„O Matyldzie co nie chciała Nikodema”10

Trzy tygodnie do wyjazdu Matyldy upłynęły pod znakiem męczącej, lecz przyjemnej pracy. Mąż pani Wandy polecił grupę fachowców wykonujących szybko i solidnie prace hydrauliczne, glazurnicze, murarskie, stolarskie i również takie, który wyłonią się niespodziewanie, w najmniej odpowiednim momencie. W wyniku zapobiegliwości ojca Matyldy dokupić trzeba było jedynie drobiazgi. Pieniędzy wystarczyło na wszystko.

W pudle na strychu znalazł się materiał na nowe zasłony, były też firanki ręcznie robione przez  babcię Matyldy, przeznaczone do saloniku i pokoju ukochanej wnuczki.

– Tak bardzo żałuję, Marto, że mój mąż i jego mama nie mogą teraz oglądać Matyldy. Jacy byliby z niej dumni – mówiła pani Maria rozwieszając na słońcu uprane i wybielone firanki.

– I tak mieli szczęście, że zginęli razem – gorzko powiedziała pani Marta. – Nie musiała cierpieć po śmierci jedynego syna jak ja. Przepraszam cię, Marysiu, nie powinnam tak mówić, wiem….Ale …Mój malutki byłby teraz w wieku Nikodema, byli do siebie podobni… pewnie dlatego tak kocham tego chłopaka… Tak naprawdę, to jestem pewna, że nasi ukochani są zawsze przy nas, niezależnie od czasu i przestrzeni w które odeszli. I jestem pewna, że wszystko się dobrze ułoży, że i ciebie, i Matyldę czeka jeszcze szczęście w tym wcieleniu. Nie patrz tak, ciebie też, Marysiu kochana, ciebie też – powiedziała poważnie patrząc przyjaciółce w oczy.

Podczas pobytu nad morzem Matylda opaliła się na piękny, złotobrązowy kolor. Wypocząć nie miała okazji będąc odpowiedzialną za grupę niesfornych, lecz sympatycznych nastolatków. Nie da się jednak ukryć, że w zupełnie nieoczekiwanych momentach pojawiał się przy niej Nick… Miała wrażenie, że zaciera się chwilami granica między światem rzeczywistym a krainą wyobraźni. Zdawała sobie sprawę, że swą wyobraźnię trzymać musi na wodzy, ale i tak – choć nie przyznałaby się nawet Mirce – rozmawiała z nim w duchu i nawet pytała o wskazówki co do postępowania z niektórymi podopiecznymi. I co najdziwniejsze – były słuszne.

7.09.2018

  • emma_b Aniu, niewiele o Tobie wiem, a może Ty już wydałaś jakieś książki?
  • kobietawbarwachjesieni Aniu! Twoje opowieści trzymają uwagę czytelnika w napięciu.
  • annazadroza Emmo:-) ! 1995 wydałam „Wejście w światło”, potem dziecko zaczęło mi „ciężko” dojrzewać i różne inne sytuacje życiowe sprawiły, że nie miałam czasu na przyjemności. Dopiero teraz, na wolności, wróciłam do realizacji wcześniejszych planów. Tak więc skończyłam 2-gą część, czyli „Po co wróciłaś Agato” – jest na blogu, „Pasma Życia” też są na blogu, tudzież i inne moje dyrdymałki. Teraz kończę trzecią część sagi ursynowskiej („Pasma” to późniejsze czasy), ale Duży zabronił mi na blogu puszczać, że niby powinnam wydać, ale ja…. Uff, ja nie z tej bajki;(
  • annazadroza Maryniu:-) Ogromną radość sprawiają mi Twoje słowa, dziękuję i ściskam mocno:)))
  • emma_b ło matko z córką, to Ty kawał literatki jesteś! moja pociecha też nielekko dojrzewała:)
  • annazadroza Emmo:-) E tam, żaden kawał. Nareszcie (chwilami) mogę robić to, co chciałam przez całe życie, tylko się nie składało. Zawsze obowiązki pochłaniały czas i siły, nie zostawiając energii na nic innego. Teraz też nie jest zbyt wesoło, ale życie to nie bajka i tak musi być. Próbuję – choć w części – nadrobić życiowe zaległości:)))
© Anna Blog

Podziel się:
Ten wpis został opublikowany w kategorii O Matyldzie co nie chciała Nikodema, Powieści. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *