„Babie lato i kropla deszczu” – 32

    Na tym kończyły się zapiski Hali Baberkówny, dalsze strony zostały oderwane. Inga siedziała nieporuszona, przeniesiona zupełnie w czas gdy mama była nastolatką, która powinna się bawić i cieszyć życiem, a tymczasem przyszło jej o to życie walczyć. Nie tylko o swoje. Z opowiadań znała dalszy ciąg. Ówczesne nastolatki błyskawicznie dojrzewały okradzione z najpiękniejszych lat. Jej mama na ucieczkę zabierająca mulinę do wyszywania jako swój największy skarb, niedługo potem rozpoczęła działalność konspiracyjną jak całe rzesze rówieśników. Była łączniczką, przenosiła nie tylko meldunki, zdarzało jej się przenosić broń czy nawet maszynę do pisania. Ze wzruszeniem Inga przypomniała sobie pewną opowiedzianą historię. Zatrzymał Halę granatowy policjant idący w towarzystwie miejscowego folksdojcza.

– Halt. Co masz w torbie?

– Granaty – odpowiedziała Hala zgodnie z prawdą.

– A idź smarkata, zmykaj stąd – usłyszała z ulgą.

Wiele takich przypadków Inga słyszała od mamy. Po przeczytaniu jej wspomnień zrozumiała, że zawsze mówiła prawdę ponieważ – jak sama stwierdziła – każde kłamstwo przynosiło jej kłopoty. Prawda była tak trudna do przyjęcia przez okupantów i współpracujących z nimi folksdojczów, że traktowali jak żart słowa drobnej, szczupłej dziewczynki z wesołym uśmiechem. Zawsze uchodziła cało z każdej opresji. Tata został  gońcem dowódcy, razem z mamą działali w jednych strukturach co ich jeszcze bardziej zbliżyło i później młodzieńcze zauroczenie przerodziło się w dojrzałą miłość. Po wojnie wzięli ślub. Mama ukończyła studia medyczne, spełniła swoje marzenia o kontynuowaniu nauki, co przed wojną byłoby nierealne. Tata nadrabiał luki w wykształceniu spowodowane wojną i pracował jednocześnie, rozpoczął studia i ukończył naukę z tytułem inżyniera. Potem było już normalne życie młodego małżeństwa, a Inga wspominała dzieciństwo jako bardzo szczęśliwe.

Pogrążona wciąż we wspomnieniach miała wrażenie cofnięcia czasu i znów była małą dziewczynką czującą wokół siebie troskliwą opiekę rodziców, babci Herminy i dziadka Czesia. Wycierając łzy wzruszenia i tęsknoty spływające po policzkach sięgnęła do pudełka z listami. Wydawało jej się, że jeszcze bardziej odczuje obecność rodziców i chciała tę chwilę zatrzymać jak najdłużej.

Przekładała koperty adresowane ręką mamy, pochyłym pismem taty, czasem zamaszystym pismem dziadka Czesia. Babcia Hermina pisała listy, ale zawsze adresował dziadek. Przeglądała je już wielokrotnie, niektóre znała prawie na pamięć. Szczególnie wzruszające były z okresu narzeczeństwa rodziców, gdy młodzi pisali prawie codziennie tęskniąc za sobą. Rozpłakała się czytając słowa mamy po swoim urodzeniu. „Masz mamusiu wnuczkę, która jest najpiękniejsza na całym świecie”- pisała do babci.  Jak dobrze wiedzieć, że rodzice byli uszczęśliwieni jej narodzinami… Ze zdziwieniem spostrzegła, że pod ostatnim listem, na samym dnie odsunął się papier jakby nie był częścią pudełka. A może po prostu ze starości się zniszczył i odchodzi od denka? Nie, tam jeszcze coś było! Coś ukrytego, niewidocznego na pierwszy rzut oka, jeszcze jedna koperta… Inga z przejęciem godnym prawdziwego odkrywcy ostrożnie odwinęła odstający kawałek papieru i wydobyła tajemniczą kopertę. Przez chwilę obracała ją w palcach badając zawartość, było to z pewnością coś grubszego od zwykłej kartki. Koperta nie była zaklejona, tylko rożek wsunięto pod resztę stroniczki, żeby się koperta sama nie otworzyła.  Drżącymi z emocji rękoma, starając się dotykać jak najdelikatniej w obawie przed uszkodzeniem starego papieru, wyjęła zawartość. Była to fotografia przedstawiająca młodziutką babcię Herminę z maleńkim dzieciątkiem w objęciach oraz stojącym obok nieznanym mężczyzną. Z pewnością nie był to dziadek Czesio.

Inga wpatrywała się z napięciem w maleństwo. Wszystkie niemowlęta są podobne do siebie, a  … to było podobne do Bogny i do Honoratki… Inga usiadła z wrażenia, wstała, usiadła, znowu wstała…. Przecież to tata, w tej cudnej koszulince haftowanej ręką prababci Anielci, którą ma schowaną wśród najdroższych pamiątek! Spokój Inga, spokój, wdech, wyyydech, wdech, wyyydech, opanuj się… Jaki spokój, jakie opanuj?! Kim do licha jest ten facet koło babci Herminy?!!!

– Inga?

Usłyszała głos Feliksa jakby z innej galaktyki dochodził.

– Inga, jesteś tu? Czy ty wiesz która jest godzina? Obudziłem się, patrzę, a ciebie nie ma. Wiesz jak się zdenerwowałem, że coś ci się stało?

– Kochany, przepraszam, że się zdenerwowałeś, ale … to miłe, że się martwiłeś o mnie…

– Nie pleć, przecież wiesz, że jesteś moim szczęściem, moim oparciem na tym durnym łez padole….

Inga przytuliła się do męża.

– Nie będziesz się dziwił, że zapomniałam o bożym świecie jak zobaczysz co znalazłam. Popatrz – pokazała zdjęcie wyjęte z koperty.

cdn.

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Babie lato i kropla deszczu, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

6 odpowiedzi na „Babie lato i kropla deszczu” – 32

  1. jotka pisze:

    Ależ tajemnica, wyjaśnienie może prozaiczne, a może być wielce zadziwiające, zobaczymy… nie trzymaj nas długo w niepewności 🙂

  2. Ach, czekam na ciąg dalszy! Jestem bardzo ciekawa 🙂

  3. Urszula97 pisze:

    To się zaczyna klarować powolutku.Pozdrawiam cieplutko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *