„Tajemnica Adasia”5 – koniec

Po chwili Adaś otworzył oczy. Przeraził się zobaczywszy obydwie mamy.

– Nie bój się – powiedziała Klarusia. – Przecież mówiłam, że nasza mama to Czarodziejka.

– Synku, naprawdę nie masz powodu do obaw. Wiem już o co chodzi, ale zapewniam cię, że źle nas zrozumiałeś. Wiesz kochanie, że to Bacuś przyprowadził nas do ciebie? Właściwie to on uratował ci życie. Jest bohaterem i pójdzie z nami.

– Naprawdę? – Adaś z niedowierzaniem spojrzał na mamę, która miała mokre oczy… – Chciałem z nim uciec do lasu, żebyśmy byli razem…

– Oczywiście Adasiu, że pójdzie z nami – mama Czarodziejka uśmiechnęła się do dziecka. – Pójdzie z nami. Naprawdę. I zostanie u nas dopóki nie poczujesz się na tyle dobrze, żebyś mógł się sam nim opiekować, a moje bliźniaki chętnie ci pomogą… – ukradkiem wytarła łzy płynące po policzkach.

– Długo to będzie trwało? – zapytał Adaś słabym jeszcze głosem, ale buzia już nabierała kolorów.

– Niedługo – odpowiedziała mama Marysia. – Właśnie szukałam cię synku, żeby ci przekazać dobrą wiadomość. O mały włos a nie zdążyłabym … gdyby nie Bacuś…

Bacuś siedział obok Adasia, różowym językiem lizał go po rączkach a chłopiec tulił się do niego.

– Adasiu, teraz musimy wrócić do domów. Zabieramy Bacusia, wykąpiemy go a jutro zaprowadzimy do weterynarza do kontroli. Potem będziesz mógł się do niego przytulać bez przerwy. Zgoda? A teraz dokończ Marysiu, co to za dobra wiadomość.

– Otóż chodzi o pompę insulinowa i glukometr. Właśnie odebrałam telefon w tej sprawie. Będzie je miał. To wspaniałe! Będzie mógł zawsze je mieć przy sobie gdziekolwiek się uda. Glukometr mierzy cukier, pompa analizuje pomiar, podaje insulinę a czas podawania jest ustawiony automatycznie. Nie będzie już narażony na takie okropne ataki.

-To znaczy, że choroba już go nie będzie napadała? – dopytywał się Antoś.

-Z pewnością nie będzie tak bardzo dokuczliwa – odpowiedziała mama Agatka-Carodziejka.

Mama Marysia wzięła synka na ręce. Objął ją raczkami za szyję i przymknął oczy. Obok szła mama Agatka z bliźniakami trzymającymi ręce na karku Bacusia. Tak pojawili się w osiedlowej uliczce. Z przeciwka szybkim krokiem szli obaj tatusiowie zaniepokojeni otwartymi drzwiami pustych domów. Jedyną żywą istotą była Misia, która zeszła z gałęzi na widok taty Michała i próbowała coś powiedzieć po swojemu, ale nie zrozumiał. Obaj wybiegli równocześnie przed domy i wtedy właśnie ukazał się ich oczom wspomniany pochód. Spojrzeli na siebie pełni złych przeczuć i ruszyli w stronę rodziny.

– Co się stało? – tata Wojtek pierwszy dobiegł do żony niosącej Adasia.

– Już wszystko dobrze – uspokoiła go mama Marysia.

– Daj, wezmę go, przecież tobie nie wolno dźwigać – wyciągnął ręce po dziecko.

Adaś mocniej przytulił się do mamy.

– Synku, lekarz nie pozwolił mamie nosić nic ciężkiego, a ty trochę ważysz – powiedział.

– Nie chcę, bo ty nie chcesz mieć kłopotów ze mną i z psem – szepnął Adaś. – Sam słyszałem.

– Musiałeś coś źle zrozumieć. Zaraz o tym porozmawiamy, ale najpierw wezmę cię od mamy, ona już nie ma siły. Zgoda?

Adaś nie odpowiedział, ale pozwolił się wziąć na ręce tatusiowi, który zaczął dziwnie szybko mrugać powiekami…

Mama Marysia zachwiała się, jakby razem z dzieckiem została od niej zabrana cała siła życiowa. Rodzice bliźniaków podtrzymali ją z obu stron. Dobrze, że ich domki stały w ostatnim rzędzie, bo do drzwi zostało dosłownie kilka kroków.

-Wejdźcie do nas na chwilę, wszyscy – poprosiła mama Marysia. – U was jeszcze przeprowadzkowy rozgardiasz a u nas już jest gdzie usiąść.

Weszli do saloniku na parterze. Adasiowi wróciły kolory na policzki, bardzo blada była natomiast jego mama. Usiedli. Bacuś zatrzymał się przed drzwiami. Rozglądał się czujnie, przygotowany do ucieczki.

-Wejdź piesku – powiedziała mama Marysia, – ty jesteś bohaterem dnia.

Klarusia i Antoś stanęli po obu stronach psa i weszli do środka trzymając ręce na jego karku, wszak bliźniaki nie muszą porozumiewać się słowami, żeby wiedzieć co robić.

– A więc tatusiu? – Adaś, już z fotela – spojrzał pytająco na ojca.

Tata Wojtek odwrócił wzrok w stronę żony, która skinęła głową i rzekł.

– Nie wiem co usłyszałeś. Chcieliśmy wspólnie z mamą powiedzieć ci, że będziesz miał siostrzyczkę. Ale zanim to się stanie mama musi bardzo dużo odpoczywać, nie wolno jej się przemęczać, powinna leżeć jak najwięcej, żeby nie nadwyrężać sił. W takiej sytuacji szczeniak w domu to zbyt duży problem.

– Ale Bacuś nie jest szczeniakiem! – krzyknął Adaś.

– A czy ty nam powiedziałeś o Bacusiu? Zrobiłeś awanturę o pieska, więc myśleliśmy, że chcesz szczeniaka. My też chcieliśmy psa, zawsze chcieliśmy, szczególnie teraz, kiedy już mamy domek z ogródkiem, ale nie w tej chwili.

– A kiedy? – dopytywał się chłopczyk.

– Kiedy mama będzie się już dobrze czuła i ty też. Ty, synku, musisz teraz pomagać mamie. Przecież wiesz, że przestała chodzić do pracy ze względu na zdrowie. Ty wkrótce będziesz miał swoją pompę insulinową i glukometr, co zdecydowanie ułatwi ci codzienne życie i będziesz w domu jedynym mężczyzną, podczas gdy ja muszę zarabiać na naszą rodzinę i prawie cały dzień spędzam w pracy. Rozumiesz?

– To znaczy, że nie byłeś zły na Bacusia?

– Dziecko, przecież ja o Bacusiu nic nie wiedziałem! On jest dorosłym psem i, jak widać, bardzo mądrym. Uratował ci życie i przez to stał się członkiem rodziny. Tak?

– Kochani, znowu się wzruszyłam – mama Agatka-Czarodziejka wycierała oczy. – Czyli wszystko się wyjaśniło? Gratuluję wam i cieszę się ogromnie.

– Agatko, dziękuję ci – mama Marysia serdecznie uściskała nowa przyjaciółkę. – Za pomoc w sprawie pompy insulinowej i glukometru. Dzięki temu i ja odetchnę, uspokoję się i urodzę zdrową córeczkę. Na dodatek nasze dzieci się zaprzyjaźniły, no i my też…

– Mamo, a co to jest cukrowa choroba, ta, co napada Adasia? – szarpał Antoś mamę za rękę.

– Pozwól Antosiu, że ja ci odpowiem – mama Marysia uśmiechnęła się do chłopca. – Zdążyłam się już dobrze zapoznać z tym problemem Mówiąc w skrócie polega ona na zaburzeniu przemiany materii a wywołuje ją niedobór insuliny, hormonu produkowanego przez trzustkę.

-To ja już wiem – zawołała Klara. – To jest ta sama choroba, którą ma mała Julka od mamusi koleżanki z pracy. Trzeba jej robić zastrzyki z tej…in…in…

– Insuliny – podpowiedział tatuś.

– No właśnie, insuliny – podchwyciła dziewczynka.

– Wiecie co? Ważne, że dobre jest wszystko co się dobrze kończy – skwitowała mama Agatka . – A na dodatek Bacuś zyskał i imię i dom – wskazała na pieska, który szczeknął potakująco.

– Na razie zabierzemy go do siebie – uśmiechnął się tata Michał.

– Tak, jutro pójdę z nim do weterynarza. Mam całe trzy tygodnie urlopu na uporanie się z porządkami w nowym domu, więc zdążę wszystko załatwić – powiedziała mama Agatka.

– Dobrze, a nasi mężowie niech zrobią furtkę w płocie, żeby dzieci i pies mogły się odwiedzać bez wychodzenia na uliczkę. – dodała mama Marysia.

Kiedy zapadła noc księżyc wyszedł na spacer po niebie i przechadzał się zaglądając do ludzkich snów. Zatrzymał się dłużej nad dwoma domkami przy ulicy Bajkowej. Patrzył na dwie rodziny ze wspólnym psem i uśmiechał się, bo widział, że śpią tam bardzo szczęśliwe dzieci.

9.11.2018

  • 45gogula Jak to że koniec? Świetne było:)
  • emma_b tak szybko koniec? zaskoczyłaś mnie. myślałam, że fabuła dopiero się rozkręca…
  • urszula97 Bardzo edukacyjna książka,powinna być lekturą,sporo się można dowiedziec,szkoda że koniec.A co teraz będzie?
  • kobietawbarwachjesieni Też proszę o ciekawą opowieść.
  • annazadroza Gogulko:-) Kochana moja, to bajka miała być, bajki są krótkie;)
  • annazadroza Emmo:-) Skarbie, potem jak żyli ze słodką chorobą – u Agi na blogu możesz poczytać. Ważne, że technika do przodu idzie i oswoić nieco można tę „słodziznę”. Każda mama słodkiego dziecka to bohaterka, zawsze na pierwszej linii frontu, nie wie kiedy nastąpi atak i musi być przygotowana.
  • annazadroza Urszulo:-) Poszukam w szufladzie, jeszcze może coś znajdę, ale nie takie duże. Duże kiedyś skończę:)
  • annazadroza Maryniu:-) Będę szukać, buziaki:)))
© Anna Blog

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii Dla dzieci, Powieści, Tajemnica Adasia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *