Jestem rozdarta między współczesnością a dawnymi czasy, między Sydney a Warszawą;))) W weekend odbyłam wielką podróż w czasie, przestrzeni i poprzez inny wymiar też;)))
W sobotę byłam w Sydney dzięki „Przepisowi na drugą szansę” J.D. Barret, zaś w niedzielę w starej Warszawie – w XVII i XIX wieku – poprzez „Hotel Varsovie” Sylwii Ziętek i czułam się bardzo niezadowolona, że to tylko pierwsza część. Od razu wysłałam sms do Małego z pytaniem o ciąg dalszy.
Teraz moje myśli – zanim powrócą do realu – krążą jednocześnie wokół bohaterów obu powieści i czuję się jakbym cierpiała na rozdwojenie jaźni;)
Pierwsza to historia Lucy, która ma powyżej uszu swego wrednego męża, egoisty podkradającego jej autorskie przepisy, które prezentuje jako swoje (prowadzą restaurację) wykorzystując żonę w obrzydliwy sposób i na dodatek zdradzając ją na prawo i lewo. Lucy się wreszcie buntuje, rozwodzi i otwiera własną
restaurację mając bardzo ograniczone środki finansowe. Wynajmuje lokal po kiedyś działającej knajpie razem z … duchem poprzedniego właściciela, w którym zakochuje się z wzajemnością. Przy okazji Lucy wyjaśnia prawdziwą przyczynę śmierci Frankiego. Różne inne tajemnice wychodzą także na jaw, między innymi odnajduje własnego ojca, o którym matka – jak czarodziejski, hipisowski, kolorowy kwiat żyjąca do tej pory – nic jej powiedzieć nie chciała. Bajka ze szczęśliwym zakończeniem, co lubię najbardziej:)
Druga pozycja to cięższy kaliber ( jako, że nasza historia do lekkich nie należy), ale niezmiernie wciągająca, przynajmniej mnie. Historia rodów Żmijewskich i Szpakowskich ukazana na tle wydarzeń historycznych kraju. Głównie Warszawę poznajemy, wygląd miasta i mieszkańców, ich życie w epoce Wazów, w okresie przenoszenia stałej siedziby królów z Krakowa do Warszawy. Przeżywamy pożar, który strawił miasta o 1607 roku i zarazę, która zaatakowała miasto i okolicę w 1624 roku. Przenosimy się też do Warszawy dziewiętnastowiecznej, do czasu gdy żyli i tworzyli Prus i Sienkiewicz, a w teatrach czarowała publiczność piękna Helena Modrzejewska. I wreszcie w trzecim poziome czasowym odnajdujemy się we współczesności, gdy pojawia się tajemnicza Dana Spakowski zainteresowana nieruchomością na Długiej, na której kiedyś powstał zajazd a potem hotel. Co dalej – okaże się w następnych częściach.
Poza lekturą zaliczyłam wspólnie z Mężem, Szilką i Skitulem super spacer. Pogoda była wczoraj wymarzona na poznawanie dalszej okolicy (bliższa już jest poznana). Zwiedziliśmy park w Piasecznie, pięknie odnowiony. Zwróciły naszą uwagę budynki widoczne w dalszej części parku. Oczywiście udaliśmy się tam sprawdzić co to takiego. Okazało się, że to budynki historyczne, a należały kiedyś do hrabianki Cecylii Plater-Zyberkówny, która w 1891 kupiła majątek Chyliczki i założyła Zakład Gospodarczy (Szkołę Gospodarstwa Wiejskiego) dla dziewcząt. Dworek, który przyciągnął naszą uwagę to „Poniatówka”, kupiony wraz z zabudowaniami gospodarczymi należącymi do majątku. Obok – w tzw. pałacu – prowadzone były zajęcia dydaktyczne. Niezwykła to była kobieta, postanowiła się poświęcić pracy wychowawczej. Pragnęła utworzyć wzorową szkołę dla ubogich dziewcząt z ludu i przygotowywać je do życia ucząc praktycznych umiejętności jak gotowanie, pieczenie, szycie, haftowanie, prowadzenie gospodarstwa z hodowlą włącznie, głównie drobiu, ale też
wpajając patriotyzm i poszanowanie dla dawnych tradycji narodowych. Pragnęła zwalczać poprzez wychowanie wady uważane przez nią za – niestety trafnie – wady narodowe, jak lenistwo, bałaganiarstwo, marnowanie czasu, wstydzenie się pracy fizycznej czy życie ponad stan. Napisała mnóstwo tekstów o znaczeniu kobiet w życiu rodziny, kraju. Takim hasłem przewodnim dzieł Cecylii Plater-Zyberkówny można uznać słowa – „Przez odrodzoną kobietę – odrodzona rodzina, odrodzone społeczeństwo”. Czy straciło coś na aktualności? Nic a nic. Hasło przecież mamy aktualne – „Panowie, niestety, ten kraj ocalą kobiety”.
Właściwie powinnam wpis zatytułować – O korzyści płynącej z kontuzji (palca) uniemożliwiającej wykonywanie pewnych prac domowych:)))
1.10.2018
Panowie, niestety, ten rząd obalą kobiety! ;))
Buziaki:)))
Praca zawodowa wykańcza i na nic potem sił nie starcza.
Skarpet nikt nie ceruje, odzieży nie przerabia,
sprzęt domowy czy inny, jednorazowego użytku jest.
Taka szkoła dla kobiet, dziś bez sensu by była.