W sobotę przeczytałam Jarosława Kamińskiego „Tylko Lola”, nawiązanie do wydarzeń marcowych. Może niepotrzebnie, bo znów wpadłam w dołek emocjonalny łapiąc się na rozważaniu nikczemności ludzkiej natury. Dopiero kiedy sobie to uświadomiłam, napłynęła refleksja, że dla zachowania równowagi, która jest konieczna do istnienia świata – jest mnóstwo cudownych, wspaniałych ludzi.
W niedzielę Mąż oglądał „Wołyń”. Ja nie. Z premedytacją. Naczytałam się o tych potwornościach przy okazji szukania informacji o moim dziadku, który zginął zamordowany przez bandytów z UPA. Wystarczy mi tego na zawsze. A swoją drogą, naprawdę trzeba mieć w sobie gen okrucieństwa i sadyzmu, żeby się odezwał musi być wewnątrz człowieka… „Ludzie ludziom zgotowali ten los”… Ale czy można ich nazwać ludźmi?
Jesteśmy w drugim dziesięcioleciu XXI wieku, należymy do Unii Europejskiej, do NATO, znaleźliśmy się po raz pierwszy w historii w sytuacji, w której moglibyśmy żyć spokojnie i bezpiecznie, wszyscy, jako naród. Niestety, nieodpowiedzialne czyny ślepych ludzi, z takich co to „takie widzi świata koło, jakie tępymi zakreśla oczy” mogą tę sytuację zmienić na zgoła dramatyczną. Oby nie, oby cud się stał…
Jest i pozytywna wiadomość. Rozpoczęła się akcja wyprowadzania chłopców uwięzionych wraz z trenerem w jaskini. Kiedy piszę – czterech wydostało się na powierzchnię, oby z resztą poszło równie sprawnie. Całą ogromną akcję odbieram jako wyraz empatii, zjednoczenia mnóstwa ludzi w celu ratowania dzieci. Z całego świata są chętni nurkowie i inni specjaliści od działania w warunkach ekstremalnych. Dla mnie jest absolutnie nadrzędną wartością, kiedy ludzie jednoczą się w celu niesienia pomocy. I tego będę się trzymać, no właśnie, zapomniałam już, że obiecałam sobie szukać samych dobrych wieści omijając złe szerokim łukiem. Ta jest dobra.
9.07.2018
Dużo już tych słoików?