało i ogólnie jest do przodu:)))
Zatem samo dobro wokół Ciebie Dwulatko blogowa! Niech Tobie się tutaj dobrze pisze a nam dobrze czyta!
Znam Cię od niedawna i cieszę się, że jesteś i znalazłyśmy się po bloxicie!
Lekkiego pióra, uśmiechów zadowolonych czytelników i ďużo Ciepłego i Puchatego!
Fusilko:-) Dziękuję za dobre słowa:) Baaardzo miło je słyszeć, od razu przyjemniej robi się na duszy:))) Popatrz, że jakoś ten bloxit przeżyłyśmy i większość się odnalazła. I wiosna nam się pojawiła za oknami:) Ciepłe i Puchate dla Ciebie również w duuużych ilościach i wszystkiego co najlepsze na wiosnę:)))
Aniu,z babcią lepiej nie będzie,super że odnalazłaś się w nowym miejscu,dla mnie to jeszcze trochę dzicz,nie mam jakoś ochoty przenosić starego bloga ,jestem zadowolona z tego co jest,sporo zawdzięczam jednej z blogowych koleżanek bo ja to niekumata w tej dziedzinie.A Twoja Szczawnica?uwielbiasz ją,czuję że będzie ciąg dalszy.Fotki z poprzedniego wpisu cudowne,pani i jej pupilka.
Uleńko:-) Wiem, że z babcią lepiej nie będzie toteż cieszę się każdą chwilą spokoju mając świadomość, że za chwilę może się zdarzyć coś nieprzewidywalnego.
Podoba mi się wygląd nowego bloga, myślałam, że już nauczyłam się podstawowej obsługi a tu niespodzianka. Dzisiejszy wpis zniknął i gdyby nie komentarz Twój i Fusilki to myślałabym, że mam omamy i wcale niczego nie napisałam. Dzwoniłam więc do dziecka po ratunek i wpis się znalazł. Więc – jak widać – niczego nie mogę być pewna. Sama nie poradzę.
Szczawnica skradła moje serce od pierwszej chwili:))) A Szilka dziękuje za komplement i pozdrawia:)))
Same dobre wiadomości u Ciebie, niech jeszcze ciepła wiosna nam wróci i będzie pełnia szczęścia.
Gratulację prawie dwulatko Bloxowa, pisz nam długo i tak ciekawie jak dotąd:).
Kiedy opadły pierwsze emocje pomyślałam, ze Blox zrobił nam przysługę tym, że nam zamknął portal.
Mnie na Blogspocie jest wygodniej pisać, a wklejanie zdjęcia to bajka .
ps. teraz jesteśmy zrównani pod względem stażu;).
Wilmo:-) Wiosna mogłaby trwać i trwać, potem lato, jesień i znów wiosna. Wiem, to egoizm, dużo ludzi lubi zimę, ale ja tylko na obrazku.
Dziękuję za dobre słowa, aż mi się słodko zrobiło na sercu:)))
W sumie masz rację w kwestii bloxa. Nie umiałam tam zdjęć wklejać, tu się nauczyłam szybko. Ładnie wygląda blog, przejrzyście, dobrze się czyta, fajnie komentuje jakby się rozmawiało z konkretną osobą, nie trzeba odpowiedzi szukać gdzieś tam, są na miejscu. Oczywiście sama bez chłopców nic bym nie zrobiła. Duży wszystko zorganizował, ale i Mały ostatnio pomógł bo się akurat napatoczył. Z Dużym wciąż na telefonie muszę być, co chwilę się jeszcze coś dzieje czego nie rozumiem, ale i tak mi się podoba.
Staż nam się wyrównał, to prawda:)))
Aniu, blogowa koleżanko, bardzo się cieszę, że mniej więcej rok temu, jeszcze na Bloxie, dobre duszki pokazały mi drogę do Twojego blogu. Zawsze z przyjemnością czytałam to, co napisałaś. Świetnie, że udało nam się odnaleźć po przeprowadzce w nowych miejscach, możemy się czytać i wymieniać różnymi spostrzeżeniami. Pisz Aniu, jak najczęściej, oczywiście na ile czas pozwoli. Życzę Ci ciekawych tematów i wiernych czytelników na długie lata blogowego życia 🙂
A że życie na blogu się nie kończy, to wiesz… spokoju, mało trosk, dużo uśmiechu na co dzień Ci życzę. Ze Średnią wierzę że poukłada się jak najlepiej. Ale z babcią D może być trudno, przeżyłam podobną historię i wiem, że bywa tylko gorzej. Dlatego warto cieszyć się każdym dobrym dniem.
Marijanko:-) Kochana koleżanko:-) Dziękuję ja także tym dobrym duszkom, które nas zetknęły ze sobą w tym wirtualnym świecie. Wnosisz swoim „domkiem” powiew świeżości, lekkości, piękno i kolory oraz całą gamę emocji – czyli jednym słowem poezję. Z radością przypominam sobie ulubione niegdyś wiersze, z czasu gdy z tomikiem poezji (lub inną książką) siedziałam na jabłoni u babci w ogródku i deklamowałam głośno a kobiety drogą przechodzące rozglądały się na boki szukając co tak wyje;))) Teraz nie muszę iść po książki na półkę, wystarczy, że do Ciebie wpadnę i sobie poczytam, a jaka wygoda gdy ciągle brak czasu:)
Za życzenia także Ci dziękuję. Cieszę się chwilą spokoju, wiem, że z babcią D. lepiej nie będzie, miałam do czynienia z podobnym choróbskiem, wprawdzie inaczej się nazywa ale rezultat podobny.
Dziękuję i pięknej wiosny- zielonej i kolorowej – życzę:)))
I oby wszystkie kolejne notki były tak optymistyczne jak ta! Wszystkiego dobrego, Aniu! :))
BBM:-) Też bym chciała, żeby tylko dobre rzeczy się działy godne opisania. Niech się Twoje życzenia spełniają, Matyldo, może masz moc sprawczą tylko o tym jeszcze nie wiesz;)
Dziękuję i ściskam:)))
Nie ma możliwości
Hi, hi, hi! Cyrk 😉
Kolewoczy:-) Cieszę się, że trafiłaś, udało się, wszystko jest OK!!! Komentarze oczekują na zatwierdzenie, dlatego ich od razu nie widać. Jak tylko otwieram Lapcia natychmiast sprawdzam, czy się któraś z koleżanek odezwała i zatwierdzam. Super, że jesteś:)))
Tak się tych przenosin obawiałyśmy, a zobacz jak dobrze poszło 🙂 Ja to wręcz mega zadowolona jestem, bo i pisze się wygodniej (z aplikacją to już w ogóle bajka), nic się nie zawiesza i nie zjada postów, co na bloxie było nagminne. Także nie ma tego złego!
Cieszę się, że jesteś i że tyle dobrego dookoła Ciebie się dzieje. Miłego pisania, czytania i kto wie, może kiedyś do zobaczenia w realu 🙂
Myszko:-) Masz rację, dobrze, że pisane teksty nie zostają „zjedzone”. Na bloxie pisałam najpierw w notatniku, potem przenosiłam, nauczona doświadczeniem, że jak nie mam gdzieś zapisanego to może w kosmos pofrunąć.
Pomyślałam, że tyle niekoniecznie dobrych rzeczy i spraw się wokół dzieje, że trzeba szukać dobrych, by rosły w siłę i o nich mówić, a złe po prostu omijać, niech usychają… Oczywiście swoje wiedząc i myśląc, i postępując odpowiednio.
Dziękuję za dobre słowa i uściski serdeczne posyłam:)))
Aniu! Cieszę się, że w bloggerze się odnalazłyśmy i możemy do siebie pisać. Bardzo lubię czytać to, co piszesz. Pisz, ile Ci na to czas pozwala i chęci. Marysia.
Aniu! Połknęło mi pierwszy komentarz, który przed chwilą napisałam. Widocznie coś pokręciłam w adresie. Wciąż się uczę i wciąż czegoś nie wiem.
Aniu! Połknęło mi pierwszy i drugi komentarz, które przed chwilą napisałam. Widocznie coś pokręciłam w adresie. Wciąż się uczę i wciąż czegoś nie wiem.
Aniu! Połknęło mi pierwszy i drugi komentarz, które przed chwilą napisałam. Widocznie coś pokręciłam w adresie. Wciąż się uczę i wciąż czegoś nie wiem.
Marysiu:-) Nic nie połknęło, wszystko jest!!! Tylko nie widać od razu komentarza dopóki nie zatwierdzę. Jeśli mam otwartego Lapcia to co chwilę zerkam z ciekawości, ale jak nie – to dopiero sprawdzam wtedy, kiedy włączę. Tak więc dopiero dziś rano włączyłam i znalazłam Twoje słowa, z których się bardzo ucieszyłam. Serdeczności moc dla Ciebie:)))
Tralala, jest cudnie. I do tego wiosna 🙂
Wiosna, wiosna, wiosna echże ty
Wiosna – cieplejszy wieje wiatr,
Wiosna – wiosna – znów nam ubyło lat
Na wiosnę kwiatki rosną i kwitnie miesiąc maj
To był maj pachniała Saska Kępa
Ewuniu:-) „Zielono mam w głowie i kwiatki w niej rosną na klombach mych myśli sadzone za młodu…” (Wierzyński). Takie pierwsze słowa przyszły mi do głowy w odpowiedzi:)
Teraz pewnie siedzisz w aucie udając się do Krainy Deszczowców. Szerokiej więc drogi!
I miłych chwil oraz spotkań na miejscu, niekoniecznie z Panią Kuną;)
Zdjęcia z domku są śliczne, wnętrze klimatyczne, drewniano-wiklinowe i wszystko jak nowe.
Ale żeby Quattro nie mógł się rozłożyć na kanapie to niepojęte jest. To powiedziałem ja, Skits kanapowiec.